Tagi
centrum, cnota, dobro, grzech, moralność, nieświadomość, obserwacja, osho, transformacja, uważność, zmiana, zło, Świadomość, świętość
Jedynym grzechem jest brak świadomości, jedyną cnotą świadomość.
To, co można robić jedynie w stanie nieświadomości jest grzechem.
To, czego można dokonać jedynie w pełni świadomości jest cnotą.
[autor rozumie słowo grzech jako : czynność którą wykonujemy bezmyślnie, nieświadomie, nawykowo, bez autentycznej łączności ze swoim wnętrzem. Przypis Zenforest]
Nie można być świadomym mordercą, nie można być prawdziwie świadomym i agresywnym w tym samym czasie.
Nie można gwałcić, kraść, torturować kiedy twoja świadomość jest obecna; to wszystko staje się niemożliwe. Te czyny są możliwe jedynie wtedy, gdy znajdujesz się w mroku nieświadomości, kiedy ona w tobie zwycięża.
Budda powiedział:
„Jeśli w domu świeci się światło, złodzieje go unikają; kiedy strażnik nie śpi, złodzieje nawet nie próbują. Jeśli w domu przebywają ludzie, chodzą, rozmawiają, nie śpią, wtedy złodzieje nawet nie biorą pod uwagę możliwości włamania”.
Tak samo dzieje się z tobą: jesteś nieoświetlonym domem.
Najczęstszy stan w jakim znajduje się człowiek, to funkcjonowanie mechaniczne: homo mechanicus.
Jesteś człowiekiem jedynie z nazwy a tak naprawdę jesteś wyszkoloną, uzdolnioną maszyną i wszystko, co robisz nosi w sobie piętno zła.
I podkreślam: wszystko co robisz, nawet to, co uważasz za dobre, przy nieobecności świadomości będzie złe.
Jakże mógłbyś być człowiekiem prawym jeśli jesteś nieświadomy?
Twoja prawość będzie wspierana po prostu monstrualnym ego;
to ono dyktuje ci twoje zachowania.
Nawet twoja świętość, codziennie utwierdzana, utrwalana przy ogromnym nakładzie pracy i wysiłku, idzie na marne. Nie przyniesie ci prostoty, nie nauczy cię skromności i nie pozwoli doświadczyć tego, co boskie, gdyż zdarza się to jedynie, gdy znika ego.
Będziesz wiódł życie świętego, otoczony pełnym szacunkiem, jednocześnie czując się tak nędznie jak wszyscy inni ludzie zepsuty od środka, nic nieznaczący.
To nie życie, lecz wegetacja.
Twoje grzechy będą grzechami i twoje dobre uczynki będą grzechami. Twój brak moralności będzie niemoralny i twoja moralność będzie niemoralna.
Nie nauczam o moralności ani o tym, co znaczy prawość, bowiem bez osiągnięcia świadomości są to puste słowa, hipokryzja.
Czynią cię napuszonym.
Nie wyzwalają, bo nie potrafią – wręcz odwrotnie: więżą cię.
Wystarczy jedna, jedyna rzecz: świadomość – uniwersalny klucz.
Otwiera wszystkie drzwi egzystencji.
Świadomość znaczy, że z chwili na chwilę pozostajesz uważny, widzisz siebie i wszystko wokół w sposób interaktywny. Jesteś jak lustro, odzwierciedlasz; a robisz to tak doskonale, że każdy akt, każdy czyn, który ma miejsce, jest właściwy, pasuje, jest w harmonii z egzystencją.
Nie ty jesteś jego wykonawcą, nie powstaje on w tobie. Twoje działanie rodzi się jako wynik całej sytuacji, zarówno ty, jak i całe otoczenie jest w nie zaangażowane.
Z tej pełni rodzi się jakiś czyn; nie jest on twój, to nie ty zdecydowałeś wykonać go w taki, a nie inny sposób, nie ty go wymyśliłeś, nie wynika on z twojego charakteru.
Nie działasz, jedynie pozwalasz, by się zdarzył.
To tak, jakbyś spacerował bardzo wcześnie nad ranem, słońce jeszcze nie wzeszło, a na ścieżce przed tobą pojawił się wąż. Nie ma czasu do namysłu. Możesz to jedynie odzwierciedlić, nie ma chwili do stracenia – natychmiast zeskoczysz mu z drogi.
Zauważ, że użyłem słowa natychmiast. Nie czekałeś ani sekundy, natychmiast uskoczyłeś na bok.
Później będziesz pewnie siedział pod drzewem, zadowolony sam z siebie i zastanawiał się jak tego dokonałeś. Ale tak naprawdę nie zrobiłeś nic; to wszystko stało się samo. Wniknęło z kontekstu.
Ty, wąż, zagrożenie życia, wysiłek, by je ocalić i jeszcze tysiące innych rzeczy… Ten skok był wynikiem całej sytuacji. Ty byłeś jedynie medium.
Taki czyn pasuje do całości. Nie ty jesteś wykonawcą.
Używając wyjaśnienia na religijną modłę: Bóg dokonał tego za twoją pomocą. Pełnia wyraziła się za pomocą cząstki.
To właśnie jest prawość. Nigdy tego nie będziesz żałował.
To wyzwala. Przydarza się i … koniec. Po prostu wiesz, że to było właściwe.
Znów masz wolność działania. Nie będziesz rozpamiętywał tego, nie stanie się to częścią twojej pamięci autobiograficznej, nie zostawi w tobie ran.
Było tak spontaniczne, że nie zostawiło po sobie śladów.
Nie stanie się twoją karmą. Nie pozostawi zadrapań.
Czyn, który zamienia się w karmę, nie jest właściwie odbiciem rzeczywistości, ale twoją reakcją wywodzącą się z twojej przeszłości, z pamięci, ze sposobu myślenia.
Podejmujesz decyzje, dokonujesz wyboru. Nie wynika to ze świadomości, lecz z nieświadomości. Czyli jest grzechem.
Charakter
Całe moje przesłanie zawiera się w twierdzeniu, że człowiek nie potrzebuje charakteru lecz świadomości. Jest ona prawdziwa, charakter zaś jest fałszywy. Jest on potrzebny osobom nieświadomym.
Jeśli masz oczy, nie potrzebujesz białej laski, nie pytasz gdzie są drzwi.
Charakter jest potrzebny, bo ludzie są nieświadomi.
Jest to rodzaj smaru, który pozwala, by życie przebiegało bez zbytnich zgrzytów.
George Gurdżijew nazwał go buforem. Buforów używa się w pociągach, pomiędzy wagonami. Jeśli coś się dzieje bufory chronią wagony przed zderzeniem się. Można go także porównać do amortyzatora: dzięki amortyzatorom samochody poruszają się miękko. Oto czym jest charakter amortyzuje wstrząsy.
Ludziom nakazuje się skromność. Jeśli się tego nauczysz, będziesz miał taki amortyzator, który ochroni cię przed ego innych ludzi.
Nie będą mogli cię zanadto zranić; jesteś bardzo skromny. Jeśli będziesz wielkim egoistą, odczujesz, że wciąż ktoś cię rani.
Ego jest bardzo przewrażliwione, więc starasz się je przykryć kocykiem skromności. Pomaga, daje jakiś rodzaj gładkości. Ale nie pomoże ci się zmienić.
Moja praca to dokonywanie transformacji. To szkoła alchemii. Chcę byście się przemienili z nieświadomych w świadomych, przeszli z ciemności ku światłu. Nie obdarzę was charakterami; mogę dać wam umiejętność wglądu, uważność.
Chciałbym byście zaczęli żyć z chwili na chwilę, a nie powielali sztywne wzorce ustalone wcześniej przeze mnie lub przez społeczeństwo, kościół lub państwo. Chciałbym abyście potrafili żyć w zgodzie ze swym światełkiem świadomości, abyście byli uważni.
Znajdź świeżą odpowiedź dla każdej chwili. Charakter oznacza, że masz zestaw gotowych reakcji na każde życiowe wyzwanie, toteż kiedy przychodzi kolejna chwila odpowiadasz według wzorca.
Z tego powodu nie może to być odpowiedź prawdziwa; jest to wyuczona reakcja.
Człowiek z charakterem reaguje. Człowiek świadomy odpowiada, odzwierciedla sytuację w sobie nie zmieniając jej, a następnie działa.
Człowiek z charakterem jest mechaniczny, podobny do robota; ma w umyśle komputer pełen zaprogramowanych odpowiedzi.
Tylko zapytaj, stuknij w klawisz, a zaraz wyświetli się gotowa odpowiedź.
Zacznij od zmiany siebie
Nie możesz zmienić wszystkich ludzi na świecie, możesz jedynie zmienić siebie.
To jedyna możliwa rewolucja. Jedyną możliwa transformacją jest twoja własna.
Człowiek świadomy działa zgodnie z chwilą, nie z przeszłości, nie z tym, co zapamiętał. Jego odpowiedzi są piękne, naturalne i prawdziwe dla danej chwili.
Człowiek z charakterem ma problem, gdyż jego reakcje stają się nieadekwatne do sytuacji; życie nieustannie się zmienia, nie stoi w miejscu. A on udziela wciąż tych samych odpowiedzi, które się nie zmieniają, które są martwe.
Nakazano ci coś w dzieciństwie i to w tobie pozostaje. Dorosłeś, życie się zmieniło, ale ta odpowiedź dana ci przez rodziców, księdza czy nauczyciela wciąż siedzi w twojej głowie, i jeśli coś się przydarza, ty wyciągasz tę starą reakcję sprzed pięćdziesięciu lat.
A przez ten czas tyle wody upłynęło w Gangesie, życie tak się zmieniło…
Heraklit mówi: „Nie da się dwa razy wejść do tej samej rzeki”.
Ja wam mówię nie można wejść do tej samej rzeki nawet jeden raz.
Ona płynie tak szybko.
Charakter jest statyczny; jest brudnym stawem. Świadomość jest rzeką.
Dlatego nie daję ludziom żadnego kodu, według którego mieliby postępować. Daję im oczy, aby widzieli, świadomość, aby odzwierciedlali, lustrzaną jaźń, aby mogli odpowiadać na każdą nową sytuację.
W księgach buddyjskich jest trzydzieści trzy tysiące zasad dla mnichów. Trzydzieści trzy tysiące! Na każdą możliwą sytuację przewidziano go
tową reakcję.
Jak to w ogóle można zapamiętać?
A zresztą człowiek, który potrafiłby zapamiętać je wszystkie, jest zapewne na tyle przebiegły, że zawsze będzie umiał znaleźć sposób, by te zasady ominąć. Jeśli nie będzie chciał czegoś zrobić, znajdzie sobie wykręt. Jeśli będzie chciał coś zrobić zawsze umiejętnie to usprawiedliwi. […]
Ile zasad regulujących życie ludzkie można tworzyć? To takie płytkie, nic nieznaczące. Oto jaka jest religijność ludzka; a w końcu przecież i tak znajdują sposoby, aby ominąć te wszystkie przykazania i normy.
Zawsze znajdą jakieś wyjście awaryjne.
Charakter daje najwyżej cieniutką, sztuczną maskę, którą jeśli zadrapiesz, to okaże się, że nawet twoi święci pozostali w głębi siebie zwierzętami. Na powierzchni wszystko wygląda pięknie, ale jedynie na powierzchni.
Nie bądź powierzchowny, zmień się naprawdę. To może nastąpić jedynie poprzez twoje centrum, nie na obrzeżach.
Charakter jest jak farba na twojej powierzchni, aświadomość to przemiana twojego centrum.
Z chwilą gdy dostrzeżesz swoje błędy, zaczną one odpadać od ciebie jak stare liście, wtedy już nic nie trzeba robić.
Wystarczy, że je dostrzegłeś. Dzięki tej świadomości zaczną one znikać, parować.
Rozmyślasz o sprawach, które przegapiłeś i jesteś pewien, że uda ci się w przyszłości je dogonić. Nie dogonisz! To ciągłe napięcie między przeszłością a przyszłością, to ciągłe tracenie teraźniejszości, staje się wewnętrznym hałasem.
Popełniasz stale ten sam błąd tylko wtedy, kiedy pozostajesz nieświadomy. Wtedy jedynie możesz go powtarzać, a nawet gdybyś próbował coś zmieniać, okaże się, że btąd pozostaje, zmienia się tylko jego forma. Występują one bowiem w najprzeróżniejszych formach i rozmiarach. Zamienisz, zastąpisz, ale nie będziesz w stanie go odrzucić, bo nie postrzegasz swojego błędu jako błąd. Chyba,
że inni ci to uzmysłowią, bo im jest łatwiej go dostrzec.
Tak właśnie jest, że każdy myśli o sobie jako o człowieku pięknym, wyjątkowo inteligentnym, pełnym cnót, niemalże świętym, tylko jakoś inni tego nie widzą.
Powód jest prosty: patrząc na innych widzisz rzeczywistość, nie możesz tak samo popatrzeć na siebie samego, toteż nosisz w głowie jakieś piękne bajeczki na swój temat. Wszystko, co wiesz o sobie, to same mity, niewiele mające wspólnego z rzeczywistością.
Wejdź do centrum
Chwila, z którą dostrzeżesz swoje błędy, przynosi radykalną zmianę.
Dlatego właśnie wszyscy buddowie w historii świata nauczali tej jedynej prawdy: bądź świadomy.
Nie uczyli cię jak budować swój charakter, tego nauczają księża, politycy, nie buddowie. Buddowie rozwijali w ludziach świadomość, nie sumienie.
Nie nauczam o moralności ani o tym, co znaczy prawość, bowiem bez osiągnięcia świadomości są to puste słowa, hipokryzja.
Sumienie to taka zagrywka narzucona przez innych żeby mogli ci dyktować co jest dobre a co złe.
Wymuszają na tobie działania zgodne z ich wolą, i to już od wczesnego dzieciństwa, od czasów kiedy byłeś tak niewinny, tak posłuszny, delikatny, że mogli wywrzeć na tobie wrażenie, wdrukować swoje wymagania, uwarunkować cię.
Takie uwarunkowywanie nosi nazwę sumienia i zaczyna szybko dominować nad twoim całym życiem. Sumienie jest strategią społeczeństwa, która zmierza do uczynienia z ciebie niewolnika.
Buddowie uczą świadomości. Nie ucz się od innych co jest dobre a co złe. Nie ma powodu uczyć się od kogoś innego, po prostu wejdź w głąb siebie.
Podróż ku swojemu wnętrzu jest wszystkim czego potrzeba im głębiej dotrzesz, tym wyższy osiągniesz poziom świadomości.
Dotarłszy do swojego centrum, będziesz tak wypełniony światłem, że wszelkie ciemności znikną.
Włączając światło w pokoju nie musisz jednocześnie walczyć z ciemnością.
Obecność światła wystarczy, bo ciemność to jedynie brak światła…
Druga część
Osho, Świadomość – Klucz do życia w równowadze.
Powiązane posty
• Bądź swoim mistrzem – odpowiedzi są w Tobie
• Otwarty umysł: Wolność od negatywnych emocji.
vamas said:
hm, a skąd twierdzenie że rzeczywistość jest niepoznawalna?
i jakim konkretnie znaczeniu? jako teraźniejszość?
może właśnie czysta świadomość (nieuwarunkowana przez ego) postrzega ją na czysto (bez filtrów, osądów i durszlaków umysłowych)?
Jacek said:
Rzeczywistosc dlatego, moim zdaniem, jest niepoznawalna, poniewaz jest nieskonczona i poza czasem, i bedac plynna, nie miesci sie w zadnych kategoriach myslowych. Poznawalne, odczuwalne sa natomiast dla nas tylko jej bardzo drobne aspekty.
Swiadomosc natomiast jest tylko pojeciem myslowym, symbolem majacym reprezentowac swa przeciwstawnosc, tj. nieswiadomosc. Zyjemy percepcja, a dostepne sa nam tylko przeblyski swiadomosci. Jak wszystkie mity, mit swiadomosci inspiruje by dazyc do jej osiagniecia, ale mozliwe jest tylko przyblizenie.
Osobiscie uwazam, ze praktyczniejszy i bardziej osiagalny jest dla nas spokoj wewnetrzny, ktory przybliza do rzeczywistosci na poziomie odczuwania, a nie rozumowania. Na poziomie odczuwania, a nie analizowania, w pelnym spokoju, stajemy sie takze bardziej swiadomi.
majk79 said:
„Duchowość jest czymś trudnym do definicji z poziomu racjonalnego umysłu.
Analizowanie jej z punktu widzenia bieżącej(!) nauki jest miejscami – sprowadzaniem tematu do absurdu.”
– Zenforest, nie przeczę 🙂 Zauważ, że takiej próby podjął się właśnie Bumel, a ja tylko podjąłem z tym polemikę 🙂
Jacek said:
Najbardziej mi odpowiadajaca definicja duchowosci jest odczuwanie rzeczywistosci jako niepodzielnej, przekonanie o jednosci istnienia. Wlasnie na tym poziomie nauka i wiara (w jednosc istnienia) sie lacza.
zenforest said:
majk79
Jacek dobrze podkreślił pewien aspekt : nie poznanie rozumowe, ale odczuwanie wydaje się skuteczniejszym sposobem na „pochwycenie” rzeczywistości.
Dlatego też tak trudno jest przekazać drugiemu człowiekowi jakość swego doświadczenia, i prowadzi to znów do paradoksu nieweryfikowalnych hipotez, jak to ładnie określiłeś 😉
majk79 said:
„Jacek dobrze podkreślił pewien aspekt : nie poznanie rozumowe, ale odczuwanie wydaje się skuteczniejszym sposobem na “pochwycenie” rzeczywistości.”
– Zenforest podpisuję się pod tym obiema rękoma. Majk – Majk 🙂 Jeśli chodzi o samą istotę zjawisk i ich aspekt kontemplacyjny to tak. Jeśli jednak mówimy o mechanizmach zjawisk i wszelkich prawidłach nimi rządzących, to nasze subiektywne odczuwanie może wywieżć nas w pole. Tym właśnie zajmuje się nauka.
bumel said:
A może nauka też kanałowo widzi rzeczywistość?
I ona wywodzi nas w pole pod sztandarem nieomylności ;)?
Może holistyczne, kontemplacyjne wglądy są jednak lepsze? (Oczywiście na pewnym już poziomie oczyszczenia świadomości).
,, Któż, jak Bóg !!! " said:
Czemu tak dużo czasu poświęcacie na sprawy, których nie rozumiecie i nie potraficie pojąć wychodząc od myśli, która sama w sobie jest błędna?
,, Któż, jak Bóg !!! " said:
Gdyby ktoś z Was ułożył definicję świadomości w oparciu o tekst przewodni nie miał by w ręku żadnego argumentu, który dawałby świadomości taką siłę, jaką ktoś w tymże tekście jej przypisuje przekształcając przy tym mocno pojęcie i znaczenie świadomości
,, Któż, jak Bóg !!! " said:
,, Buddowie rozwijali w ludziach świadomość, nie sumienie. ”
Co z tego skoro żyli nieświadomie i w nieświadomości pomarli.
trueneutral said:
Co zatem proponujesz?
,, Któż, jak Bóg !!! " said:
Budda powiedział:
„Jeśli w domu świeci się światło, złodzieje go unikają; kiedy strażnik nie śpi, złodzieje nawet nie próbują. Jeśli w domu przebywają ludzie, chodzą, rozmawiają, nie śpią, wtedy złodzieje nawet nie biorą pod uwagę możliwości włamania”.
Jeśli !!!
Dużo wskazuje na to, że Budda zatrzymał się właśnie na tym nieszczęsnym ,,jeśli”
Nigdy nie poznał, kiedy świeci światło; kiedy nie śpi strażnik itd.
,, Któż, jak Bóg !!! " said:
,, To tak, jakbyś spacerował bardzo wcześnie nad ranem, słońce jeszcze nie wzeszło, a na ścieżce przed tobą pojawił się wąż. Nie ma czasu do namysłu. Możesz to jedynie odzwierciedlić, nie ma chwili do stracenia – natychmiast zeskoczysz mu z drogi.”
Czego przykładem jest ta historyjka? Co ma zobrazować?
trueneutral said:
Hm, nie wiem jak to było z Buddą, ale to, jak interpretujesz jego, czy też kogokolwiek innego słowa, świadczy o tym, co Ty uważasz. Widząc pomieszanie w innych tak naprawdę człowiek widzi je w sobie.
Całe religie wyrosły na tym, że ludzie interpretują to, co Jezus, Mahomet czy Budda miał na myśli. Jak ktoś może zrozumieć, co oni osiągnęli, skoro większość nie wie kim jest samemu? Kto nie zrozumie siebie, nie pojmie innych. I tak powstają interpretacje. I, przysłowiowo, dwóch ślepych rozmawia o kolorach.
trueneutral said:
,, Któż, jak Bóg !!! ”
Ta historyjka jest tylko tym, co sam z niej wyciągniesz. Interpretacja innych osób może być taka lub inna, ale przyjęcie jej za swoją będzie tylko kolejnym uwarunkowaniem.
,, Któż, jak Bóg !!! " said:
Cd. ,, Zauważ, że użyłem słowa natychmiast. Nie czekałeś ani sekundy, natychmiast uskoczyłeś na bok.
Później będziesz pewnie siedział pod drzewem, zadowolony sam z siebie i zastanawiał się jak tego dokonałeś. Ale tak naprawdę nie zrobiłeś nic; to wszystko stało się samo. Wniknęło z kontekstu.
Ty, wąż, zagrożenie życia, wysiłek, by je ocalić i jeszcze tysiące innych rzeczy… Ten skok był wynikiem całej sytuacji. Ty byłeś jedynie medium.
Taki czyn pasuje do całości. Nie ty jesteś wykonawcą.
Używając wyjaśnienia na religijną modłę: Bóg dokonał tego za twoją pomocą. Pełnia wyraziła się za pomocą cząstki. ”
Autor kładąc nacisk na świadomość właśnie opisał stan nieświadomości i zniewolenia, chociaż będąc nieświadomym trudno być zniewolonym.
Czyż narzędzie może być niewolnikiem tego, który go używa?
trueneutral said:
Szczerze mówiąc, to bardzo ciekawe, co napisałeś.
Mniemam, że ostanie pytanie „Czyż narzędzie może być niewolnikiem tego, który go używa? ” jest retoryczne, ale chętnie zobaczyłbym odpowiedź. 🙂
,, Któż, jak Bóg !!! " said:
trueneutral jeśli ktoś chce coś przekazać niech się wyraża precyzyjnie zostawiając bardzo ograniczone możliwości interpretacji lub nie zostawiając ich wcale bo tylko wtedy jest możliwa poprawna komunikacja w przeciwnym wypadku szkoda czasu na dyskusję.
Matka wyraża się jasno mówiąc : synu kup jeden bochenek chleba.
I tu widoczna jest mądrość matki, której nie sprosta żaden Budda!
,, Któż, jak Bóg !!! " said:
,,Mniemam, że ostanie pytanie jest retoryczne, ale chętnie zobaczyłbym odpowiedź. ” trueneutral
Widzę, że prostota jest Ci obca, więc podumaj sobie na wyżynach duchowych, upojony mniemaniem o swojej doskonałości.
Pewnie masz wiele interpretacji ?!
Co z tego skoro nie wiesz, która jest prawdziwa.
trueneutral said:
Moim zdaniem używając słów nigdy nie można być precyzyjnym. Na przykład to zdanie matki – a ja bym jeszcze zapytał jak duży chleb i jakiego gatunku. Kolejną kwestią jest to, że doświadczenia nie da się precyzyjnie opisać (nie mówię tu o doświadczeniu naukowym, ale na przykład o doświadczeniu pustki, miłości, Boga) z tego prostego względu, że każdy przeżywa coś takiego nieco inaczej. Słowa mogą tylko coś przybliżyć, ale samego doświadczenia nie oddadzą. To można osiągnąć tylko przez samo – doświadczenie. Schodząc do poziomu słów wpadamy w pułapkę przez nie stworzoną, rodzą się oczekiwania jak coś ma wyglądać, a jak nie, słowa wyrywają cząstkę rzeczywistości osoby, która je wypowiedziała, jednak nie jest to nasza rzeczywistość. Jeśli przyjmiemy je za nasze, to po prostu damy się zaprogramować. Samoświadomość. Samoobserwacja. Dzięki temu możemy poznać to, co przyszło do nas z zewnątrz. Dzięki temu możemy lepiej się poznać. Odrzucając wszelkie śmieci. Przynajmniej ja tak to widzę, to moja rzeczywistość.
trueneutral said:
[,,Mniemam, że ostanie pytanie jest retoryczne, ale chętnie zobaczyłbym odpowiedź. ” trueneutral
Widzę, że prostota jest Ci obca, więc podumaj sobie na wyżynach duchowych, upojony mniemaniem o swojej doskonałości.
Pewnie masz wiele interpretacji ?!
Co z tego skoro nie wiesz, która jest prawdziwa.]
Dla mnie prawdziwa jest ta, w którą wierzę.
Skorzystam z Twojej rady i podumam na tych wyżynach. O ile nie jest tam za ciasno. 🙂
Felicita said:
Najciekawsze w życiu okazują sie chwile rozterek wewnętrznych, gdyż wtedy na jaw wychodzi w co naprawdę wierzymy, a nie to, w co wydaje nam się, że wierzymy. Człowiek znający w jakiejś mierze siebie łatwiej dostrzeże poza sobą szerszy kontekst sytuacji i być może dlatego udaje mu się stworzyć więcej niż jedną interpretację rzeczywistości(oprócz tej najważniejszej: bez względu na to, co myślę, mam rację..;) ),ale to w jaką uwierzy on sam,spośród wielu innych, zależy od niego. Przetrawienie pod różnymi aspektami jakiegoś zagadnienia, na płaszczyźnie wewnętrznej i intelektualnej także, daje rezultat w postaci konkretnego działania lub jego zaniechania. Impulsy wewnętrzne mi osobiście pokazują,czy dany kierunek myślenia jest na dany moment „dobry” dla mnie. Moimi małymi kierunkowskazami są: przyśpieszone lub spokojne bicie serca, co ma przełożenie na ilosć i prędkość filtrowanego powietrza, skurcz żołądka lub jego brak, napięcie mięśni lub ich rozluźnienie.. W sytuacjach awaryjnych staram się dociec czemu moj organizm wyczuwa zagrożenie i jak sie z nim skonfrontować. Czasem wystarczy zwyczajnie zaakceptować każdy możliwy scenariusz,co jest łatwe w teorii,ale wtedy nie mamy nic zwyczjanie do stracenia i serce czuję się lżejsze i szczęśliwsze..A racja jest tylko racją..
,, Któż, jak Bóg !!! " said:
,,Moim zdaniem używając słów nigdy nie można być precyzyjnym.”
W czasie i w naturze słowo jest najdoskonalszą formą komunikacji!
Każde doświadczenie da się opisać precyzyjnie słowem, lecz nie każdy to potrafi.
,, Któż, jak Bóg !!! " said:
Felicita w jakim celu tworzy się interpretacje czegokolwiek skoro zna się istotę rzeczy taką, jaka jest w rzeczywistości, wiedząc, ze każda interpretacja oddala od prawdy o niej?
terraustralis said:
Czuje tu ciezkie oddechy.
Lato, ladna soczysta trawa. krowy sie pasa.
Nie lepiej z nimi.
One wiedza co dla nich dobre.
Nie mysla czy jest Bog.
One sie pasa,
Nie lepiej sie pasc.
🙂