Tagi
cisza, mantra, Medytacja, osho, przerwa, słowa, umysł, werbalizacja, Zen, Świadomość
Umysł – taki, jaki jest – nie jest medytacyjny. Zanim nastąpi medytacja, umysł musi się zmienić w całej swej istocie.
Czym jest, więc umysł, który masz teraz? Jak funkcjonuje?
Umysł zawsze werbalizuje. Możesz znać słowa, język, strukturę koncepcyjną myślenia, ale to nie jest myślenie. Wręcz przeciwnie – jest to ucieczka od myślenia. Widzisz kwiat i werbalizujesz to, widzisz człowieka idącego ulicą i werbalizujesz to. Umysł potrafi zamienić każde egzystencjalne zdarzenie w słowa. I słowa stają się barierą, więzieniem. Przeszkodą dla umysłu medytacyjnego jest właśnie to nieustanne zamienianie zdarzeń w słowa i zamienianie egzystencji w słowa.
Pierwszym wymogiem dla umysłu medytacyjnego jest, więc bycie świadomym tego nieustannego werbalizowania i zdolność do zatrzymania tego procesu. Patrz na zdarzenia – nie werbalizuj ich. Bądź świadom ich obecności, ale nie zamieniaj ich w słowa. Niech zdarzenia będą poza słowami; niech ludzie będą poza słowami; niech sytuacje będą poza słowami. Nie jest to niemożliwe… jest to naturalne. Sztuczne jest to, co mamy, lecz tak do tego przywykliśmy, tak bardzo stało się to automatyczne, że już nie zauważamy jak nieustannie zamieniamy doznania w słowa.
Jest wschód słońca. Nie zdajesz sobie sprawy z przestrzeni pomiędzy widzeniem go a werbalizowaniem. Widzisz słońce, czujesz je… i natychmiast to werbalizujesz. Przestrzeń między widzeniem i werbalizowaniem zostaje zagubiona. Musisz zdać sobie sprawę z tego, że wschód słońca nie jest słowem. Jest to pewien fakt, pewna obecność. Umysł automatycznie zamienia doznanie w słowa, a te wchodzą między ciebie a to doznanie.
Medytacja oznacza życie bez stów, ponad słowami. Czasem zdarza się to spontanicznie. Gdy jesteś zakochany, odczuwana jest obecność, nie słowa. Gdy dwoje zakochanych staje się sobie bliskimi, zawsze nastaje milczenie. Nie w tym rzecz, że nie ma nic do wyrażania. Wręcz przeciwnie, jest tego tyle, że aż się przelewa. Ale nie ma słów, nie może być… Słowa przyjdą dopiero po odejściu miłości.
Jeśli dwoje zakochanych nie potrafi milczeć, jest to sygnał, że ich miłość umarła. Słowami zapełniają to, co po niej zostało. Gdy miłość żyje, nie ma słów, ponieważ samo istnienie miłości jest tak napełniające, tak przenikające, że pokonana zostaje bariera języka i słów. I zwykle zostaje ona pokonana tylko w miłości.
Medytacja jest kulminacją miłości, nie tylko do jednej osoby, lecz do egzystencji w całej jej totalności. Medytacja to żywa relacja z totalnością egzystencji, która jest wszędzie wokoło. Jeśli umiesz być w miłości w każdej sytuacji, jesteś w medytacji.
Medytacja nie jest sztuczką umysłu, nie jest metodą na uciszenie umysłu – wymaga głębokiego zrozumienia jego mechanizmu. Gdy zrozumiesz ten mechaniczny nawyk werbalizowania, zamieniania egzystencji w słowa, powstaje pewna przestrzeń. Powstaje sama z siebie. Przychodzi w ślad za zrozumieniem, jak cień. Ważne jest nie tyle zdobycie umiejętności bycia w medytacji, lecz poznanie dlaczego w niej nie jesteś. Sam proces medytacji jest „negatywny”, bo nie jest dodawaniem ci czegoś nowego – jest negowaniem tego, co już zostało dodane.
Ludzie nie mogą istnieć bez słów, potrzebują ich. Egzystencja ich nie potrzebuje. Nie mówię, byś istniał bez słów. Musisz ich używać, ale musisz nauczyć się włączać i wyłączać ten mechanizm werbalizowania. Gdy jesteś w społeczeństwie, słowa są potrzebne, a gdy jesteś sam na sam z egzystencją, musisz umieć je wyłączyć.
Jeśli nie potrafisz ich wyłączyć – trwają, a ty nie potrafisz ich zatrzymać – stajesz się niewolnikiem. Umysł musi być narzędziem, nie panem. Gdy umysł jest panem, jest nie-medytacja. Medytacja jest wtedy, gdy to ty jesteś panem i twoja świadomość jest panem. Medytacja oznacza, więc zapanowanie nad mechanizmem umysłu.
Umysł i jego funkcjonowanie w słowach to nie wszystko. Ty jesteś czymś więcej i egzystencja jest czymś więcej. Świadomość jest ponad językiem, egzystencja jest ponad językiem. Gdy świadomość i egzystencja są jednym, jest komunia. Ta, komunia jest medytacją.
Słowa trzeba porzucić. Nie mówię, że masz je tłumić czy wyeliminować. Mówię, że słowa nie mogą być nawykiem dwadzieścia cztery godziny na dobę. Gdy spacerujesz – poruszasz nogami; jeśli jednak twoje nogi poruszają się, gdy siedzisz – to szaleństwo. Musisz nauczyć się je wyłączyć. Tak samo nie powinno być w tobie słów, wtedy, gdy nie rozmawiasz. Słowa służą porozumiewaniu się, gdy więc nic nikomu nie przekazujesz, nie powinno ich być.
Jeśli zdołasz tego dokonać, będziesz wzrastać w medytacji. Medytacja to proces wzrastania – nie technika. Technika zawsze jest martwa, może, więc być do ciebie dodana, a proces zawsze jest żywy – wzrasta, rozwija się.
Słowa są potrzebne, ale nie wolno trwać w nich cały czas. Muszą być chwile bez werbalizowania, kiedy po prostu jesteś. Nie chodzi o wegetowanie. Jest świadomość i jest ona ostrzejsza, żywsza – to słowa ją stępiają. Słowa muszą być powtarzane, wywołują, więc znużenie. Im ważniejszy jest dla ciebie język, tym bardziej będziesz znużony.
Egzystencja nigdy się nie powtarza. Każda róża jest inna, zupełnie inna… Nigdy takiej jeszcze nie było i nigdy takiej już nie będzie. Ale gdy nazywamy ją „różą,” samo to słowo już jest powtórzeniem. Ono zawsze istniało i zawsze będzie istnieć. Starym słowem zabiłeś to, co takie nowe.
Egzystencja zawsze jest młoda, a słowa zawsze są stare. Słowami uciekasz od egzystencji, uciekasz od życia, bo słowa są martwe. Im bardziej pogrążasz się w słowach, tym bardziej cię one umartwiają. Człowiek wyuczony jest zupełnie martwy, ponieważ cały jest tylko słowami.
Sartre nazwał swoją autobiografię „Słowa”. Żyjemy w słowach. A raczej nie żyjemy. Na końcu pozostaje tylko stos nagromadzonych słów i nic więcej. Słowa są jak zdjęcia. Widzisz coś, co jest żywe i robisz temu zdjęcie. Zdjęcie jest martwe. Potem robisz album z martwych zdjęć. Człowiek, który nie żył w medytacji, jest jak martwy album. Są w nim tylko słowne obrazy, wspomnienia. Nic nie zostało przeżyte – wszystko zamienił w słowa.
Medytacja oznacza życie totalnie, a żyć totalnie można tylko wtedy, gdy jesteś w ciszy. Ale bycie w ciszy nie oznacza nieświadomości. W ciszy możesz być nieświadomy, ale to nie jest żywa cisza. Umysł znów przegapił…
Mantrami możesz sam siebie zahipnotyzować. Powtarzając jakieś słowo możesz stworzyć w umyśle tyle znużenia, że zaśnie. Zapadasz w sen, w nieświadomość. Jeśli stale będziesz nucił „Ram Ram Ram” – umysł zaśnie. Wtedy nie będzie bariery słów, ale ty będziesz nieświadomy.
Medytacja oznacza brak słów, gdy ty jesteś świadomy. W innej sytuacji nie ma połączenia z egzystencją, ze wszystkim, co istnieje. Żadna mantra ani śpiewanie nie pomogą. Autohipnoza to nie medytacja, wręcz przeciwnie – bycie w stanie autohipnozy to regresja. Nie jest wyjściem ponad słowa, ale upadkiem poniżej słów.
Porzuć, więc wszystkie mantry, wszystkie takie techniki. Pozwól istnieć chwilom, w których nie ma słów. Nie możesz pozbyć się słów za pomocą mantry, gdyż ten proces sam w sobie używa słów. Nie można wyeliminować słów za pomocą słów -jest to niemożliwe.
Co więc można zrobić? Tak naprawdę nic nie możesz zrobić – prócz zrozumienia. Cokolwiek uczynisz, będzie to tylko skutkiem tego, czym jesteś. Trwasz w chaosie, nie jesteś w medytacji, twój umysł nie jest w ciszy, więc cokolwiek z ciebie wyjdzie, stworzy jeszcze więcej zamieszania. Jedyne, co możesz uczynić, to zacząć być świadomym funkcjonowania umysłu. Tylko tyle – po prostu bądź uważny. Uważność nie ma nic wspólnego ze słowami. To akt egzystencjalny, nie mentalny.
Najważniejsze jest, więc bycie uważnym. Bądź uważny procesów mentalnych, funkcjonowania umysłu. Gdy jesteś świadomy funkcjonowania umysłu, już nim nie jesteś. Sama uważność oznacza, że jesteś poza – z dala, świadek. A im bardziej jesteś uważny, tym łatwiej dostrzegasz przestrzenie między doznaniem a słowami. Te przestrzenie istnieją, ale ty jesteś tak nieświadomy, że ich nie zauważasz.
Między dwoma słowami zawsze jest przestrzeń, nawet, jeśli niemal niezauważalna. Gdyby tak nie było, dwa słowa nie mogłyby być dwoma słowami – stałyby się jednym. W muzyce między dwoma nutami zawsze jest przestrzeń, cisza. Dwa słowa czy nuty nie mogą być oddzielne od siebie, jeśli nie ma między nimi przerwy. Zawsze jest miedzy nimi cisza, ale trzeba być naprawdę uważnym, by to odczuć.
Im jesteś uważniejszy, tym wolniejszy jest umysł. Zawsze jest to ze sobą powiązane. Im mniej świadomości, tym szybszy umysł; im bardziej jesteś świadomy, tym proces umysłu jest wolniejszy. Jesteś bardziej świadomy, umysł zwalnia, przestrzenie między myślami poszerzają się…. możesz je zauważyć.
Przypomina to film. Gdy projektor pracuje w zwolnionym tempie, widać przerwy. Podnoszę rękę i widać, że zdjęcie składa się z setek kadrów. Każdy jest odrębnym zdjęciem. Gdy te setki pojedynczych zdjęć wyświetlane są tak szybko, że nie widzisz przerw, widzisz unoszenie ręki jako jeden proces. W zwolnionym tempie te przerwy możesz zauważyć.
Umysł jest jak film. Są w nim przerwy. Im jesteś uważniejszy umysłu, tym łatwiej je zauważasz.
To samo dzieje się z umysłem. Gdy widzisz słowa, nie możesz dostrzec przerw, gdy widzisz przerwy, nie możesz zobaczyć słów. Po każdym słowie następuje przerwa i po każdej przerwie następuje słowo, ale nie możesz widzieć równocześnie jednego i drugiego. Jeżeli skupiasz uwagę na przerwach, słowa znikną, a ty zapadniesz się w medytacji.
Świadomość skupiona tylko na słowach jest nie-medytacyjna, świadomość skupiona tylko na przerwach jest medytacyjna. Zawsze, gdy stajesz się świadomy przerw, słowa znikają. Gdy będziesz obserwował uważnie, nie znajdziesz słów – znajdziesz tylko przerwę.
Umysł nie może przez dłuższy czas pozostawać w skupieniu. Musi się zmieniać – albo zaśnie. Są tylko te dwie możliwości. Jeśli będziesz koncentrował się na jednej rzeczy, umysł zaśnie. Nie może trwać w bezruchu, gdyż umysł jest żywym procesem. Jeśli pozwolisz mu na znużenie – zaśnie, by uciec od zastoju twojego skupienia. Wtedy może żyć dalej, w snach.
Taką medytację podaje Maharishi Mahesh Yogi. Daje ona tyle spokoju i odświeżenia, może poprawić zdrowie fizyczne i równowagę psychiczną, ale nie jest właściwą medytacją.
Te same efekty można uzyskać w autohipnozie.
Hinduskie słowo „mantra” oznacza sugestię, nic więcej. Błędem jest przyjęcie, że mantra to medytacja – tak nie jest. Jeśli uznasz ją za medytację, nigdy nie będziesz szukać autentycznej medytacji. I to jest największa szkoda, jaką czynią takie praktyki i ludzie, którzy je propagują. Jest to jedynie psychologiczne narkotyzowanie się.
Nie używaj, więc żadnej mantry do wypchnięcia słów. Po prostu stań się świadomy słów, a umysł automatycznie zacznie skupiać się na przerwach.
Jeśli utożsamisz się ze słowami, będziesz skakał ze słowa na słowo i przegapisz przerwę. To inne słowo jest czymś nowym, na czym można się skupić. Umysł stale się zmienia, skupienie się zmienia. Jeśli jednak nie utożsamisz się ze słowami, pozostaniesz tylko świadkiem – z daleka obserwującym korowód słów. Wtedy zmieni się całe skupienie i staniesz się świadomy przerwy. To samo dzieje się, gdy obserwujesz ludzi idących ulicą. Jedna osoba przeszła, druga jeszcze nie nadeszła. Jest przerwa, ulica jest pusta. Jeśli będziesz obserwował, poznasz tę przerwę.
Gdy poznasz tę przerwę, jesteś w niej – wskoczyłeś w nią. To otchłań, daje taki spokój, taką świadomość… Bycie w tej przerwie to medytacja… przemiana. Teraz słowa nie są potrzebne, zostawisz je. Świadomie je zostawisz. Jesteś świadomy ciszy, nieskończonej. Jesteś jej częścią, jesteś z nią jednością. Nie jesteś świadomy tej otchłani jako czegoś innego, jesteś świadomy otchłani jako siebie. Wiesz i jesteś tym wiedzeniem. Obserwujesz tę przerwę; obserwujący jest tym, co obserwowane.
Jeśli chodzi o słowa i myśli, jesteś świadkiem, kimś oddzielnym, i słowa są odrębne. Gdy nie ma słów, jesteś przerwą, świadomy swego istnienia. Między tobą a przerwą, między świadomością a egzystencją, nie ma bariery. Jesteś w sytuacji egzystencjalnej. I to jest medytacja: bycie jednością z egzystencją, bycie w niej totalnie i nadal bycie świadomym. Jest to zaprzeczenie, paradoks. Oto poznałeś sytuację, w której jesteś jej świadomy, a równocześnie w niej jesteś.
Zwykle, gdy jesteś czegoś świadomy, to coś staje się oddzielne od ciebie. Jeśli z czymś się utożsamiamy, przestaje to być czymś odrębnym i innym – ale wówczas nie jesteśmy świadomi. Tak dzieje się w złości i w seksie. Jednością stajemy się tylko wtedy, gdy jesteśmy nieświadomi.
Osho, „Medytacja, podstawy praktyki”
Zobacz też
• Czy wszyscy jesteśmy szaleni?
• Przestrzeń w Tobie
• Jedyna rzecz, nad którą całkowicie panujesz
• Narodziny świadomości
• 48 minut absolutnej świadomości
• Czym są Iluzje?
Bardzo dobra tresc! Osho nie owija w bawelne. Dialog wewnetrzny to prawdziwa zmora!
„Jednością stajemy się tylko wtedy, gdy jesteśmy nieświadomi.”
Nie rozumiem tego, ze jednoscia stajemy sie tylko wtedy gdy jestesmy nieswiadomi, dla mnie to jakby zaprzeczenie calego artykulu. Moze to ktos wyjasnic? Pozdrawiam.
Zauważ zróżnicowanie które Osho robi w zdaniu „Zwykle, gdy jesteś czegoś świadomy, to coś staje się oddzielne od ciebie.”
Mówi o czymś co sobie uświadamiasz _racjonalnie_ np fakt istnienia drzewa.
Ale moment w którym artykułujesz „to jest drzewo, ono tam rośnie”, wtedy tworzysz pewną przestrzeń między Tobą i drzewem, przestrzeń oddzielającą.
Owszem, świadomość że coś jest, ale oddzielona.
Nie jesteś świadom drzewa – w sensie: nie ODCZUWASZ go, nie czujesz z nim jedności, holistycznej całości.
Skrajnościa innego typu jest bycie nieświadomym, ale doznającym równocześnie…. jedności.
Osho podaje przykład seksu i złości. Ludzie zatracają się w tym, ale to nie znaczy, że zachowują świadomość.
Świadomość do której należy dążyć /wg Osho/, to ani
– świadomość umysłu – trzeźwa, ale oddzielająca.
ani
– nieświadomość która sprawia że stajesz się jednością ale nie wiesz co się tak naprawdę dzieje.
To być równocześnie świadomym i być jednością.
Niełatwe, ale medytacja okazuje się pomocna 😉
Bełkoczący umysł jest pewnie bliskim krewnym autora poszczególnych stron RSS
Dziś przeżyłem coś pięknego, uświadomiłem sobie piękną rzecz:
Nie jestem swoim umysłem ( to oczywiste ), każda dusz posiada swój umysł. Wszechświat jest kosmicznym umysłem całości Najwyższej Jaźni, jak powiedział Jogananda o iluzji mayi: maya nie ma początku ani końca a to z powodu różnorodności światów zjawiskowych. Maya jest antytezą do boskiej niezmienności.
A więc doszłem do wniosku, że umysł każdego z nas jest antytezą do boskiej i wiecznej niezmiennej duszy. I tu by się zgadzało, że na obraz i podobieństwo Boga jesteśmy stworzeni.
Co dokładnie masz na myśli przez /jesteśmy stworzeni/ oraz /umysł każdego z nas jest antytezą do boskiej i wiecznej niezmiennej duszy/?
No, chyba ma na mysli to, co napisal. 🙂
Kiedy umysl belkocze, to i slowa niespojne, i czyny chaotyczne.
zawsze lubilem to zdanie 🙂
BlueMind kiedys sporo o czyms podobnym pisal 😉
Najbardziej mnie zastanowił ostatni akapit z Osho, ale jużem nie chciała wnikać..Być jednością i nie być świadomym.. hm..muszę pomedytować nad tym 😉
Felicita, osho mowi o zatopieniu medytacyjnym
„I to jest medytacja: bycie jednością z egzystencją, bycie w niej totalnie i nadal bycie świadomym. Jest to zaprzeczenie, paradoks. Oto poznałeś sytuację, w której jesteś jej świadomy, a równocześnie w niej jesteś.”
wlasnie ten paradoks powoduje ze mozna byc czegos swiadomym, ale na zimno, czyli faktycznie miec tylko kontrole nad sytuacja, co juz nie jest takie medytacyjne bo angazuje duzo sil ego, musisz sie wysilac by miec kontrole nad czyms
natomiast swiadomosc medytacyjna polega nam tym ze jestes rownoczesnie swiadom ale nie oddzielasz sie od tego co obserwujesz, znasz na pewno te slawne medytacje zen, z kwiatem, na ktory spogladasz, a jednoczesnie stajesz sie nim?
ja mowiac o swiadomosci mam zawsze na mysli wlasnie taki rodzaj poglebionej swiadomosci rzeczywistosci
Vamas,
Bycie świadomym siebie w medytacji bez projekcji myśli i jednocześnie bycie sobą. Odnajduję coraz więcej takich stanów w życiu codziennym.
Słowa stają się zbędne, by doświadczać pełni egzystencji.
Moje rozważania dotyczyły kontekstu bycia świadomym siebie w momencie interakcji z drugim człowiekiem, gdzie Osho wskazuje na jedność jako przeciwstawną stronę bycia świadomym. Wtedy właśnie najłatwiej tracimy poczucie kontroli i wkrada się tzw. niezrozumienie w kłótni bądź zatracenie się w miłości fizycznej. Narazie tylko interpretuję Osho, bo nie ma we mnie zgody na to,co mówi w zdaniu pt.: „Jednością stajemy się tylko wtedy, gdy jesteśmy nieświadomi”.
Idąc tropem Osho można być świadomym jedności z drugim człowiekiem – ale to by oznaczało być drugim człowiekiem.Logika zatem jakaś w tym jest. 😉
Swoją drogą im jestem sama bardziej świadoma siebie tym lepiej rozumiem drugiego człowieka. Czasem bez słów.
wydaje mi się(mogę sie mylic, jasna sprawa) ze osho miał na mysli:
„„Jednością stajemy się tylko wtedy, gdy przestajemy się dystansować i kontrolować”
< – a nieswiadomość w tym kontekscie oznacza stan w ktorym nie oddzielasz się od przedmiotu obserwacji na: JA + To co obserwuje.
gdy pojawia się jakby "nieświadomość podziału" między tobą a tym co obserwujesz.
jeśli w ten sposób jesteś "nieświadoma" waszej odmienności, to wtedy jesteś jednoscia z tym co obserwujesz.
mam nadzieje ze tym razem udalo mi się to dobrze wyartykulowac 😉
Oj,ten bełkot wewnątrz mnie to istna zmora:)Najgorsze u mnie jest to,że mam różne nasilenie tej paplaniny.Czasami dość długo i często udaje mi się utrzymać cisze w umyśle,a przychodzą takie dni,że wręcz nie moge usiedzieć i utrzymac koncetracji na przedmiocie medytacji,tak gaduła mi dokucza:)Mam pytanie,ile czasu może zabrać dojście do takiego poziomu,abym większość dnia pozostawał świadomy i nie zatracał się w moim „myśleniu”?
Wymawiaj OM lub po prostu mrucz do siebie mmmmm nawet tylko „po cichu”. Powinno to wylaczyc czy tez zajac mentalna subwokalizacje i zneutralizowac wewnetrznego gadule.
Dzięki za podpowiedz,ale próbowałem na przykład medytacji So Hum i łapałem się,że i tak gadulec swoje robi,a ja mechanicznie powtarzam te sylaby:)Medytowałem z mantrą i też tak się dzieje.
Ogólnie to jestem początkującym w „te” sprawy,bo zaledwie niecały rok medytuje,ale jaszcze nie moge sobie znaleźć odpowiedniej metody.Mam czasami wrażenie-a dokładniej teraz,od jakiegoś tygodnia,może troszke więcej-że bardzo ciężko jest mi się skoncentrowac na obiekcie medytacji,jakby moje wyniki w kontrolowaniu umysłu spadły:(
Chcialbym jeszcze dodać,że jako osoba,jestem bardzo emocjonalnym człowiekiem według testu osobowości Hipokratesa jestem melancholik-myśliciel.W enneagramie mój typ to 4
Chciałbym prosić o jakieś pomysły,jak mógłbym efektywniej pracować nad sobą,może ktoś z bardziej doświadczonych bywalców tego bloga podrzuci jakiś dobry pomysł.
Pozdrawiam
Spróbuj z muzyką, dźwiękami, np dla mnie świetny jest Benjamin Iobst, ja się tak przyzwyczaiłam do tej muzyki, że jak już słyszę pierwsze dźwięki, od razu zapadam w stan relaksacji / skupienia.
Bez muzyki jest mi o wiele trudniej (hm co tez mi czasem sprawia kłopot).
Dzięki wielkie,wypróbuje ten sposób,może to będzie właśnie to:)I ten Benjamin mnie zastanowił,więc już ściągam jakieś jego nutki:)
Pozdrawiam
Możesz próbować medytacje dynamiczną, np wg metody Osho.
…tyle że z tym też trzeba uważać.
Czasem umysł osoby, która ma tendencje do „myślotoku” zaczyna w przypadku ruchowych medytacji wpadać w coś w rodzaju nieprzytomnego transu (zamiast zwiększać poziom świadomości i uważności).
Nie ma złotego środka. Ja jako osoba, która w dzieciństwie przejawiała 90% objawów ADHD (wtedy nie było to oczywiście jeszcze diagnozowane) miałam także niełatwe początki w mojej medytacji, ale…wytrwałość jest cnotą 😉
Dziękuje za porady,ale jeśli chodzi o medytacje dynamiczne,to nie za bardzo mam warunki,niestety.
Pozdrawiam serdecznie:)
Moja głowa bardzo lubi myśleć,analizować przeszłość,a szczególnie uwielbia monologi,tak,jakbym coś komuś tłumaczył,ale powiem szczerze,ciekawe teorie z tego czasami wychodzą:)ogólnie jestem na etapie,że duzo rzeczy mnie wkurza,ludzie jacyś tacy ślepi :P:P
Pozdrawiam
Właśnie się dzisiaj zastanawiałem, czy powinienem mantrować
w medytacji np. „czysty umysł, czysty umysł, czysty umysł, nie wiem”
bo to przecież też jest jakiś proces myślowy.
A tu tylko zajrzałem na blog zenforest i już wszystko jasne :>
„Mantrami możesz sam siebie zahipnotyzować. Powtarzając jakieś słowo możesz stworzyć w umyśle tyle znużenia, że zaśnie. Zapadasz w sen, w nieświadomość. Jeśli stale będziesz nucił „Ram Ram Ram” – umysł zaśnie. Wtedy nie będzie bariery słów, ale ty będziesz nieświadomy.
… Żadna mantra ani śpiewanie nie pomogą…..
Porzuć, więc wszystkie mantry, wszystkie takie techniki. Pozwól istnieć chwilom, w których nie ma słów. Nie możesz pozbyć się słów za pomocą mantry, gdyż ten proces sam w sobie używa słów. Nie można wyeliminować słów za pomocą słów -jest to niemożliwe.”
Może mi ktoś wytłumaczyć jak to się ma do Medytacji OM lub do „mruczenia mmmmmm”?
Należy powtarzać słowo „OM”, więc nie rozumiem jaka jest różnica między mantrami? Słowo OM wypowiadamy „w umyśle” a mantry po prostu się wypowiada głośno?
„Może mi ktoś wytłumaczyć jak to się ma do Medytacji OM lub do “mruczenia mmmmmm”?
Należy powtarzać słowo “OM”, więc nie rozumiem jaka jest różnica między mantrami? Słowo OM wypowiadamy “w umyśle” a mantry po prostu się wypowiada głośno?”
Myślę, że mantrowanie jest w porządku pod warunkiem, że pozostaniesz całkowicie jako obserwator, nie utożsamiając się z głosem. Mantry w jakiś sposób uspokajają umysł, ale ostatecznie i one stają się dla nas hałasem.