Tagi
akceptacja, Medytacja, motywacja, pema, Pema Cziedryn, przyjaciel, wyrozumiałość, zgoda, łagodność, Świadomość, życzliwość
Szukanie prawdy w swoim sercu jest bez wątpienia nie tylko sprawą uczciwości, lecz także współczucia i szacunku wobec tego, co widzimy.
W moim biurze wisi obraz przedstawiający Bodhidharmę, mistrza _zen_, jako grubego, nieprzystępnego mężczyznę o krzaczastych brwiach, sprawiającego wrażenie, jakby cierpiał na niestrawność. Japoński napis wykaligrafowany na obrazie głosi: „Patrząc bezpośrednio w serce, odnajdziesz Buddę”. Nieważne, czy akurat jemy, śpimy, medytujemy, słuchamy czy rozmawiamy – jesteśmy na świecie po to, by poznawać siebie samych. A to poznawanie, jak zostało powiedziane, może zastąpić studiowanie książek.
Cała mądrość pozwalająca poznać przyczyny cierpienia i cała mądrość pozwalająca odkryć, jak radosny, rozległy i nieskomplikowany jest nasz umysł, zrozumienie, co jest neurozą, a co mądrością nieuwarunkowanej prawdy – wszystko to zawarte jest w naszym własnym doświadczeniu. […]
W każdej sytuacji możemy odkryć prawdę, przyglądając się sobie samym, temu, co w nas ukryte, temu, co mroczne, niskie, przerażające, okropne i gniewne, a także temu, co wspaniałe, radosne, inspirujące i przepełnione spokojem.
Jesteśmy tego świadomi.
Do tego właśnie gorąco się nas zachęca, a droga do tego doświadczenia wiedzie przez medytację.
Kiedy pierwszy raz zetknęłam się z buddyzmem, przeżyłam ogromną ulgę, że istnieją nie tylko nauki, ale i metody, dzięki którym mogę te nauki zgłębiać i sprawdzać. Już pierwszego dnia powiedziano mi, że tak jak Bodhidharma, sama muszę odkryć prawdę.
Jednak gdy siądzie się do medytacji i uczciwie wejrzy w swój umysł, można dojść do wniosku, że jego aktywność to coś chorobliwego i przygnębiającego.
Tracimy wtedy poczucie humoru i praktykujemy z ponurą zawziętością, usiłując zgłębić do końca niezbyt atrakcyjną istotę naszego umysłu. Po jakimś czasie takiej praktyki, medytujący zaczynają odczuwać tak wielką rozpacz i poczucie winy, że załamują się i pytają: „I gdzież w tym wszystkim jest radość?”
Zatem na równi z czystym widzeniem, ważny jest także inny element praktyki – życzliwość.
To prawda, że bez jasności i uczciwości krążymy wciąż w tym samym zaklętym kręgu, nie posuwając się naprzód.
Jednak sama pozbawiona życzliwości uczciwość czyni z nas tylko ponurych, sfrustrowanych cierpiętników, skrzywionych jak po zjedzeniu cytryny.
Jesteśmy tak pochłonięci ciągłą autoanalizą, że tracimy wszelkie poczucie wdzięczności i zadowolenia z życia.
Rozdrażnienie sobą, swoim życiem i nawykami innych staje się przytłaczające.
Dlatego też tak często podkreśla się znaczenie życzliwości.
Nazywa się ją czasem sercem, przebudzeniem serca, łagodnością czy przyjaznym nastawieniem. Zasadniczo jednak pojęcie „życzliwość” opisuje coś bardzo ważnego, co równoważy wszystkie elementy życia i łączy nas z nieuwarunkowaną radością. Trafnie ujął to wietnamski mistrz Thich Nhat Hanh, mówiąc: „Nie wystarczy cierpieć„.
Oczywiście, dyscyplina jest ważna. Gdy zasiadamy do medytacji, przypomina się nam, by stosować się do otrzymanych instrukcji, lecz dlaczego w ramach tej dyscypliny traktujemy się tak surowo? Czy medytujemy, bo „powinniśmy”?
Sposób, w jaki traktujemy wszystko, co pojawia się podczas medytacji, wpływa też na to, jak traktujemy rzeczywistość. Stajemy przed wyzwaniem: jak obok czystego wglądu rozwinąć także współczucie, jak zamiast popadać w coraz większe przygnębienie i poczucie winy, nauczyć się pogody ducha.
Nie podejmując tego wyzwania, będziemy tylko bezwzględnie krytykować siebie i innych. Nic nigdy nie będzie wystarczająco dobre, nic nigdy nie spełni naszych oczekiwań. Uczciwość pozbawiona życzliwości, poczucia humoru i otwartości serca może być po prostu małoduszna. Szukanie prawdy w swoim sercu jest bez wątpienia nie tylko sprawą uczciwości, lecz także współczucia i szacunku wobec tego, co widzimy.
Musimy się nauczyć, jak być dobrym dla siebie samego, jak szanować siebie samego.
Jest to istotne, bo gdy patrząc w swoje serce, odkrywamy to, co pomieszane i co jasne, co przykre i co miłe, nie odkrywamy jedynie samych siebie.
Odkrywamy wszechświat.
Kiedy rozpoznamy w sobie naturę buddy, zrozumiemy, że wszystko i wszyscy mają naturę buddy, że wszystko jest przebudzone i wszyscy są przebudzeni. Wszystko i wszyscy stanowią doskonałą całość, są równie cenni i dobrzy – tacy, jacy są. Gdy swoje myśli i uczucia traktujemy z poczuciem humoru i otwartością, w taki sam sposób postrzegamy wszechświat. Nie pracujemy tylko nad własnym wyzwoleniem, ale także po to, by pomóc społeczności, w której żyjemy – naszej rodzinie, krajowi, całemu kontynentowi, światu, galaktyce…
Wtedy, naturalnie i spontanicznie zachodzi interesująca przemiana. Uświadamiamy sobie, że ile w nas odwagi, gotowości, by patrzeć bezpośrednio w serce, i dobroci wobec siebie samych, tyle też w nas zaufania, które pozwala zapomnieć o sobie i otworzyć się na świat.
Najczęściej wolimy nie otwierać swego serca czy umysłu na innych, gdyż wprawiają nas oni w pomieszanie, któremu nie jesteśmy w stanie sprostać. Brakuje nam do tego siły psychicznej i odwagi. Lecz jeśli jasno i życzliwie spoglądamy na siebie, przestajemy obawiać się patrzenia innym prosto w oczy.
Wówczas doświadczenie otwierania się na świat zaczyna przynosić pożytek jednocześnie nam samym i innym. Im bardziej stajemy się otwarci na innych, tym łatwiej odkrywamy w sobie miejsca, w których jesteśmy zamknięci, zablokowani, wystraszeni czy nieżyczliwi. Uświadomienie sobie tego, choć pomocne, jest też bolesne. Często się zdarza, że jedyną znaną nam reakcją jest obrócenie tej wiedzy przeciwko sobie. Zadręczamy się wtedy, myśląc: „Nie jestem życzliwy, nie jestem uczciwy, nie jestem odważny – i tak nie mam szans”.
Lecz gdy zastosujemy nauki o łagodności i nieosądzaniu do wszystkiego, co w danym momencie widzimy, to żenujące nas dotąd odbicie nas samych napotkane w lustrze stanie się naszym przyjacielem. Zyskamy motywację, by jeszcze bardziej złagodnieć i rozpogodzić się wewnętrznie, bo wiemy już, że jest to jedyna droga pozwalająca na kontynuowanie pracy nad sobą z pożytkiem dla wszystkich istot.
I to właśnie jest początek dorastania. Dopóki nie zechcemy być wobec siebie uczciwi i dobrzy, pozostaniemy dziećmi. Lecz gdy tylko spróbujemy zaakceptować siebie samych, ciążące nam od zawsze poczucie ważności naszego „ja” znacznie zelżeje, ustępując miejsca naszej ciekawości tego, co jest poza nim.
Fragmenty z : Pema Cziedryn „Kiedy życie nas przerasta”
Zobacz też:
• Nigdy nie jest za późno – cytaty z Pemy Cziedryn
• Co oznacza buddyjskie “Przyjęcie Schronienia” ?
BlueMind said:
świetny artykuł:)
Nie można mieć pełnego wglądu nie będąc jednocześnie życzliwym. Życzliwość to nie coś co się rozwija równolegle do wglądu ale coś co jest jego integralnym aspektem:)
Eliszka said:
Zen, piękny tekst, pomagający uporządkować w nas uczucia po tragedii, którą trudno ogarnąć rozumem a już na pewno sercem.
Rozstrojony wszechświat na wszystkich poziomach wchłania z szybkością światła wszystkie negatywne domysły, komentarze, teorie i dożywia i dopełnia energie, których już przesyt jest taki, że nie ma czym oddychać.
Tym bardziej życzliwe, modlitewne intencje skierowane dla dusz ofiar tych z przed 70 lat i tych z przed kilku dni, modlitwa w intencji oprawców i katów , uczucie szczerej empatii, wybaczenia, uwolnienie tych ciężkich, przerażających energii może pomóc …. złapać oddech i dalej żyć i dążyć do świadomości i światła z wiarą, nadzieją i radością istnienia, życzliwością do siebie i drugiego człowieka … bo jak inaczej można żyć?
I posłużę się ostatnim cytatem e z P.Cziedryn …. ” ciążące nam od zawsze poczucie ważności naszego ‚ja’ znacznie zelżeje, ustępując naszej ciekawości tego, co jest poza nim”.
trueneutral said:
Zam kilkoro ludzi, którzy nie mają pojęcia o przebudzeniu, świadomości, jaźni, medytacji, buddyzmie, religii, superstrunach, demonach, aurach, fizyce kwantowej, ważnych eksperymentach, Bogu, psychologii, metafizyce, i tak dalej, ale mają w sobie pogodę ducha, radość życia i właśnie taką życzliwość; Tak sobie myślę, że to oni naprawdę rozumieją, i to od nich mogliby się uczyć Mistrzowie.
terraustralis said:
Ladny tekst….taki wywazony…w niczym nie przesadza.
To jeden z kamieni milowych…aby byc uduchowionym (w medytacji) jak i zyczliwym. Osiagniecie tych dwu rzeczy to pelnia szczescia.
Zawsze bede pamietal dwoch bardzo zyczliwych mnichow, ktorych poznalem w Tokjo. Az promieniowali spokojem i usmiechem.
Dobrze, ze wypoczelas aby umiescic taki tekst.
Wszystkiego dobrego. 🙂
mulli said:
Czy zadawałeś sobie kiedyś takie pytanie: Czym jest dla Ciebie duchowość? Czego od niej chcesz? Dlaczego w tym siedzisz, jakie są Twoje oczekiwania?
O co właściwie Ci chodzi?
Zacznij przyglądać się na chłodno sobie, temu co robisz, a wtedy nie będzie gadania o życzliwości, po prostu będzie życzliwość. Dla małych i dużych, wierzących i niewierzących, dla mężczyzn i kobiet.
ja jestem said:
mulli
PO —-> KOCHAC
ja jestem said:
Czy mozna prawdziwie pokochac nie kochajac siebie?
pinia said:
@Ja jestem,
a jak to zrobic?
Jak mozna pokochac siebie?
zbigniewcichon said:
@pinia ja uważam że to proces i nie ma jakiejś jednoznacznej krótkiej odpowiedzi. Uważam że można zbliżyć się do istoty sprawy poprzez np. ten blog tzn. wykorzystując go. Ja mam np. wykład L.Hay Jak pokochać siebie ale i ten wykład uważam jako element całości która jest nie do ogarnięcia ludzkim umysłem.
Każdy jest inny inaczej rozumie kochanie siebie i inaczej dochodzi do tego.
zensculpture said:
Życzliwość to przyjemne odziaływanie , co nie zmienia iluzji . Bańka mydlana jednego umysłu ,potrafi być życzliwa wobec drugiej bańki życzliwej umysłu . I te dwie życzliwe bańki ,tworzą razem iluzoryczny balon Życzliwego umysłu. A tu zagadka czy umysł jest na pewno taki życzliwy / ? Jaki jest umysł ? jednolity? dwoisty? wieloistny? czy życzliwy ,albo nie?
pinia said:
Dziekuje @zbigniewcichon 😉
Pytanie „jak?..jak pokochac siebie” wydaje mi sie szeroko aktualne 😉
..i jestem wdzieczna za kazda inspiracje…
Z mojego doswiadczenia moge powiedziec, ze zdolnosc kochania wiaze sie z poznaniem
KIM wogole jestem?
???
..a do tego przydaje sie rozwoj Swiadomosci..Uwaznosci..Akceptacji..i..i..i.. 😉
Zadalam to pytanie,
tez troche prowokacyjnie..
poniewaz stwierdzenie „pokochaj najpierw siebie”
troche stalo sie haslem…wypowiadanym tak lekko…
😉
zensculpture said:
Właściwie nawet pytanie nie ma sensu / no bo jak ?
ja jestem said:
Pinia
„Jak kochac siebie” -to, bezwarunkowo
„Jak po->kochac siebie” -to, od->po->wiedzialnie
pinia said:
@ja jestem,
fajnie powiedziane 😉
Bezwarunkowo… TAK!
…wiem, ze nie jestesmy w stanie,
wyczerpujaco omowic tematow tu poruszanych,
ale ten Blog byl i jest inspiracja mojego rozwoju…
…dlatego dziekuje za kazdy wpis 😉
ja jestem said:
Witamy w domu, w domu w ktorym sie przebudzamy.
NowaEra ! said:
Kochani !
Obejrzyjcie proszę ten film ! To jest jakaś masakra co ONI chcą z nami zrobić.
New World Order już działa od dawna, jeśli nic nie zrobisz, zniewolą Nas !
Proszę !
Nie pozwólmy IM na to !
mulli said:
Potrzebujesz jakieś specjalne zachęty i uzasadnienia aby być szczęśliwym? Sprawdź jakie stawiasz sobie warunki, zobacz ile jest w tobie pogubienia, a zrozumiesz dlaczego tak trudno jest ci kochać. Przyjrzyj się temu wszystkiemu dokładnie. Tutaj nie pomoże żadna wiedza, żadna teoria, tutaj potrzebny jest pewien elementarny kontakt z samym sobą, poczucie siebie, swoich uczuć i intencji – rzeczy, które aż strach przyznać, wielu ludzi po prostu zatraciło, nie ma. Mamy wiedzę o sobie, ale nie mamy siebie.
ja jestem said:
Ile jest dzieci w samych nas, ktore tak bardzo chcialy byc wysluchane?
Zielony said:
Medytacja to stan umyslu, podbnie jak stan umyslu w czasie zakochania, jak mozna zasiadac do medytacji ?? to jak jak zasiasc do zakochanie, to jest absurdalne.
Jak masz stan umyslu zakochania, to cokolwiek robisz w ciagniu dnia, jestes w stanie zachochania, tak jak bys byl odurzony, caly czas jestes w stanie zakochania.
Z medytacja jest tak samo, caly czas jestes w stanie medytacji, cokolwiek robisz w ciagniu dnia.
Oczywiscie:
-zakochanie przychodzi z zewnatrz,
-medytacja przychodzi z wewnatrz,
Medytacja to jest swiadomy i przemyslany ruch, medytacja musi wyjsc tylko z wewnatrz, cokolwiek sie robi, medytuje sie, piszesz na kompie, rozmawiasz,siedzisz, biegasz, pracujesz, mozesz byc w stanie medytacji, to zalezy od jakosci swiadomosci.
ja jestem said:
„Mamy wiedzę o sobie, ale nie mamy siebie”
Nie ma slow podziwu, nie ma slow wdziecznosci.
BlueMind said:
Świetnie powiedziane True.
Jeden z najbliższych uczniów zadał kiedyś Buddzie pytanie: „Mógłbyś skrócić wszystkie swe nauki do jednego tylko zdania?”. Siakjamuni odparł: „Tak, byłoby to zdanie mówiące o najgłębszej miłości i współczuciu”.
Trueneutral said:
BlueMind,
dokładnie – świetny przykład przytoczyłeś.
majk79 said:
Święte słowa True, wierzę jednak że tą pogodę i mądrość mamy w sobie wszyscy, często gubimy się jednak w swoich umysłach, koncepcjach, teoriach i zaciemniamy o co w tym wszystkim naprawdę chodzi. Zupełnie jak w tej przypowiastce Zen o palcu i księżycu, której nawet nie będę powtarzał bo pewnie wszyscy ją znają na pamięć.
Tak na marginesie; właśnie miałem przyjemność przeczytać tą książkę, którą ostatnio polecałeś („Podróż do Swego Wewnętrznego Domu” J. Bradshaw). A właściwie łyknąłem ją w jedno popołudnie. Ta książka jest jak głęboki łyk świerzego powietrza, bardzo inspirująca a przede wszystkim praktyczna. Jest to jedna z tych książek, przy których lekturze dosłownie czujesz jak rośnie twoja świadomość. Pozwala spojrzeć na wiele spraw z zupełnie nowej strony.
Polecam ją wszystkim „zranionym wewętrznym dzieciom” bywającym na tym blogu.
Trueneutral said:
Majk79,
człowiek ma w sobie potencjał do tego, aby reagować na otoczenie w taki sposób, jaki chce. Mamy w sobie tą „pogodę i mądrość” (świetnie to ująłeś w swoim poście z resztą) .
Co do książki – jak dla mnie również była inspirująca.
majk79 said:
No właśnie True.. 🙂
Tak sobie myślę po lekturze tej ksiązki, że zamiast dążyć do tego co uważamy za „wielkie”, czasem lepiej jest po prostu pokochać, objąć i zrozumieć to co w nas jest „małe i słabe”..