Tagi
colin tipping, oddech, odpuszczenie, radykalne wybaczanie, techniki oddechowe, transformacja emocji, wolność, wybaczenie, zranienia, zrozumienie, Świadomość, świadome oddychanie
Fragment z „Radykalne Wybaczanie” Colin Tipping
Nieważne, jaką postać przyjmie technika Radykalnego Wybaczania – czy to będzie warsztat, trzynaście kroków, arkusz czy ceremonia, każda z tych metod ma za zadanie przeprowadzić cię przez pięć zasadniczych etapów. Oto one:
1. Opowiedz swą wersję zdarzenia
Na tym etapie ktoś dobrowolnie i ze współczuciem wysłuchuje naszego opowiadania i uznaje je za naszą prawdę w danej chwili (jeśli wypełniamy arkusz, tą osobą możemy być my sami).
Skłonienie kogoś do wysłuchania naszej historii „na żywo” to pierwszy i podstawowy warunek uwolnienia się od problemu. Tak jak pierwszym krokiem do uwolnienia się od świadomości ofiary jest przeżycie jej w pełni, tak konieczne jest dokładne przedstawienie swojej wersji zdarzenia z punktu widzenia ofiary bez żadnych duchowych interpretacji.
Dokonamy ich na etapie czwartym.
Opowiadam tę historię zawsze wtedy, gdy chcę przekonać ludzi o sile oddziaływania tych pozornie prostych narzędzi i zachęcić do ich stosowania.
Musimy więc zacząć tam, gdzie jesteśmy (lub byliśmy, jeśli musimy się cofnąć w czasie, by coś uzdrowić), tak byśmy najpierw mogli odczuć część bólu, który spowodował blokadę energii.
2.Wyraź swoje uczucia
To bardzo ważny etap, który wielu tzw. uduchowionych ludzi chce pominąć, sądząc, że nie powinni mieć „negatywnych” odczuć.
Stosują w ten sposób klasyczne wymazanie z pamięci i nie rozumieją najważniejszego – że autentyczna moc tkwi w naszej zdolności odczuwania, dzięki czemu jesteśmy w pełni ludźmi.
Tylko wówczas, gdy pozwolimy sobie na dostęp do własnego bólu, może rozpocząć się proces uzdrawiania – który w głównej mierze jest podróżą emocjonalną. Jednak nie musi to być wyłącznie poczucie bólu. Zdumiewające, że schodząc w dół przez kolejne warstwy emocji i przeżywając autentyczne cierpienie, bardzo szybko odzyskujemy spokój, radość i poczucie wdzięczności.
3.Porzuć dawną interpretację
Na tym etapie przyglądamy się, jak zaczęła się nasza historia i w jaki sposób nasza interpretacja zdarzeń doprowadziła do powstania (błędnych) przekonań, które zdeterminowały nasz osąd o sobie samych oraz nasz tryb życia. Kiedy zdamy sobie sprawę, że wszystko to było nieprawdą, że to tylko nasze ego usiłowało podtrzymywać w nas świadomość ofiary, zdobędziemy siłę, by uwolnić się od tych przeświadczeń i uzdrowić swoje życie.
Również na tym etapie możemy przećwiczyć odczuwanie silnego współczucia dla osoby, której mamy wybaczyć, i zrozumieć, że życie bywa trudne, ludzie są niedoskonali, ale każdy stara się postępować jak najlepiej potrafi, uwzględniając to, co mu zostało dane. Wiele z tych zachowań można określić mianem tradycyjnego wybaczania; niemniej jest ono ważne jako pierwszy krok i sprawdzenie poczucia rzeczywistości.
W końcu większość naszych problemów ma źródło we wczesnym dzieciństwie, gdy zdawało się nam, że cały świat obraca się wokół nas i że wszystkiemu jesteśmy winni.
Teraz możemy zrezygnować z tej dziecięcej podatności na zranienia. Wystarczy spojrzeć na świat z perspektywy człowieka dorosłego i skonfrontować swoje wewnętrzne dziecko z prawdą, że to, co się zdarzyło (lub nie zdarzyło), różni się od naszych interpretacji.
Zadziwiające, jak wiele naszych opowieści zdaje się nie mieć sensu, gdy się im dokładniej przyjrzeć. Jednak rzeczywista wartość tego etapu polega na rym, iż uwalniamy się od przywiązania do swojej interpretacji zdarzeń i możemy rozpocząć transformację wymaganą na następnym etapie.
4. Przyjmij nową perspektywę
Teraz zmieniamy swój kąt widzenia tak, byśmy zamiast postrzegać sytuację jako tragiczną, byli gotowi zauważyć, że dokładnie tego chcieliśmy doświadczyć, ponieważ przyczynia się to do naszego rozwoju.
W tym znaczeniu sytuacja jest doskonała.
Czasem zdołamy od razu zauważać ten dar i wyciągać z niego naukę.
Najczęściej jednak trzeba zrezygnować z potrzeby zrozumienia wszystkiego i poddać się myśli, że dar jest ukryty w każdej sytuacji, czy możemy to zrozumieć, czy nie. To właśnie przez ten akt zaakceptowania naszego niezrozumienia uczymy się miłości i otrzymujemy dar całkowitego Radykalnego Wybaczania.
5. Zastosuj proces zmiany
Kiedy już pozwolimy sobie dostrzec doskonałość sytuacji, musimy zaakceptować tę zmianę na poziomie każdego z naszych ciał. Oznacza to włączenie jej do ciał fizycznego, mentalnego, emocjonalnego i duchowego, tak by stała się integralną częścią nas samych.
Podobnie jest z zachowywaniem na twardym dysku wykonanej na komputerze pracy. Tylko wtedy zmiana będzie trwała.
Uważam, że technika oddechowa jest doskonałym sposobem całkowitego przyswojenia radykalnych zmian bez względu na to, czy wykonuje się ją w czasie warsztatów, czy wkrótce po ich zakończeniu.
Chodzi o świadome ciągłe oddychanie w pozycji leżącej przy głośnej muzyce (zob. rozdział 27). Przy pracy z arkuszem zastosowanie zmian zachodzi dzięki pisaniu i głośnemu odczytywaniu stwierdzeń. Stosując metodę trzynastu kroków, słownie wyrażamy afirmację, że dostrzegamy doskonałość.
W czasie ceremonii, ustawieni początkowo na obwodzie koła, wychodzimy naprzeciw siebie. Spotykając osobę, która cierpiała z podobnego powodu co my, wyrażamy sobie wzajemne współczucie. Rytuał wybaczania, ceremonia i oczywiście muzyka są bardzo wskazanymi narzędziami akceptacji. Pięć etapów niekoniecznie następuje w tej kolejności.
Bardzo często przechodzimy przynajmniej przez niektóre – jednocześnie poruszamy się stale od jednego etapu do drugiego po kole lub spirali.
Fragment z „Radykalne Wybaczanie” Colin Tipping
Powiązane posty
• Czy umiesz wybaczać?
trueneutral said:
Podoba mi się ten artykuł, choć ja mam nieco inne zapatrywania… otóż nie trzeba nikomu nic wybaczać. Jeśli ktoś nas rani, to dlatego, że dajemy mu taką możliwość. Po drugie nie można wymagać od innych, żeby nie byli sobą. Każdy śni swój sen, jeśli ktoś nas przy tym rani, to czy można mu to mieć za złe? Każdy jest uwikłany w swoje racje, poglądy… przez to każdy w jakiś sposób działa na innych. Oczywiście to nie oznacza, że trzeba na to pozwalać, ale gdy pozbędziemy się swoich oczekiwań wobec innych, a pozwolimy im być jakimi są, przyniesie to moim zdaniem dobry skutek. Chcą nas ranić? Bo tak głęboko opadli w swojej iluzji? Niech tak działają. My z kolei zajmijmy się sobą. Nie bierzmy poczynań innych do siebie. Można zrozumieć to, że każdy ma swoje przeżycia i doświadczenia, każdy śni swój sen, tworzy własną iluzję. To, że postępuje źle wynika z jego niezrozumienia. To, co robimy świadczy o nas, nie o innych. Jeśli damy soba manipulować, to owszem, przebaczanie będzie konieczne.
zenforest said:
truneutral, masz oczywiście rację 😉 ale pamiętaj że zrozumienie tego, że tak naprawdę nie ma niczego do wybaczania, to jest ogromny mentalny skok – z rozumienia, etyki i moralności – do jakiej nawykło się od dziecka, a jaką nasycona jest cała zachodnia kultura – na zupełnie nowy punkt widzenia.
Nawet energetycznie, zranienia wymagają czasu by się podleczyć – a taka technika jak opisana przez Tippinga, może być bardzo pomocna…zanim dojdzie się na ten nowy etap 😉
trueneutral said:
Tak, zdaję sobie z tego sprawę. 🙂 Dlatego na wstępie napisałem, że artykuł mi się podobał. Nawet gdyby ktoś miał pozostać na etapie, na którym jest, to podejście zaprezentowane w tekście jest o wiele korzystniejsze niż gdyby miał w sobie dusić urazę, żale, złość. Nie ma też co pisać wyższych poziomach – każdy jest człowiekiem. 🙂
x03r4 said:
Mam w domu książke pt. „Radykalne Wybaczanie”
To samo tylko że tutaj w pigułce.
Lulu said:
mam wrażenie, że czasami Ci co piszą takie książki robią mętlik w głowach ludziom, gdyż w swój sposób patrzą na rzeczywistość i nie dostrzegaja tego co im nie było dane doświadczać („inny świat”).
Myślę o dziewczynie, która była wykorzystywana seksualnie przez swojego ojca i brata.
Pomijam jak w tym biernie i ulegle zachowywała się matka.
W każdym razie mierzi mnie co by się stało jakby trafiła na taki artykuł.
Co miała by zrobić?
Nie jestem ofiarą przemocy.
Spójrz na to jako na potrzebne doświadczenie?
Może twoje interpretacje są niesłuszne- nie doświadczałaś krzywdy?
Proszę się zastanowić.
Dziękuję za uwagę.
Lulu said:
może za bardzo pojechałam- bo nie zrozumiałam tego artykułu.
Czasami jednak wydaje mi się że jedynym rozwiązaniem jest nazwanie rzeczy po imieniu, wypłakanie i ukaranie sprawcy.
Żeby nie czuć się ofiarą.
W sumie to nie wiem.
Wiem, że nie każde zło można tak odczarować.
Tak mi się wydaje.
Pozdrawiam
trueneutral said:
Lulu, sądzisz, że lepiej być oprawcą niż ofiarą? To znaczy, że zrobiłabyś to samo co Twój oprawca. Innymi słowy rację ma ten, który jest silniejszy. Świat jest tak skonstruowany, że szukamy sprawiedliwości za nasze krzywdy. Wydaje się to słuszne. Tylko czy jest tak naprawdę? Czy nie da się wyjść poza to?
zenforest said:
Lulu, jutro późnym wieczorem – umieszczę artykuł o kobiecie wykorzystywanej przez swego ojca.
Bardzo w temacie o który pytasz.
Sporo porad i wyjasnień.
Nie umieściłam go dziś , ponieważ aby go zrozumieć w pełni, trzeba najpierw zrozumieć termin „ciało bolesne”, którym autor(Tolle) się posługuje i dlatego właśnie – poprzedziłam go dzisiejszym artykułem „Ciemna strona emocji”.
Pozdrawiam i proszę o cierpliwość – do jutra 😉
Zenforest
Lulu said:
trueneutral-chyba przesadziłam, w zwiazku z poruszeniem tą historią.
Ogólnie zastanawialam sie jak jej mozna pomóc.
Bo ja nie wiem.
Muszę przyznać, ze uważam, że powinna być wyznaczona jakaś kara za to- zeby sprawca nie czuł sie bezkarny.
A także dlatego, zeby została dokonana jakaś sprawiedliwość.
Nie mowie, ze teraz ona mialaby zrobic to samo im.
Nie o to chodzi.
Chodzi o to, by czuła, ze może sie bronić i ze za takie zło jest wyznaczona jakaś kara.
Nie wiem- ja bym się nie pogodziła póki bym nie oddała tego jakoś by czuć sie silna i bezpieczna.
Ale nie wiem.
Nie mam pojęcia.
Wiem, ze trzeba ja namawiać by powiedziała o tym Komus kto wie jak jej p[omóc-bo ja nie wiem.
I tyle zrobiłam.\
Moze stad tez szukałam artykułow o wybaczaniu.
Ale nie wiem- nie chciałam zdeptać tresci tego=- tylko wydal mi się taki oderwany od rzeczywistosci ze aż nierealny.
Moze za dużo złosci czuje na to, ze taki bywa swiat
i wierz mi mój Drogi, że byłabym swietnym oprawcą dla takcich gnoi!
I wierz mi, że nie byłoby litości dla takiego człowieka u mnie.\\\
Sa jakieś granice wybaczania jak dla mnie.\\
Czasami trzeba wtymierzyc sprawiedliwy wyrok.\
Tylko jaki byłby sprawiedliwy?
\
Nie wiem.
W każdym razie dziekuje za odzew- naprawdę mnie to zaskoczyło, ze Ktoś odpowiedzial.\\\
Dziękuje.
Zerknę na taki artykuł- Zenforest.
Moze pomoze mi to zrozumieć jak cos takiego moglo sie zdarzyc w ogóle.
Pozdrawiam
Lulu said:
Przepraszam za błędy.
Chyba ciągle mnie to denerwuje.
Moze uda mi się wylączyc to,
Pozdrawiam i przepraszam.
trueneutral said:
Lulu, nie przepraszaj, bo nie ma za co. Masz swój pogląd i już.
Kara się należy, ale nie powinno się opierać na tym swojego życia. Jeśli izależnimy nasze szczęście, nasze życie od tego, czy ktoś zostanie ukarany, czy nie, to nawet, gdy ta kara dojdzie do skutku, nam to nie wystarczy. Sami wpędzimy się w niewolę swojego umysłu, a nasz oprawca nadal będzie miał nad nami władzę, nawet gdyby został zabity.
Społeczeństwo tak funkcjonuje, że za uczynki postrzegane jako złe moralnie należy się kara. Nie wydaje mi się, żeby to się kiedyś zmieniło. Różnie tylko bywa z wykonaniem.
Uh, jest to temat na bardzo długą rozmowę… niektórym zajmuje to połowę życia. 🙂
Lulu said:
hmm..chyba tak.
chciałoby się, zeby świat był piękny i sprawiedliwy
(takie „cechy ” czasami przypisuje się Bogu- idei Boga- moze taka jest tęsknota człowieka, może to wynika z czegoś jeszcze innego)
w każdym razie.po dłuższym namyśle
doszłam do wniosku, że to co powiedziałeś jest usprawiedliwieniem dla oprawcy- że „ofiara” nie może ukarać, bo stanie się sprawcą.
To mnie zbulwersowało- jakbyś nie rozumiał tej dziewczyny…Jakbyś coś należnego jej- jeśli by jej to mogło pomóc- przerobił na jej winę, że go karze, za to co zrobił- zamiast zrozumieć, że chodzi o wyrównanie- nie jestem ofiarą- oddaję ci to co od Ciebie dostałam.
Ale ukaranie rzadko przynosi jakieś dobre skutki
(sprawca raczej się nie nauczy-może przestraszy i dlatego przestanie- ale czy zrozumie i podaruje to co powinien jako ojciec dać swojej pięknej córce- gdybyś zobaczył te dziewczynę, nie wiem co to było ale mnie poruszyła bardzo ta historia i w pierwszym momencie miałam odruchy mało „ludzkie”- w stosunku do sprawcy…
ale wiem, że to JEJ by nie pomogło i w tym tkwi szkopuł)
Czy wybaczanie jest najlepszym rozwiązaniem krzywdy?
Czy każdą krzywdę można wybaczyć?
Czy można sie z tym pogodzić, że tak się stało
i pozwolić temu odejść w zapomnienie?
Nie wiem.
dziękuję w każdym razie za zainteresowanie i słowa…
Chyba dobrze, że Ktoś to usłyszał…
dzięki;-)
trueneutral said:
„Czy można sie z tym pogodzić, że tak się stało
i pozwolić temu odejść w zapomnienie?”
Rozumiem, że lepiej jest do końca swych dni żyć z poczuciem krzywdy, niesprawiedliwości i w poczuciem nieszczęścia?
RomeoKnight said:
@Lulu
Nic się nie dzieje bez naszej zgody. Każda istota jest autorem 100% swoich doświadczeń. Zdaję sobie sprawę, że siedząc po uszy w bagnie ciężko jest przyjąć taki punkt widzenia, a co dopiero go zrozumieć – ale jest szansa, że chociaż niektórym takie stwierdzenie pomoże. Bagno to iluzja, która udaje rzeczywistość. Jeśli ktoś kogoś krzywdzi, to krzywdzi sam siebie. Jeśli jest krzywdzony przez kogoś, to też krzywdzi sam siebie. Można ukarać kogoś, kogo uzna się winnym czegoś, ale to też będzie skrzywdzenie samego siebie. Pozostaje albo to zrozumieć, albo poddać się emocjom i miotać się tak w kółko bez żadnych realnych rozwiązań. Jeśli coś boli, to jest to znak, że czas się wziąć za naukę czegoś. Ból nie jest po to, żeby cierpieć.
trueneutral said:
RomeoKnight.
Nic dodać, nic ująć.
zenforest said:
RomeoKnight
„Nic się nie dzieje bez naszej zgody. Każda istota jest autorem 100% swoich doświadczeń.”
Ja się z Tobą zgadzam na całej linii 🙂
Aczkolwiek łatwo mogę sobie wyobrazić… wkurzenie ludzi, którzy doznali dramatu w życiu, na tego typu poglądy :”Co? Ja byłem niewinną ofiarą!”.
Sposób podchodzenia do tego problemu – czyli, cofając się o krok – przyczyny istnienia cierpienia i „niesprawiedliwości” we wszechświecie – niedawno omawialiśmy.
Ja próbowałam nawet podać kilka wytłumaczeń, z serii dla każdego coś dobrego 😉
Sadzę, że jeszcze bardzo długo dla świadomości większości osób – przyjęcie poglądu że my w 100% odpowiadamy , nawet za to co inni wyrządzają nam, będzie niemożliwe.
Sądzę że…nawet nie zawsze jest potrzeba by się wzajemnie przekonywać. To trudny temat, zwłaszcza dla jednej stron i może wywołać wiele emocji…:/
Conchita said:
Ja nie wiem, dlaczego ktoś doświadczał takich dramatów w przeszłości, jako bezbronne dziecko, ja wiem tylko, że teraz w chwili obecnej można z tym coś zrobić, pomóc tej osobie tak, by pomogła sama sobie. Noszenie traumy w sobie – pozwolenie na to a wręcz pogrążanie się w tych emocjach i karmienie „ciała bolesnego”, jak tu ładnie wpisał się Tolle do bloga ręką Zenforest, jest głęboko szkodliwe i samoistnie nie zniknie. Stąd wybaczenie. Nie jest to coś, co robimy dla sprawcy, robimy to dla siebie by móc dalej żyć i odzyskać siebie, radość życia, spokój wewnętrzny, wolność, wyciągamy energię z traumy, przywrazamy wyparty aspekt.
Lulu, ja wiem, sprawa nie dotyczyła ciebie, ale zastanów się nad sobą w kontekście odczuwanych przez ciebie emocji. Czegoś aktywnego dotknęło to w tobie, zarezonowało z innymi wydarzeniami, podlądami, z twoim ciałem bolesnym. Nie wiem, co to i nie chcę grzebać w Tobie, chodzi mi tylko o to, byś poszukała w sobie to, z czym połączyła się złość na ojca koleżanki. Coś masz w sobie do uleczenia… Akceptacja i wyzwolenie przynoszą ulgę. Wtedy, gdy spotkasz kolejną pokrzywdzoną dziewczynę, być może otoczysz ją ciepłem i zrozumieniem próbując ją wesprzeć zamiast dzielić z nią uczuć złości i bezsilności na cierpienia tego świata.
Lulu said:
..hmm.. dziękuje za informacje.
wiem co we mnie grało.
coz wyciąć sobie tego nie wytnę.
i zostanę obrońcą uciśnionych kobiet;-)
żartuję.
dzięki;-)
Zind said:
Wszystkie te problemy i niezrozumienie dla przyczyn cierpienia, które opisujecie, biorą się tylko i wyłącznie z jednej przyczyny.
Co nią jest? Brak wiary w reinkarnację.
Bo faktycznie, zgadzam się – Jak założyć że się ma tylko jedno życie, to wszystko pachnie fatalizmem i niesprawiedliwością.
Ale też każdy potrafi po nitce do kłębka zadać sobie pytanie : skąd niby bierze się tak olbrzymia przypadkowość i niesprawiedliwość naszego startu życiowego.
Przyznacie, że jest on nadzwyczaj zróżnicowany! Wręcz niebywale!Jedni rodzą się w zdrowych rodzinach, inni w patologicznych. Czemu?
Stąd jeden tylko krok do prostego wniosku : Bóg jest niesprawiedliwym potworem który rzuca nas jak monety, co wypadnie, komu wypadnie, to już nie jego problem. Nie dziwie się, że jest coraz więcej ateistów.
Nie chcą wierzyć w naiwne , nietrzymające sensu hebrajskie mity o bogu. I słusznie.
Takim myśleniem tworzycie z Boga jakiegoś potwora, ale wszyscy udają, że wcale tak nie! Że on jest miłosierny.
Tak, cóż, może po tym jak już w życiu kilkuletnia dziewczynka zostanie zgwałcona dziesięć razy, to potem, na pocieszenie łez, wezmą ją do nieba. Dzięki, postoję.
Nie przyszło wam nigdy do głowy, że ta koncepcja nie ma sensu ?
Nie wierzę, sorry. Przecież jeśli faktycznie mamy po jedynym życiu, a ktoś rodzi się w rodzinie gdzie od dziecka się nad nim znęcają, i umiera mając lat 10, po zbiorowym gwałcie, to czy nie wydaje się wam, że Bog który stworzył taką sytuację jest sadystą?
Uratować Boga może tylko koncepcja reinkarnacji i przyjęcie, że za wszystko, ale to totalnie za wszystko odpowiadamy sami, jeśli nie w tym, to w poprzednim życiu.
Zabijałem, będę zabity, gwałciłem, gwałcą mnie.
Kradłem, mnie okradną, kłamałem, mnie okłamią. Sprawiedliwe i logiczne. Czy nie?
Chcę przerwać ten okropny cykl? Ok, no problem. Pracuję nad sobą, nad swoją świadomością. I rodzę się znów, tyle że już nie w chorych warunkach, ale znacznie lepszych.
To proste jak konstrukcja cepa.
A dlaczego ludzie nie chcą tego przyjąć?Bo tego nie ma w Biblii. I tego im w ich kulturze nie mówiono. To jedyny powód. Powaga, poszukajcie w waszych sercach. Boicie się że to(przyjęcie wiary w reinkarnację) jest jak jedna cegiełka, która przewróci cały mur.
Chcecie wierzyć w niesprawiedliwość, przypadkowość i niezrozumiałość tych okropnych różnic jakie mamy na starcie? To sobie wierzcie, ale wtedy cała pisanina o „naszej wewnętrznej mocy” i „możemy wszystko” – kupy się nie trzyma.
Bo niby jak? Tak, tak, mam te moc, mogę działać, zmieniać, ale dopiero jak osiągnę wiek :ile 21 lat? Wcześniej to nie działa, tak? Taki boski żart..
Strasznie mnie dziwi podejście wielu ludzi zajmujących się tak zwanym rozwojem, którzy na siłę usiłują przykleić swoje katolickie korzenie i swoją wiarę w unikalność ludzkiego życia, na grunt takich poglądów jak reprezentuje New Age / Secret.
Sorry bracia i siostry, ale to po prostu nie ma sensu. Zaklejając jedną dziurę, udajecie że drugiej nie ma. Bardzo wygodne. Zmienić tylko kawałek poglądów(tych w miarę łatwych do zmiany), ale broń boże nie całość. To już za dużo.
Przepraszam za moje emocje, ale czytam i czytam niektóre wypowiedzi i gałki oczne mi wypadają. 🙂
Indram said:
taaak… chrzescijanstwo kiepsko sobie radzi sobie z wyjasnianiem przyczyn cierpienia w porownaniu z ruchami New Age czy religiami wschodu, gdyz:
– winny jest inny
(np Zlo, diabel, inni –
a posrednio Bog – gdyz wszystko sie dzieje z woli Bozej. co prawda nie chce on tego gdyz jest miloscia ale z jakichs powodow poki co jest jak jest. Ogól chrzescijan nie zastanawia sie nad tym.)
Sama reinkarnacja natomiast nie wydaje mi sie calkowicie zadowalajaca.
Problem z reinkarnacja jest taki, ze aczkolwiek wyjasnia – jestes odpowiedzialny za to co masz,
to jednak moze prowadzic do postaw:
masz na cos sobie zasluzyl w poprzednim zyciu – fatalizm i akceptacja np spolecznej nierownosci.
Niemniej isnieje sens i sensowne podejscie
Indram said:
Moze byc trudno spojrzec na zycie w oderwaniu od „rzeczywistosci” i w oderwaniu od pogladow, jednak ci ktorzy zdaja sie cos rozumiec rozumieja to intuicyjnie i nie zawsze sa w stanie to przekazac innym.
Ponadto inna sprawa, ze ci inni, nie zawsze sa w stanie zrozumiec co mowia medrcy, mistycy
a wynika to z tego, ze aby zaczerpnac haust powietrza zrozumienia,
trzeba na chwile wyplynac i wystawic glowe ponad morze pogladow
i tego wszystkiego w czym kapie sie ego
trzeba nieco ulzyc swojej swiadomosci od obciazenia ego i tego z czym sie utozsamiamy
czyli tego co myslimy o sobie i o zyciu
tak czy inaczej jako ludzie potrzebujemy jakiegos konceptu.
Oglaszam zatem konkurs na zadowalajacy koncept/podejscie do zla na swiecie.
I w ogole do zycia
Indram said:
do Lulu
„… i zostanę obrońcą uciśnionych kobiet;-)”
Czy ktos czytal „Smazone zielone pomidory” Fannie Flagg? Bohaterka, zahukana i zakompleksiona gospodyni domowa przechodzi niesamowita przemiane pod wplywem wspomnien pewnej staruszki, a nastepnie dokazuje w domu, na parkingu przed supermarketem, a najbardziej we wlasnych myslach, gdzie zamienia sie w niemal superwoman. to oczywiscie tylko jeden z watkow.
zenforest said:
Zind , pozwolę sobie na mała polemikę 🙂
– Po pierwsze – wydaje mi się, że założyłeś, iż nikt tu nie wierzy w reinkarnację, co wydaje mi się błędnym założeniem 😉
Ale aby wziąść trochę w obronę tych co faktycznie w nią nie wierzą dodam jeszcze inne punkty 🙂
– Po drugie założyłeś w swoich wypowiedziach, że we Wszechświecie _musi_ istnieć jakaś uniwersalna zasada sprawiedliwości, zupełnie pomijając fakt, że może…(podkreślam – może!) wszechświat jest doskonale obojętny i tylko przygląda się w milczeniu naszym zmaganiom?
Patrzył obojętnie na zagładę niewinnych dinozaurów. Cóż zmieniłoby się teraz ;)?
– po trzecie założyłeś brak przypadkowości na starcie, ale pamiętaj że fizyka kwantowa mówi iż bardzo wiele rzeczy we wszechświecie rozpoczyna swe istnienie od randomalnych sytuacji – zaczątki galaktyk i gwiazd, powstałe losowo zagęszczenia w wibrującej potencją przestrzeni – dały podstawę do dalszych, już mniej przypadkowych etapów.
– po trzecie reinkarnacja ma swoje słabości.
Jak sądzisz, gdyby wiedza o niej była powszechna, czy nie sprawiłoby to, że wielu ludzi zaczęłoby znacznie mniej przykładać się do zachowania życia i zadbania o jego jakość, licząc że:
„a, przecież i tak się urodzę znowu, po co się przejmować, proszę o eutanazję!!!”
Wielu ludzi odpuściłoby temu życiu, nie dałoby mu szansy, nie pracowało nad sobą tak intensywnie i dramatycznie, gdyby…wierzyli, że znów narodzą się w ciałach.
Zauważ.
Nie bez powodu nie mamy (większość jak sądzę 😉 ) wspomnień z poprzednich wcieleń
– jak sądzisz czemu?
Może po to właśnie byśmy za każdym razem _całym_sobą_ wierzyli w to, że to jedyna szansa!
Że mamy się na maxa starać i pracować i dbać o to co tu mamy.
Pamiętam jako dziecko, zajmowałam się pewną grządką. Ilekroć zapomniałam podlać, mówiłam sobie, a….wszystko jedno….zasadzę następną.
Naprawdę znacznie mniej się starałam, mając świadomość tego że nie jest unikalna!
A wszak chodzi o to by się starać, by nasz potencjał na dane życie, realizować do końca, z pasją!
Dlatego ludzie nie powinni wierzyć w reinkarnację…
Czy nie pomyślałeś o tym :)?
Są osoby które twierdzą, że wiara w reinkarnację zatrzymała wiele cywilizacji w rozwoju 😉
Aczkolwiek z tym można polemizować 😀
(Jak bowiem rozumieć postęp cywilizacji, ale to dyskusja na inny koment 😉 )
Dla wielu ludzi wiara w reinkarnację zwyczajnie nie jest potrzebna i nie wydaje się logiczna i…. umiem ich zrozumieć…
Tak czy siak przecież za każdym razem mamy nową osobowość!
Nowe ciało,
Nowe życie!
Jaki więc sens ma mówienie o jakiejś reinkarnacji, skoro nie mamy dostępu do pełnych wspomnień, skoro nie ma ciągłości?
To wydaje się dość sztuczne…
Dlatego dla mnie, od pewnego czasu, sama reinkarnacja ma mniejszy sens, niż jej …powiedzmy mniej kompletna wersja. 🙂
Przykład :
Monika, lat 34, mężatka, włosy rude, oczy piwne. Szkoła, taka i taka. Praca taka i taka.
Czy potrzeba by taka wiedza przechodziła dalej?
To wszak kompletnie nieistotne.
Jeśli jednak Monika nienawidziła swojej zimnej, nieczułej matki…. Nie umiała poradzić sobie ze swoim własnym macierzyństwem… zdradzała męża, by uciec od pogłębiającej się bliskości…?
To może, po tym jak Monika ginie w wypadku, Konrad, lat 27, włosy czarne, oczy niebieskie, nos lekko zadarty, kilka piegów, szkoła taka i taka, praca taka i taka
– będzie musiał zmierzyć się z chłodem emocjonalnym swojego ojca i przełamać lęk przed bliskością wobec swojej partnerki?
Może w nim…zrealizuje się uzdrowienie tej emocji, tego wzorca, tego problemu?
Naczynie jest nowe, ale to co go wypełnia, może być w jakiś sposób podobne do tego które nie zostało wyczerpane do dna, ze starego…
Czy taka wizja nie ma większego sensu niż reinkarnacja duszy z ciała w ciało…?
Czy życzeniowa wizja reinkarnacji „dusza z ciała w ciało” – nie wynika z kolejnej odmiany lęku przed utratą i rozpuszczeniem bezcennego ego? 🙂
Z zaszytego lęku przed śmiercią? Niebytem?
🙂 Popatrz jak to co opisałam, rozwiązuje w pewien sposób tak silnie akcentowany przez Ciebie problem niesprawiedliwego Boga, a zarazem jak uwalnia wiele osób (o katolickich zapatrywaniach na istnienie duszy) od konieczności wiary w jej migrację.
„Dusza” czy świadomość za każdym razem jest w pewien sposób nowa, unikalna, jedna-jedyna.
Tylko jej „zadania” czyli warunki startowe i to jak przebiega życie, mogą być nieprzypadkowe.
Jak zmienia to nawet spojrzenie na/zrozumienie sytuacji ludzi cierpiących.
I…zauważ jak wielkie pole do zmian to daje…
Można świadomie kształtować to co się dzieje.
Rozumiem też ludzi których denerwuje pojęcie karmy. Jej ciężka, nieugięta ręka wisząca nad nami…
Sądzę że to wszystko jest o wiele elastyczniejsze i mniej kategoryczne niż się sądzi.
Świadomość gra tak potężną rolę uzdrowicielską i transformującą 😉
Na nas, naszym życiu, może zakończyć swoje bytowanie jakaś „ścieżka” negatywnej emocji, która ciągnęła się od stuleci , dając cierpienie kolejnym pokoleniom.
O jedną kroplę w oceanie będzie mniej do „odziedziczenia” dla nowych ludzi. 🙂
Może to co opisałam brzmi dziwnie, ale to chyba jakieś spotkanie w pół drogi pomiędzy zwolennikami reinkarnacji a tymi co wierzą w niepowtarzalność jednostki.
A może się mylę…. hehe:)
Pozdrawiam serdecznie
Zenforest
zenforest said:
Indram, połączyłam Twoje trzy komenty w jeden 😉 Tak łatwiej będzie je zrozumieć- jako całość 🙂 Mam nadzieję że nie masz nic przeciwko 🙂
A co do Twego konkursu, to moja propozycja, mniej więcej, powyżej 😀
Indram said:
No dobra, dobra,
mi tam obojetne,
chcialem tylko uniknac jednego monstrualnego postu
ale widze ze ten twoj jest jeszcze bardziej monstrualny
a wiec nie mam sie czym przejmowac
Gargantuiczny