Tagi
falcone, konflikt, mustangi, negatywne emocje, otwarty umysł, walka, wolność, wyzwolenie, Świadomość
Pierwszym i najważniejszym elementem każdego sukcesu jest…
otwarcie własnego umysłu.
-Zamknięty umysł odgradza wszelkie kreatywne rozwiązania problemów i eliminuje szanse na pojawienie się nowych możliwości.
-Zamknięty umysł utrzymuje Cię dokładnie tam, gdzie aktualnie jesteś w swoim życiu, gdzie byłeś zawsze i gdzie – jeśli czegoś radykalnie nie zmienisz – zawsze będziesz.
Zamknięty umysł powoduje:
-Ciągłą walkę, by choć trochę posuwać się naprzód.
-Ciągłe konflikty i przeszkody, stale obecne resentymenty, pojawiające się w niemal każdej nowej sytuacji.
-Pretensje do samego siebie – z powodu nierobienia i nieosiągania tego, czego pragniesz.
-Zawiść odczuwana za każdym razem, gdy spotykasz kogoś, kto odniósł większy od Twojego sukces, lub gdy choćby słyszysz albo czytasz o kimś takim, bowiem sam chciałbyś być na miejscu tej osoby.
Żadna z tych rzeczy nie pomoże Ci osiągnąć szczęścia i sukcesu.
Wyobraź sobie teraz szalejące w ciasnej zagrodzie dzikie mustangi.
Pragną stać się wolne. Jak długo ogrodzenie stoi, a brama jest zamknięta, te mustangi, choć wolności pragną nade wszystko, wolne nie będą.
I co się z nimi dzieje?
Są coraz bardziej i bardziej wściekłe, pragną stratować tego, kto je tam zamknął. Nienawidzą go i w pewnym sensie także winią za swą sytuację.
Za każdym razem, gdy widzą w oddali inne konie, wolne i z wyglądu szczęśliwe, gniew, resentyment i nienawiść tych uwięzionych mustangów wzrasta i zazdroszczą one swym szczęśliwszym współbraciom.
Widzisz teraz, jakie to reakcje na trudne sytuacje wywołują spętane emocje i zamknięty umysł?
Nasze dzikie konie pragną zemścić się na sprawcy swej niewoli i zazdroszczą koniom pozostającym na wolności.
W ilu sytuacjach Ty sam odczuwasz w gruncie rzeczy te same emocje? Z jakim skutkiem?
Wszystko, co te mustangi musiałyby uczynić, by odzyskać wolność, to otworzyć bramę.
Wszystko, co Ty musisz uczynić, by znaleźć się na drodze do sukcesu, to otworzyć własny umysł.
Kiedy naprawdę otworzysz własny umysł, złość, resentymenty, nienawiść i zawiść znikną.
To jednak, powiedzmy sobie szczerze, wymaga nieco pracy.
Spójrzmy więc, jak działa ludzki umysł.
Myśl, całkiem tak samo jak działanie, jest pewną energią w ruchu. Myśli wiążące się z emocjami niosą z sobą jeszcze więcej energii. Kiedy powstaje dowolna myśl, a szczególnie taka, z którą wiążą się silne emocje (jak w przypadku marzeń o sukcesie), uruchamiasz energię, która łączy się z uniwersum( Termin „uniwersum” dla religijnych Czytelników może oznaczać ich Boga. Dla innych Czytelników może to być po prostu pewna, bardzo pomocna naszym celom, metafora.), które z kolei pozwala Twojej myśli dalej się rozwijać, Tobie zaś pozwala badać jej zawartość i tworzyć nowe myśli na jej podstawie.
Dzieje się tak całkiem samorzutnie.
Wszyscy myślimy, ale nie wszyscy realizujemy nasze marzenia.
Jest tak dlatego, że myśli mogą być z natury pozytywne lub negatywne.
Co więcej, nawet myśli, które uważasz za pozytywne, mogą w istocie przeszkadzać osiągnięciu Twych celów. Powiedzmy, że marzysz o posiadaniu nowego domu. Ciągle więc myślisz w ten sposób: „Chcę kupić nowy dom!”. Wydaje się to pozytywną myślą, zgoda?
Jednak tak nie jest.
Dlaczego? Bo Twoje „chcę” sprawia, że chcesz go kupić, zamiast go kupić. Jeśli nadal będziesz tego chciał w ten sam sposób, to pewnie nigdy swego celu nie osiągniesz.
Fokus – to następny bardzo ważny aspekt naszych myśli. Stale myślisz o tym domu, który „chcesz” kupić. Oglądasz różne domy, ich zdjęcia, prospekty pośredników nieruchomości, ogłoszenia o sprzedaży, plany, wybierasz kolor, na jaki byś go pomalował z zewnątrz, rośliny, które chciałbyś mieć w ogrodzie…
I tak dalej.
Może Ci się wydawać, że to wszystko stanowi jak najbardziej pozytywny fokus, ponieważ masz swój cel bez przerwy przed oczyma, a Twe działania są dokładnie takie, jakie podjąłby ktoś kupujący dom. Problem jednak w tym, że Twój fokus skierowany jest na „dostawanie”, zamiast na „robienie”. Zamiast posuwać się w kierunku celu, Ty o nim po prostu marzysz.
Niedługo dowiesz się więcej o takich negatywnych szablonach myślowych, jak też o innych rzeczach wspomnianych w tym rozdziale i o tym, jak przetworzyć je na pozytywne.
Chodzi o to, że z otwartym umysłem zasiewasz ziarno, a potem odsuwasz się na bok, pozwalając uniwersum uczynić resztę. Musisz jednak być otwarty na wszelkie, bez wyjątku, możliwości. Co oznacza wyłącznie pozytywne myślenie, żadnych z góry powziętych przekonań, żadnych wartościujących nazw.
Otwarty i pozytywny umysł pozwala uniwersum oddziaływać na energię zawartą w Twojej myśli i tworzyć to, czego pragniesz. To działa niemal jak cud, choć na nieco mniejszą skalę.
I potrafi naprawdę zadziwić, kiedy się to widzi w działaniu.
Więcej w: Alan Falcone „Zmień swoje myśli”
Powiązane
Zbyt duże przywiązanie się do zdobycia konkretnej rzeczy sprawia, że opóźniamy pojawienie się jej w naszym życiu, co może wydawać się trochę nielogiczne. Wydaje mi się, że trzeba odróżnić pragnienie czegoś od przywiązania się do pragnienia, które powoduje wewnętrzną podświadomą frustrację, a ta z kolei przeszkadza w realizacji naszych pragnień.
*Oto sekret, który może cię zaskoczyć: kiedy chcesz czegoś, ale umiesz bez tego żyć, zwiększasz szanse, że to dostaniesz. To jedna z ironii losu.
Joe Vitale*
🙂
Bardzo dobry artykuł, osobiście uważam że jeśli człowiek ma marzenie jest przekonany że będzie szczęśliwy gdy je spełni, robi to podświadomie. Jednak gdy ktoś ma czysty umysł ( czyli nie przywiązuje żadnej wagi do sukcesu prócz przyjemnosci i zadowolenie z drogi do sukcesu ) to człowiek po prostu nie wyobraża sobie jak smakuje cukierek ktory kupi, tylko go kupi i będzie właśnie w tej chwili sie nim delektował. Podoba mi sie przykład z mustangami, przedewszystkim to że rozwiązanie naszych problemów leży czasem ” tóż za rogiem ” a my błądzimy po alejach problemu 🙂 świetne naprawde świetne
„Niedługo dowiesz się więcej o takich negatywnych szablonach myślowych, jak też o innych rzeczach wspomnianych w tym rozdziale i o tym, jak przetworzyć je na pozytywne.”
Obiecujesz Zen? 😉
poza tym, że odebrałam ten post jako formę współodczuwania – i dzięki Bogu – dręczy mnie pytanie…ho ho…długo…jak zrobić ten pierwszy, właściwy krok w otwarciu umysłu…bo przypominam szpulkę nici, którą utkał’ pająk z własnej sieci…
Może spróbować poczuć się bezbronnym, odrzucić wszystkie pancerzyki, które nadbudowaliśmy w trakcie naszego życia, a które pomyślane były o tym by nas bronić…Ale przy okazji, broniąc – odcinały. A pod spodem czyż nie jesteśmy nadzy, niewinni i wolni ? 🙂
przeczuwałam…bardzo słabo, ale …
pewnie i napięcie całego ciała ( niedawno coś pisałaś o tym), które teraz wyraźnie czuję, wręcz mi przeszkadza na każdym kroku, jest związane ze strachem puszczenia’? zaufania do życia? siebie?
próbuję afirmować: bezpieczeństwo’…-oj ciężko – umysł domaga się racjonalizacji
dzięki, to dla mnie ważne
Jeśli afirmujesz bezpieczeństwo, najlepiej w ten sposób: „Ja jestem bezpieczeństwem”.
Cokolwiek oznacza termin „otwarty umysł”, ważne jest, by umysł był wolny od nieczystych myśli. Są to porażka, niepowodzenie, bezradność itd. Wówczas szybciej i łatwiej osiągnąć cel. Nic ci przecież nie przeszkadza i nie tworzy barier na drodze ku niemu.
Należy pamiętać, iż świadomość przewodzi myśli sympatycznym systemem nerwowym ku spotowi słonecznemu, który jest centralą podświadomości. Przyjęta za prawdę MYŚL przez umysł świadomy wędruje do Splotu Słonecznego, a stamtąd owo przekonanie powstałe z myśli wypromieniowuje niczym promienie z prawdziwego Słońca, do twojego otoczenia, tworząc sprzyjające tobie warunki ku realizacji postanowionego celu, czy przyjętej myśli za prawdę. I wówczas trzeba działać – podejmować decyzję.
Faktycznie, tak będzie najlepiej.
Jestem bardziej przyzwyczajona’ do hara – ma to dla mnie większe znaczenie (?)
słowa, to słowa i przy nadużywaniu tracą sens…nie zastanawiam się już jak co ma na imię…chodzi mi tylko o wewnętrzną harmonię i najzwyklejsze poczucie:
‚to jest to’
bezbronność’ – udział w tym, co płynie…
wdzięczność za ‚każde właściwe słowo’
Hara? Z tego co wiem nie jest tożsama ze splotem słonecznym. Ale mogę się mylić 🙂
Zawsze sadziłem, że to środek ciężkości, dlatego wielu adeptów szkół walki uprawia medytację na punkt hara.
wczesniejsza medytacja w/w „polegała na skupianiu uwagi na przeponie i koncetrowaniu sie na wznoszeniu i opadaniu oddechu”- aśram
późniejsza praktyka zen
„W czasie popołudniowego dokusan rosi natychmiast zapytał mnie, co się stało. Gdy mu powiedziałam, odparł, ze to było makio i że mam dalej praktykować zazen. Ostrzegał mnie, że takie rzeczy mogą się teraz zdarzać; ukazywały one, ze moja medytacja pogłębia się. Potem poinstruował mnie, bym szukała MU w rejonie splotu słonecznego. Słowa „splot słoneczny” spowodowały, ze nagle i po raz pierwszy wszystko znalazło się na swoim miejscu – wiedziałam dokładnie, skąd wyruszam i co mam czynić”
„Trzy filary zen” P. Kapleau
z pośpiechu namieszałam: ja – zaczynałam odwrotnie i pewnie dlatego hara ma dla mnie ‚większe znaczenie’
yaza: „chodzi mi tylko o wewnętrzną harmonię i najzwyklejsze poczucie:
‘to jest to’”
Tylko… ? 🙂
Hmm, dla mnie znalezienie tej harmonii jest absolutną podstawą jakiegokolwiek powodzenia życiowego, budowy nowego, rozwoju osobistego.
Taka wewnętrzna integracja w harmonii jest dla mnie celem koniecznym, aby możliwa była dalsza droga. To jest jak odnalezienie sposobu na zintegrowanie i skupienie wewnętrznej energii i użycie jej dla dalszych zmian.
Oczywiście dla każdego z nas owa harmonia inaczej będzie się przedstawiała, bo każdy z nas jest na swojej własnej, innej ścieżce.
Łukasz – „Należy pamiętać, iż świadomość przewodzi myśli sympatycznym systemem nerwowym ku spotowi słonecznemu, który jest centralą podświadomości. Przyjęta za prawdę MYŚL przez umysł świadomy wędruje do Splotu Słonecznego, a stamtąd owo przekonanie powstałe z myśli wypromieniowuje”
– bardzo mnie ten wątek zainteresował. Czy mógłbyś rzucić trochę więcej światła: źródło tej teorii, jakąś literaturę? Bardzo będę wdzięczny.
Obserwuję u siebie pewnego rodzaju niedrożność (słabość?) splotu słonecznego w funkcji integratora całego systemu wewnętrznej energii. Bardzo dobrze „czuję”dwie czakry dolne oraz górę (4,5,6), a na poziomie splotu mam jakby wolną przestrzeń. Brak zespolenia, niedrożność.
Mam wrażenie, że nie łączę tych dwóch stanów w całość, że nie ma przepływu, albo jest słaby.
I mam poczucie takiego wewnętrznego rozbicia, pomimo pełnej świadomości, że jest i siła i duch.. 🙂
Macie może jakieś pomysły na skuteczne zintegrowanie?
joy
Próbowałeś ćwiczeń na piłce do jogi? Znam osobę, która twierdzi, że bardzo pomogła w odblokowaniu cz.splotu.
Hej, troszkę wiadomości na ten temat jest w „Systemie Uniwersalnego Klucza” Haanela. Chociaż akurat ten aspekt nie jest tam bardziej rozwinięty. Zostało to stwierdzone i koniec kropka. Ten, kto jest gotów, by to odczuć i zrozumieć, ten zrozumie i odczuje bez głębszych dociekań.
Polecam
http://mateusz.pl/ksiazki/ja-cd/ja-cd-220.htm
Cześć. Mam na imię Dawid i mam 12 lat. Mieszkam w Angli 2 i pół roku i mam mały problem. Od ok. 4 miesięcy mój (były) najepszy przyjaciel dokócza mi.(Jest Anglikiem, a ja chodzę do Angielskiej szkoły)Przez to boję się codziennie iść do szkoły. Czasem krzyczy na mnie jak popełnie jakiś MALUTKI błąd, i na ogół śmieje się zemnie razem ze swoim nowym przyjacielem. Ja jestem bardzo delikatny mimo że mam już 12 lat. Raz, jak zabrał mi butelkę z napojem i rzucał sobie z tym drugim kolegom, ja rozpłakałem się. Wiem że to pewnie jest trochę śmieszne (dwunastolatek płaczę bo zabrali mu butelkę) ale tak jak już mówiłem jestem delikatny, BARDZO delikatny. Rodzice mówią mi że on mi dokócza bo jest zazdrosny (kiedyś był najlepszym uczniem ale ostation dogoniłem go mimo że po Angielsku mówię tylko ok. 3 lat.) Zaczołem czytac tą stronę ok. tygodnia temu (mama chciała mi pomóc i pokazała mi tą strone) i PROSZĘ BARDZO kogokolwiek o podanie mi jakiejś porady lub miejsca w którym mógłbym coś na ten temat poczytać.Z góry dziękuje.
Masz 12 lat i czytujesz takiego bloga :)? Ciekawą masz mamę ! Czy jest wolna :D?
ja też zawsze byłem wrażliwy choć może bardziej pasuje słowo nerwowy.
to nie jest zła cecha, sprawia że widzisz i czujesz więcej niż inni. To daje ci pewną moc i przewagę, wbrew pozorom. Jedyny problem to taki aby nie przywiązywać zbyt dużej wagi do tego co się widzi i czuje 🙂
Czasem trzeba po prostu przyjąć to co się dzieje i dostrzec swoją rolę w konkretnym wydarzeniu. Jak ktoś ci dokucza, spróbuj zobaczyć jak ty zachowujesz się wobec tej osoby, czy nieświadomie odpowiadasz na jej grę.
Wiesz – nikt się nie może bawić jeśli nie ma z kim, jeśli nie ma odzewu. Pokazanie tej osobie że cię rani to co robi, jest zaproszeniem do dalszej ‚gry’.
Przestań myśleć o tym, że jesteś czyjąś ofiarą. Takie myśli wzmacniają ten stan. I mocniej osadzają cię w roli ofiary. Pomyśl że czujesz się w szkole dobrze i pewnie, wyobrażaj to sobie – że jesteś spokojny, że nikt nie może cię dosięgnąć.
Wczuj się w ten stan, uwierz w to całym sobą.
To się nazywa afirmowanie sobie czegoś 🙂 I to przyciąga do ciebie taki rezultat jaki afirmujesz 🙂
moon nie jestem pewien czy porady jakie dwunastoletnie dziecko może przeczytać na tym blogu są naprawdę odpowiednie dla jego umysłu.
Dowie się tutaj rzeczy które mogą wykroczyć poza jego zdolności do podejmowania odpowiedzialności, jak np Prawo Przyciągania, mówiące o tym że zasadniczo to MY odpowiadamy za wszystko co nas w życiu spotyka. Taka świadomość to duży ciężar. Dziecko nie musi i może nie powinno się tym obciążać. Na to przyjedzie moment gdy świadomość będzie bardziej przebudzona.
Jeśli już koniecznie upierasz się przy przekazywaniu mu takiej wiedzy to niech to się stanie w przyjemny i przystępny sposób (lepszy niż suchy tekst pozbawiony osadzenia w życiu i strony emocjonalnej) , jak np z pomocą filmu The Secret, który wg mnie nawet 12-latek może w miarę bezpiecznie oglądnąć.
filip, nie negowałbym tutaj zdolności nawet tak młodych ludzi do rozumienia pewnych duchowych prawideł i umiejętności zdrowego do nich podejścia.
Sztuczne chronienie ich przed taką wiedzą nie jest działaniem, które dobrze zaprocentuje w przyszłości. Negatywne wzorce reagowania mogą się solidnie utrwalić wtedy gdy jeszcze był czas by formowały się inaczej.
Bywają oczywiście różne dzieci, jedne bardziej dojrzałe, zdolne do refleksji, inne znowu są pewnie skłonne do rozumienia rzeczywistości wycinkowo lub ego-centrycznie, ale nie skazujmy Dawida z góry na przynależność do tego drugiego zbioru 🙂
zgodzę się, że młody wiek danej osoby nie musi oznaczać iż pogłębiona wiedza duchowa jest dla niej niewskazana.
To sugerowałoby przecież, że jest w niej coś niewłaściwego czy niewygodnego 🙂 Np niewygodnego dla egoistycznych rodziców którzy mają jakiś swój interes i boją się że ich dziecko …no właśnie, co mogłoby zrobić?
Taka wiedza mogłaby przenieść ich relacje na inny poziom, a dziecku dać zupełnie inny start na życie. Może lepszy? Czy to może onieśmielać rodziców?
Naprawdę wielkie dzięki Moon, Filip, Zind i IndianaJ. Wszystkie Wasze komentarze mi dużo pomogły. Ja myślę że nawet jak jestem trochę za młody na np. Prawo Przyciągania, chcę od małości uczyć się tych rzeczy żeby cała moja przyszłość była łatwiejsza, spokojniejsza i wesoła. Jeszcze raz dzięki za wszystko! Pozdrowienia.
Mnisi buddyjscy na przykład w bardzo młodym wieku zaczynają naukę. Często nawet w wieku 4 lat rodzice oddają dzieci pod opiekę jakiegoś mnicha czy nawet klasztoru. Chcesz powiedzieć Filip, że najpierw powinno się nazbierać syfu na kilogramy, żeby później się tego wszystkiego pozbywać? Ja zaczynałem interesować się duchowymi sprawami koło 9 roku życia. Fakt, szukałem odpowiedzi po Świętych Pismach, Horoskopach, Numerologiach, Mitologiach, z takich bardziej w typie PP to trafił mi się Joseph Murphy. Skoro Dawid tutaj trafił, nawet dzięki swojej mamie, to świadczy o tym, że to do siebie przyciągnął, tak? Moim zdaniem lepiej dowiedzieć się pewnych rzeczy wcześniej niż później, a dwa, że każdy ma swoją własną drogę, każdy zaczyna w innymi wieku.
trueneutral, zind, indiana
Twierdzę po prostu, że w pewnym wieku łatwiej jest podnieść kamień niż w innym.
Tak samo z pojęciem pewnych spraw.
Tłumaczenie 12 letniemu chłopakowi, że dokuczają mu w szkole, ponieważ przykładowo: ma taką karmę, bo prowokuje(przyciąga?) podświadomie takie zachowania w kolegach, bo ma syndrom ofiary który tak się przejawia, bo to jest dla niego lekcja życiowa na której ma się czegoś nauczyć..etc etc, naprawdę jest wg mnie dodatkowo obciążające dla zgnębionego dzieciaka.
Moim zdaniem nie trzeba tego aż tak dosadnie ujmować, żeby mu pomóc. Są przecież inne, konstruktywne porady jakie może zaoferować duchowość, ja po prostu nie wiem czy ten blog jest wystarczająco kids-friendly , bez obrazy Zenforest. To blog dla ludzi dorosłych.