Tagi
cytaty, iluzje, las, obserwator, samotność, staw, thoreau, walden, wiatr, wolność, Świadomość, życie
Dziś zapraszam do zapoznania się z kilkoma refleksyjnymi cytatami z Henry’ego Davida Thoreau.
Ten amerykański, dziewiętnastowieczny egzystencjalista spędził kilka lat mieszkając samotnie w własnoręcznie wybudowanym domku, w lesie, nad stawem Walden. Swoje wrażenia zapisał w pełnej zadumy autobiograficznej powieści „Walden”. Niektóre z cytatów pozwolę sobie skomentować 🙂
————————————————————————————————————
„Zamieszkałem w lesie albowiem chciałem żyć świadomie. Stawać w życiu wyłącznie przed najbardziej ważkimi kwestiami, przekonać się czy potrafię przyswoić sobie to, czego życie może mnie nauczyć, abym w godzinie śmierci nie odkrył, że nie żyłem wcale.”
Choć wielu ludzi mówi, że uciekanie w izolacje od ludzi i świata wskazuje raczej na problem ze światem, niż autentyczne pragnienie pogłębienia swojego życia duchowego, ośmielę się powiedzieć że jeśli kilkuletnie dobrowolne wygnanie do lasu – wyrządziło Thoreau więcej pożytku niż można by sądzić.
Czasem warto zdobyć się na dystans wobec codziennego zabiegania i życia w którym nie umiemy znaleźć właściwej drogi (jak to miało miejsce w przypadku Thoreau). Takie zyskanie perspektywy pozwala umieścić wszystko inne we właściwym kontekście i wrócić w nurt życia z pewnego rodzaj wypracowanym aparatem poznawczym, którego w przeciwnym razie, być może, nie moglibyśmy nigdy przyswoić.
Weź jeden krok w tył, abyś mógł wziąść dwa kroki naprzód.
*
„Pragnąłem żyć pełnią życia, i wyssać z niego całą kwintesencję, żyć tak śmiało i po spartańsku aby wykorzenić wszystko co nie jest życiem , aby zbierać bogaty plon i dosięgnąć sedna, aby zapędzić życie w kozi rogi i uprościć je do najskromniejszych potrzeb, a gdy okaże się podłe, cóż, wyssać z niego całą prawdziwą nikczemność i pokazać światu. Gdy zaś okaże się wzniosłe, poznać je z doświadczenia, aby móc z niego zdać uczciwą relację w następnej wędrówce…”
„Zdałem sobie sprawę co ludzie Wschodu rozumieją przez kontemplację […], zamiast śpiewc jak ptaki , w ciszy uśmiechałem się do swojego niezmiennie sprzyjającego losu”
Bardzo podobają mi się rozsiane w całej książce opisy szczególnego zadumania jakie doznawał Thoreau żyjąc samotnie w lesie. Obserwując przyrodę, ciesząc sie spokojem jaki od niej płynął i odnajdując go w sobie. Jego życie, choć proste, okazało się mieć niezwykła głębię.
W powyższym cytacie pobrzmiewa także pewnego rodzaju akceptacja dla mrocznych instynktów jakie w sobie odnajdywał, żyjąc w lesie. Wypływały one na powierzchnię, korzystając z tego, że dokoła niego zapadła cisza i umysł nie mógł już niczego ukrywać pod bezustannym szumem. W ciszy, mógł w pełni doświadczać siebie i rzeczywistości.
Czy tylko w mroku
dane mi będzie ujrzeć twoją duszę?
– “Lost Verses of Krrendar”, CY 9542
*
„Musimy się uczyć budzenia na nowo i przytomnego czuwania nie za pomocą środków mechanicznych lecz poprzez oczekiwanie świtu który nie zapomina o nas, nawet wówczas gdy leżymy pogrążeni w najgłębszym śnie.”
„Żadna metoda ani wykształcony nawyk nie zastąpi konieczności czuwania w pogotowiu.”
Thoreau wydawał się mieć instynktowne rozumienie konceptu Uważności, i Obecności w Tu i Teraz.
Wiele razy podkreśla konieczność życia przebudzonego, świadomego, pełnego zaangażowania. Jego sposób pisania ujawnia niezwykłą spostrzegawczość i żywość spojrzenia. Mimo, że wyrósł w bardzo konserwatywnym środowisku, odbierając klasyczne wykształcenie dżentelmena, potrafił w niektórych sytuacjach wznieść się ponad tradycyjny sposób patrzenia na rzeczywistość.
„W nocy podróżni nie mijali mego domu, […]kiedy to od czasu do czasu ktoś przychodził łowić ryby, oczywiście większych połowów dokonywał w stawie swojej własnej natury, a na haczyk nadziewał przynętę z własnej ciemności…”
Thoreau specjalizował się w „zbliżeniach” ludzkiej natury, którą zdawał się rozumieć lepiej niż wielu jego współczesnych. Pozostając w bliskim kontakcie ze swoją wewnętrzną prawdą, potrafił odkrywać tę prawdę w innych.
„Nigdy nie czułem sie samotny, ani w najmniejszym stopniu zgnębiony, oprócz jednego razu, […]kilka tygodni po sprowadzeniu się do lasu, ogarnęły mnie na godzine watpliwości, czy aby zachować pogodę i zdrowie, nie powinienm koniecznie żyć w bliskim sąsiedztwie człowieka. Nieprzyjemnie poczułem się sam. Zarazem jednak miałem świadomość, że popadanie w taki nastrój to lekkie szaleństwo, i przewidziałem jak się z niego wydobyć.
Padał drobny deszcz a ja zajęty swoimi myślami, nagle zdałem sobie sprawę że wszak w samej Naturze znajduję przemiłe i dobroczynne towarzystwo, w głuchym kapaniu kropel, w każdym dzwięku, i widoku, wokół domu, bezgraniczną, niewytłumaczalną życzliwość, która niespodziewanie zaczęła mnie pokrzepiać[…].
Każda igiełka sosny wzbierała i nabrzmiewała sympatią i okazywała mi przyjaźń…
Tak wyraźnie uświadamiałem sobie że otacza mnie coś pokrewnego, co istnieje nawet w scenach, które przywykliśmy zwać gwałtownymi i strasznymi, uświadomiłem sobie że najbliższe więzy krwi i człowieczeństwa nie łącza mnie tylko z ludźmi i pomyślałem:
Nigdy i nigdzie nie będę się już czuł obco.Czyż mam nie odczuwać porozumienia z ziemią? Czyż sam nie jestem w pewnej cześci ulepiony z roślin i liści?[…] Nie jestem bardziej samotny niż rosnąca na pastwisku dziewanna czy mlecz, liść fasoli czy trzmiel.
Głęboka akceptacja Thoreau w stosunku do tego jak przyszło mu żyć, jawi mi się jako bardzo autentyczna. Czytałam wiele raportów osób, które wybierały życie w odosobnieniu, ale z większości wyzierała walka i wewnętrzny konflikt. Thoreau natomiast wydawał się całkowicie pogodzony ze sobą, z pogodą ducha przyjmując każdy dzień, nie nudząc się przy tym nigdy (co pokazuje że jego umysł (ego) wolny był od wielu mechanizmów obronnych, powszechnych wśród współczesnych ludzi).
Łączność jaką odczuwał z Naturą, jest obecnie doprawdy niezwykle rzadko spotykana 😉
Przeważnie godzimy się na to aby na nasze codzienne sprawy składały się wyłącznie wydarzenia drugorzędne i przemijające. W istocie one tylko rozpraszają naszą uwagę. Najbliższa wszelkiej rzeczy jest siła kształtująca ich istnienie.
Tuz obok nas dokonuje się nieustannie działanie najdonioślejszych praw.
Umiejętność dostrzegania szerszych praw stojących poza drobnymi wydarzeniami z codziennego życia, to jeszcze inna zdolność Thoreau. Jego analizy są ciekawe, choć mocno filozoficzne miejscami, jednak jak dla mnie, okazały się inspirujące.
Mogę być albo drewnem płynącym nurtem strumienia, albo Indrą spoglądającym na to z nieba.
Może mnie poruszyć przedstawienie teatralne, a z drugiej strony mogę pozostać całkowicie nieporuszony rzeczywistym wydarzeniem, które niby o wiele bardziej mnie dotyczy.
Znam siebie tylko jako istotę ludzką, można by rzec, scenę dla myśli i uczuć, i jestem świadom pewnej dwoistości, dzięki której mogę stanąć tak daleko od siebie jak od innej osoby.
Niezależnie od intensywności doznań, wiem że część mojej osoby pozostaje krytyczna , nie jest jakby częścią mnie , lecz obserwatorem , który nie bierze udziału w moich doznaniach, tylko je rejestruje, w takiej samej mierze to ja, w jakiej może to byc ktoś inny.
Gdy dramat życia a może i tragedia, dobiega końca, obserwator odchodzi własną drogą.Dla niego to jedynie rodzaj fikcji, jedynie dzieło imaginacji.
[…]Znam opowieść o człowieku, który choć zbłądził w lesie i umierał pod drzewem z głodu i wyczerpania, nie czuł się aż tak bardzo samotny, dzięki groteskowym wizjom, jakie roztaczała przed nim chora – w osłabionym ciele- wyobraźnia.. Wierzył, że są rzeczywistością.
Jest to bardzo ciekawe ujęcie tematu Obserwatora, przyznam, że rzadko natykałam się na to w literaturze poprzedzającej wiek XX. Jak dla mnie jedno z głębszych i lepszych. Powiedziałabym wręcz Thoreau miał „przemedytowane” spojrzenie na temat 😉
Celowo też zestawiłam ze sobą dwa powyższe fragmenty.
Czasem przypominamy takiego chorego człowieka, który umiera pod drzewem samotny, ale przekonany że otaczają go niezliczone postacie, które tworzy jego wyobraźnia. Karmimy się złudzeniami, przywiązujemy się do złudzeń, żyjemy nimi. Wielu z nas powoli zatraca zdolność odkrycia w sobie nieśmiertelnego, nieporuszonego Obserwatora, który pozostaje wolny od wszelkiej iluzji, choć zarazem postrzega ją w całej okazałości.
I jeszcze tak na marginesie.
Wielu ludzi odnajduje trudność w zrozumieniu czym jest Obserwator. Uważaja go za sztuczny i niezrozumiały koncept. Ja tymczasem celowo oddzielam Świadomość Ego od Świadomości Obserwatora.
A czym one się różnią? Wszak mówi się że to mózg produkuje zjawisko świadomości.
– Świadomość jest terminem stosowanym do tak wielu znaczeń, że stąd konieczne jest rozróżnienie jej aspektów. Mózg produkuje szereg myśli i emocji, z jakimi się wielu ludzi w całości utożsamia. Tymczasem świadomość obseratora to świadomosć kosmiczna. Nieruchoma, wieczna, nieoceniająca, ciągła. Jest wewnątrz nas, jak wrzeciono na które nawinięte są inne struktury. Jest rdzeniem naszej istoty, czasem przykrytym głębokimi warstwami. Przypomina oko cyklonu. Niezmienne, ciche.
Nie może jej nic dotknąć, nie może jej nic zranić, nie można jej zniszczyć ani zabić, zabijając jednego człowieka. Ona, dokładnie taka sama, nieśmiertelna, pozostaje wewnątrz każdego z nas. Dlatego nigdy nie umiera i nigdy się nie rodzi. Jest samą substancją wszechświata. Absolutem.
Może dlatego niektórzy nazywają ją naszą wewnętrzną, boską naturą, która jest esencją naszego istnienia, i zarazem płodnym zaczynem wszystkiego, co tworzymy.
Zatrzymaj się.
Tutaj bezmierna podróż zaczyna się:
W przebłysku chwili
Seefra-1 Chamber Inscription
Vedran
005-AT9
Podsumowanie
Zaskoczę was, ale nie polecam „Waldena”.
To trudna książka, pisana w XIX wieku, a wiec dla wielu osób, jej język może okazać się niestrawny. Wypełniają ją różnego rodzaju dywagacje na temat warunków pogodowych, budowania domu, fasoli, lodu na stawie Walden, niegospodarnych sąsiadów i wędrowania po ciemku 😉
Thoreau spisał ciąg myśli, które pojawiały się w jego głowie, celowo nie dbając o jakąś spójną kompozycję. Rozdziały zarysowywują schemat jego funkcjonowania w okresie wiosenno-zimowym, metody radzenia sobie z problemami gospodarczymi i filozoficznymi, na które się natknął podczas swojego pobytu nad stawem Walden. Gdzieniegdzie pomiędzy nimi, można trafić na ciekawszą perełkę.
Dla leniwych – przedstawiam te właśnie cytaty, które czytacie powyżej 😉
Kto chce więcej, musi kupić książkę 😉
Jako ciekawostke dodam, że na chwilę przed śmiercią Thoreau zachował swoją pogodę ducha, i głęboką, niemal oświeconą akceptację tego co jest, także nieuchronnej śmierci. Znany jest też z tego, że gdy jego gospodyni spytała czy pogodził się wreszcie z Bogiem, odpowiedział jej : Nie przypominam sobie abym się z nim pokłócił 😉 („I did not know we had ever quarreled.”)
Generalnie, bardzo ciekawy człowiek, prawdziwy jogin zachodu 😉
Zenforest @ copyright
Zobacz także
• Kosmiczna mądrość. Cytaty z Andromedy.
• Inspirujące cytaty sławnych ludzi
pinia said:
Fajnie piszesz Logos Amicus.
Twoj styl wyraza Twoje przemyslenia, bez narzucania ich innym.
Podobno „szacunek” dla indywidualnosci byl wazny w kulturze indian Ameryki Polnocnej. Moze dlatego, czytajac Twojego posta 😉 poczulam atmosfere indianskiej wspolnoty, przy ognisku noca, wsrod gor i lasow…
Indianie tez projektowali swoje „wierzenia” na Nature, ale ich kultura nie czynila ich Panami Stworzenia…
Oni wierzyli w Jednosc z Natura…wierzyli, ze drzewa, skaly, zwierzeta maja Ducha.
Czuli Boskosc w CALYM Stworzeniu..
Dopiero budze sie z mojego snu i narazie wyczuwam wiecej, niz naprawde widze 😉 …nie znajduje slow by wyrazic ten nowy dla mnie wymiar swiata. Dlatego ciesze sie, jak znajduje w Waszych postach opis tego, co Wy postrzegacie …
Nurtuje mnie pytanie, czy w procesie cywilizacji, oddalania sie od natury, oddalalismy sie od naszej Istoty Istnienia, od tej „kosmicznej” Swiadomosci?
A moze nasza zachodnia kultura oddalala sie bardziej niz, np. indian, aborygenow, itp.?
Gdzie i dlaczego, czlowiek gubi kontakt z wewnetrznym Ja, z Obserwatorem?
Moze uczucia, emocje, ego wcale nie sa takie „zle”… moze nasza kultura zaczela wykorzystywac je, rozwijac w sposob, ktory okazuje sie autodestrukcyjny…?
Moze tkwi w nich jeszcze nie odkryty (w pelni) Potencjal?
Czyzby „ewolucja” czlowieka zbladzila? lub przynajmniej szla okrezna droga?
Najpierw oddalilismy sie od natury, zasmiecilismy umysly, zatrulismy emocje… by potem dokopywac sie do glebi Istoty…?
Czyzby stan naszej Planety byl odzwierciedlaniem naszego rozwoju ?
Najpierw zatruwamy, a potem oczyszczamy 😉 ???
Mysle, ze obecny stan Czlowieczenstwa nie jest tym, czym moglby byc dzieki wykorzystaniu Potencjalu, jaki jest nam dany…
Eliszka said:
Nie jest i nie może być, biorąc pod uwagę jaki procent potencjału, w jaki pierwotnie miał być wyposażony człowiek wykorzystujemy.
O manipulacjach z DNA nie wspomnę.
Myślę, że to jaką świadomość reprezentujemy, jako zbiorowość, jest wykładnią powyższego.
Nadzieją jest budząca się świadomość i tego się trzymajmy.
Coraz więcej ludzi dostrzega, że TAK dalej żyć nie warto, że przebudzenie jest podstawowym warunkiem zmiany jakości życia.
Życie ma sens, kiedy jest procesem przebudzenia.
Pierwszym krokiem do wiedzy jest odkrycie w sobie obszarów własnej ignorancji, a pierwszym krokiem do siły jest odkrycie i rozpoznanie obszarów własnej słabości. Innymi słowy, co za tym idzie, zmiana punktu widzenia.
Do nas należy wybór. Wybierając stan nieszczęśliwości, to tak, jak byśmy uderzali się kijem w głowę karząc i raniąc siebie.
Stopień w jakim jesteśmy świadomi ograniczających nas przekonań, jest bardzo pomocny na drodze naszego rozwoju.
Ucieczka od życia nie jest żadnym rozwiązaniem/ chyba, że na chwilę, by spojrzeć w siebie/.
Choćbyśmy byli nie wiem jak świadomi siebie, przykre doświadczenia nie znikną z naszego życia. Mogą nam pomóc jedynie w efektywniejszym, spokojniejszym zachowaniu i rozwiązaniu tych problemów, ewentualnie wyciągnięcie wniosków na przyszłość,
Nie jest to realne do końca, bo życie jest nieprzewidywalne i my również.
trueneutral said:
@ Vamas, Logos Amicus
Ja osobiście nie patrzę na długość posta, a raczej na treść. Co prawda preferuję takie „pośrednie” posty, ale nie widzę nic złego w krótkich czy bardzo długich. Oboje napisaliście ciekawe rzeczy, nawet pomimo tego że oba posty długie, to czytając je nie odczuwałem jakiegoś wysiłku, a raczej przyjemność. (choć nie ze wszystkim się zgadzam)
@ Zind
Dobra obserwacja. A mógłbyś też opisać co oznacza Twoja reakcja na posta napisanego przez Vamasa?
@ Pinia
Pozwolę sobie dodać też coś od siebie odnośnie postów powyżej, a że wspomniałaś o tym w swoim komentarzu, tu ja odpiszę tutaj. 🙂
W moim przekonaniu nie ma co rzutować ludzkiego spojrzenia na kamień i zastanawiać się czy on milczy czy nie. Ponoć „święci” ludzie potrafili rozmawiać z kamieniami, co mogło być oznaką choroby, ale z drugiej strony może właśnie oni zrozumieli więcej?
Co do emocji, które to ponoć nas odróżniają od większości Natury – w moim przekonaniu posiadanie emocji daje bardzo dużo. Gdy czujemy się dobrze, to zasadniczo można założyć, że nasze myślenie jest w porządku. (jak wspominałem, uważam, że określone uczucia są wywoływane przez odpowiadające im myśli, tak w skrócie) . Natomiast, gdy odczuwamy dyskomfort, cierpienie, jest to wspaniała wskazówka „samo-rozwojowa” , bo wtedy wiemy, że gdzieś w naszym myśleniu czai się jakieś niezdrowe założenie. Dzięki emocjom mamy taki „szybki” wgląd w sposób swojego myślenia. To sprawia, że emocje są pewnego rodzaju wykładnikiem tego, co już dokonaliśmy, a co jest jeszcze przed nami do obserwacji.
vamas said:
zind
mialem pytac o to samo co true,
a napisalem co napisalem nie z zazdrosci, tylko bawi mnie ten schemat ze jak ktos napisze posta ktory jest dluzszy niz 20 linijek to prawie zawsze, (przyuwazcie to) dostaje pochwalne komenty,
jaki w tym problem ze mnie to smieszy? nie moze? 🙂
gdy ktos pisze w pojedynczym zdaniu albo poscie opinie podobne do logos amicus, to sie z nim natychmiast polemizuje,
a jak sie je zaszyje w dlugim poscie, to wtedy nagle sie go chwali, nie umiem wylapac o co z tym chodzi, ktos podpowie?
(ludzie maja tendencje do nie zauwazania szczegolow? raczej patrzenia na ogol?)
pinia said:
Treu,
podoba mi sie to co piszesz o emocjach…swiadomie odbierane staja sie wewnetrznym „kompasem”…
pinia said:
Vamas,
cos w tym jest co piszesz..
Faktycznie 2 krotkie zdania dzialaja na mnie jak Haslo, taka skondensowana informacja, ktora ogarniam i automatycznie wlaczam zielone lub czerwone swiatlo.
Natomiast Tekst, staje sie Literatura, przekazuje klimat, pobudza moze wiecej zmyslow, porusza wewnetrzne programy…
…u jednych pozytywne odczucia u innych negatywne…moze wtedy latwiej stracic Obiektywnosc?
Napewno „pociety” tekst odbierzemy inaczej.
Ciekawe.
focase said:
@vamas
„(ludzie maja tendencje do nie zauwazania szczegolow? raczej patrzenia na ogol?)”
ludzie patrzą i na ogół i na szczegóły. Facet patrzący na kobietę widzi zarówno całośc jak i smakowite szczegóły.
Żeby coś przeczytać potrzebujemy impulsu (bo jesteśmy leniwi?). Człowiek przelatuje oczami przez kilka pierwszych zdań i właściwie tutaj już decyduje czy bedzie czytał dalej czy nie bedzie. Czasem się przssie, ale w polowie posta już da sobie z nim spokój.
Długość czy merytoryka posta mają drugoplanowy wpływ na „czytalność”. Tutaj chodzi przede wszystkim o prostotę z jaką post jest napisany. Żebyś nawet z niskim poziomem skupienia zrozumiał jego podstawowe przesłania. Im wiec „łatwiejszy” post, tym pewnie bardziej jest chwalony.
Co nie znaczy, że ta przysfajalność tekstu jest jedynym wskaźnikiem wpływającym na chwalenie. Zazwyczaj chodzi tutaj o tak zwany „click”, czyli post musi poruszyć do tej pory nieporuszony trybik w naszej głowie. Inaczej o nim zapomnimy, zanim zabierzemy się za jego przeczytanie.
@pinia
czasem 1 zdanie zwróci naszą uwagę w taki sposób, że będziemy je długo pamiętali. Nie ma reguły, mówiącej jaki długość ma na to wpływ. Aczkolwiek wspomniana prostota rzeczywiście wiąrze się z krótką formą.
Czy można mówić o obiektywności? Do dzisiaj trwa niekończący się spór w nauce dotyczący tego, czy istnieje obiektywność, czy jest ona tylko wymyślonym przez nas hasłem.
focase said:
ale ja robie orty :).
Jak się cytuje w komentarzu czyjas wypowiedź? chodzi mi o kod jakim trzeba sie posłużyć
Zind said:
True,
A o czym świadczy Twój komentarz :)?
Vamas,
Napisałem o zazdrości, ponieważ sam kilka razy pisałeś, że np zazdrościsz Zenforest gdy jacyś ludzie napiszą jej pozytywne komentarze. Nie ma się o co unosić, kwestia mojej dobrej pamięci 🙂
Pinia
Tak, coś w tym jest.
Znacznie łatwiej zgodzić się z długim, dobrze uzasadnionym i rozwiniętym komentarzem, nawet jeśli jego poszczególne elementy są wg nas niepoprawne.
Na pewno łatwiej niż jak ktoś pisze w 3 zdaniach, nic nie uzasadnia i tylko robi mini-manifest swych poglądów 😉
zenforest said:
focase
terraustralis said:
Nie stawialbym tak ostrych granic miedzy ludzmi, ktorzy wola przyrode i odosobnienie a tymi, ktorzy lubia zgielk i blizsze inter-relacje miedzy ludzmi. To jest sprawa wyboru i tego co dany czlowiek najbardziej lubi. Ja nigdy nie lubilem sie spotykac z ludzmi wiec Australia jest dla mnie w sam raz. Nie lubie rytualow. Zasadniczo kontakty miedzy ludzmi sprowadzaja sie do wymiany wzajemnych uprzejmosci i mnie to nudzi. Skoleji kontakt z przyroda powoduje ze czlowiek sie dotlenia i uspokaja. Obcujac z ludzmi sie degeneruje bo wtedy pije alkohol lub pali papierosy. Niekiedy rosna emocje, rosnie cisnienie krwi, rospycha uklad pokarmowy z poczestunkow potem wraca do chalupy i nad wszystkim rozmysla i nie moze zasnac.
A mydytacja daje autentyczna przyjemnosc wiec musi byc najkorzystniejszym naturalnym stanem bez zadnych efektow ubocznych.
Niektorzy z moich znajomych wrocili do Polski bo brakowalo im tych interrelacji z ludzmi i rytualow, ze wszyscy (?) ida w niedziele do kosciola. Zreszta ja sam dawno kiedys mawialem: w Warszawie na rogu Marszalkowskiej i Aleji Jerozolimskich to tak przyjemnie smierdzi benzyna…albo ten posmak w ustach rdzy z torow tramwajowych w srodku lata..to jest to. 🙂
P.S. nie mozna myslec o terazniejszosci w terazniejszosci bo to co wydarzylo sie sekunde temu jest juz przeszloscia.
Nie trzeba demonizowac tak bardzo roznic miedzy przyroda a cywilizacja.
W miescie czlowiek tez pozostaje zwierzeciem. Akumulowanie dobr materialnych to zastepstwo duzego rozplodu. Czyli im wiecej masz rzeczy Tym wiecej Ciebie. Nie zebym zachecal do akumulowania czy duzego rozplodu.
Ktośtam said:
Podobno najszczersze więzy z kimś można poznać po tym, że będąc z nim w ciszy, bez żadnego odzywania się i sztucznego podtrzymywania rozmowy, czujemy się z nim komfortowo.
terraustralis said:
Ktostam
Masz na mysli obcowanie z nieboszczykiem? 🙂
Ola said:
Witaj, czy możesz podać kto przekładał książkę „Walden” ? Niektóre z tych cytatów pojawiły się w „Stowarzyszeniu umarłych poetów” zarówno w filmie jak i w książce, jednakże mimo że sens miały ten sam, to tłumaczenie było inne…
Przepraszam za off topic ale interesuje mnie to 🙂
zenforest said:
Ola
Tłum. H. Cieplińska
doota said:
to mi przypomina film Into the wild
doota said:
Ktostam, ale co jak tak sie ma z kazdym, ale nie z jego powodu:> takie dobre samopoczucie moze znaczyc rownie dobrze, ze sie z nim nie ma wiezi.
anek2004 said:
Kiedy czytałam fragmenty Waldena, zacytowane przez autora nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że czytam wersy prosto z naszego „Pana Tadeusza” Mickiewicza. Co prawda nasz polski wieszcz między obszernymi opisami przyrody „przemycał” prądy rewolucyjne już nieautonomcznej Polski, ale któż z nas nie pamięta widoku pięknego ogrodu, w którym Zosia biega w koszuli? Albo wielkiego polowania na lisy w gęstej dzikiej puszczy? Albo zawiłych opisów grzybobrania? I stąd moje pytanie: dlaczego w ówczesnych czasach ludzie tak chętnie przebywali na łonie natury, szukając w nim zespolenia, wytchnienia, i uduchowienia? I dlaczego MY w obecnych czasach marzymy o pikniku na świeżym powietrzu, a jednak tak rzadko udaje się nam z niego skorzystać? Bo mamy mało czasu i jestesmy przepracowani? Czy raczej wolimy siedzieć przed komputerem, bądź co gorsza przed telewizorem? NIE. Dobrze wiemy, że natura ukoi nasze zmysły, rozświetli nasz umysł, dostarczy pozytywnej energii, skłoni czestokroć do głębokich przemyśleń, a jednak nie mamy siły wstać z fotela?? 🙂 Ciekawe, prawda? Niech kazdy odpowie kiedy ostatnio był na godzinnym spacerze ( nie mówię o wyprowadzaniu psa:)) bez konkretnego celu i pośpiechu? NO WLASNIE……….
Mam pomysł, jest 22 godzina, może wzorem WALDENA chodźmy przed snem posłuchać DESZCZU? Cytuję:
Padał drobny deszcz a ja zajęty swoimi myślami, nagle zdałem sobie sprawę że wszak w samej Naturze znajduję przemiłe i dobroczynne towarzystwo, w głuchym kapaniu kropel, w każdym dzwięku, i widoku, wokół domu, bezgraniczną, niewytłumaczalną życzliwość, która niespodziewanie zaczęła mnie pokrzepiać[…].
Każda igiełka sosny wzbierała i nabrzmiewała sympatią i okazywała mi przyjaźń…
Co do samotności…….trudno oceniać Waldena, raczej samotnicy uchodzą za dziwaków przecież. Człowiek jest częścią natury, inteligentym zwierzęciem i jako takie jest stworzeniem STADNYM. Lubi otaczać się miłością, afiliacją innych, odnosić sukcesy na gruncie zawodowym, ma potrzeby emocjonalne i duchowe (pamiętacie hierarchię potrzeb w trójkącie MASLOWA)?. Nie da się tych celów życiowych osiągnąć w samotności niestety, ale takie chwilowe odosobnienie, oderwanie się od codzienności, spojrzenie na soje życie z czystym OBIEKTYWIZMEM, z pewnością może przynieść wiele pożytku. Pozwoli nam na przemyślenie pewnych spraw, ustalenie życiowych priorytetów lub dokonanie ważnego wyboru. Tak więc, krótkoterminowe odoosobnienie jak najbardziej TAK, ale wieloletnie ODPADA.
A tak swoją drogą, czy ten Walden był aby napewno samotny, skoro miał w tym lesie gosposię? :)))
A może po prostu potrzebował czasu, żeby napisać książkę, którą do dziś potomni czytają? :)))
Niezły AGENT z tego Waldena….:)
Pozdrowienia dla wszystkich biorących udział w dyskusji i autora „SKRYPCIKU DLA LENIWYCH” oczywiście!:)
Idę na spacerek…..znów pada deszczyk……