Tagi
afirmacja, afirmowanie, boogy, kreowanie rzeczywistości, pech, pozytywna kreacja, pozytywna wizualizacja, pp, prawo przyciągania, realizacja marzeń, realizacja zadań, secret, sekret, szczęście, Świadomość
Poniższa relacja jest pisana „na gorąco” przez jednego z moich korespondentów mailowych, Boogy’ego.
Zapraszam do zapoznania się z nią, 🙂 Jego życie przypominało scenariusz filmu Sekret 🙂
—————-
Moje wyobrażenia o świecie często się zmieniały pod wpływem różnych wydarzeń. Nie zawsze było w nim pięknie, ale dzięki rodzinie i wielu wspaniałym ludziom zawsze utrzymywałem pozytywne nastawienie do życia.
Odkąd pamiętam uważałem siebie za szczęściarza, co w dzieciństwie przejawiało się w tak błahych sprawach jak wygrywanie z braćmi w różne gry czy tego typu śmieszne rzeczy. Z czasem brat zaczął utrwalać we mnie to przekonanie powtarzając przy różnych okazjach, że mam farta.
Później przełożyło się to również na moje szkolne osiągnięcia.
Szczęście dopisywało mi niemal na każdym kroku.
W liceum miałem dobrego przyjaciela z którym niejednokrotnie, w drodze na zajęcia, rozmawialiśmy o naszych rezultatach w nauce. Kolega lubił powtarzać, że ma pecha i na każdym sprawdzianie brakuje mu jednego punktu do lepszej oceny…
Zastanawiał się też jak to jest, że ja mam wręcz przeciwnie i udaje mi się ledwo-ledwo wślizgnąć na lepszy stopień.
Im bardziej byłem przekonany, że mam szczęście, tym częściej pojawiały się sytuacje, które to potwierdzały.
U kolegi było podobnie,tyle że utwierdzał się w odwrotnym, negatywnym przekonaniu.
Miałem też wrażenie, że wszystko przychodzi mi jakość szczególnie łatwo. Zdobywałem dobre oceny bez przesadnego wkuwania, prawo jazdy miałem jako pierwszy w klasie i nawet dostałem się na studia – dokładnie tam gdzie chciałem – praktycznie bez wysiłku .
Niesamowite jest też to, że gdy myślałem o swojej wymarzonej, pięknej dziewczynie, nie wiedzieć czemu zastanawiałem się nad tym, że z jej zdrowiem mogłoby coś być nie wszystko w porządku…
Zapewne jakieś wcześniejsze wydarzenie musiało wpłynąć na to moje myślenie.
Wkrótce potem poznałem jedną z najatrakcyjniejszych dziewczyn w szkole i nie uwierzysz, ale pewnego dnia dowiedziałem się, że ma niewydolność nerek i może umrzeć w dość młodym wieku.
Oczywiście nie miało to dla mnie znaczenia, byliśmy razem jeszcze rok choć potem się rozeszliśmy.
Zacząłem się wówczas zastanawiać (jak pewnie wielu chłopaków) jak by to było poznać jakąś piękną i bogatą modelkę.
Niestety zacząłem równocześnie uważać, że gdyby nawet mi się to udało – na pewno będzie miała niefajny charakter no bo….nie można mieć wszystkiego.
Wiem, że zabrzmi to zupełnie niewiarygodnie, lecz nie mam żadnego interesu aby wymyślać tu bzdury…
Otóż stało się: Poznałem w sieci foto-modelkę a na dodatek okazało się że jest córką…[XXXXX] [nazwisko znanej osoby wycięte przez Zenforest].
Czar szybko prysnął, gdy dowiedziałem się że ma do czynienia z narkotykami a jej styl życia zupełnie mi nie odpowiadał. Uznałem, że to nie jest to, czego pragnę w życiu i wtedy też zniknęła tak szybko jak się pojawiła.
Po tych wszystkich wydarzeniach, zacząłem czytać bardzo wiele nt. rozwoju i samodoskonalenia, chciałem poznać tajemnice tego jak osiągnąć to, czego się chce a z każdą przeczytaną książką wiedziałem, że jestem coraz bliżej.
Pewnego dnia coś pokierowało mnie do pobliskiej księgarni, w której była wystawiona lista top 40 książek.
Rzuciłem na nią okiem i moją uwagę przykuł tytuł na dwudziestym którymś miejscu, który trzymał się na liście już 83 tygodnie.
Był to „Secret”.
Gdy usiadłem, tak czytałem bez przerwy aż skończyłem….
….po czym wstałem i kupiłem tę książkę.
Nagle zrozumiałem co kierowało mnie w życiu a raczej… to w jaki sposób ja kierowałem nim.
Cieszę się, że odkryłem to w wieku zaledwie 20 lat bo teraz mam całe życie by spełniać swoje marzenia:)
To jest wręcz niebywałe, że wszystko zależy wyłącznie od nas i że świat jest taki jaki chcemy, żeby był.
Nie potrzebowałem żadnych dowodów żeby uwierzyć w to co jest zawarte w „Sekrecie” bo gdy sięgam pamięcią wstecz, nie widzę niczego innego poza nimi.
Zaraz później trafiłem na Twojego bloga i jestem niesamowicie szczęśliwy że są tacy ludzie którzy również wiedzą jak to wszystko się obraca i pomagają mi zgłębić sens naszego życia. […]
Całe życie uważałem że powinniśmy się uśmiechać do ludzi i dzięki temu codziennie spotykam takich którzy to wspaniale odwzajemniają, dlatego również Tobie ślę millllliooon uśmiechów :):):):):):):):):):):):)
Poniższa relacja jest pisana „na gorąco” przez jednego z moich korespondentów mailowych, Boogy’ego.
…i umieszczona za jego zgodą 🙂
Powiązane posty
• Prawo przyciągania w działaniu! Historia sesji egzaminacyjnej Trueneutral
• Prawo przyciagania…w działaniu!
• Co to jest Prawo Przyciągania?
• Sekret. Moje dywagacje na temat filmu.
zenforest said:
vamas, pięknie napisałeś
– bogactwo zaczyna się w środku.
W punkcie w którym ani wychudły asceta nie będzie dla nas odrażający ani zachłanny bogacz, w punkcie w którym pojawi się akceptacja i dla buddyjskiej medytacji i dla Sekretu, w punkcie przecięcia tych linii – leży (jak sądzę 😉 )prawdziwa integracja i prawdziwa złota ścieżka.
Sekret nie rości sobie prawa do tego by być kompletną filozofią życia 🙂
Prawo Przyciągania to tylko jeden z elementów szerokiego, kolorowego gobelinu życia, który nie jest ani dobry, ani zły.
Jak każde narzędzie może być wykorzystany zależnie od poziomu świadomości używającego. W samym narzędziu nie ma nic szkodliwego.
Szkodliwość jest w umyśle trzymającego narzędzie.
Nożem można zabić, można też przeprowadzić uzdrawiającą operację.
Kto chce, może korzystać z Sekretu.
Kto nie jest na to gotowy, kto czuje się niegodny, kto ma jakieś stereotypy na temat bogactwa, powinien wstrzymać się z wdrażaniem go w życie, bo może faktycznie przynieść rozczarowania i pogłębić cierpienie/frustrację.
Kto jest zadowolony z tego co już ma, ale na luzie otwiera się na więcej, może spróbować się bawić i używać PP bez uprzedzeń 🙂
Jeśli używanie Sekretu wypływa z Świadomości Braku, wtedy może skończyć się rozczarowaniem. Jeśli używanie Sekretu wypływa ze Świadomości Pełni, wtedy tylko pomoże jej rozkwitnąć 🙂
(P.S.
Świadomość Braku: = Ojej! Nie mam! Chce mieć! Strasznie chce być bogaty!
Świadomość Pełni: = moje życie jest spełnione, mam to czego mi trzeba, nie muszę za niczym szaleć i gonić )
Danuta said:
Dla mnie Sekret to tylko jedna z wielu metod na poprawienie czegoś w swoim życiu, tak jak metoda Ho’oponopono pomaga na wybaczanie, tak Sekret pomaga tym co chcą pozbyć się pewnych materialnych/zdrowotnych/związkowych problemów.
Zgodzę się też z tym, że to nie jest kompleksowa filozofia opisująca nowoczesny model duchowości, bo jak na to ma za dużo niedopowiedzeń.
Zauważyłam jednak, że wywołuje wiele emocji.
Jest w necie spora grupa jej dość agresywnych przeciwników (nie mówię o tym blogu, ale na różnych forach). Czasem zastanawiam się skąd takie masowe ruszenie ? Coś musi w ludziach podrażniać, skoro aż taka reakcja. Czegoś musi dotykać.Tylko czego? Jaki jest problem?
monari said:
vamas:
*dla mnie rozwinieta duchowo osoba, rozwinieta jest na kazdym poziomie, materialnym i duchowym, zadna skrajnosc nie jest dobra*
Bardzo podoba mi się wasza dysputa, czytam ją z przyjemnością.
Vamas, twoje wypowiedzi są szczególne inspirujące 🙂
jp75 said:
” Coś musi w ludziach podrażniać, skoro aż taka reakcja. Czegoś musi dotykać.Tylko czego? Jaki jest problem? ”
Masz rację, podrażnia. Tak jak powiedziała Zenforest jest to tylko narzędzie – ani dobre ani złe, nie wiem na ile skuteczne, a podrażnia tak, jak podrażniałaby reklama broni palnej jako lekarstwo na wszelkie kłopoty.
vamas said:
monari, dzieki!
jp75 „reklama broni palnej jako lekarstwo na wszelkie kłopoty.”
eeeeeeeeeeee jakos nie wydaje mi sie ze to dlatego.
poza tym mnie taka reklama nie podraznialaby tylko zwyczajnie bawila 🙂
ja bym postawil teze, ze to zazdrosc i wewnetrzny niepokoj zwiazany z mozliwoscia ze cos zaniedbujemy w swoim zyciu, ze sie obijamy, ze moglibysmy miec wiecej, ale za malo sie staralismy (poczucie nizszosci, kompleks) – wiec dorabiamy do tego filozofie:
„miec mniej – jest lepiej”.
i juz, po sprawie.
juz nie czujemy sie gorzej, tylko nawet lepiej.
jp75 said:
” mnie taka reklama nie podraznialaby tylko zwyczajnie bawila ”
Przykład był celowo przejaskrawiony.
” ja bym postawil teze, ze to zazdrosc i wewnetrzny niepokoj … ” tak też może być, ale chodziło mi o taką beztroskę w korzystaniu z tego narzędzia, bez rozważania wszystkich możliwych konsekwencji jakie to może pociągać w konkretnym przypadku, nie tylko dla stosującego „secret” ale w ogóle.
vamas said:
no jasne, jak dziecko wezmie zapalki, to sie pewnie poparzy
choc w przypadku Sekretu to raczej stawialbym na dawke rozczarowanie z gatunku:
łojejej….tak sie staralem wizualizowac ale nie wyszlo, co za glupia metoda! nie dziala 🙂
jp75 said:
Odwołując się do przykładu z zapałkami: Ja to bym chciał zobaczyć prawdziwy pożar, więc podpalmy las albo chociaż dom sąsiada, przeciaż najważniejsze jest żeby spełniać wszystkie nasze zachcianki.
Brakuje mi tutaj pokreślenia, że najważniejsza jest jakość celów które chcemy osiągnąć, a skuteczność dopiero na drugim miejscu. W „sekrecie” to jest jakby za słabo zaznaczone, co z tego że wszystkie życzenia ludzi by się spełniły jeżeli doprowadziłoby to do powszechnej katastrofy.
vamas said:
jp75″Ja to bym chciał zobaczyć prawdziwy pożar, więc podpalmy las albo chociaż dom sąsiada, przeciaż najważniejsze jest żeby spełniać wszystkie nasze zachcianki.”
eeeeeee.. cos za duzo tego, przesadzasz zwyczajnie.
masz tendencje do przejaskrawiania 🙂
‚powszechna katastrofa’?
Danuta said:
Widzę, że rozmowa powoli się rozmywa albo zmierza w stronę absurdu 🙂
Jeśli ktoś nie lubi sekretu, znajdzie tysiąc argumentów i przestróg
Jeśli ktoś nie lubi Biblii, znajdzie w niej masę szkodliwych zaleceń
Jeśli ktoś nie lubi rowerzystów, znajdzie masę zagrożeń jakie stwarzają
Oprzytomnijcie trochę, panowie 🙂
Felicita said:
Na podkreślenie zasługuje fakt, że różne ścieżki duchowości zwracają uwagę na oderwanie się od wewnętrznych pragnień w celu uzyskania pustki i w ten sposób na odcięcie się od przyczyn naszych cierpień. Natomiast sekret propaguje ideę rozniecania pragnień..A raczej wskazuje mechanizm praktycznego wpływu własnych myśli na otaczającą rzeczywistość i odkrywa ścisły związek między nimi.
Punktem wyjścia sekretu jest założenie, że myśli się materializują. Przyciągamy to, o czym myślimy. Ważne jest też jak o tym myślimy.
W wyniku poczynionych na sobie obserwacji dochodzę do wniosku, że najlepsze efekty działania prawa przyciągania osiągam paradoksalnie wtedy, gdy podchodzę do tego z autentycznym „luzem”, bez wewnętrznego ciśnienia, że się musi to, co sobie zaplanowałam udać,prędzej z taką świadomą pewnością i radością, że na pewno mi się uda. Następnie sobie spokojnie czekam. Okazuje się,że dana sytuacja faktycznie dzieje się po mojej myśli.:)Zatem wiara, która zawiera w sobie ziarenko niepewności (!), że spełnią się ciche marzenia, to jest ciut za mało. Trzeba się wyzwolić od wszelkich bojkotujących czy wątpiących myśli, podświadomych programów manifestujacych się w braku jakiejś wewnętrznej zgody na osiągnięcie właśnie tego, czego się pragnie.Czasami to wymaga przebudowania różnych schemataów i odkrycia czemu mam wobec danej materii opory. Wyczuwam, że wzorce zachowań zakodowane w podświadomosci mają większa siłę przebicia niż myśli nazwę je „bieżące”.Spójność miedzy tym, co się kryje głębiej w nas i tym o czym faktycnzie myślimy daje mocniejsze uderzenie kończące (ang. winner)tak jak w tenisie. 😉
jp75 said:
” ‘powszechna katastrofa’? ”
Dlaczego przesadzam? Już byli tacy, którym się prawie udało. Jeszcze raz mówie, że nie chodzi mi o to, że „sekret” nie działa, albo że nie należy z niego korzystać, tylko o to ze sposób jego „przedstawienia” w filmie „Secret” może się nie podobać wielu osobom.
vamas said:
jp75, wyczajnie demonizujesz, jak Danuta slusznie zauwazyla w kazdej metodzie mozna znalezc zagrozenie, jesli sie zacznie szukac
jp75 said:
No dobra, niech będzie, że demonizuję i zakończmy tą dyskusję. Danuta była ciekawa, dlaczego „sekret” drażni ludzi. Właśnie chodzi o sam film „Sekret”, a nie o metodę, książki nie czytałem. Ja tylko starałem się to wytłumaczyć na swoim przykładzie.
zenforest said:
Felicita:
Ja jestem przykładem osoby, która zaczynała od tej ścieżki „dążenia do uzyskania pustki”. Przeżywałam długą fascynację buddyzmem, zen, czytałam przypowiastki o mistrzach zen. Ich filozofia i podejście do życia długo były mi najbliższe(nawet taki adres bloga wybrałam :)).
Z czasem jednak zaczęłam mocniej myśleć nad tematem, po tym jak stwierdziłam że mój poziom szczęśliwości jest jakiś taki…dziwnie powierzchowny. Wiele rzeczy sobie mówiłam, ale jakoś w środku czułam pewien niepokój. Byłam bardzo krytyczna i przewrażliwiona wobec rzeczywistości.
Doszłam do wniosku, że pewne rzeczy było mi trudniej „odpuścić”, pewnych było mi się trudniej wyrzec – niż innych.
Zastanawiałam się co stoi za tą trudnością?
Odkryłam że jeśli np kiedyś już jadłam czerwone jabłko(przykład),łatwiej mi z niego zrezygnować, niż np jeśli nigdy go nie jadłam a miałabym sobie obiecać że nigdy po nie nie sięgnę.
Dużo łatwiej było mi z czegoś zrezygnować i uwolnić się spod wpływu tej rzeczy, im wcześniej bardziej się nią nasyciłam. Przejadłam.
Wydaje się to nielogiczne? Sprzeczne z zasadą „apetyty rośnie w miarę jedzenia”? Może 🙂 U mnie to tak działało.
Z czasem wypracowałam sobie dość spójne spojrzenie na mój charakter.
Aby coś ode mnie odpadło, abym się wyzwoliła z jakiegoś pragnienia, musiałam je najpierw zrealizować.
Żeby stwierdzić że nie jest najważniejsze posiadanie własnego domu, musiałam najpierw kupić mieszkanie. Żeby stwierdzić że nie jest najważniejsze bycie w związku, musiałam najpierw spróbować w nim być.
Żeby stwierdzić że nie jest najważniejsze dobrze zarabiać, musiałam najpierw zacząć tak zarabiać. etc
O wiele łatwiej odpuścić czemuś – jeśli zna się już tego wartość.
Łatwo jest zrezygnować z czekolady jeśli się jej najadło do syta.
(Oczywiście bez popadania w takie skrajności jak uzależnienie. Z rozsądkiem.).
Zrezygnowałam w pewnej chwili ze ścieżki wyrzekania się rzeczy i rezygnacji z pragnień, na rzecz realizowania ich – ale… bez przymusu.
Po prostu dlatego, że to dobra rzecz. Realizowanie fajnych rzeczy 🙂 Zrobić coś, a potem …pozwolić temu odejść. Odpłynąć. Bez przywiązania…Cieszyć się z tego co jest 🙂
Nie MUSZĘ mieć tych rzeczy. Ale jeśli mogę? Czemu nie?
Życie i rozwój to także zabawa i korzystanie z przyjemności!
Nie tylko obowiązki i surowe doskonalenie ducha. Wszystkiego po trochu 🙂
Dlatego w pewien sposób mogę nazwać się zwolenniczką stosowania Sekretu, bo jeśli uda ci się doświadczyć tego o czym tak bardzo marzysz..to może też zrozumiesz…że przecież możesz też bez tego żyć! 🙂
Gdy pojmiesz prawdziwą wartość danej rzeczy czy doświadczenia, ono samo od ciebie odpada. Stajesz się wolny.
Sekret prowadzi cię do pewnego przesytu. Jak go osiągniesz, możesz o wiele łatwiej machnąć ręką na to co ci dał. W pewien, docelowy sposób :
Uwalnia cię od tego co ci dał. To jego – ukryty Sekret 🙂
Po prostu gdy wyrzekałam się czegoś czego wcześniej nie doświadczyłam, ciągle to we mnie tkwiło. Gdzieś tam siedziało, gryzło mnie. Przynajmniej ja – nie mogłam tak do końca tego stłumić, wyprzeć, zapomnieć.
Na pewno są osoby które mają taki poziom świadomości że po prostu na coś patrząc, od razu „pojmują” prawdziwą wartość tej rzeczy i uwalniają się od niej.
Czasem też mi się tak udaje, ale …czasem dla pewności – próbuję.
Czemu?
Bo czytałam kiedyś listę tego na co umierali różni znani nauczyciele duchowi 🙂
Większość umiera na raka, lub inne bardzo bolesne dolegliwości związane zwykle z TŁUMIENIEM czegoś. Czy to emocji, czy pragnień.Niektórzy umierają dość dramatycznie. Niewielu umiera ze starości! Mniej nawet niż w przeciętnym społeczeństwie, co już wydało mi się dziwne 🙂
I narodziło się we mnie pytanie. Czy ci wszyscy mistrzowie faktycznie tak na czysto odpuścili swoim pragnieniom? Czy tylko je bardzo mocno stłumili, ale ich ciała nie dały się oszukać i w nich zamanifestowały się te wieloletnie wyrzeczenia?
To są oczywiście moje luźne dywagacje 🙂 ! Proszę nie przywiązywać do nich uwagi 🙂 Zupełnie prywatnie przyznam, że nie podjęłabym się jednak takiego ryzyka, i nie wróciła na ścieżkę wyrzeczenia pragnień!
Wolę ścieżke nieprzywiązania do pragnień – niż ich wyrzeczenia.
🙂
Pozdrawiam wszystkich 🙂
PS. Co do demoniczności metody. Jak to mawiał kiedyś Indram? 🙂 Każdy widzi swoją własna, przerażającą rzeczywistość. Oko innego człowieka może widzieć coś zupełnie innego 🙂
marek said:
Opisujesz glownie swoje doswiadczenia czy przezycia ale ty to ty, a przeciez ludzie moga reagowac roznie, niektorym uderza woda sodowa do glowy, jak dostaja za duzo, nie znaja umiaru i robia rozne glupoty
Skoroświt said:
„Myślę, że wszystkim te argumenty są znane :)” ryzykowne stwierdzenie, lepiej ukazać drugą stronę medalu, co by niezaznajomieni z tematem mogli sobie szerszy pogląd na dany temat wyrobić.
Osobiście nie jestem przeciwnikiem sekretu, wiem po sobie że działa, ale jakoś specjalnie nie korzystam z tego faktu. Moja powyższa notka miała na celu poszerzenie perspektywy czytelnika, że sekretem można tworzyć dobro także dla świata, a nie tylko dla siebie.
a jak będzie postępował to już jego wolna wola 😉
„Czy ktoś wskaże bogacza?
Jest ktoś taki 🙂 ? Śmiałek 🙂 ?” Osho może być do tej kategorii podpięty :]
Do niczego się nie przywiązuj, niczego się nie wyrzekaj – jak mawiał de Mello 😉
Ku chwale Świadomości 🙂
Eliszka said:
Zenforest, przeczytałam z uwagą i skupieniem Twoje ‚ doświadczanie’ sekretu powodzenia i spełnienia.
Zaliczam się do tych trudniejszych ‚ przypadków’, ponieważ wiele doświadczeń/ w moim pojęciu ówczesnych pragnień/ musiałam dotknąć, przerobić na własnej duszy, sercu, psychice, by poczuć, jak smakuje ból, wstyd, rozczarowanie, odrzucenie, ‚odbite’ agresywne emocje, a nawet czego można doświadczyć nie umiejąc pokonać w sobie nawyku do krytyki, oceniania innych. Wielokrotnie. Jedno doświadczenie to dla mnie za mało.
Podobnie, jak piszesz Zenforest, aby coś ode mnie odpadło, musiałam to koniecznie zrealizować. O ironio, jeszcze do wczoraj….
Od dziś postanawiam weryfikować swoje pragnienia, przyglądam się im, zaczynam analizować za i przeciw, ponieważ nadrzędnym moim pragnieniem jest równowaga i harmonia. To wiem.
Po kolejnym ‚wielkim wybuchu’ musiałam poczuć całą sobą usuwający się grunt, jakby zalewającą mnie z powrotem chorobę, po latach pracy nad sobą, by to zrozumieć i pojąć.
Mam nadzieję, że dochodzę/ nareszcie/ do jakiegoś poziomu dojrzałości życiowej. Klaruje mi się system wartości i nie mam złudzeń do czego warto zmierzać, a czego się wystrzegać.
I mam nadzieje, ze to jest mój prywatny, osobisty sekret na powodzenie w życiu.
jp75 said:
Bardzo mi się podoba ta ostatnia wypowiedź Zenforest. Osho też podobnie myślał, podawał nawet jako przykład historię Buddy, z tym że w jego przypadku było to możliwe ponieważ zgromadził sobie w poprzednich wcieleniach dużo dobrej karmy.
Ja również nie jestem zwolennikiem wyrzeczenia się pragnień, z resztą to byłoby zupełnie nieskuteczne, pragnienia albo znikną same albo pozostaną, ja nie mam na to wpływu.
Natomiast z realizowaniem, to już jest różnie, niektóre da się zrealizować, niektóre dałoby się, ale z różnych względów tego nie chcę robić, bo np. wiem, że np. to byłoby niedobre dla bliskich, dla innych, albo dla ogólnie dla świata, realizacja innych pragnień z kolei wymagałaby zmian w sobie w kierunku, który mi nie odpowiada, bo np. jestem przeciwnikiem czegoś, albo nie lubię czegoś, a jeszcze inne pragnienia są z kolei niemożliwe do zrealizowania w tym życiu, albo w ogóle niemożliwe do zrealizowania dla człwieka.
No właśnie i co można zrobić z tymi pragnieniami, których nie możemy zrealizować i ile warto poświęcić dla ich realizacji.
happypump said:
Och .. Wszystko to jest takie kolorowe, piękne i łatwe ? Po co w ogóle to zostało opublikowane? To tak samo jakbym opisała biografię Paris Hilton …
Poza tym takie książki typu „Sekret” to nic innego jak tylko „produkt” ,na którym autor zarabia kasę. Na świecie chodzi wielu loserów,którzy myślą ,że powtarzanie w myślach „jestem kimś” wszystko zmieni.. Ok, nie czytałam akurat tej książki ,ale jak byłam nastolatką to przeżywałam takie „duchowe przebudzenia” i czytałam wiele szmir tego pokroju. Tyle godzin zmarnowanych nad rozmyślaniami tego typu ,aż w końcu doszłam do tego.. że świat jest cholernie ,obrzydliwie prosty! Nie ma się w co tu zagłębiać..
Hm.. skoro ta książka tak odmienia życie to zafunduje ją jakiejś ubogiej rodzinie z warszawskiej pragi czy z RPA ..
majk79 said:
Jeszcze co do Sekretu: myślę, że na miejscu jest podkreślanie jego zalet jak i wad (choćby i w interesie samych zainteresowanych!), ograniczeń i perspektyw danego podejścia (choćby i w interesie samych zainteresowanych!). Tak jak i większość rzeczy Sekret ma dwie strony medalu i od nas zależy, czy wykorzystamy go z pożytkiem, czy ze szkodą. Jeśli mamy otwartą głowę i zdrowe podejście do tematu, to myślę że słowa krytyków się do nas zwyczajnie nie stosują; w końcu krytyka jest od tego aby wskazywać potencjalne patologie.
Co do jego stosowania, myślę każdy powinien sam uznać czy to jest coś co mu odpowiada i co go zwyczajnie.. przyciąga. 🙂 Uważam, że nie ma co ludzi tym straszyć, ale nie ma też co z tego robić „cudownego leku” na wszystko. A takie tendencje też zdarza mi się obserwować.
zenforest said:
Eliszka
Wprawdzie nie tak łatwo przyrównać spełnianie marzeń z pomocą wizualizacji z Sekretu, (jak np stworzenie sobie lepszej pracy, związku, piękniejszego domu) – do nieświadomego kreowania sobie w życiu dramatycznych, bolesnych sytuacji, ale…
…ale 🙂
Wg niektórych osób/religii, te „przyjemne” rzeczy są również ustawione w kolejce do odstawienia, tak samo jak te bolesne. Zatem zasada „próbowania” i „odpadania” mogłaby się tu również przełożyć.
Wg podejścia niektórych…osób – nie ma różnicy = to jest „karma” tak czy siak, której trzeba się wyzbyć. (lub bardziej zachodnio: „bogacz nie wejdzie do królestwa niebieskiego”)
No… ale ja akurat tak nie myśle 🙂
To po prostu coś co pojawiło się na mojej drodze, jako dar od Wszechświata, z którego mogę korzystać, albo nie(czasem „muszę”, jeśli to coś bolesnego). Bez żadnej dodatkowej filozofii i wewnętrznego przymusu „Oj, muszę się tego jak najszybciej wyrzec, uciec” 🙂
Rzeczy są jakie są.
Pojawiają się i odchodzą. „Dobre” i „złe”. My je oceniamy. Ich przydatność także. My z nich korzystamy, albo NADużywając, albo panicznie unikając i wypierając.
Wychodzę z założenia że jeśli nie będę się do nich przywiązywała, wówczas zniknie nie tylko „chciwość” na „materialne dobra”, ale i obsesja unikania realizacji marzeń/pragnień . To są dwie skrajne postawy, i z żadną z nich się nie identyfikuję 🙂
(Zniknie też paniczny lęk przed cierpieniem, skoro jest ono zwykłą częścią życia, z jakiej możemy wyciągać przydatne wnioski).
jp75
Jeśli coś jest poza naszym zasięgiem- ewidentnie, np lot na sąsiednią gwiazdę, albo zostanie prezydentem Mozambiku, albo złotym medalistą na olimpiadzie dla młodzieży, to….jakiż problem :)?
Znaczy, że to nie jest MI potrzebne do życia i rozwoju, bo inaczej Wszechświat postawił by mi to na drodze 🙂 Tudzież zastosowanie zwykłego zdrowego rozsądku jest najlepszą brzytwa Ockhama dla wszystkich takich dylematów 🙂
Zobacz też jak sprytnie działa tutaj nie-przywiązanie 🙂
Jeśli nie jestem przywiązana do realizacja marzenia „zostać prezydentem Mozambiku” – wówczas nie cierpię. Nie ma problemu 🙂
——
majk79
chętnie wysłucham listy zagrożeń jakie niesie ze sobą Sekret dla …mądrego człowieka 🙂 ?
——
marek
nie możemy wsiąść na swoje barki odpowiedzialności za każdego kto wciąż jeszcze boleśnie repetuje w szkole życia i mozolnie odbywa lekcję, która dopiero w przyszłości uczyni z niego dojrzałego człowieka.
Upadanie na nosek, to część nauki chodzenia dla każdego dzieciaczka 🙂
Jesteś pewien że chciałbyś posadzić go na opiekuńczym wózku inwalidzkim by zaoszczędzić mu bólu :)? Niedźwiedzia przysługa :)?
majk79 said:
Tak, jak powiedziałem Zen, tego kto podchodzi do tego zdrowo i z rozsądkiem, krytyka raczej nie poruszy (co nie znaczy, że ktoś z przeciwnym podejściem jest „niemądry”). Nie ma tu więc żadnej sprzeczności. A może się mylę? 😉
Wracając jeszcze na marginesie do tematu bogactwa. Wydaje mi się, że generalnie zdrowiej jest mieć trochę mniej a cieszyć się czymś bardziej intensywnie, niż więcej a przelatywać „po wierzchu”. Wszystko zależy od pewnego dostrojenia naszej świadomości. Tak samo jak myślę, że zdrowiej jest przedkładać wiele drobnych przyjemności nad niewiele dużych. Przypomniała mi się taka historyjka braciszka De Mello:
Zadowolony rybak
Bogaty przemysłowiec z Północy poczuł niesmak, widząc pewnego rybaka z Południa, spokojnie opartego o swoją łódź i palącego fajkę.
– Dlaczego nie wypłynąłeś łowić? – zapytał przemysłowiec.
– Bo już złowiłem dość na dzisiaj – odpowiedział rybak.
– Dlaczego nie łowisz więcej niż to konieczne? – nalegał przemysłowiec.
– A cóż bym z tym zrobił? – zapytał z kolei rybak.
– Zarobiłbyś więcej pieniędzy – padło w odpowiedzi. – Mógłbyś wtedy założyć motor do twojej łodzi, wypływać na głębsze wody i łowić więcej ryb. Wtedy też zarobiłbyś dość pieniędzy, by kupić sobie nylonową sieć, dzięki czemu miałbyś jeszcze więcej ryb i więcej pieniędzy. Szybko zarobiłbyś i na drugą łódź… i, być może, na całą flotę. Byłbyś wtedy bogaty tak jak ja.
– I co bym wtedy robił? – zapytał rybak.
– Mógłbyś wtedy usiąść i cieszyć się z życia – odpowiedział przemysłowiec.
– A jak myślisz, co ja właśnie w tej chwili robię? – zapytał zadowolony rybak…
zenforest said:
majk, nie pytałam o to czy kogoś poruszy krytyka czy nie 🙂
pytałam o listę rzeczy szkodliwych dla mądrego człowieka, wynikających z Sekretu 🙂
———
poza tym zastanowiłam się nad tym co pisał jp75 i widzę że nie odpowiedziałam mu odpowiednio precyzyjnie 🙂
aaaaaaa…. zatem to jest sedno problemu jaki się rysuje wielu osobom, a który mi umknął, bo rozwiązanie wydawało mi się zbyt oczywiste 🙂
Otóż: ja nie wierzę by z pomocą Sekretu można było zrobić coś złego innej osobie.
Np „ukraść” komuś żonę, bo sobie np tak wizualizowaliśmy, czy zabić kogoś, bo tak samo, kreowaliśmy sobie jego śmierć z pomocą PP.
Dla mnie(to mój priv pogląd) to niemożliwe 🙂
Generalnie wierzę, że wszystko co nas spotyka w życiu wynika całkowicie z naszych wzorców, działań, uwarunkowań, poziomu świadomości i „ścieżki rozwoju” którą sobie nasze Wyższe Ja układa 😉
Zgrywamy się z innymi, intencje się dopełniają. Pomagamy, albo nie pomagamy, żyjemy w grupie – współpracując, ale po trochu kując swoje własne kowadło losu.
Ktoś ma potrzebę doświadczyć śmierci, przyciągnie tego, kto mu tę śmierć zada.
Współpraca. Mamy wolną wolę. Możemy 100% decydować o sobie (jeśli jesteśmy dość świadomi) i wpływać na innych, ale tu już tylko na tyle na ile nam pozwolą. To wpisana we wszechświat zasada, która wyznacza granice naszej wolności i naszej….kreacji w PP.
Przyciągniesz sobie np dobrą żonę, jeśli ona chce być przyciągnięta i jeśli to jest część twojej „ścieżki rozwoju”. Jeśli to jest właściwe dla ciebie. Jeśli się na to wystarczająco otworzysz. W innym razie – zostaniesz kawalerem 😉
Dlatego też za każdym razem gdy ludzie rozwodzą się nad „szkodliwością Sekretu”, wtedy lekko głupieję i serio nie wiem o co chodzi 🙂
Poważnie – długą chwilę myślałam nad tym o co chodziło kilku osobom powyżej, bo dla mnie to tak naturalne, wpisane we wszechświat prawo, że nawet nie pomyślałam o takim kierunku myślenia 🙂
vamas said:
zenforest ale w tym pytanie do majka jest sprzecznosc
czy to celowo? taka mała podpucha 🙂 ?
bo jak moze sekret zaskodzic komus madremu ?
MĄDREMU to naprawde niewiele zaszkodzi, zwlaszcza jesli ujac sekret tylko jako narzedzie i wiedziec jak go uzywac z umiarem 🙂
a tak zwanemu -glupiemu to zaszkodza nawet witamy, jak zje ich wiadro