Tagi
anthony de mello, de mello, lęki, mello, miłość, niewolnik, obawy, przekonania, przywiązania, robopata, robot, wezwanie do miłości, wolność, wybaczenie, wzorce, zaprogramowany umysł, zrozumienie, Świadomość, żebrak
Zwróć uwagę na błąd, jakiego dopuszcza się większość ludzi we wzajemnych kontaktach.
Starają się zbudować stałe i solidne miejsce w wiecznie żywym strumieniu życia.
Pomyśl o kimś, kogo miłości pożądasz.
Czyż nie pragniesz być dla niego kimś ważnym, wyjątkowym i wiele znaczyć w jego życiu?
Czy nie chciałbyś, by ta osoba troszczyła się o ciebie i interesowała się tobą w sposób szczególny?
Jeśli tak jest, to otwórz oczy i zobacz, jak szaleńczo oczekujesz, by inni zarezerwowali sobie ciebie na własny użytek, by ograniczyli twoją wolność dla własnej korzyści, by kontrolowali twoje zachowanie, twój wzrost i twój rozwój zgodnie z osobistym interesem.
Przypomina to sytuację, w której ktoś powiedziałby do ciebie: Jeśli chcesz być dla mnie kimś wyjątkowym, musisz się zgodzić na moje warunki. Z chwilą gdy przestaniesz żyć zgodnie z moimi oczekiwaniami, przestaniesz być dla mnie kimś szczególnym.
Ty przecież chcesz odegrać w czyimś życiu wyjątkową rolę, czyż nie tak?
A więc musisz płacić cenę swojej wolności.
Musisz tańczyć tak, jak inni ci zagrają; podobnie jak sam spodziewasz się., że inni będą tańczyć na twoją melodię, jeśli mają być dla ciebie kimś szczególnym.
Zatrzymaj się na chwilę i zapytaj samego siebie, czy warto płacić tak wysoką cenę za tak niewiele. Wyobraź sobie, że do osoby, na której uczuciach ci zależy, zwracasz się następująco: Pozwól mi być sobą, zachować swoje myśli, zaspokajać kaprysy, zachowywać się w sposób, który odpowiada moim gustom. W chwili gdy to powiesz, zrozumiesz, że domagasz się rzeczy niemożliwej.
Oczekiwać od kogoś, by był dla ciebie kimś wyjątkowym, w gruncie rzeczy oznacza bez przerwy starać się o to, by temu komuś zrobić przyjemność. A w konsekwencji stracić własną wolność.
Poświęć na to wystarczająco dużo czasu. Być może teraz jesteś w stanie powiedzieć: Wolę raczej swoją wolność niż twoją miłość. Jeśli masz do wyboru towarzystwo w więzieniu i samotny spacer na wolności, co wybierzesz? Teraz powiedz tej osobie:
„Pozwalam ci być sobą, mieć własne myśli, zaspokajać własne kaprysy, iść za własnymi skłonnościami, zachowywać się w sposób odpowiadający twoim gustom.”
W chwili gdy to powiesz, zauważysz dwie rzeczy.
Albo twoje serce oprze się tym słowom i zdemaskujesz się jako człowiek kurczowo trzymający się swoich przywiązań i wyzyskiwacz, którym w gruncie rzeczy jesteś;
– nadszedł więc czas, by poddać próbie twoje fałszywe przekonanie, że bez tego kogoś nie możesz żyć i nie możesz być szczęśliwy.
Albo twoje serce szczerze wypowie te słowa i w tym samym momencie wszelka kontrola, manipulacja, bycie wyzyskiwanym, uczucie zależności i zazdrości przestanie istnieć.
„Pozwalam być ci sobą: myśleć samodzielnie, zaspokajać własne kaprysy, iść za własnymi skłonnościami, zachowywać się w sposób odpowiadający twoim gustom.”
Zauważysz jeszcze coś innego: ten ktoś automatycznie przestanie być kimś wyjątkowym i ważnym dla ciebie. Będzie tak samo ważny jak wschód słońca albo symfonia, która jest piękna sama w sobie, podobnie jak drzewa — wyjątkowe niezależnie od owoców, które przynoszą, czy cienia, którym mogą cię obdarzyć.
Tak więc ukochana osoba nie będzie należała do ciebie, ale raczej do nikogo, tak jak wschód słońca i drzewa. Przekonaj się o tym, powtarzając: „Pozwalam ci być w pełni sobą…”
Mówiąc te słowa, sam stałeś się człowiekiem wolnym.
Teraz jesteś zdolny do miłości.
Jak długo trzymasz się kogoś kurczowo, masz mu jedynie do zaoferowania nie miłość, lecz łańcuch, którym oboje, ty i osoba kochana, jesteście spętani.
Miłość może istnieć tylko w wolności.
Prawdziwa miłość szuka dobra kochanej osoby, polegającego na uwolnieniu kochanego od kochającego.
Teraz pomyśl o kimś, kogo nie lubisz — o kimś, kogo zwykle unikasz, bo jego/jej obecność budzi w tobie odrazę lub inne negatywne uczucia.
Wyobraź sobie, że jest w tej chwili obok ciebie i obserwuj, jak budzą się negatywne uczucia…
Najprawdopodobniej znajdujesz się w pobliżu kogoś, kto jest ubogi, okaleczony, albo chory.
Teraz zrozum, że jeśli zaprosisz taką osobę, takiego żebraka z ulicy do twojego domu, tzn. dopuścisz go do siebie, to on/ona obdarzy ciebie takim prezentem, jakiego nie otrzymasz od żadnego z twoich czarujących i miłych przyjaciół, choćby nie wiem, jak byli bogaci.
On czy ona objawią ci, kim naprawdę jesteś; objawią ci prawdę o ludzkiej naturze — jest to jedno z najcenniejszych objawień, jakie możesz odnaleźć.
Bo na cóż ci się przyda cała wiedza świata, jeśli nie poznasz samego siebie i będziesz żył jak robot?
Objawienie, które przyniesie ci żebrak, rozszerzy twoje serce tak dalece, iż będzie w nim miejsce dla każdego żyjącego stworzenia.
Czyż może być jakiś cenniejszy dar?
Teraz przyjrzyj się sobie, gdy budzą się w tobie negatywne uczucia, i postaw sobie następujące pytanie:
– Czy jestem panem tej sytuacji czy też raczej jestem tą sytuacją zdominowany?
To jest pierwsze objawienie.
Razem z nim przychodzi następne:
Stopień panowania nad sytuacją określa też stopień panowania nad samym sobą, a ty nad sobą nie panujesz.
Jak można posiąść ową sztukę?
Wystarczy, byś zdał sobie sprawę, że istnieją na świecie ludzie, którzy gdyby się znaleźli na twoim miejscu, nie żywiliby do tej osoby negatywnych uczuć.
Oni panowaliby nad sytuacją, stanęliby ponad nią, a nie byliby, tak jak ty, jej podporządkowani.
Tak więc twoje negatywne uczucia mają swe źródło nie w drugiej osobie, jak błędnie myślisz, ale w twoim byciu zaprogramowanym.
To jest trzecie i najważniejsze objawienie.
Zobacz, co się stanie, jeśli naprawdę to zrozumiesz. Po poznaniu tych objawień dotyczących siebie samego, wsłuchaj się w objawienie odnoszące się do natury ludzkiej.
Czy zdajesz sobie sprawę, że konkretne zachowanie, jakaś cecha innych ludzi, które budzą w tobie negatywne uczucia, nie obciążają danej osoby?
Negatywne uczucia będą się w tobie budziły tak długo, jak długo będziesz błędnie przekonany, że dana osoba jest wolna, świadoma, a więc w pełni odpowiedzialna za swoje postępowanie.
Któż jednak czyni zło z pełną świadomością?
Miłość
Zwykło się mówić, że miłość jest ślepa.
Ale czy tak jest naprawdę?
W gruncie rzeczy nic na tej ziemi nie jest tak jasno widzące jak miłość.
Jeśli zaś coś jest ślepe to nie miłość, tylko przywiązanie.
Przywiązanie polega na kurczowym trzymaniu się przedmiotów czy osób, które ma swe źródło w błędnym przekonaniu, że coś albo ktoś jest koniecznie potrzebny dla twojego szczęścia.
Czy jesteś do czegoś albo kogoś przywiązany — czy istnieją ludzie albo rzeczy, bez których wydaje ci się, że nie możesz być szczęśliwy?
Ułóż ich listę właśnie teraz, zanim zaczniemy analizować, jak dalece czynią cię one ślepym.
Wyobraź sobie polityka, który jest przekonany, że nie będzie szczęśliwy, jeśli nie zdobędzie władzy politycznej.
Żądza władzy stępia jego wrażliwość na wszystkie inne aspekty życia. Z trudem znajduje czas dla swojej rodziny i przyjaciół. Wszyscy ludzie zaczynają być przez niego postrzegani tylko w kategoriach pomocy albo zagrożenia dla jego ambicji. A ci, którzy ani nie zagrażają, ani nie są pomocni, w ogóle nie zostają zauważeni.
Jeśli poza tym, w swoim dążeniu do władzy, jest on przywiązany do takich rzeczy, jak seks czy pieniądze, to ten biedny człowiek stał się tak wybiórczy w swoim postrzeganiu świata, że można wręcz powiedzieć, iż stał się niewidomy.
Każdy to widzi poza samym zainteresowanym.
Teraz wyobraź sobie, że słuchasz orkiestry, w której dźwięk bębna jest tak głośny, że żadnego innego dźwięku nie można usłyszeć. By odczuć przyjemność płynącą ze słuchania symfonii, musisz być wrażliwy na wszystkie instrumenty orkiestry.
Jeśli chcesz być zdolny do miłości, musisz być wrażliwy na niepowtarzalność i piękno każdego przedmiotu i każdej pojedynczej osoby, które cię otaczają.
Trudno powiedzieć, że kochasz coś, czego nawet nie dostrzegasz;
-jeśli dostrzegasz tylko nieliczne stworzenia z wykluczeniem wszystkich innych, to nie można tu wcale mówić o miłości, gdyż miłość nie wyklucza niczego ani nikogo; ona obejmuje całe życie; wsłuchuje się w dźwięk całej symfonii, a nie w głosy poszczególnych instrumentów.
Zatrzymaj się na chwilę, by zobaczyć, jak twoje przywiązania zubożają symfonię życia, podobnie jak przywiązanie polityka do władzy czy przywiązanie biznesmena do pieniędzy stępiły ich wrażliwość na melodię życia.
Albo spójrz na tę sprawę z odmiennej nieco strony: jesteśmy świadkami przepływu ogromnej liczby danych, które nieustannie przechodzą ze świata do naszych zmysłów, do każdego organu naszego ciała. Tylko niewielka część tych informacji dociera do twojej świadomości.
Przypomina to trochę sytuację, kiedy nieskończona liczba listów zostaje wysłana do prezydenta jakiegoś narodu; tylko znikoma ich część naprawdę do niego dotrze.
Ktoś inny dokonuje wyboru i opracowuje je w urzędzie prezydenta.
Kto ostatecznie decyduje, które wiadomości ze świata i co z zalewającego cię materiału dotrze do twojej świadomości?
Decydują o tym trzy zasadnicze filtry:
-przede wszystkim twoje przywiązania,
-poza tym twoje przekonania i
-wreszcie twoje lęki.
Twoje przywiązania:
w sposób nieunikniony będziesz się rozglądał za tym, co mogłoby je zaspokoić, albo będziesz się wystrzegał wszystkiego, co mogłoby im zagrozić, pozostając jednocześnie całkowicie niewrażliwy na całą resztę rzeczywistości.
Będziesz na nią równie obojętny jak chciwy biznesmen, którego interesuje tylko to, co może przynieść pieniądze.
Twoje przekonania:
-wystarczy, byś przyjrzał się fanatykowi, którzy zauważa jedynie to, co potwierdza jego/jej przekonania i nie dopuszcza niczego, co mogłoby je naruszyć, a zrozumiesz, co twoje przekonania robią z tobą samym.
I wreszcie twoje lęki:
-gdybyś wiedział, że za tydzień masz być skazany na śmierć, to ten fakt całkowicie by cię pochłonął, wykluczając z pola uwagi wszystkie inne problemy.
Oto co powodują lęki; w sposób nieubłagany przykuwają uwagę do pewnych spraw, powodując, iż inne zupełnie umykają z pola świadomości.
Żywisz błędne przeświadczenie, że twoje lęki cię chronią, przekonania czynią cię tym, kim jesteś, a przywiązania sprawiają, że życie jest pełne wrażeń i jest zabezpieczone.
Czy aby na pewno?
Nie zdajesz sobie sprawy, że tak naprawdę pomiędzy tobą a symfonią życia znajduje się zasłona.
Oczywiście jest rzeczą prawie niemożliwą, by człowiek był w pełni świadom każdego poruszenia symfonii życia.
Ale jeśli twój umysł uwolni się od przeszkód, a twoje zmysły się otworzą, bo zaczniesz poznawać rzeczy takimi, jakimi one naprawdę są.
Wejdziesz w kontakt z rzeczywistością i zachwycisz się harmonią wszechświata. Wtedy zrozumiesz na czym polega miłość.
Spójrz na całą sprawę w następujący sposób: postrzegasz osoby i rzeczy nie takimi, jakimi one naprawdę są, ale takimi, jakimi ty je uczyniłeś.
Jeśli chcesz zobaczyć, jakie one są naprawdę, to musisz się przyjrzeć twoim przywiązaniem i twoim lękom, zrodzonym przez te przywiązania.
Dzieje się tak dlatego, że kiedy patrzysz na życie, twoje przywiązania i lęki decydują o tym, co dostrzeżesz, a co umknie twojej uwadze.
To one kierują twoją uwagą niezależnie od tego, co dostrzegłeś.
A ponieważ postrzegasz świat wybiórczo, to wynik twego oglądu jest złudną wersją otaczających cię ludzi i rzeczy. Im dłużej żyjesz z ową skrzywioną wizją, tym mocniej jesteś przekonany, że jest to jedynie prawdziwy obraz świata, gdyż twoje przywiązania i lęki nieustannie poddają obróbce wszystkie docierające do ciebie informacje, tak że wzmacniają jeszcze twój obraz.
Tutaj właśnie rodzą się twoje przekonania: ustalony, niezmienny sposób patrzenia na rzeczywistość, która wcale nie jest ustalona ani niezmienna, ale podlega ciągłemu ruchowi i zmianom.
Tak więc świat, który masz przed oczyma i który kochasz, wcale nie jest prawdziwy, ale jest to świat stworzony przez twój umysł. Tylko wtedy gdy wyciszysz swoje przekonania i lęki oraz odrzucisz przywiązania, które je zrodziły, wyzwolisz się z niewrażliwości, która uczyniła cię tak bardzo głuchym i niewidomym wobec samego siebie i wobec świata.
Anthony de Mello – Wezwanie do milości
Powiązane posty
• Chcesz zmienić innych? Zacznij od siebie
• Wybieraj swój świat świadomie
• Miłosierny Samarytanin czy wyrafinowany egoista?
trueneutral said:
De Mello rządzi, że tak powiem. 🙂
Pierwsze pytanie.
Zauważyłem, że od jakiegoś czasu drażni mnie to, że inni ludzie tkwią w swoich małych, wąskich światach, a gdy ja choć próbuję im pokazać głębszy sens, oni nic z tego nie potrafią pojąć. Wiem, że to nie moja sprawa, każdy kreuje swój los. Wiem też, że niekoniecznie mam rację, ale z jakiegoś powodu takie zachowanie budzi we mnie zaniepokojenie. Zaczynam unikać takich osób, bo najprościej w świecie czuję, że nawet gdy do nich mówię, to nie rozumieją o czym. Nie chodzi o to, że czuję się wtedy głupio czy jak dziwak… chodzi mi o to, że nie mam ochoty z nimi rozmowaiać, bo nasze punkty widzenia są takie różne. No… nie wiem czy potrafię mówić w sposób przez nich zrozumiały… ehh.. wiecie o co mi chodzi?
Drugie pytanie, tym razem krótsze.
Czy podczas medytacji można mieć jakieś wizje? Coś na kształt snu? Nie jestem aż tak bardzo zaawansowany w tej metodzie, ale ostatnio dużo robiłem w tym zakresie. I pewnego razu zdarzyło mi się „doznać” ( ? ) podczas medytacji wizji. Nie było to miejsce, które bym kojarzył, nie było tam osób, które bym znał (przynajmniej nie świadomie) . Czy to coś oznacza, czy mam na to nie zwracać uwagi?
Elvaan said:
Brzmi to jak duchowa wersja wykładu z Socjologii;)
Wg. tejże nauki wszystko jest elementem kultury, bo my mu nadajemy nazwę, znaczenie i przyporządkowujemy – nawet drzewa czy góry, tylko rzeczy nieodkryte nie są częścią kultury, ale wg. nauki – jeśli czegoś istnienia nie potwierdzono (nie odkryto) – nie istnieje, więc wszystko jest kulturą;)
Na dalszych wykładach można się dowiedzieć że nie da się wyjść poza kulturę i spojrzeć obiektywnie na badany podmiot bo zawsze będziemy pod wpływem swojej kultury i wychowania czyniących nasz pogląd subiektywnym.
Ale to naukowcy.
Ja wiem że wiedza ma niewiele wspólnego z mądrością.
I tak – przedmioty humanistyczne piorą mózg:P
p.s. ja tą książkę mam gdzieś w domu… w polsce:/
Elvaan said:
true – masz mnie na myśli?;)
trueneutral said:
Elvaan, nie, nie mam na myśli nikogo z tego blogu. Mam na myśli osoby, z którymi przebywam dosyć często (grupa na studiach; kilku mieszkańców akademika) . Tutaj pozwalam sobie na więcej, bo osoby czytające ten blog patrzą na życie z większą głębią, podobnie jak ja to robię. (jak tutaj będę durniem, to zawsze istnieje szansa, że ktoś dojrzy w tym coś więcej 😛 )
zenforest said:
trueneutral
„Zauważyłem, że od jakiegoś czasu drażni mnie to, że inni ludzie tkwią w swoich małych, wąskich światach, a gdy ja choć próbuję im pokazać głębszy sens, oni nic z tego nie potrafią pojąć. „
True, miałam kiedyś takie odczucia, do momentu kiedy zależało mi aby…ci ludzie zrozumieli.
A powiem ci, że zaczęło się to zmieniać dość niespodziewanie i to przy czymś co nie wydawało się bezpośrednio związane.
Pracowałam kiedyś nad afirmacją szacunku do siebie. Kiedy naprawdę dużo czasu jej poświęciłam, nagle zauważyłam że szanuję też …innych ludzi. Że umiem z nimi rozmawiać i nie przeszkadza mi jeśli ta rozmowa bywa jednostronna. (Zwykle też wyczuwam, że nie ma potrzeby zawadzać o jakiś temat)
Nie ważne kim byli, czy żebrakami czy prezeydentami. Odczułam bezwarunkowy szacunek i akceptację.
Na początku te moje odczucia były dla mnie śmieszne, prawie jak z natchnionej broszury Sathya Sai Baby.
Chcąc je zrozumieć, niejako wypróbować, zaczęłam medytować „z tematem”.
W medytacji to uczucie dopiero osiągnęło swoją pełnię. To była dogłębna akceptacja tego, że ktoś jest taki, inny i jeszcze inny. Wszystko jawiło mi się jak pełnia, doskonałość, jako całość, system w obrębie którego każdy ma swoje miejsce, swoją cegiełkę, tak samo ważną.
I w medytacji, to nie wydawało mi się duchowym „bla bla”, czy pustym frazesem.
Czułam to całą sobą.
Ustąpiło uczucie wyższości czy braku kontaktu, ponieważ ustąpiła potrzeba dzielenia i porządkowania rzeczywistości na różne obozy. Ustąpiło przekonanie, że jestem w czymś lepsza lub gorsza. Ważne było, że po prostu istniałam, byłam, w harmonii, w jedności z otaczającymi mnie istotami, od którymi byłam nieoddzielna.
Od tego czasu, owszem, zdarza mi się coś ludziom tłumaczyć czy wyjaśniać, ale jeśli mówią :nie rozumiem, akceptuję to.
Po prostu. Dla każdego jest miejsce i czas na zmianę. Ludzie mają różny poziom otwartości, różny poziom przyswajania doświadczeń. Wielu z tych ludzi których tak kiedyś namiętnie przekonywałam, tak naprawdę w wielu dziedzinach życia byli o wiele bardziej rozwinięci, mieli przepracowane wzorce z którymi ja się męczyłam. Moja wyższość była iluzoryczna, bo o ile rozumiałam pewne tematy pełniej, to nie umiałam przełożyć tej wiedzy na realne życie …
Nauczyło mnie to pokory 🙂
Wiem że Ty nie piszesz o uczuciu wyższości, ale o pewnej rezygnacji w nawiązywaniu kontaktów, ale..jeśli będziesz odpowiednio otwarty, nawet pijak może powiedzieć ci coś bardzo ważnego dla ciebie, na dany moment. W każdej twarzy możesz dostrzec ułamek swojego własnego oblicza 🙂
„Drugie pytanie, tym razem krótsze.
Czy podczas medytacji można mieć jakieś wizje? Coś na kształt snu? „
Tak, są rożne poziomy medytacji. Doznanie całkowitej pustki nie jest wbrew pozorom tak częste. Zwykle medytacja jest stanem dowolnego przepływu myśli, z tym że te myśli nie są przechwytywane i podejmowane przez umysł, ale mijają nas jak obłoki.
Z czasem, obłoków jest coraz mniej. I wtedy częściej pojawia się pustka .
– Ale co do wizji:
Wiele osób mówi, że to wizje przeszłych wcieleń, przyszłych wcieleń, alternatywnej rzeczywistości, bla, bla…nie zastanawiam się na tym, ale biorę je takie jakie są, jeśli mają w sobie zawarte znaczenie, to w porządku, jeśli nie umiem go zauważyć, po prostu pozwalam im być 🙂
Miłej nocy!
Zenforest
trueneutral said:
Tak… pokora, pokora…. muszę się tego nauczyć, bo ostatnio moja arogancja osiąga szczyty (głównie na Uczelni)
Część drugą już zrozumiałem… po części… 🙂
Skoroświt said:
trueneutral, a może za bardzo przywiązujesz się do spodziewanych efektów, jakie oczekujesz zaobserwować po swoich rozmówcach?
Nie rozumieją teraz? Nie szkodzi, ziarno zasiane, zacznie kiełkować kiedy przyjdzie pora, „nie stój nad kwiatem z konewką i batem” 🙂 Może to akurat nie ten „gatunek” ziarna na daną „glebę”, więc nie poddawaj się i „siej” dalej 😉
Dla większości czyny są ponad słowa, może pokazanie „głębszego sensu” na przykładzie swojego życia lepiej dotrze.
Jedna z bajek Anthonego, pasująca mi do powyższej sytuacji:
Sufi Bayazid opowiada o sobie samym:
Za młodu byłem rewolucjonistą i moja modlitwa wyglądała tak: Panie daj mi siły, żeby zmienić świat. W miarę jak stawałem się dorosły i uświadomiłem sobie, że minęło mi pół życia, a nie zdołałem zmienić ani jednego człowieka, zmieniłem moją modlitwę i zacząłem mówić:Panie udziel mi łaski, by przemienić tych, którzy się ze mną kontaktują. Choćby tylko moją rodzinę i moich przyjaciół. Tym się zadowolę.Teraz, kiedy jestem już stary i moje dni są policzone, zacząłem rozumieć, jaki byłem głupi.I moja jedyna modlitwa jest taka: Panie udziel mi łaski, bym sam się zmienił. Gdybym tak się modlił od początku, nie zmarnowałbym życia.
„Nie Twoja sprawa”? Nie zgodziłbym się, idąc za pewną książeczką: „stajesz się odpowiedzialny za to co oswoiłeś”.
Poszerzanie horyzontów swoich i innych ludzi – piękna sprawa, wyzwanie które zaowocuje jako tzw. „lepsze jutro”, na którym również Ty skorzystasz 😉 a więc Twoja sprawa 🙂
pax & bless 🙂
Elvaan said:
Skoroświt
„“Nie Twoja sprawa”? Nie zgodziłbym się, idąc za pewną książeczką: “stajesz się odpowiedzialny za to co oswoiłeś”.”
Ahh… Mały Książę:>… chciałbym przeczytać fragmenty z tej książki na tym blogu pewnego dnia:)
może fragment z oswajaniem lisa właśnie? albo różą?:) Zenforest, co powiesz? ^_^
Trueneutral
„Zauważyłem, że od jakiegoś czasu drażni mnie to, że inni ludzie tkwią w swoich małych, wąskich światach, a gdy ja choć próbuję im pokazać głębszy sens, oni nic z tego nie potrafią pojąć.”
Nic na siłę, „niektórzy nie są gotowi na odłączenie od Matrixa w którym żyją i są gotowi zginąć w jego obronie” – Morfeusz;)
Z resztą, akceptacja, akceptacja, akceptacja, to jedyne co możesz zrobić by nie strzępić sobie nerwów – każdy rozwija się na swój sposób i w swoim tempie, jeśli mają przerobić jeszcze wiele energii – niech przerabiają! nikt nie przyśpieszył procesu oświecenia, tak jak nie przyśpieszył pociągu pchając ścianę przedziału w wagonie. Natomiast jeśli tylko sugerujesz… no… tu ciężko, mi osobiście (poza młodszą siostrą) nie udało się spotkać odpowiednio otwartego umysłu do zaszczepienia idei wojownika światła. Zdaje się że to cecha polaków – posiadanie własnej racji niczym tyłka i twardego siedzenia na niej, w takiej sytuacji jakakolwiek sugestia jest niczym więcej tylko grochem ciskanym o ścianę. Ale, próbować nie zaszkodzi, ważny jest otwarty umysł rozmówcy.
terra australis said:
„Czy podczas medytacji można mieć jakieś wizje? Coś na kształt snu? Nie jestem aż tak bardzo zaawansowany w tej metodzie”
Moze moglbys byc Jasnowidzem – na tym mozna duzo zarobic.
Or possibly the hormones are at work – U need a woman. :))))
Bronuś said:
Wszystko ślicznie i milusio tylko mam jedno ale. de Mello napisał w pewnym momencie że : ,, zaczniesz poznawać rzeczy takimi, jakimi one naprawdę są ” tylko to się nijak nie ma do niektórych nauk, czy ideologii gdzie właśnie mamy patrzeć na świat przez nasze filtry, bo nie ma świata jako takiego, prawdziwego który możemy zobaczyć, każdy inaczej go postrzega i to jest piękne, każdy tworzy swój świat. To wydaje mi się właśnie piękne, że to my mamy wpływ na to co jest na zewnątrz 🙂 Ot taka moja opinia 🙂
Sagittarius83 said:
Według starożytnej filozofii, obraz świata jaki postrzegamy, to jedynie odbicie „cieni” na ścianie ciemnej jaskini. I wiele w tym słuszności, bo nie da się poznać wszystkiego. Jednak w tym artykule jest coś, co kompletnie przeczy zdrowemu rozsądkowi i zdrowemu podejściu do życia. Nie można, wbrew słowom autora, kochać wszystkich. Kochamy ludzi nie za coś, ale z jakiegoś powodu. Nie kochamy wszystkich, tylko tych, którzy istnieją na tej samej płaszczyźnie co my. Dlatego ludzie dobierają się w pary, dlatego tworzą grono swoich przyjaciół. Cóż to za miłość, kiedy nie możemy nawet porozumieć się z drugim człowiekiem, bo jest tak odmienny od nas (językowo, kulturowo, intelektualnie, etc.). Jak ta miłość zostanie wyrażona? Przez co? Kochanie wszysktich ludzi, to daleko posunięty idealizm, który nijak się przekłada na praktyke życia. A nie istnieje nic, co przewyższałoby owe doświadczanie życia. Jeśli próbujemy je zmienić, nagiąć do własnych intencji, to z góry jesteśmy skazani na porażkę.
Zind said:
@Trueneutral
Wiele razy się naciąłem próbując przekazać coś z moich poglądów innym stworzonkom, ale szczerze, wynikało to głównie z mojego własnego przekonania :*Ludzie mnie nie rozumieją*. Zadziwiające, ale gdy parę razy nakładłem sobie do głowy, (przygotowując się do jakiejś rozmowy czy spotkania) jakąś ciekawą afirmacje typu :*Z łatwością porozumiewam się z innymi ludźmi”, etc, to okazało się, że kontakt przebiegał znacznie lepiej, bardziej gładko.
@Skoroświt
Dokładnie. Nie szukaj daleko, zacznij od szukania w sobie, jak najbardziej słuszne.
@True,
Może coś w Tobie działa na tych ludzi w ten sposób, że zamykają się na Twoje słowa? Jakaś nieświadoma postawa :*Jestem od was mądrzejszy”. Ty tego możesz nie wiedzieć na powierzchni, ale subtelne sygnały tego typu są z wielką łatwością wychwytywane przez innych.
Sam pewnie mniej chętnie uczyłbyś się od osoby, od której wyczuwasz ukrytą wyższość(nawet nieświadomą).
Zind said:
Sagittarius
Nie, problem nie leży w tym co opisałeś.
Tylko w samej definicji słowa miłość, która dla różnych ludzi – jest kompletnie odmienna.
Czy miłość jest wtedy gdy kocha się :
„jeśli”, „bo” lub „ponieważ”, czy miłość jest wtedy gdy kocha się „pomimo” albo „po prostu”.
Sądzę, że tu leży esencja problemu.
Należałoby stworzyć inne słowa na opisanie takich emocji.
Nie wiem czy wiecie, ale język grecki jest niewiarygodnie bogaty w słowa opisujące miłość. Miłość duchową, miłość rodzinną, miłość braterską, miłość kochanków, etc, na wszystko ma inne słowo 🙂
joanna said:
Bronuś
W jakich naukach mamy patrzeć na świat przez jakieś filtry? Ścisłych? Chyba coś pokręciłeś. Mamy patrzeć na świat bez filtrów i schematów, ewentualnie na podstawie obserwacji tworzyć określone tezy. Ale nawet w nauce, przynajmniej zdrowej, zawsze chodzi o to aby sięgać maksymalnie poza przestarzałe schematy i odkrywać rzeczywistość w nowy sposób.
Bronuś said:
Joanna
Może źle się wyraziłem. Chodzi o to, świat, czy rzeczywistość w swojej czystej postaci, takiej którą każdy może obserwować po prostu nie istnieje (przynajmniej ja w to wierzę) dzięki temu sami tworzymy swój własny świat, a tworzymy go przy pomocy własnych przekonań i wierzeń(filtrów) i to wcale nie muszą być stare i zużyte schematy. Np. moim filtrem, czy sposobem na postrzeganie czy tworzenie świata może być ,,wszystko jest piękne i wspaniałe” i nie jest to bynajmniej stary schemat którego się nauczyłem. Chodziło mi o to, że założenie, że jakiś świat już istnieje zakłada też, ze nie mamy na niego wpływu i możemy go tylko postrzegać. . . 🙂
trueneutral said:
Ciekawa dyskusja się robi. 🙂
Ja chwilowo wypowiem się jednak tylko odnośnie swojej sprawy. 🙂
Elvaan.
Wiem, to co napisałeś wcześniej o akceptacji… wiem to, ale moje ciało jakoś nie do końca chce to przyjąć. Ja intelektualnie jestem tego świadomo, ale na emocje nie mogę wpłynąć do końca, te cholery wręcz działają same, a ja muszę je trzymać w ryzach. 🙂
Zind.
Tak… to może być to. Nie wiem, czy traktuję ich z wyższością, ale być może jestem zbyt pewny w tym co mówię? Może brzmie jak jakiś fanatyk… hmm… muszę nad tym pomyśleć. 🙂
Co do nauki od ludzi z poczuciem wyższości. Uczyłym się chętnie, z tym, że zapewne bym im to wytykał. 🙂 Co jest oczywiście głupie, ale ja eszcze młody jestem, moge sobie pozwolić na niemądre zachowania. 🙂
trueneutral said:
Skoroświt.
Znam tą bajkę, bardzo lubię te krótkie utwory De Mello. 🙂 Właśnie dlatego to nie powinno być moją sprawą, to co robią inni. Bo winienem zająć się sobą, i tak właśnie robię, z tym, że tak jest na poziomie intelektualnym. Nad uczuciami nie mam takiej władzy. Mogę je kontrolować, ale zmienić je trudno (o ile sie da) .
Terra.
Taaa… moje hormony zdecydowanie przesadzają. 🙂 Pozostaje mi tylko przeczekać ten okres. 🙂 Or find a woman. Or two. 😀
joanna said:
Bronuś, nie jestem pewna czy należy w ogóle zakładać jakiś układ odniesienia do piękna. Piękno jest w oku patrzącego. Może wystarczy, że czujesz to piękno? W sercu? Że go doświadczasz na innym niż mentalny poziomie?
terra australis said:
„Taaa… moje hormony zdecydowanie przesadzają. Pozostaje mi tylko przeczekać ten okres. Or find a woman. Or two. ”
True
To po co ta cala filozofia i wyrywanie wlosow z glowy i bul egzystencjonalny i niemozliwosc spania jak wszystko jest takie proste – Tobie potrzeba mlucenia baby…. :))
Po tym sie dobrze spi (pamietam z tego jak to robilem a bylo to dawno)
trueneutral said:
I się wszystko pięknie wyjaśniło! 🙂
Zind said:
@terra australis
„find a woman. Or two”
Głosuję za opcją numer dwa 😀
trueneutral said:
Tak, mnie też się taka podoba. 🙂
Bronuś said:
Joanna
Czymże jest piękno w takim razie, czyż nie dla każdego jest to co innego?? Poza tym rozmawialiśmy ogólnie o świecie i o rzeczywistości, chociaż to on jest w sumie piękny. Jeśli poczujemy, go jak to ładnie powiedziałaś na innym poziomie wtedy jest… pięknie 🙂 wydaje mi się, że mówimy o tym samym tylko na trochę różne sposoby 🙂
Indram said:
jest mozliwe zmienic uczucia
zenforest said:
Bronuś
„Chodzi o to, świat, czy rzeczywistość w swojej czystej postaci, takiej którą każdy może obserwować po prostu nie istnieje (przynajmniej ja w to wierzę)”
Mówi się, że każdy człowiek buduje swój świat już od dziecka, to jak go widzi, jak postrzega, kształtuje.
Ja widzę rozwój jako powolną dekonstrukcję tych nabytych kalek rzeczywistości, jakie sobie nałożyliśmy i…w których żyjemy, święcie przekonani, że to jedynie słuszna prawda (czyż bowiem niemal każdy człowiek tak właśnie nie czuje? że on ma słuszność?)
Co gdyby wyjść poza przymus „słuszności”?
Poza „ja mam rację, ty masz rację”?
Wiem, że ludzie boją się utracić to co mają.
Żaden architekt nie chce skoczyć z dachu zaprojektowanego domu. Żaden naukowiec nie chce obalić nauki której słuszności całe życie dowodził.
Nie twierdzę, że odrzucanie schematów jest dobre.
Nie twierdzę, że pozostawanie w nich jest złe.
Twierdzę, że to ciekawy eksperyment, którego nie warto się obawiać. Bo to co odkryjemy może być oszałamiające 😉
———————–
Czy wiesz jak byś się poczuł, gdybyś całe życie zmuszony był patrzeć na świat przez wąską tubkę, w której widziałbyś tylko 3% świata….a potem nagle mógł odstawić tę tubkę od oczu, tak po prostu?
Myślę też, że w podtekście tej rozmowy rysuje się problem pragnienia „wolności” i „poczucia bezpieczeństwa”. Ale to tak…bardzo w backgroundzie 😉