Tagi
afirmacja, afirmowanie, kreowanie rzeczywistości, pozytywna kreacja, pozytywna wizualizacja, pp, prawo przyciągania, realizacja marzeń, realizacja zadań, secret, sekret, trueneutral, Świadomość
Poniższa historia przydarzyła się czytelnikowi mojego bloga, Trueneutral – i za jego zgodą, publikuję ją tutaj, polecając Waszej uwadze! 🙂
Historia ta pisana jest jako szybka, mailowa relacja, w niewielkim stopniu tylko zmodyfikowana przeze mnie 🙂
————————————————————————————————–
Egzamin pierwszy.
Tak, tutaj się zaczęło. 3 stopniowy egzamin. Jako pierwszy pojawił się egzamin praktyczny. Nie miałem odnośnie niego żadnych specjalnych wymagań – myślałem tylko o tym, jak łatwo go zdałem.
Nie zakładałem żadnej oceny, to nie był jeszcze ten etap, chciałem tylko tyle, aby zdać za pierwszym podejściem.
I tak też się stało. To nie było jeszcze nic specjalnie ciekawego.
Drugim etapem był test. Tutaj też specjalnie się nie wysilałem.
Wyobrażałem sobie, jak rozwiązuję test i przypominam sobie dobre odpowiedzi na pytania.
Również ten etap zaliczyłem bez większego problemu.
Natomiast ostatni etap… odpowiedź ustna u profesora….
Tutaj pojawiło się pole do prawdziwego wykazania się 🙂
Zacząłem sobie intensywnie wyobrażać, że dostaję 4.
Widziałem przed oczyma wyobraźni, jak profesor wpisuje ją w mój indeks.
Wyobrażałem sobie także, jak profesor zadaje mi jakieś pytanie, a ja szybko przypominam sobie właściwą odpowiedź i odpowiadam bez błędu.
Jak można się spodziewać – tak też się stało 🙂
Dla lepszego efektu przed całym egzaminem mówiłem głośno o tym, co dostanę. W swojej grupie zostałem okrzyknięty hiperoptymistą.
Niemal wprost mówiono mi, że ze swoim podejściem tylko denerwuję ludzi, ponieważ ciągle chodziłem zadowolony. 🙂 Ale ja byłem pewny tego, co się stanie.
W tej sytuacji zdecydowałem się pójść nawet jeszcze dalej – zacząłem „nastawiać” myślenie innych na „pozytywne” tory. Początkowo nikt nie chciał mnie słuchać w tych kwestiach, ale nie dawałem się tak łatwo zbyć.
Finałem tego…. okazał się egzamin, który zaliczyli wszyscy 🙂
Drugi egzamin był znacznie ciekawszy.
Z wielu powodów. 🙂
Tutaj były dwa etapy – egzamin praktyczny i opisowy.
Co do praktycznego – zrobiłem podobnie jak przy pierwszym egzaminie.
Z tym, że przepytywało nas łącznie 5 egzaminatorów.
Wcześniej, prze egzaminem „wybrałem” sobie, kto ma mnie zapytać ( wybór – kto kogo pyta – odbywał się przez losowane) . Szansa była 1:5.
I wiesz co? Trafiłem do tej osoby… 🙂
Odpowiedź była bardzo przyjemna. Wszystko poszło gładko. Zdałem bez problemu. 🙂
Tutaj też przytoczę pewne znamienne wydarzenie.
Zdawało nas dwadzieścia kilka osób. Jeden z moich kolegów cały czas mówił
„Niech mnie pyta ktokolwiek, tylko nie ta profesorka!”
„Obym nie trafił do profesorki!”
… i zapewne wiesz co się stało?
………..
Trafił do TEJ profesorki.
Jako jedyny…!
Był pytany przez jakieś 3 godziny.
Sam na sam. 🙂 Zdał, ale bardzo się przy tym namęczył.
/Pragnę szczególnie polecić waszej uwadze ten fragment. Osoba która KONCENTRUJE się na tym czego nie chce, mówi o tym, boi się tego – wzmacnia szanse na przyciągnięcie tego wydarzenia! Przyp. Zenforest/
Potem nadeszła pora na egzamin opisowy.
Tutaj poszedłem jeszcze dalej.
Pracowałem z pomocą afirmacji typu :
„Uczę się szybko i przyjemnie”
„Wszystko co przeczytam zapamiętuję od razu” – one poszły na pierwszy ognień.
A potem dodawałem kolejne, nieco bardziej wymyślne.
„Na egzaminach dostaję pytania, na które znam odpowiedź”
„Każda informacja, która jest mi potrzeba, zawsze w jakiś sposób mi się objawia” .
Do tego wyobrażałem sobie, jak:
– siedzę na egzaminie i piszę, piszę, piszę, piszę, piszę cały czas, od początku do końca czasu.
– odpowiadam na każde pytanie, jakie zostanie mi zadane.
– nie muszę myśleć nad tym co piszę, bo mózg i ręka stają się jednością i robią swoje nawet bez mojej woli. 🙂
I znowu, tak jak na poprzednich egzaminach – starałem się inspirować innych.
Z tym, że teraz poszedłem nawet jeszcze dalej.
Wymyśliłem afirmację:
– „Dostajemy takie pytania, na które każdy z mojego roku zna odpowiedź” .
Byłem bardzo ciekaw rezultatu mojego eksperymentu.
W zeszłym roku studenci wyszli bardzo zadowoleni z tego egzaminu… ale byli bardzo zdziwieni, gdy okazało się, że zdało zaledwie 30% !!!
Wyniki miały być 20 lutego.
I tutaj też się zechciałem zabawić. Mnie bardziej pasowało, żebym otrzymał wyniki 18 lutego (dzisiaj) .
Powód nie jest ważny.
I co?
Dziś na zajęciach dostaliśmy telefon, że wyniki są już w dziekanacie!
(przypomnę, że pisałem egzamin 6 lutego i wtedy już założyłem, że wyniki będą 18)
Pewnie jesteś ciekawa jak poszedł 2 egzamin? 🙂
Zacznę od ludzi z całego mojego roku.
Afirmacja mająca na celu pomóc innym w zdaniu …-trochę mi nie wyszła… bo z piszących (nieco ponad 80 osób) nie zdały – 3 osoby… 🙂
Porównaj to jednak z tym, co miało miejsce rok wcześniej 🙂
Uznaję to tak czy owak – za sukces, ponieważ możliwe jest, że żyje gdzieś we mnie sabotujące założenie, iż – nigdy nie mogą zdać „wszyscy”. Druga sprawa – sam nie jestem pewien, czy jest możliwe, abym osobiście mógł aż tak bardzo wpływać na życie innych ludzi? (Czy takie podejście nie znaczy, że jestem na tyle arogancki, aby sądzić, że to ja wpłynąłem na los innych?)
🙂
A na koniec znowu trochę odnośnie mnie.
Stało się tak, jak miało być.
Pisałem całe 2 i pół godziny – non stop.
Dostaliśmy 7 pytań, z czego 4 były mi bardzo na rękę, 1 całkiem fajne, 1 tak średnio i 1, którego się całkowicie nie spodziewałem.
(I tym chyba sposobem je sobie przyciągnąłem, myśląc sobie wcześniej : „tego tematu na pewno nie będzie” )
Co ciekawe, nawet na to niespodziewane pytanie potrafiłem coś napisać – bardzo dużo mi się przypomniało!
Po egzaminie (6 lutego) ogłosiłem, że dostanę coś pomiędzy 3,5 a 4,5.
I tej wersji się konsekwentnie trzymałem.
Moja kreacja zrealizowała się wręcz „dosłownie” – ponieważ dostałem pełne 4. 🙂
Aha… dodam jeszcze tyle, że wcześniej, jeszcze przed tym, kiedy poznałem Prawo Przyciągania – zawsze miałem założenie : „iść tylko po to, żeby zdać”. I z takim chodziłem na egzaminy. I tak też się działo – jechałem głównie na 3 (poza tym nie lubię się uczyć rzeczy, których w pracy nie wykorzystam, a pierwsze lata studiów to była cóż… czysta teoria… )
I jeszcze na 1 roku miałem pewne zdarzenie egzaminowe.
Dziś wiem, że sam je wywołałem….Jeśli chcesz mogę ci o tym także napisać…
Ale to już historia na inny dzień 🙂
Autor : TrueNeutral,
korekta: Zenforest
Powiązane posty
• Prawo przyciagania…w działaniu!
• Co to jest Prawo Przyciągania?
• Sekret. Moje dywagacje na temat filmu.
bumel said:
Tak, ale cóż jej to dało ;)?
Mojes said:
Jasne, bawimy się słowami trochę, albo bardzo. 🙂
majk79 said:
Byłem ciekaw czy mówimy o “faktach” czy o “wierzeniach” – jak to odbierasz.
Czy w takim razie jednak – jak już mamy tak wyzluzowaną podświadomość – przestaje obowiązywać prawo przyczyny i skutku?
“Każda akcja ma w sobie element nagrody i swoją cenę”. – gdzieś ten cytat czytałem.
Ktoś kto widzi życie jako bankiet może jednak się zderzyć ze ścianą, np jak się okaże że dorobił się dzieciaków. Wtedy będzie musiał te swoje “czyste bankietowanie” nieco przekroczyć.
A może się znowu pogubiłem?
majk79 said:
Innymi słowy, czy twierdzisz, że jako jednostki zostajemy zwolnieni z odpowiedzialności za pewne sprawy nie tylko w nas samych ale i wokół nas?
Ponoć o Buddzie mówiono jako o najbogatszym człowieku świata – a miał tylko miskę żebraczą.
majk79 said:
Mojes i Bumel – ale wy jesteście mądrzy i wycwanieni. Aż mi się was czytać odechciewa.
ps: sorry za emotiona ale jakoś tak!
Mojes said:
Mądrzy i wycwanieni ?
Ja tam myślę, że jesteśmy fajni 🙂
Może będziesz miał okazję przekonać się o tym.
Jeśli nie, to trudno.
🙂
majk79 said:
Wcale nie przeczę, że jesteście fajni, możecie więc pozostać spokojno-niespokojni, chciałbym jednak żeby ktoś nieco oświecił mnie w tej kwestii skoro Zen tam nie ma. Co do pierwszego postu– zamiast bankiet miałem na myśli raczej wieczną imprezę, żeby podkreślić o co mi chodzi.
Mojes said:
Wiesz, znam człowieka, który mówi właśnie, że życie to wieczna przyjemność (bankiet) i że on korzysta z niego całymi garściami. Bawi się. Ale bawi się z nim także jego rodzina. Bo on to bankietowanie traktuje jako korzystanie z ciepłych, dobrych stron życia. Patrzysz na niego i chcesz się cieszyć życiem.
Imprezowicz, o którym Ty piszes, który wpadnie na ścianę w postaci np. dzieci sztuk kilka, może przeżyć przełom w pojmowaniu życia jako „imprezy”. Widzę dużą szansę i mam nadzieję, że przez resztę życia będzie pracował na alimenty.
Dla mnie zawsze pojawia się myśl, na ile moje działanie dotyka innych. Osobiście nie stawiam sobie zbyt ostrych granic, jeśli chodzi o moją osobę. Ale granicą jest dla mnie moment, w którym moje zachowanie dotyka innych. Tzn. chcę płacić sama za moje czyny/bezczynność.
I to jest dla mnie jak najbardziej ok.
Jest przyczyna i skutek i jest ponoszenie odpowiedzialności.
Jak byś nie żył / jak byśmy nie żyli, ponosimy tego konsekwencje. W takiej czy innej formie.
I to jest SUPER 😀
I tak ma być.
majk79 said:
Ok chyba rozumiem. Wcale nie twierdzę, że coś nie tak ze zmianą, z rozwojem… Ale trzeba się wtedy też przygotować na te mniej (w danej chwili) przyjemne elementy. Imprezowicz w pewnym sensie będzie musiał wyrosnąć z imprezowicza..
trueneutral said:
Majk79,
ktoś może zachowywać się jakby życie było imprezą, ale ważne jest co myśli. Jeśli ma w sobie przekonanie „życie wystawi mi rachunek za moje zabawy” to tak się stanie. A takie myśli są najczęściej głęboko ukryte czy nawet zakamuflowane pod innymi. I mogą wszystko zniweczyć. Dlatego trzeba uważnie obserwować siebie – to, jak myślimy, jakie reakcje wyzwalają w nas inni ludzie. Nie obwiniać nikogo, że się zachowuje źle czy dobre, tylko postawić pytanie – dlaczego tak to odbieram? Co sprawia, że to zdarzenie wywołuje u mnie taką reakcję. To pozwala przyjrzeć się z uwagą sobie i wyłapywać „sabotażystów” . Świat jest tylko odbiciem Ciebie. Przynajmniej Twój świat.
Zen,
dawno nie pisałaś na ten temat. 🙂 Piękny post.
bumel said:
majk79
Mądrzy i wycwanieni! :)? E, gdzie tam!
My tylko nie jesteśmy..tacy okrutnie poważni przy każdym temacie 🙂
majk79 said:
Ok zdaje się, że zaczynam rozumieć te całe podejście. Zresztą już wcześniej coś przeczuwałem. Cholera gadacie jak jacyś Oświeceni..8/ A mi się zdawało, żem mądry… 8)
Ale trochę mnie to w tej chwili przytłacza, tak jakby wpadało się w jakąś pustkę, gdzie kompletnie nic nie wiadomo. Bo przecież można w takim razie spytać: to jak właściwie żyć?
majk79 said:
Wiesz mi bumel – ja też nie jestem taki na codzień poważny 🙂 Trochę się posypałem – przepraszam.
bumel said:
‚Bo przecież można w takim razie spytać: to jak właściwie żyć?’
Najlepiej jak umiesz. To będzie wystarczające.
Mojes said:
Na przykład dla mnie to niebezpieczne, gdy się zaczynam czuć „mądra” 😀
majk79 said:
Też staram się łapać na tym – wiadomo różnie z tym bywa 😉
majk79 said:
Ciekawą myśl wykopałem… “czasem najlepiej po prostu zaufać Wszechświatowi”. No tak – takiej mądrości nic nie przebije 😉
majk79 said:
Zen – zdaje się, że niechcący zapodałem Ci tam zduplikowane komentarze z loginu, który używam na innym forum (zdaje się, że oba blogi używają ten sam software). Za wszelkie niedogodności przepraszam 🙂
Mojes said:
„czasem najlepiej po prostu zaufać Wszechświatowi”. To ma być ciekawe?
O faktach chyba nie rozmawiamy … 😀
majk79 said:
Ja to rozumiem tak: przez swe poczucie oderwania od Wszechświata, często nie wiemy co mamy robić i czujemy się zagubieni. Kiedy poczujemy się bardziej jego częścią a nie jakąś wyizolowaną wyspą, to nie my „mamy ster u ręki” lecz raczej sami stajemy się „sterem”…
Nie jest łatwo tak żyć – sam wciąż się o tym przekonuję – ale wydaje mi się że to dość cenna umiejętność..
majk79 said:
Nad ostatnią wypowiedzią Mojes – mojes sobie spojrzeć 🙂