Tagi
dojrzałość, dywagacje, film, książka, marzenia, prawo przyciągania, realizacja marzeń, secret, sekret, spełnienie marzeń, sukces, szczęście, Świadomość
Oglądając uważnie film „The Secret”, i czytając związaną z nim książkę, doszłam do wniosku, że jedną z największych przyczyn, dla których wokół filmu podniosło się tyle głosów krytycznych – są… uproszczenia.
Film pełen jest uproszczeń, a chociaż książka ma ich trochę mniej, to w niektórych fragmentach, także razi schematyczne podejście reżyserów i niewiele mówiące ogólniki.
Uproszczenia można by uznać za jedną z zalet – ponieważ podany w prosty, magiczny sposób – mechanizm działania Prawa Przyciągania, jawi się jako dziecinnie prosta metoda, którą każdy może z sukcesem zastosować…
Ale… z drugiej strony – ludzi sceptycznych, wymagających i ostrożnych, zniechęca pobieżne potraktowanie niektórych tematów oraz uproszczone przykłady działania Prawa Przyciągania.
Dla tych którzy chcą krytykować, argument że w 1,5 godzinnym filmie, można zaprezentować tylko zarys działania Prawa Przyciągania, nie jest przekonywujący.
Pierwszym uproszczeniem, które rzuciło mi się w oczy jest opisane w poniższym fragmencie przyciąganie wydarzeń na podstawie wzbudzania w sobie określonych emocji :
„Kiedy czujesz się dobrze, musisz oddawać się dobrym myślom. A zatem jesteś na właściwym szlaku i emitujesz potężną częstotliwość, która przyciąga do Ciebie więcej dobrych rzeczy, te zaś sprawiają że będziesz czuł się dobrze. Wychwytuj te chwile i je podsycaj. Bądź świadomy, że czując się dobrze, przyciągasz do siebie więcej podobnych rzeczy i emocji”
Oczywiście, we fragmencie tym nie pisze, że w ten sposób całkowicie eliminuje się bolesne doświadczenia…ale…
Osobiście doświadczyłam szeregu dni i tygodni gdy czułam się świetnie, wszystko szło jak z płatka, wypełniało mnie zadowolenie i szczęście. A potem nagle, po tym paśmie radości – nastąpiła bardzo przykra sytuacja, która pokrzyżowała moje plany.
Sekret tego już nie wyjaśnia – a wydaje mi się że powinien – ponieważ znam osoby dla których pierwsze podejście w zastosowaniu Sekretu w życiu, skończyło się właśnie na takiej sytuacji.
Zawód, niezrozumienie i pytanie :„Jak, to, przecież robiłem wszystko tak jak opisano, to dziadostwo nie działa!”
Samo wzbudzanie w sobie pozytywnych emocji, jest owszem, gwarantem że przez większość czasu będziesz czuł się suuuuuuuuuuper, ale..nie unikniesz wydarzeń w życiu, które będą dla ciebie bolesne i trudne i okażą się czasem krokami milowymi, na których będziesz się uczył.
Za pozytywnymi uczuciami musi iść PRZEKSZTAŁCENIE zastanego światopoglądu.
W moim przypadku, za przykrym wydarzeniem, stało wyobrażenie które we mnie tkwiło od lat a na które nikły wpływ miało zadowolenie – utrzymujące się i wypełniające mnie całymi tygodniami.
Wierzyłam podświadomie :
„Takie przykre rzeczy każdemu się czasem zdarzają”
„Tak już w życiu bywa”
Cóż zatem z tego, że czułam się dobrze, uśmiechałam, w sercu miałam lekkość i radość?
Skoro na głębszej warstwie, mój ustalony światopogląd sabotował moje… wesołe życie.
Koniecznym dopełnieniem dla Sekretu wydaje sie zatem technika Afirmacji.
Tylko trwała zmiana światopoglądu, zmieni nasze życie od podstaw.
Oczywiście – Nie polemizuję z tym, że zmiana uczuć na pozytywne, ma także wielkie znaczenie, ale niektóre z nich zwyczajnie NIE DOTYKAJĄ sedna problemu.
Ktoś może sprawić że czuje się szczęśliwy, poprzez stosowanie zachwalanej w Sekrecie metody Zamienników (lista rzeczy które poprawiają nam nastrój) ale wciąż pozostaną stare poglądy :
„Raz na wozie raz pod wozem”, „Są dni lepsze i gorsze”, „Nie da się cały czas zwyciężać”,
„Przyjdzie kryska na matyska” czy „Ojej, za dużo radości, kiedyś to się musi skończyć”,
= te wszystkie poglądy żyć będą własnym życiem i to ich skutki będą wypływały na powierzchnię, zaburzając prędzej czy później nasze dobre samopoczucie.
Tak sądzę, że potrzebną wzmianką w książce – wydaje się także możliwość nauki UNIEZALEŻNIANIA naszego szczęścia i zadowolenia od wydarzeń które mają miejsce dokoła nas, od „Zamienników”, od krytyki innych, od ich nastrojów, od pogody, od stanu posiadania.
Nawet jeśli ten pogląd jest uważany za nieco zbyt idealistyczny i „wschodni”, jest ciekawą alternatywą dla tych którzy już wszystko mają, albo… nie mają sił aby realizować wszystkie marzenia.
Warto wiedzieć że szczęście to coś co wypływa z nas, i możemy je mieć, bez względu na to ile marzeń się zrealizowało. (Nawet jeśli, mimo wszystko, staramy się je realizować, ponieważ dzięki nim, napotykamy na nowe wyzwania na których możemy się uczyć)
„Prawo przyciągania to prawo natury. Jest bezosobowe i nie dostrzega tego co dobre czy złe. Otrzymuje Twoje myśli i przesyła je z powrotem do Ciebie, jako Twoje doświadczenie życiowe. Prawo przyciągania po prostu daje Ci to o czym myślisz”
Zawsze się zastanawiałam jak reagują na te fragmenty ludzie widzący cierpienie i ból dzieci, które zwykle wypełnia przecież radość życia a zamartwianie się jest im obce.
Wydaje mi się, że w Sekrecie celowo ominięto ten problem, ponieważ jego wytłumaczenie wymagałoby poruszenia drażliwych tematów:
jedno życie? reinkarnacja? karma? ciepienie w tym życiu, za błedy z poprzedniego?
Mnie – dotknięcia tego problemu – trochę w Sekrecie brakowało.
Wiem, że tematyka ta jest tak kontrowersyjna iż autorka Sekretu nie zdecydowała się jej poruszyć, tym samym jednak dała pole do popisu… dla wielu krytyków.
Chcąc dotrzeć do chrześcijan, i przedstawicieli innych religii, wierzących w to, że człowiek posiada tylko jedno życie, musiała zrezygnować z wyjaśniania jak Prawo Przyciągania działa w przypadku np. chorych maleńkich dzieci i tego jaki one mają na to wpływ.
Trochę szkoda 😉
Odrobina niebezpiecznego gruntu pod nogami, jednych odstraszy, drugich przekona. 😉
„Oto nadchodzi pora na okiełznanie uczuć i posłużenie się nimi jak turbosprężarką, by osiągnąć to czego chcesz w życiu”
Każdy z nas miał chwile gdy doznawał bardzo przykrych uczuć, czasem rozpaczy, załamania nerwowego, wrażenia że nasze życie się zawaliło.
Jeśli ktoś, będąc w takim stanie zaczyna na siłę wywoływać w sobie wesołość i radość… To co się wtedy dzieje, tak naprawdę?
Na wielu poziomach zaczyna zachodzić tłumienie i wypieranie.
Zamiast ZROZUMIEĆ co naprawdę się stało, na spokojnie przeanalizować i wyciągnąć wnioski, oraz uświadomić sobie co spowodowało te sytuację – my na silę przestawiamy nasze emocje i bezrefleksyjnie czekamy na to co się stanie dalej.
(Żle pojęte, może wzbudzać podejrzenia o niemal „narkotyczne”, nietrzeźwe odpadanie od rzeczywistości.)
Wg moich doświadczeń takie zachowanie prowadzi tylko do odsunięcia problemu, czasem, przy sprzyjających wiatrach, do jego złagodzenia, ale nie zmienia to faktu, że nie usuwamy źródła problemu.
Nie wszystkie nasze emocje docierają do głębokiego poziomu, poziomu naszych wyobrażeń o życiu które de facto stanowią strukturę ego, indywidualności i cegieł, z których jest zbudowana.
Sądzę że najkorzystniejszym rozwiązaniem, jest zacząć od poznania naszych głównych przekonań-„sabotażystów”, i popracować nad nimi(np afirmacjami), równocześnie wspomagając się pracą z emocjami.
Taka praca połączona przyniesie wg mnie najwięcej rezultatów.
W przeciwnym razie emocje będą odbijać się od utrwalonych przekonań a one same – boleśnie materializować w naszym życiu.
Proces przenikania, który w pewnym stopniu następuje, może być zbyt powolny, aby był do zauważenia w opisywanym przez twórców Sekretu terminie 4-6 tygodni.
„Możesz celowo wykorzystać uczucia do przesłania jeszcze potężniejszej częstotliwości, wzmacniając nimi swoje pragnienia”
Aspekty związane z zaspokajaniem materialnych potrzeb w naszym życiu, są sednem Sekretu.
Stało się to przyczyną krytyki ze strony przedstawicieli wielu religii, zarówno chrześcijańskich jaki i wschodnich.
Uważają oni, że zaspokajanie pragnienia, po pragnieniu, podobne do realizowania dziecięcej listy życzeń wysyłanej do św Mikołaja, nie jest sednem życia, ale jego jednym elementem.
Pozostałe elementy takie jak nauka, dojrzewanie( jako człowieka), praca nad sobą, praca z innymi, duchowość – nie zostały należycie omówione na łamach książki a tym bardziej w filmie.
Świat pokazany w Sekrecie to świat człowieka którego esencją życia jest lepszy samochód, ładniejsza żona, wielki dom za kilka milionów. Amerykański świat sukcesu.
W moim osobistym przekonaniu – nie jest to słabość tego filmu, ale spora zaleta.
Film ma odwagę wskazać na „JA” i powiedzieć :”Ja może mieć co zechce”, tym samym przesuwa Moc z zewnątrz, do wewnątrz nas…
Jednakże – dla dopełnienia książki, autorka mogła poświęcić kilka wersów np temu że gdy już zaspokoimy wszystkie pragnienia, często….wciąż nie czujemy się szczęśliwi.
Bo to nie brak zaspokojenia pragnień jest problemem ale zwykle sama ich przyczyna.
Ilu jest sławnych, bogatych ludzi, którzy skończyli w klinikach dla uzależnionych, wykazując swoim życiem, że nawet jeśli Dżin Wszechświata spełniał raz za razem wszystkie ich pragnienia, to okazało się że …nie była to tak naprawdę esencja szczęścia i spełnienia.
Kwestią jest wiedzieć CZEGO się pragnie i jaką cenę ma każde zrealizowane pragnienie.
+ Jakie wyzwanie razem z nim nadchodzi.
I może tej egzystencjalnej kwestii, niekończącej się gonitwie za lepszym, większym, piękniejszym, powinno zostać poświęcone trochę miejsca. Chociażby tytułem zakończenia.
Wielu krytykom odjęłoby to po prostu celne argumenty 🙂
A na koniec, dla odmiany – jeden z moich ulubionych fragmentów Secretu, z którym polemizować nie zamierzam 🙂
„Prawo Przyciągania nie rejestruje słowa ‚nie” ani jakichkolwiek określeń negacji.
Oto co Prawo Przyciągania odczytuje, kiedy je wypowiadasz:
.
„Nie chcę rozlać tego na ubranie”
Chce rozlać to na ubranie i chcę rozlać jeszcze więcej
.
„Nie chcę mieć nieładnej fryzury”
Chce mieć zawsze nieładną fryzurę
.
„Nie chcę by cokolwiek mnie opóźniało”
Chce zawsze sie spóźniać
.
„Nie chce by ta osoba była dla mnie opryskliwa”
Chce by ta osoba i inni ludzie byli dla mnie opryskliwi
.
„Nie chce żeby buty mnie cisnęły”
Chce żeby każde buty mnie cisnęły
.
„Nie radze sobie z tą pracą”
Chcę jeszcze więcej pracy, z która nie będę sobie radził
.
„Nie chce złapać grypy”
Chce złapać grypę i inne choroby
.
„Nie chce się kłócić”
Chce sie jeszcze więcej kłócić
.
„Nie mów tak do mnie!”
Chce żebyś mówił tak do mnie i chce żeby inni ludzie tak do mnie mówili
Od siebie dodam :
„Nie chcę mieć męża alkoholika”
Chce by wszyscy moi partnerzy mieli problem alkoholowy
„Nie chcę być gruba”
Chcę zawsze być gruba, i chcę zawsze móc się zmagać z problemem mojej tuszy
„Nie chcę mieć za żony-jędzy”
Chcę mieć same wredne partnerki
„Nie chcę mieć niegrzecznego dziecka”
Chce by moje dziecko rozrabiało od rana do nocy
Przewrotne? Prawda 😉 Ale coś w tym jest 😉
Pozdrawiam wszystkich miłosników Prawa Przyciągania 😉
Zenforest
Powiązane posty:
• Podświadomość – kluczem do bogactwa
• Prawo przyciagania…w działaniu!
• Tajemnica szczęścia, zdrowia i pomyślności – “The Secret”
• Co cię powstrzymuje przed realizacją marzeń?
Conchita said:
„No…aktor grający Dana Millmana z pewnością ma ładniejsze oczy”
hehe Zenka – nie każdy poprzestaje na filmie :):):)… Dan Millman ma swoją stronę w internecie, gdzie można zobaczyć jego zdjęcie z mocno błyszczącymi oczami, poza tym są do obejrzenia wywiady z nim… Oczywiście, może to kwestia koloru jego oczu, są bardzo ciemne, ale na mnie działa, mimo że starszawy z niego już facet:):):).
Dla mnie to curiosum, dlatego też takie ciekawe – stosowanie afirmacji. Nigdy tego nie robiłam – raz chciałam nawet – trafiwszy przypadkiem na książkę Pana Żądło – była wielka stronicowa afirmacja (już nie pamiętam na jaki temat). Przepisałam dzielnie raz. Potem się zniechęciłam i już nigdy nie wracałam do tematu. Popieram pracę z podświadomością, sama nad tym pracowałam wiele lat, ale nie rozumiem jak działają te afirmacje. Raz spotkałam ofiarę afirmacji, co doszczętnie ugruntowało moje zdanie na ten temat. Pani była bardzo miła, słodka jak cukiereczek nawet, z tym że ta słodycz dziwnie nienaturalnie brzmiała… Wyznała w pewnym momencie, że pracowała nad swoimi relacjami z ludźmi i każdemu spotkanemu człowiekowi mówiła w myśli, że go kocha. Wszystko fajnie, ale jak się coś powiedziało inaczej niż oczekiwała, to takie ciężkie spojrzenie się dostawało w prezencie po czym hop i znów słodkim głosikiem tralala. No nie wiem – dla mnie to przypominało chorobę psychiczną a nie pracę nad sobą. Oczy i ciało mówiły coś innego niż usta, a umysł uparcie wypierał niechciane treści.
Być może jestem uprzedzona i trzeba sobie tam wmawiać różne rzeczy.. hmmm… kto wie?
Albo może nie rozumiem działania afirmacji?
Stosuję czasami intencję, co trochę przypomina afirmację – ale wypowiada się ją tylko raz z mocą wewnętrzną i wpuszcza w kosmos. Potem już się nie wraca do tego, żeby nie obciążyć idei zwątpieniem albo dodatkowym balastem. I działa.
I działa też zwykła praca ze sobą, często wystarczało uświadomić sobie w pełni coś, żeby znikało i mogło na to miejsce wejść nowe. hmmm….
Conchita said:
Puściłam ten komentarz i niedługo potem dostałam „pinga” – no tak, jak coś nie gra to ja robię sobie rozluźnienie obszaru i akceptację z próbą rozpoznania, a inny sobie będzie powtarzał w myśli „kocham siebie i akceptuję”, co na jedno wychodzi. Dobra, nie mnożę już różnic jakkolwiek matematycznie to brzmi… 🙂
Miłego dnia wszystkim życzę:).
indram said:
Tak, też to stosuję i działa bardzo fajnie.
Przy okazji przypomniało mi się, że chciałem wspomnieć o psychogimnastyce (połączenie ruchu, oddechu, wizualizacji i afirmacji), co niniejszym czynię. A dowiedziałem się o tym z książki Mateusza Wiszniewskiego pt Potęga Wizualizacji.
zenforest said:
Ja kiedyś sporo afirmacji stosowałam, ale przyznam że z czasem to nieco zarzuciłam.
Na mnie bardziej działają wizualizacje i „wczuwanie się” w oczekiwany, pożądany stan emocjonalny czy cel.
Gdy np chcę coś mieć, to staram się „poczuć” tak jakbym już to miała.
Jeśli chcę zmienić jakąś moją cechę, to wyobrażam sobie jak bym się zachowywała gdybym ją posiadała, staram się to odczuć, w działaniu, ale nie na zasadzie sztucznej gry lecz prawdziwego zaangażowania, z wiarą, zapałem, tak…z serca.
zenforest said:
Conchita
Ostatnio oglądałam wywiad z nim przy okazji filmu Peaceful Warrior, całkiem wygląda wporzo 😉
http://pl.youtube.com/watch?v=V4lN5VR8kqU&
jon said:
Żal ta cała ksiażka sekret itd, jest gówno warta ponieważ żeruje na czymś naprwade wartościowym i poprostu pododawała jakieś głupie przykłady,
GDYBY KAŻDY ZAMIAST TEGO ODNIUSŁBY SIĘ DO GŁÓWNEGO MATERIAŁY Z PIERWSZEJ RĘKI JAKIM JEST SERIA KSIĄŻEK Esther i JErry HICKs
TO wiedziałby jak zastosować twórczą moc.
A nie jakieś owijanie w bawełne tylko dla kasy jak w przypadku tej książki,
ORIGINAL zawsze najlepsze,
swiatducha said:
o, się napisałaś dużo.
ale – w przeciwieństwie do Sekretu piszesz do ludzi, którzy mają starsze dusze i rozumieją, że tak prosto, to jednak nie ma.
Opowieści symplicystyczne bardzo dobrze trafiają do przekonania młodym duszom, które przekonane są do owego prosto złożonego świata. I – gdy są w odpowiednim sobie towarzystwie, środowisku [np.USA], wychodzi im co zechcą.
Jednakże nie wszędzie to działa, ponieważ np. w Japonii jest wiele starych dusz i to z linii ludzkiej ewolucyjnej i takie prostactwa tam nie przejdą.
A u nas? po środku. Dla popularnego czytelnika – miejscami ubogi przekaz Sekretu – czuje, że „coś jeszcze jest”.
Dla zaawansowanego – już wie wiele więcej, ale i to, co w Sekrecie rozpoznaje i uznaje za wartościowe.
Co do „nie” w afirmacjach. Po zastanowieniu uznałem, że to powoływanie się na wibrację myśli, słów – daje ich odtwarzanie. Jeśli matka zawrze słowo „spadnij” w wypowiedzi „ale nie spadnij!!”, dziecko przywoła myślokształt związany ze „spadnij” w trakcie dekodowania przekazu. I uruchomiony, przywołany, wymantrowany myślokształt w umyśle dziecka jest w stanie [wzmocniony nieznoszącą sprzeciwu energią matki – „bo ona się przecież tak boi!!!”] uczynić cuda przewracając dziecko na równej drodze.
vamas said:
co to znaczy ‚i to z ludzkiej lini ewolucyjnej’?
a jakie sa inne? 🙂 neandertalczycy sa wsrod nas ;)?
Andrzej said:
Masz, vamas, poczytaj sobie:
http://www.cudownyportal.pl/article.php?article_id=22
vamas said:
to jest spojrzenie jednego czlowieka, jak widac mocno mentalnie osadzonego w tradycji chrzescijanskiej, i niekoniecznie musi miec cokolwiek wspolnego z rzeczywistoscia
jak sie ma problem z samoocena to mozna sie dowartosciowac takimi teoriami, ze sie jest upadlym aniolem, ale esencja wszystkich ludzi jest taka sama, niezaleznie czy w wieku nastoletnim czulismy sie bardziej niz inni wyobcowani
jest wiele wzorcow ktore moga byc za to odpowiedzialne, wcale nie trzeba dorabiac do tego zaraz calej anielskiej filozofii , nie sadzisz ze trzeba raczej stosowac brzytwe ockhama? zamiast dorabiac barwne ideologie?
Andrzej said:
vamas:
Leszek Żądło raczej by się zdrowo pośmiał, jakby ktoś mu powiedział, że jest mocno osadzony w tradycji chrześciańskiej, ale dobrze, można i tak myśleć.
Brzytwa Ockhama jest narzędziem z poziomu mentalnego, które weryfikuje teorie uprawomocniając to, co jest na poziomie mentalnym i poniżej, natomiast odcinając wszystko, co jest powyżej mentalu.
Idąc tą drogą 80% tekstów z tego bloga należałoby skasować.
Jeśli dalej chcesz tak rozumować proponuje przełączyć się na wprost.pl albo rzeczpospolita.pl. Ezoteryka i rozwój duchowy są raczej w innych rejonach.
Każdy działa wg. swoich przekonań, więc pozwól iż nie będę komentował Twojej wypowiedzi, ponieważ musiałbym zastosować argumenty, które wykluczasz.
vamas said:
Andrzej, co zatem maja znaczyc takie wstawki jak
„Do nich między innymi zalicza się Szatana oraz Lucyfera ”
„do tej grupy należeli smutni panowie nawiedzający Lota w Sodomie, a zwani w Biblii Mężami Bożymi”
?
caly ten artykul to dla mnie jakas bajkowa histryjka, a podzial ludzi na takich ktorzy sa aniolami upadlymi i takich ktorzy sa po prostu ludzmi pachnie troche rasizmem dusz i zawoalowanym dowartosciowywaniem sie
tekst o atlantydzie, ktorej samo istnienie jest watpliwe, wskazuje tez raczej na fantazje autora, moze jeszcze znajde tam cos o lemurii? 😀
jaki bysmy hipotetyczny, mityczny kraj wymyslili, ezoterycy osadza w nim siebie jako krolow i kaplanow ktorzy wcielili sie w dzisiejsze ciala samotnych buntownikow ktorych ciagnie do seksu i uzywek – no prosze cie! 😦
nie ma to jak w wyrafinowany sposob wlasne tlumaczyc nieudacznictwo
i jeszcze zrobic z tego taaaaaaaki zajeb@#$ mit
„jestem upadlym aniolem, niebieskim, bialym, czerwonym” echhh
polecam uproscic troche rzeczywistosc, bo wiarygodnosci nikomu takie historie nie przydadza
vamas said:
no i zniknal 🙂
Zind said:
vamas, O co chodzi z tą krytyką u ciebie ostatnio ?
Krytykujesz książkę Abd-ru-shina od Eliszki, krytykujesz też andrzejowe aniołki? 🙂 wtf :)?
(Nie żebym ich bronił, dla mnie to tylko mentalne konstrukty, które mogą być pomocne w diagnostyce problemów, ale nie polecałbym budowania na nich swojej tożsamości, jako upadłego anioła)
vamas said:
zind
pytanie czemu akurat ten aspekt moich wypowiedzi zauwazyles 🙂 ?
aniołki sa zabawna hipoteza, ale tylko hipoteza i nadawanie jej mocy rzeczywistosci, przywiazywanie sie do niej to oznacza tworzenie kolejnej warstwy ktorej trzeba sie bedzie kiedys i tak pozbyc
po co sie tak obciazac kolejna porcja mitologii?
Basia said:
” aniołki sa zabawna hipoteza, ale tylko hipoteza i nadawanie jej mocy rzeczywistosci, przywiazywanie sie do niej to oznacza tworzenie kolejnej warstwy ktorej trzeba sie bedzie kiedys i tak pozbyc ”
Widzisz Vamas, ja tego własnie doświadczyłam.
Zachłystnęłam się teorią Leszka Ż. o upadłych aniołach swego czasu i codziennie z wypiekami na twarzy wchodziłam na cudowny portal i wchodziłam w dyskusje z innymi aniołami 😉
Taraz patrzę na to z przymrużeniem oka i prawie z rozbawieniem ale było mi to pewnie potrzebne.
Najpierw potwierdzenie, że jednak jestem w porządku skoro mogę się gdzieś przyporządkować (czyli do upadłych aniołów , konkretnie niebieskich 😀 ), „zrozumienie” dlaczego jestem inna niż reszta albo dlaczego mi się wydawało , że taka byłam, potem nadałam temu jakąś moc, dowartościowałam swoje ego choć wtedy oczywiście nie byłam tego świadoma, hehe a potem odpuściłam 🙂
To było najprzyjemniejsze 🙂
Basia said:
A tak wogóle to sorki za zejście z głównego tematu wątku, można wywalić do jakiegoś oftopiku 😉
vamas said:
basia, mysle ze zrobilaś bardzo madrze.
na tej zasadzie np wielu ludzi zachlystuje sie jakas religia, jakims swiatopoglądem, filozofia, moda…itp a potem jak się juz nasycą, wychodzą poza to doswiadczenie, tak ja sie wyrasta z dzieciecych bucikow.
nie dlatego ze to jest glupie czy zle, ale po prostu juz gdzies tego doswiadczylismy i mozemy isc dalej, juz przestaje to byc tak wazne, nie musi nam zamykac horyzontu raz na zawsze (bo tak jak z butami, po czasie, mogloby zaczac uwierac)
w taki sposob ujeta teoria o aniołkach, jak ty to zrobiłaś, nawet dla mnie jest strawna 🙂
Piotr said:
To bardzo ciekawy artykuł nt.Sekretu. Słuszna uwaga, że kwestia reinkarnacji czasem wydaje się jedynym wyjaśnieniem dla zaistniałych w życiu sytuacji. To się samo narzuca czasem…
Chcę tu opisać pewną kwestię dotyczącą ‚Sekretu’ – poza niebezpieczeństwem wpadnięcia w samozadowolenie tylko na poziomie emocjonalnym, które jednak się urywa samo bez pracy równoczesnej nad sobą na poziomie swoich przekonań i poglądów – jest jeszcze coś jeszcze… A mianowicie: kreowanie sobie wydarzeń, których chcemy i pragniemy, może być niezwykle skuteczne – i często jest, jednak… no właśnie… warto się zastanowić nad tym czy aby nie działamy przeciwko sobie! Możemy przecież pragnąć, aby było nam tylko dobrze, przyjemnie i miło, podczas gdy tak naprawdę czasem nam potrzeba czegoś innego! Tzn.pracowanie nad sobą niekiedy domaga się dopełnienia się karmy z przeszłości. Można ją przepracować oczywiście także inaczej niż w sposób ‚mechaniczny’ – jednak… trzeba o niej się dowiedzieć najpierw! A to może być trudne, jeśli ciągle ‚nakręcamy’ sobie tylko to, czego chcemy z poziomu świadomego. Zdaje mi się, że można dojść do pewnego zakłamania na drodze własnego rozwoju, kiedy wreszcie nasze starania pękają jak kolorowe bańki… Taki wewnętrzny konflikt może zaistnieć właśnie wtedy kiedy mało- lub wcale- nie pracujemy nad sobą i ograniczmy się tylko do kreowania sobie realizacji naszych marzeń… To jest głos krytyczny w sprawie „Sekretu”… Nic nie może zastąpić pracy nad sobą samym. Podejrzewam, że część osób właśnie stosując „metody” z „Sekretu” napotyka się na różne sprawy, które wcześniej im umykały… Uważam „Sekret” za bardzo dobry, bo pokazuje że życie może być łatwiejsze niż nam się wydaje, i że warto podejmować starania by tak było. Życie jest jednak samo w sobie przejawem ENTUZJAZMU. Bez tego nic by nie było;p Jednak dobrze działać
„z głową” i nie działać za bardzo na siłę i do upadłego;p Ciekawy jestem opinii innych osób w tym temacie! Pozdrawiam:)
consciousness said:
W moim życiu sekret był iskierką do tego aby podążyć duchową drogą…która dzisiaj wygląda jak galaktyka 🙂 po kilku latach ciągle dostrzegam nowe „ciekawostki” które można wydostać z sekretu. Dlatego nie powiedział bym o nim złego słowa. Komercja-trudno ale jeśli otwiera komuś umysł jak mi wiele lat temu to niech będzie i w takiej formie.
Sekret to tylko 1 prosta informacja o tym co możesz. A jest ich o wiele wiele więcej 🙂
Niestety sekret nie ujawnia tego co chyba NAJWAŻNIEJSZE a mianowicie wpływu osób trzecich na działanie naszej mocy sekretu.
Niestety nie wiemy co ktoś pomyśli o naszych planach zamiarach czy innych informacjach którymi dzielimy często pod wpływem radości która nas otacza wylewamy maksimum informacji w danym temacie.
Żyjąc z innymi ludźmi musimy pogodzić się z tym, że oni także tworzą naszą rzeczywistość, w mniejszym lub większym stopniu w zależności od tego ile o nas myślą, ile z nami przebywają, wyobrażają sobie nas, nasze porażki i sukcesy. Istniejemy w „ich świecie” więc mają bezpośredni wpływ na nas.
Robiąc to kreują nas w swojej świadomości a to już akt twórczy!
Oczywiście pozytywne myśli i wibracje są dużo mocniejsze od negatywnych więc nie załamujcie się 🙂 wszystko będzie ok 🙂
Co o tym myślicie ? Czy ktoś z was badał taki aspekt ? 🙂