Tagi
anthony de mello, de mello, lęki, mello, miłość, niewolnik, obawy, przekonania, przywiązania, robopata, robot, wezwanie do miłości, wolność, wybaczenie, wzorce, zaprogramowany umysł, zrozumienie, Świadomość, żebrak
Zwróć uwagę na błąd, jakiego dopuszcza się większość ludzi we wzajemnych kontaktach.
Starają się zbudować stałe i solidne miejsce w wiecznie żywym strumieniu życia.
Pomyśl o kimś, kogo miłości pożądasz.
Czyż nie pragniesz być dla niego kimś ważnym, wyjątkowym i wiele znaczyć w jego życiu?
Czy nie chciałbyś, by ta osoba troszczyła się o ciebie i interesowała się tobą w sposób szczególny?
Jeśli tak jest, to otwórz oczy i zobacz, jak szaleńczo oczekujesz, by inni zarezerwowali sobie ciebie na własny użytek, by ograniczyli twoją wolność dla własnej korzyści, by kontrolowali twoje zachowanie, twój wzrost i twój rozwój zgodnie z osobistym interesem.
Przypomina to sytuację, w której ktoś powiedziałby do ciebie: Jeśli chcesz być dla mnie kimś wyjątkowym, musisz się zgodzić na moje warunki. Z chwilą gdy przestaniesz żyć zgodnie z moimi oczekiwaniami, przestaniesz być dla mnie kimś szczególnym.
Ty przecież chcesz odegrać w czyimś życiu wyjątkową rolę, czyż nie tak?
A więc musisz płacić cenę swojej wolności.
Musisz tańczyć tak, jak inni ci zagrają; podobnie jak sam spodziewasz się., że inni będą tańczyć na twoją melodię, jeśli mają być dla ciebie kimś szczególnym.
Zatrzymaj się na chwilę i zapytaj samego siebie, czy warto płacić tak wysoką cenę za tak niewiele. Wyobraź sobie, że do osoby, na której uczuciach ci zależy, zwracasz się następująco: Pozwól mi być sobą, zachować swoje myśli, zaspokajać kaprysy, zachowywać się w sposób, który odpowiada moim gustom. W chwili gdy to powiesz, zrozumiesz, że domagasz się rzeczy niemożliwej.
Oczekiwać od kogoś, by był dla ciebie kimś wyjątkowym, w gruncie rzeczy oznacza bez przerwy starać się o to, by temu komuś zrobić przyjemność. A w konsekwencji stracić własną wolność.
Poświęć na to wystarczająco dużo czasu. Być może teraz jesteś w stanie powiedzieć: Wolę raczej swoją wolność niż twoją miłość. Jeśli masz do wyboru towarzystwo w więzieniu i samotny spacer na wolności, co wybierzesz? Teraz powiedz tej osobie:
„Pozwalam ci być sobą, mieć własne myśli, zaspokajać własne kaprysy, iść za własnymi skłonnościami, zachowywać się w sposób odpowiadający twoim gustom.”
W chwili gdy to powiesz, zauważysz dwie rzeczy.
Albo twoje serce oprze się tym słowom i zdemaskujesz się jako człowiek kurczowo trzymający się swoich przywiązań i wyzyskiwacz, którym w gruncie rzeczy jesteś;
– nadszedł więc czas, by poddać próbie twoje fałszywe przekonanie, że bez tego kogoś nie możesz żyć i nie możesz być szczęśliwy.
Albo twoje serce szczerze wypowie te słowa i w tym samym momencie wszelka kontrola, manipulacja, bycie wyzyskiwanym, uczucie zależności i zazdrości przestanie istnieć.
„Pozwalam być ci sobą: myśleć samodzielnie, zaspokajać własne kaprysy, iść za własnymi skłonnościami, zachowywać się w sposób odpowiadający twoim gustom.”
Zauważysz jeszcze coś innego: ten ktoś automatycznie przestanie być kimś wyjątkowym i ważnym dla ciebie. Będzie tak samo ważny jak wschód słońca albo symfonia, która jest piękna sama w sobie, podobnie jak drzewa — wyjątkowe niezależnie od owoców, które przynoszą, czy cienia, którym mogą cię obdarzyć.
Tak więc ukochana osoba nie będzie należała do ciebie, ale raczej do nikogo, tak jak wschód słońca i drzewa. Przekonaj się o tym, powtarzając: „Pozwalam ci być w pełni sobą…”
Mówiąc te słowa, sam stałeś się człowiekiem wolnym.
Teraz jesteś zdolny do miłości.
Jak długo trzymasz się kogoś kurczowo, masz mu jedynie do zaoferowania nie miłość, lecz łańcuch, którym oboje, ty i osoba kochana, jesteście spętani.
Miłość może istnieć tylko w wolności.
Prawdziwa miłość szuka dobra kochanej osoby, polegającego na uwolnieniu kochanego od kochającego.
Teraz pomyśl o kimś, kogo nie lubisz — o kimś, kogo zwykle unikasz, bo jego/jej obecność budzi w tobie odrazę lub inne negatywne uczucia.
Wyobraź sobie, że jest w tej chwili obok ciebie i obserwuj, jak budzą się negatywne uczucia…
Najprawdopodobniej znajdujesz się w pobliżu kogoś, kto jest ubogi, okaleczony, albo chory.
Teraz zrozum, że jeśli zaprosisz taką osobę, takiego żebraka z ulicy do twojego domu, tzn. dopuścisz go do siebie, to on/ona obdarzy ciebie takim prezentem, jakiego nie otrzymasz od żadnego z twoich czarujących i miłych przyjaciół, choćby nie wiem, jak byli bogaci.
On czy ona objawią ci, kim naprawdę jesteś; objawią ci prawdę o ludzkiej naturze — jest to jedno z najcenniejszych objawień, jakie możesz odnaleźć.
Bo na cóż ci się przyda cała wiedza świata, jeśli nie poznasz samego siebie i będziesz żył jak robot?
Objawienie, które przyniesie ci żebrak, rozszerzy twoje serce tak dalece, iż będzie w nim miejsce dla każdego żyjącego stworzenia.
Czyż może być jakiś cenniejszy dar?
Teraz przyjrzyj się sobie, gdy budzą się w tobie negatywne uczucia, i postaw sobie następujące pytanie:
– Czy jestem panem tej sytuacji czy też raczej jestem tą sytuacją zdominowany?
To jest pierwsze objawienie.
Razem z nim przychodzi następne:
Stopień panowania nad sytuacją określa też stopień panowania nad samym sobą, a ty nad sobą nie panujesz.
Jak można posiąść ową sztukę?
Wystarczy, byś zdał sobie sprawę, że istnieją na świecie ludzie, którzy gdyby się znaleźli na twoim miejscu, nie żywiliby do tej osoby negatywnych uczuć.
Oni panowaliby nad sytuacją, stanęliby ponad nią, a nie byliby, tak jak ty, jej podporządkowani.
Tak więc twoje negatywne uczucia mają swe źródło nie w drugiej osobie, jak błędnie myślisz, ale w twoim byciu zaprogramowanym.
To jest trzecie i najważniejsze objawienie.
Zobacz, co się stanie, jeśli naprawdę to zrozumiesz. Po poznaniu tych objawień dotyczących siebie samego, wsłuchaj się w objawienie odnoszące się do natury ludzkiej.
Czy zdajesz sobie sprawę, że konkretne zachowanie, jakaś cecha innych ludzi, które budzą w tobie negatywne uczucia, nie obciążają danej osoby?
Negatywne uczucia będą się w tobie budziły tak długo, jak długo będziesz błędnie przekonany, że dana osoba jest wolna, świadoma, a więc w pełni odpowiedzialna za swoje postępowanie.
Któż jednak czyni zło z pełną świadomością?
Miłość
Zwykło się mówić, że miłość jest ślepa.
Ale czy tak jest naprawdę?
W gruncie rzeczy nic na tej ziemi nie jest tak jasno widzące jak miłość.
Jeśli zaś coś jest ślepe to nie miłość, tylko przywiązanie.
Przywiązanie polega na kurczowym trzymaniu się przedmiotów czy osób, które ma swe źródło w błędnym przekonaniu, że coś albo ktoś jest koniecznie potrzebny dla twojego szczęścia.
Czy jesteś do czegoś albo kogoś przywiązany — czy istnieją ludzie albo rzeczy, bez których wydaje ci się, że nie możesz być szczęśliwy?
Ułóż ich listę właśnie teraz, zanim zaczniemy analizować, jak dalece czynią cię one ślepym.
Wyobraź sobie polityka, który jest przekonany, że nie będzie szczęśliwy, jeśli nie zdobędzie władzy politycznej.
Żądza władzy stępia jego wrażliwość na wszystkie inne aspekty życia. Z trudem znajduje czas dla swojej rodziny i przyjaciół. Wszyscy ludzie zaczynają być przez niego postrzegani tylko w kategoriach pomocy albo zagrożenia dla jego ambicji. A ci, którzy ani nie zagrażają, ani nie są pomocni, w ogóle nie zostają zauważeni.
Jeśli poza tym, w swoim dążeniu do władzy, jest on przywiązany do takich rzeczy, jak seks czy pieniądze, to ten biedny człowiek stał się tak wybiórczy w swoim postrzeganiu świata, że można wręcz powiedzieć, iż stał się niewidomy.
Każdy to widzi poza samym zainteresowanym.
Teraz wyobraź sobie, że słuchasz orkiestry, w której dźwięk bębna jest tak głośny, że żadnego innego dźwięku nie można usłyszeć. By odczuć przyjemność płynącą ze słuchania symfonii, musisz być wrażliwy na wszystkie instrumenty orkiestry.
Jeśli chcesz być zdolny do miłości, musisz być wrażliwy na niepowtarzalność i piękno każdego przedmiotu i każdej pojedynczej osoby, które cię otaczają.
Trudno powiedzieć, że kochasz coś, czego nawet nie dostrzegasz;
-jeśli dostrzegasz tylko nieliczne stworzenia z wykluczeniem wszystkich innych, to nie można tu wcale mówić o miłości, gdyż miłość nie wyklucza niczego ani nikogo; ona obejmuje całe życie; wsłuchuje się w dźwięk całej symfonii, a nie w głosy poszczególnych instrumentów.
Zatrzymaj się na chwilę, by zobaczyć, jak twoje przywiązania zubożają symfonię życia, podobnie jak przywiązanie polityka do władzy czy przywiązanie biznesmena do pieniędzy stępiły ich wrażliwość na melodię życia.
Albo spójrz na tę sprawę z odmiennej nieco strony: jesteśmy świadkami przepływu ogromnej liczby danych, które nieustannie przechodzą ze świata do naszych zmysłów, do każdego organu naszego ciała. Tylko niewielka część tych informacji dociera do twojej świadomości.
Przypomina to trochę sytuację, kiedy nieskończona liczba listów zostaje wysłana do prezydenta jakiegoś narodu; tylko znikoma ich część naprawdę do niego dotrze.
Ktoś inny dokonuje wyboru i opracowuje je w urzędzie prezydenta.
Kto ostatecznie decyduje, które wiadomości ze świata i co z zalewającego cię materiału dotrze do twojej świadomości?
Decydują o tym trzy zasadnicze filtry:
-przede wszystkim twoje przywiązania,
-poza tym twoje przekonania i
-wreszcie twoje lęki.
Twoje przywiązania:
w sposób nieunikniony będziesz się rozglądał za tym, co mogłoby je zaspokoić, albo będziesz się wystrzegał wszystkiego, co mogłoby im zagrozić, pozostając jednocześnie całkowicie niewrażliwy na całą resztę rzeczywistości.
Będziesz na nią równie obojętny jak chciwy biznesmen, którego interesuje tylko to, co może przynieść pieniądze.
Twoje przekonania:
-wystarczy, byś przyjrzał się fanatykowi, którzy zauważa jedynie to, co potwierdza jego/jej przekonania i nie dopuszcza niczego, co mogłoby je naruszyć, a zrozumiesz, co twoje przekonania robią z tobą samym.
I wreszcie twoje lęki:
-gdybyś wiedział, że za tydzień masz być skazany na śmierć, to ten fakt całkowicie by cię pochłonął, wykluczając z pola uwagi wszystkie inne problemy.
Oto co powodują lęki; w sposób nieubłagany przykuwają uwagę do pewnych spraw, powodując, iż inne zupełnie umykają z pola świadomości.
Żywisz błędne przeświadczenie, że twoje lęki cię chronią, przekonania czynią cię tym, kim jesteś, a przywiązania sprawiają, że życie jest pełne wrażeń i jest zabezpieczone.
Czy aby na pewno?
Nie zdajesz sobie sprawy, że tak naprawdę pomiędzy tobą a symfonią życia znajduje się zasłona.
Oczywiście jest rzeczą prawie niemożliwą, by człowiek był w pełni świadom każdego poruszenia symfonii życia.
Ale jeśli twój umysł uwolni się od przeszkód, a twoje zmysły się otworzą, bo zaczniesz poznawać rzeczy takimi, jakimi one naprawdę są.
Wejdziesz w kontakt z rzeczywistością i zachwycisz się harmonią wszechświata. Wtedy zrozumiesz na czym polega miłość.
Spójrz na całą sprawę w następujący sposób: postrzegasz osoby i rzeczy nie takimi, jakimi one naprawdę są, ale takimi, jakimi ty je uczyniłeś.
Jeśli chcesz zobaczyć, jakie one są naprawdę, to musisz się przyjrzeć twoim przywiązaniem i twoim lękom, zrodzonym przez te przywiązania.
Dzieje się tak dlatego, że kiedy patrzysz na życie, twoje przywiązania i lęki decydują o tym, co dostrzeżesz, a co umknie twojej uwadze.
To one kierują twoją uwagą niezależnie od tego, co dostrzegłeś.
A ponieważ postrzegasz świat wybiórczo, to wynik twego oglądu jest złudną wersją otaczających cię ludzi i rzeczy. Im dłużej żyjesz z ową skrzywioną wizją, tym mocniej jesteś przekonany, że jest to jedynie prawdziwy obraz świata, gdyż twoje przywiązania i lęki nieustannie poddają obróbce wszystkie docierające do ciebie informacje, tak że wzmacniają jeszcze twój obraz.
Tutaj właśnie rodzą się twoje przekonania: ustalony, niezmienny sposób patrzenia na rzeczywistość, która wcale nie jest ustalona ani niezmienna, ale podlega ciągłemu ruchowi i zmianom.
Tak więc świat, który masz przed oczyma i który kochasz, wcale nie jest prawdziwy, ale jest to świat stworzony przez twój umysł. Tylko wtedy gdy wyciszysz swoje przekonania i lęki oraz odrzucisz przywiązania, które je zrodziły, wyzwolisz się z niewrażliwości, która uczyniła cię tak bardzo głuchym i niewidomym wobec samego siebie i wobec świata.
Anthony de Mello – Wezwanie do milości
Powiązane posty
• Chcesz zmienić innych? Zacznij od siebie
• Wybieraj swój świat świadomie
• Miłosierny Samarytanin czy wyrafinowany egoista?
Bronuś said:
zenforest
Czy proponujesz wyjście poza wszystkie schematy?? Całkowite wyjście spoza swoich przekonań?? Kim się wtedy staniemy?? Czy w ogóle można istnieć bez przekonań skoro one tak naprawdę tworzą naszą istotę?? Faktem jest, że każdy schemat w pewien sposób ogranicza, ale… nie tylko. Jak wcześniej powiedziałem, moim zdaniem nie ma rzeczywistości jednej prawdziwej, każdy tworzy ją na bieżąco i jeśli nie ma schematów to zapewne ma myśli, uczucia, a więc tworzy swój świat, myśli i uczucia zamieniają się przyzwyczajenia i odruchy, aby nie musieć ciągle kontrolować emocji, a te z kolei, zamieniają się w przekonania.
Metafora z tubką dała mi do myślenia. . . jak widzieć cały świat i jednocześnie mieć przekonania które nie pozwalają go widzieć?? 😉
Indram said:
Bez obaw, Bronus. Calkowite wyjscie poza wszystkie schematy i poza swoje przekonania oznacza zwykle dla czlowieka calkowite wyjscie poza wszystkie znane JEMU schematy i przekonania.
Nie jestem tez pewien, czy faktycznie nasze przekonania – ktore przeciez nie sa czyms stalym, niezmiennym, czy one tworza nasza istote?
Na pewnym poziomie (swiat dualny) zapewne tak.
Ale wczorajsza prawda staje sie dzisiejszym klamstwem, albo czyms nieistotnym. To co wczoraj bylo wazne dzisiaj moze byc juz nieistotne.
Utozsamianie sie ze swoimi przekonaniami jest samoograniczeniem. Glownie dlatego, ze to blokuje zmiane, czyli rozwoj. Rozwoj czego? Wydaje sie ze w gruncie rzeczy chodzi o rozwoj swiadomosci. Swiadomosc zmienia sie czyli ewoluuje. Na jednym poziomie rozwoju mozesz byc swiadomy ze jakies przekonanie jest prawda, na nastepnym mozesz miec jego antyprzekonanie, aby pozniej spojrzec na to wszystko z zupelnie innej perspektywy w swietle ktorej tamte sprawy beda bez znaczenia.
Jedna sprawa jest jedak dziecko ktore jeszcze nie wyksztalcilo sobie wyzszych emocji lub umiejetnosci analitycznego myslenia ale uczy sie i jest otwarte, a czyms innym jest dorosly czlowiek ktory sam sobie naklada ograniczenia w postaci przekonan.
Indram said:
Nawiasem mowiac to, ze istniejemy, nasze istnienie jest rowniez ciekawym przekonaniem, a umiejetnosc podwazenia tego przekonania moze byc calkiem ciekawym i wyzwalajacym doswiadczeniem. 🙂
zenforest said:
Bronuś
„Czy proponujesz wyjście poza wszystkie schematy?? Całkowite wyjście spoza swoich przekonań?? Kim się wtedy staniemy?? Czy w ogóle można istnieć bez przekonań skoro one tak naprawdę tworzą naszą istotę??”
Hah! Czy to właśnie nie brzmi ciekawie, wyzywająco :)? Dla mnie to fascynująca sprawa… ) Co jest …poza 🙂
Pingback: Top Posts « WordPress.com
Hrabia Miod said:
interesujace.
Bronuś said:
zenforest, Indram
Może rzeczywiście warto spróbować 🙂
indram said:
Pewnie, że warto. Jeśli zatrzymujesz się za długo na jakimś etapie, to życie na początek cię lekko popycha, szturcha, a w końcu dostajesz kopniaka. A jak jesteś uparty i niereformowalny, to może to być i cała seria nieprzyjemnych zdarzeń które zmuszą cię do zmiany. Zwłaszcza, jeśli faktycznie masz potencjał aby iść wyżej.
filip said:
Tego popychania i szturchania to od życia doświadczyłem aż za często.Niemniej, warto było się trochę ruszyć z miejsca. Zyskuje się nową, szerszą perspektywę 🙂
Bronuś said:
Mam tylko jeszcze jedno pytanko, czy może 2. Po czym poznać, że życie Cię popycha?? 😛 Bo wiem tylko jak daje do zrozumienia, że ,,to za wcześnie”. No i jak?? Jak pozbyć się tych wyżej wymienionych filtrów . . . 🙂
terra australis said:
Indram
Interesujace to wszystko co piszesz, nawet moge sie z tym utozsamic.
Tylko ze mozna jeszcze stworzyc sobie swiat wedlug wlasnych zapotrzebowan, na wlasny kroj wiec manipulowac swoja swiadomoscia ale moze to juz zachacza o destrukcje osobowosci czy inny termin w psychiatrii. Moze chorzy psychicznie to tak naprawde nie chorzy tylko przebywajacy na innych poziomach postrzegania rzeczywistosci.
A wogole to skad sie bierze ten ped do wyzszej swiadomosci ? (pominmy Boga)
Moze juz sam wiem – to daje przyjemnosc czyli w naszym mozgu produkuja sie endorfiny i inne substancje ale dlaczego jest system nagrody za wyzsza swiadomosc. Po to abysmy zblizyli sie do jakiegos boga ? No ale jezeli on nie istnieje to czy system nagrody jest dowodem na to ze jednak istnieje ? A moze to po prostu ewolucyjne usmierzenie bolu na swiadomosc smierci.
serenitymind said:
Rozwój duchowy zależny jest od intencji. Ważne by zadać sobie pytanie czy rozwijasz się dla kogoś/czegoś czy dla siebie samego. Czy w końcowym etapie rozwoju duchowego musi istnieć nagroda? Tylko dla ego mogą być nagrody nie sądzisz?
zenforest said:
terra australis
Hm, ja to odbieram jako pewną logiczną konsekwencję…Takie prawo..rozwoju.
Jak prawo grawitacji, czy prawo Ohma 😀
indram said:
Duchowość można postrzegać jako przedłużenie psychoterapii z tym że na poziomach transpersonalnych. I nawet na tych poziomach są możliwe różnego rodzaju ‚odchyłki’.
Manipuluje się jak mi się wydaje nie świadomością tylko świadomością ego. Ego jest tworem sztucznym z którym najczęściej się utożsamiamy. Wyzbycie się samego siebie o którym mówią mistycy oznacza właśnie opadnięcie ego. Nie chodzi tu o żadne wyrzeczenia. Wtedy zostaje swiadomosc swiadka.
indram said:
I to nie jest zbliżanie się do jakiegoś boga. W ostatecznym rozrachunku nie może tak być, ponieważ wtedy bylibyśmy ‚zewnętrzni’, nie należący do systemu tego wszystkiego co jest a co można by nazwać ostateczną rzeczywistością. Innymi słowy odkrywamy swoją nierozdzielność z tym co jest i uświadamiamy sobie złudność podziałów.
filip said:
indram,
/Innymi słowy odkrywamy swoją nierozdzielność z tym co jest i uświadamiamy sobie złudność podziałów./
true, true
zenforest said:
indram przejawia jak zawsze, talent do podsumowań 😉
Sagitta said:
No tak. To kim będziemy na końcu drogi rozwoju? Świadomość świadka… Ale czy taki świadek ma prawo nazywać np. uczucia po imieniu? Czy to do której kategorii je zaliczy- przyjemne- nieprzyjemne -wynika z jego przekonań? Tylko dziecko jest niemym świadkiem- zanim jego umysł skażą słowa. A to chyba nie jest mój cel… 🙂
Zastanawiam się też nad tym jak wyglądałby nasz świat i nasze życie, gdyby na ziemi żyli tylko tacy „oświeceni”? Czy byli by identyczni w sferze emocji i duchowości? Sami „niemi świadkowie” Brrrr…..
A co do miłości- wystarczy poczuć,że nieustające źródło miłości jest w nas samych i pokochać siebie.
Niezwykłe przeżycie, gdy umiesz kochać nawet tych, którzy Cię skrzywdzili, gdy kochasz świat w którym żyjesz….Masz wrażenie czasami,że miłość wylewa się z Ciebie i jest jej tak dużo,że starczy dla wszystkich.
A co do miłości partnerskiej- sam możesz wtedy wybrać, komu tą miłość będziesz okazywać i z kim Ci „będzie” po drodze. Bo można kochać z daleka, bo można kochać i odejść…Bo miłość i związek to nie to samo.
Zind said:
@Sagitta, ja sądzę że na wszystko jest miejsce.
Na wrost, na dojrzewanie, na cieszenie się z dorobku i na odpoczynek.
Z istotami ludzkimi jest podobnie.
Na początku jesteśmy czystym, dziecięcym niemym świadkiem, potem rzucamy się w szaleństwo uczuć, downów i up’ów emocjonalnych, walczymy, dopominamy się, szarpiemy, zaznaczamy nasze granice *ja, moje, twoje*., udowadniamy rację, jedno ego drugiemu ego.
I to jest potrzebne i to jest ok, bo tylko w ogniu hartuje się najtwardsza stal.
Sądzę jednak, że na końcu nawet to nas zmęczy.
I zaczniemy szukać odpoczynku. Zatęsknimy za byciem niemym świadkiem, za brakiem zaangażowania.
Bo cóż można wciąż robić, wiecznie zdobywać i zdobywać i więcej i szybciej?
To brzmi jak większe szaleństwo, niż np. całkowite roztopienie ego i zlanie(powrót) naszej świadomości z świadomością kosmiczną.
Sagittarius83 said:
I znów w sumie nie wiadomo od czego zacząć… Zen, można by wprowadzić opcję zamykania wątków, bo tak naprawdę przy ilości 50 komentarzy, to i tak nikt nie będzie pamietał, co kto napisał…
Jesli zas chodzi o granice, to z jednej strony sami je sobie stawiamy. Jesli czlowiek w miare dorastania nie poszerza tych granic, to sie nie rozwija. A z drugiej strony świat sam w sobie stwarza ograczenia dla ludzi, w obrebie ktorych musimy zyc. To troche jak w klatce – mozemy robic wszystko co mozemy i co nam sie podoba, ale tylko w jej obrebie. Wazne, to nauczyc sie zyc ze soba i w tej klatce, zamiast bezustannie szukac innej, lepszej klatki (vide religia).
Ps. A i tak powalil mnie na kolana tekst, ze komus brakuje ‚mlucenia baby’ 😀
symfoman said:
Niestety.