Tagi
akceptacja, cierpienie, depresja, Medytacja, negatywizm, negatywne myślenie, pesymizm, potęga teraźniejszości, pozytywne myślenie, przygnębienie, spokój, tolle, wyciszenie, Świadomość
Wszelki opór wewnętrzny odczuwa się jako rodzaj negatywizmu.
Wręcz można powiedzieć, że wszelki negatywizm jest tożsamy z oporem.
W tym kontekście są to nieomal synonimy.
Istnieje szeroki wachlarz postaw negatywnych – od irytacji lub zniecierpliwienia aż po wściekłą furię, od sarkazmu, przygnębienia czy ponurej urazy aż po samobójczą rozpacz.
Pod wpływem oporu byle drobnostka potrafi wywołać silną reakcję negatywną: gniew, depresję lub głęboki żal.
Nasze ego wierzy, że dzięki negatywizmowi zdoła manipulować rzeczywistością i uzyska to, czego pragnie.
Wierzy, że uda mu się w ten sposób wywołać pożądaną sytuację bądź unicestwić niepożądaną.
Jak słusznie stwierdza autor Lekcji cudów, cierpienie zawsze podszyte jest nieświadomą wiarą, że „kupisz” sobie za nie przedmiot swoich pragnień.
Gdybyś rzekomy „ty” – czyli umysł – nie wierzył, że cierpienie może wywołać skutek, o jaki ci chodzi, po cóż byś je stwarzał?
Prawda jest oczywiście taka, że negatywizm wcale nie daje pożądanych skutków. Nie tylko nie wywołuje sytuacji, jakiej byśmy sobie życzyli, ale uniemożliwia jej pojawienie się.
Zamiast unicestwić sytuację niepożądaną, jedynie ją utrwala.
Cała jego „skuteczność” sprowadza się do wzmacniania ego – i z tej właśnie przyczyny ego uwielbia wszystko, co negatywne.
Gdy już utożsamiłeś się z czymś negatywnym, nie chcesz wyrzec się tego utożsamienia, a na głęboko nieświadomym poziomie wcale nie pragniesz pozytywnej zmiany.
Zagroziłaby ona bowiem twojej tożsamości, zgodnie z którą masz być przygnębiony, wściekły i skrzywdzony.
Wszelkie pozytywne wpływy, jakie pojawią się w twoim życiu, będziesz więc ignorował, negował lub sabotował.
Jest to częste zjawisko. A zarazem zupełny obłęd.
Żadna inna forma życia na kuli ziemskiej nie wie, co to negatywizm: znany jest on wyłącznie ludziom.
Widziałeś kiedyś nieszczęśliwego delfina, żabę, która miała problemy z samooceną, kota, co nie potrafił się zrelaksować, albo ptaka, hołubiącego nienawiść i urazę?
Jedynie zwierzęta, żyjące w bliskim kontakcie z ludźmi i poprzez nich wchodzące w kontakt z ludzkim umysłem oraz jego obłędem, zdradzają czasem coś w rodzaju negatywnych skłonności czy objawów nerwicy.
Przyjrzyj się dowolnemu zwierzęciu lub roślinie i ucz się od tego żywego organizmu, jak w pełni akceptować to, co j e s t -jak poddać się teraźniejszości.
Niech zwierzę lub roślina uczy cię Istnienia.
Niech cię uczy rzetelności – tego, jak być jednią, jak być całym, być sobą, być rzeczywistym.
Niech cię uczy, jak żyć i umierać – i jak z życia i z umierania nie robić problemu.
Ale czy nie bywa i tak, że negatywna emocja zawiera ważny komunikat?
Ma przykład jeśli często miewam depresję, może to znaczyć, że z moim życiem coś jest nie w porządku. Sygnał ten może mnie zmusić, żebym przyjrzał się swojej sytuacji życiowej i dokonał w niej zmian.
Muszę więc słuchać, co mówi mi emocja, zamiast bagatelizować ją jako coś negatywnego.
Regularnie powracające emocje negatywne niekiedy rzeczywiście mogą być sygnałem, podobnie jak bywa nim choroba.
Ale wszelkie zmiany, jakich dokonasz – w pracy, w związkach osobistych czy w szerzej pojętym otoczeniu – będą miały charakter czysto kosmetyczny, jeśli nie spowoduje ich zmiana twojego poziomu świadomości.
Ta zaś może nastąpić tylko w jeden sposób: poprzez większą obecność.
Począwszy od pewnego jej poziomu, wiesz bez pomocy negatywnych sygnałów, czego domaga się twoja sytuacja życiowa. Dopóki jednak miewasz negatywne popędy, rób z nich użytek. Niech ci przypominają, że powinieneś być bardziej świadomy.
Jak zapobiec pojawianiu się negatywnych skłonności i jak się ich pozbyć, gdy już się pojawią?
Przestaną się pojawiać, kiedy staniesz się bez reszty obecny. Gdy Twoja uwaga skupiona będzie tylko i wyłącznie na bieżącej chwili. Tu i teraz.
Ale nie zniechęcaj się, gdy uwaga będzie ci uciekać w analizowanie wydarzeń i przykrości z przeszłości.
Jak dotąd niewielu ludzi na kuli ziemskiej potrafi utrzymać stan ciągłej obecności, chociaż niektórzy są tego coraz bliżsi.
Ilekroć zauważysz, że odzywa się w tobie coś negatywnego, potraktuj to nie jak porażkę, lecz jak pożyteczny znak, który mówi ci: „Zbudź się. Wyskocz z umysłu. Bądź obecny”.
W późniejszych latach życia Aldous Huxley ogromnie zainteresował się naukami duchowymi i napisał powieść, zatytułowaną Wyspa. Jej bohater w wyniku katastrofy okrętowej ląduje na dalekiej wyspie, pozbawionej wszelkiego kontaktu ze światem.
Istnieje tam jedyna w swoim rodzaju cywilizacja, której niezwykłość polega na tym, że jej przedstawiciele są w przeciwieństwie do reszty ludzkości całkowicie poczytalni. Pierwsze, co zauważa rozbitek, to kolorowe papugi, które siedzą w koronach drzew i raz po raz skrzeczą: „Uwaga. Tu i teraz. Uwaga. Tu i teraz”. Z dalszego ciągu powieści dowiadujemy się, że wyspiarze nauczyli je tak mówić, ponieważ chcieli mieć sygnał, który by ich nieustannie przywracał do stanu obecności.
Ilekroć więc czujesz, że budzi się w tobie coś negatywnego – pod wpływem zewnętrznego bodźca, twojej własnej myśli albo i bez żadnej uświadomionej przyczyny – potraktuj to jak okrzyk:
„Uwaga. Tu i teraz. Zbudź się”.
Nawet najlżejsza irytacja jest znamienna, trzeba ją więc przyjąć do wiadomości i poddać oględzinom; w przeciwnym razie będą w tobie narastały pokłady niezaobserwowanych reakcji.
Być może –jak już wcześniej sugerowałem – zdołasz najzwyczajniej w świecie porzucić negatywną skłonność, gdy poczujesz, że nie chcesz w sobie nosić negatywnej energii, która z nią się wiąże, i że nie jest ci ona do niczego potrzebna.
Ale jeśli już się z nią rozstajesz, zrób to gruntownie.
Jeśli zaś nie zdołasz jej poniechać, pogódź się po prostu z jej istnieniem i –jak już wcześniej mówiłem – skup się na odczuciach, obserwuj je.
Gdy nie udaje ci się poniechać negatywnej reakcji, możesz ją rozpuścić, wyobrażając sobie, że zewnętrzny bodziec, który ją wywołał, przenika przez ciebie jak przez powietrze.
Radzę najpierw ćwiczyć tę umiejętność w drobnych, wręcz błahych sprawach. Powiedzmy, że siedzisz sobie spokojnie w domu.
Nagle po drugiej stronie ulicy zaczyna wyć alarm samochodowy.
Budzi się irytacja.
Po co ci ona?
Po nic.
Czemu więc ją w sobie wywołałeś?
To nie ty: wywołał ją umysł. Stało się to zupełnie automatycznie, bez udziału świadomości.
Czemu umysł wywołał irytację?
Ponieważ tkwi w nieświadomym przeświadczeniu, że jego opór (który ty odczuwasz jako pewien rodzaj negatywizmu bądź cierpienia) w ten czy inny sposób unicestwi niepożądaną sytuację.
Jest to oczywiście złudzenie.
Opór umysłu – w tym akurat wypadku będzie to irytacja lub gniew – wywołuje znacznie większe zamieszanie niż pierwotna przyczyna, którą umysł próbuje rozpuścić.
Wszystko to można potraktować jako praktykę duchową.
Poczuj, że stajesz się przeźroczysty, dematerializujesz się.
Niech hałas lub inny bodziec, budzący w tobie negatywną reakcję, przepłynie przez ciebie na wskroś, nie napotykając twardej zapory.
Jak już mówiłem, na początek wybieraj do tych ćwiczeń sprawy drobne: alarm samochodowy, szczekanie psa, krzyki dzieci, korek uliczny.
Zamiast wznosić w sobie zaporę, w którą raz po raz boleśnie uderza coś, co „nie powinno mieć miejsca”, pozwól, żeby wszystko przez ciebie przepływało.
Ktoś odzywa się do ciebie grubiańsko albo uszczypliwie.
Zamiast reagować nieświadomie i negatywnie – atakiem, obroną lub oddaleniem – pozwalasz, żeby usłyszane słowa przepłynęły przez ciebie.
Nie stawiaj najmniejszego oporu.
Zachowuj się tak, jakby nie istniał już w tobie nikt, kogo można zranić.
Na tym właśnie polega między innymi zdolność wybaczania i współczucia.
Dzięki niej stajesz się nietykalny.
Jeśli zechcesz, możesz, owszem, powiedzieć rozmówcy, że jego zachowanie jest nie do przyjęcia, ale nie ma on już władzy nad twoim stanem ducha.
Tylko ty sam sprawujesz tę władzę – nie kto inny ani nie twój umysł. Dopóki zaś stawiasz opór, jego mechanizm zawsze działa tak samo – niezależnie od tego, czy bodźcem będzie alarm samochodowy, czyjeś grubiańskie zachowanie, powódź, trzęsienie ziemi lub utrata całego majątku.
Pytanie : Od dawna medytuję, biorę udział w warsztatach, przeczytałem wiele książek o tematyce duchowej, staram się żyć, nie stawiając oporu, ale jeśli spytasz, czy odnalazłem prawdziwy i trwały spokój wewnętrzny, to powiem szczerze, że mi się nie udało. Dlaczego? Co jeszcze mogę zrobić, żeby go znaleźć?
Wciąż szukasz na zewnątrz i tak już do tego przywykłeś, że nie potrafisz zaniechać poszukiwań.
Łudzisz się, że do celu pozwoli ci się zbliżyć kolejny warsztat, kolejna technika.
Moja rada: nie szukaj spokoju.
Nie szukaj żadnego innego stanu niż ten, w którym akurat jesteś, bo wywołasz we własnym wnętrzu konflikt i nieświadomy opór.
Wybacz sobie to, że nie jesteś spokojny. Zaakceptuj to na tą chwilę.
Kiedy całkowicie pogodzisz się ze swoim niepokojem, natychmiast przeistoczy się on w spokój. Wszystko, co w pełni zaakceptujesz, doprowadzi cię do celu, do spokoju.
Ten właśnie cud zdarza się, gdy się poddasz.
E. Tolle Potęga teraźniejszości
Artykuł z serii: Przypomnienie
Powiązane posty :
• Nauka akceptacji dobrego i złego
Kubala,
w porządku. Czasami trzeba się zdać na „mądrzejszych”. 😉 A osoba, która mnie wychowywała, zawsze powtarzała – tylko nie miej swojego rozumu, to zobaczysz..
Odnośnie dyskusji powyżej:
Myślę że dobra i prawdziwa metoda to taka, która przynosi wymierne pozytywne skutki w życiu danej osoby. Każdy z nas jest inny i choć jesteśmy ulepieni z podobnej gliny, ciężko jest wepchnąć w jeden szablon działania wszystkie osoby i ich problemy. Dlatego nie ma metod złych, są tylko nieskuteczne dla danej osoby.
Buddystka Zen w przypowieści rozumowo pojęła przyczynę problemu. Z doświadczenia wiem że przeanalizowanie wszystkiego, bez zmiany podejścia (świadomości) nie da nam nic, poza jeszcze większą frustracją. Podobnie – świadomość, pustka, energia – to nie jest coś co można i _trzeba_ rozumieć. To są zjawiska, którym nadaliśmy nazwy i które próbujemy scharakteryzować. Ale czy gdy je scharakteryzujemy i sprecyzujemy, by zaspokoić łaknienie wiedzy w naszym umyśle – będziemy bardziej świadomi? Czy to coś w nas zmieni?
Te pojęcia roboczo pozwalają nam rozróżnić pewne elementy rzeczywistości. Ale nie zastąpią nam jej one, ani nie przybliżą.
Powiadają że świadomość nie ma początku i nie ma końca, i że wszystko jest przejawem fundamentalnej pustki. To dla mnie tyle jeśli chodzi o teorie. Nie, żebym zadowalał się gotowymi odpowiedziami, ale dla mnie te stwierdzenia są najbliższe zrozumieniu zjawiska.
Doświadczając odpowiedzi na pewne pytania w pewnym momencie same wchodzą na miejsce. Zrozumienie przychodzi samo, naturalnie, po doświadczeniu, jeśli tylko pozwolimy mu na to – tj. nie będziemy go oczekiwać i nie będziemy wciskać na jego miejsce własnych poglądów (czyli tego jak byśmy chcieli by coś wyglądało).
Miłego dnia 😉
byłam dzisiaj na kolejnym wykładzie z cyklu „przełamywanie barier”
dzisiejszym motywem przewodnim, mottem wykładu było:
„Wszelkie problemy i trudności, jakie spotykają nas w życiu są najcenniejszymi wydarzeniami jakie mogły nas spotkać”.
a przesłaniem tego wykładu było „dziękuj za każdy problem, za każdą trudność, jaka Cię spotyka”
(przy czym podziękowanie to odnosimy do „Siły Wyższej” – np. Boga)
taka postawa może bardzo pomóc w przezwyciężaniu trudności, dodaje sił, zmienia postrzeganie danej sytuacji, choćby dlatego, że łatwiej trudną sytuację/wydarzenie zaakceptować
będę to w najbliższym czasie testować na sobie – nie polecam ani nie znięchęcam
pomyślałam sobie tylko, że spodoba Wam się to przesłanie 🙂
pozdrawiam cieplutko 🙂
MOWA CISZY E. Tolle
Kiedy uwaga obejmuje TERAZ pojawia się przytomna świadomość. Budzisz się ze snu-snu myśli, snu przeszłości i przyszłości. Pojawia się taka przejrzystość, taka prostota. Nie ma miejsca na tworzenie problemów.Jest tylko chwila, taka,jaka jest.
****
Wkraczając w TERAZ ze swoją uwagą, odkrywasz, że życie to sacrum. Kiedy jesteś obecny, widzisz świętość we wszystkim. Im bardziej tak żyjesz, tym mocniej odczuwasz prostą, lecz głęboką radość samego bycia i boskość wszelkiego stworzenia.
****
Czuj energię życia wewnątrz swego ciała. To zakotwicza Cię w TERAZ.
****
Prostą, lecz radykalną duchową praktyką jest przyjmowanie wszystkiego, co dzieje się TERAZ – zarówno wewnątrz siebie jak i na zewnątrz.
kubala
Nie przedstawię tu poglądów innych osób, bo o tym jest w tak wielu artykułach na tym blogu, że tylko bym się powtarzała. 🙂
Pozwolę sobie natomiast powiedzieć czym dla mnie jest Świadomość i jak ją odczuwam.
Pierwszy raz zaczęłam ją odczuwać (budzić), wiele lat temu gdy zaczęłam regularne medytacje. Najpierw był istny las emocji, bujanie się energetyczne pomiędzy rozpędzonymi myślami, karuzela przepływających wrażeń.
Potem zaczęła się cisza.
W samym środku tego tornada efektów mentalnych, jakie produkował mózg, odkryłam jasny, nieskończony w swej głębi punkt.
Nieporuszony. Absolutnie spokojny.
Milczący, neutralny, obserwujący.
Cokolwiek mnie wzburzało, nie dotyczyło tego Punktu. Nic nie mogło go dotknąć. Żadne przykre słowo, wydarzenie, myśl.
Emocje były tylko na powierzchni, tak jakbym była ogromną planetą, z aktywną sejsmiczną działalnością, płytami tektonicznymi, oceanami, prądami.
Wszystko na powierzchni się wzburzało, żyło, drgało.
Lecz w środku panowała niezgłębiona cisza. Można to nazwać pustką (choć nie chcę się tu wikłać w buddyjskie wyjaśnienia tego terminu).
Ta pustka nie jest martwa. Jest jak próżnia wibrująca potencją. Nieprawdopodobną, niewyobrażalną mocą. Jest nicością, lecz zarazem wszystkością. Potencjalnością.
To jest coś..naprawdę niewyobrażalnego/nieopisywalnego 🙂
Gdy patrzę na ludzi, w każdym z nich widzę, w środku, to Oko Cyklonu. To przenika każdego z nas. Jest w nas obecne. Od Tego, wszystko się zaczyna, wokół Tego wszystko się nawija.
Widziałam umierającego człowieka i widziałam jak To w nim gaśnie i odchodzi.
Gdy odeszło, została już tylko martwa, nic-nie-znacząca skorupa, która jest niczym, taki bezwartościowy left-over. Oczy, puste, jak oczy lalki, manekina. Gdy zniknęło To ze środka, zniknęło Wszystko co miało jakiekolwiek znaczenie.
Co do Ego, natomiast 🙂
Na wierzchu nas istnieje cały szereg zjawisk „pogodowych” 🙂 Emocje, myśli.
Wielu ludzi Istnieje na tym poziomie, nie schodzi głębiej niego. Utożsamiają się ze swoimi myślami. Zranieniami. Oni SĄ TAM.
Oni mentalnie SĄ swoimi zranieniami, są swoimi emocjami.
Nie rozumieją że istnieje coś głębiej, co jest nieskończenie bardziej trwałe, co jest ich prawdziwym Centrum, ale coraz więcej z nich zaczyna to rozumieć, dostrzegać, budzić się. 🙂
Choćby tak duża grupa spośród Was, odwiedzających ten blog(i medytujących), z pewnością odczuła już tę różnicę między utożsamieniem ze swoimi emocjami a zrozumieniem, że one mijają, jak chmury na niebie i nie są ostateczne.
W ten sposób właśnie rozumiem Świadomość.
Zatem, przyznaję że… trochę nieortodoksyjnie 🙂
Ludzie zwykle stawiają znak równości – ego=świadomość. Ale ja to sobie na własny użytek inaczej nazwałam, stąd być może drobna konfuzja 🙂
Jedyne co mogę polecić wszystkim, którzy chcą dotknąć tego Centrum, to medytacja. Prawdziwa, głęboka medytacja zazen / vipassana.
Bo gdy wzburzona woda emocji i myśli się uspokaja…widać co jest pod spodem 😉
Gdy patrzę na ludzi, w każdym z nich widzę, w środku, to Oko Cyklonu.
przez internet też? Wspominałaś coś kiedyś o widzeniu czakr, że umiesz to robić. W sieci widać coś z tych materii? czy tylko to co wszyscy widzimy – przepływy emocji pod danym tekstem.
Felicita,
na cytowane slowa Tolle,
ja mowie 100 razy TAK 😉
Felicita,
Tylko, że tu nie rozchodzi się o rozum. Trudno jest dyskutować na temat czegoś czego się nie doświadczyło, co tutaj chyba w większości próbujemy robić, bez zewnętrznej wiedzy. Kiedyś ta wiedza sie przejada i to chyba będzie punkt zwrotny
Kubala, każdy człowiek na Ziemi ma w sobie to Centrum, zatem czy widzę czy nie widzę naocznie, to jest część naszej Natury.
Co do czakramów, przyznam że nigdy nawet nie próbowałam „odczytywać” ich przez dyskusje na internecie 🙂 (ze zdjęcia, owszem) Natomiast odczuwam energię, właśnie tak jak to ująłeś, jako „przepływy emocji pod danym tekstem”, zwykle też odbieram to jakby w innym wymiarze, w postaci wrażenia pewnego koloru, ale to tyczy się bieżącego stanu emocjonalnego danej osoby.
Oczywiście, im dłużej i więcej dana osoba rozmawia, im więcej emocji przesyła przez swoje teksty, to pojawiają się w naturalny sposób pewne ogólne odczucia, ale rzadko w to wnikam, bo to nie moja sprawa.
Nie staram się budować w sobie jakiegoś trwałego wyobrażenia danej osoby, uważam, że to tworzy większą przestrzeń dla drugiego człowieka, niż szufladkowanie go. Choćby na tym blogu bywa tylu ludzi którzy zmieniali się bardzo dynamicznie, rozwijali, ewoluowali, że zamknięcie ich w jednym podsumowaniu byłoby niepraktyczne i niepotrzebne.
Każdy z nas jest w _procesie_ i to jedyne prawdziwie piękne i fair-określenie 🙂
I może to jest esencja Drogi. Energia musi płynąć !
Bo być domkniętym, skończonym jednowymiarowo- to w pewien sposób śmierć.
Być kompletnym i zintegrowanym we wszystkim = to znaczy być wiecznie niekompletnym, i… to paradoks godny niemal koanu zen 😉
– zacytuję tutaj Tylora Durdena z Fight Club’u :
„I say never be complete, I say stop being perfect, I say let… lets evolve, let the chips fall where they may. „
🙂
Uwielbiam tego bloga! Jeśli tylko chcę poczytać mądrego i inspirującego. Wchodzę tutaj i znajduje to wszystko jak i w artykułach tak i w komentarzach pod spodem.
Już od jakiegoś czasu ciężko wyprowadzić mnie z równowagi, te wszystkie negatywne impulsy przelatują i ich nie ma. Wystarczyło trochę inne spojrzenie i z nerwowego zapatrzonego w siebie kolesia spojrzenie na mnostwo spraw zmieniło się diametralnie. Świadomość, że to TY decydujesz co masz czuć zrzuca z barków naprawdę wielki ciężar. Coś pięknego 😉
Tylko jedno słowo: dziękuję.
Astrocalles
*to TY decydujesz co masz czuć zrzuca z barków naprawdę wielki ciężar*
Zaiste, to lekcja którą każdy powinien sobie przyswoić na samym początku ścieżki rozwoju.
żeby pokanać lęk tak jak było opisane powyżej raczej bym sugerował utozsamienie sie z nim a wręcz wnikanie w niego tylko wtedy bedę mógł w stanie go kontrolowac stając sie sam lękiem!:)
zen, to jest ciekawe, o ile nie użyłaś metafory, mówisz, że widzisz te oka cyklonu w każdym człowieku, a wcześniej, że to jest coś czego nie można dosięgnąć, ani wypowiedzieć, ani wyrazić w jakikolwiek sposób, jednak okazuje się, że można zobaczyć poza sobą, w innym człowieku. Czyli tych cyklonów z dziurką jest więcej, tak – istnieje pewna ich ilość, skoro każdy człowiek ma jedno?
Poza tym, jesli TO tworzy wszystko, łącznie z ciałem, w takim razie martwe ciało dlaczego istnieje skoro TO opuściło je? Co tworzy martwe ciało w takim razie?
Coś mi tu nie gra 🙂
Co do różnic terminologicznych zacytuje Osho:
„Egzystencja jest zawsze młoda, a słowa są zawsze stare. Słowami uciekasz od egzystencji, bo słowa są zawsze martwe. Im bardziej pogrążasz się w słowach tym bardziej cię one umartwiają. Człowiek wyuczony jest zupełnie martwy ponieważ cały jest tylko słowami.”
Czy dyskusja na temat czym jest świadomość ma znaczenie? Każdy z pewnością odbiera ją inaczej. Tak samo jak Zenforest przedstawiła swój sposób jej odbierania i odczuwania, tak każdy z nas czuje i postrzega ją w inny sposób. Najważniejsze jest to by była obecna.
Podejmując dyskusję terminologiczne stajemy przed niebezpieczeństwem wplątania się w pułapkę ego na zasadzie: „moje jest mojsze”, czyli np. dlaczego diamentowa droga jest lepsza od zen, a stąd już krok do zostania świadkiem jehowy swoich przekonań… (puk puk)
Jedno z założeń NLP mówi: „Mapa nie jest terenem.” Co to oznacza?
Każdy z nas posiada inne doświadczenie życiowe, co sprawia że różnimy się w odbiorze tych samych sytuacji. Każdy element rzeczywistości posiada subiektywne odwzorowanie w umyśle człowieka. Sama rzeczywistość pozostaje niepoznawalna. Jest dużo bogatsza niż wydaje się naszym wyobrażeniom. Sposób jej postrzegania zależy od przyjętych filtrów odbioru rzeczywistości, czyli: przekonań, systemu wartości, wrażliwości zmysłów, stanu emocjonalnego, czy właśnie poziomu świadomości.
Tak więc termin jako subiektywna nazwa wycinka naszej rzeczywistości dla każdego oznacza co innego. Zrozumienie tego ma kolosalne znaczenie podczas komunikacji werbalnej, na szczęście znaczenia to znika w trakcie medytacji czy tantry.
Na forach pozostają nam słowa, ale jak niektórzy zauważyli i w nich można dostrzec między wierszami pewien przekaz energetyczny… ; )
Ojej, jeśli to właśnie zrozumiałeś z mojej wypowiedzi to musiałam chyba strasznie namieszać 🙂
Ok, spróbuję zatem ująć to nieco inaczej, jeśli sobie oczywiście życzysz poznać mój punkt widzenia (nie buddyjski, dodaję i nie roszczący sobie bynajmniej wyższości nad buddyjskimi podejściami) 🙂
Użyłam. Określenie oko cyklonu to metafora – jak najbardziej 🙂
Chodziło o takie spokojne centrum, przestrzeń której nie można zranić czy zniszczyć. Dokoła niej jednak, właśnie jak dokoła oka cyklonu, „wirują” emocje, myśli, wszystko co tworzy funkcjonujący umysł.
Wcześniej rozważałam też użycie słowa „wrzeciono” na którym się nawija nić życia, ale terminowi:nić – brak niezbędnej dynamiki którą posiada termin cyklon, zatem porzuciłam ten pomysł 🙂
Być może jednak ta metafora również nie jest najlepsza, skoro wywołuje konfuzję ? 🙂
Tu drobne nieporozumienie, lub dopowiedzenie z Twojej strony. Nie powiedziałam nigdzie, że tego nie można dosięgnąć. Każdy człowiek może. Np poprzez medytację, ale są też inne metody. Może odczuć to w sobie, w chwili absolutnego wyciszenia.
Ja odczuwam też tę Przestrzeń w innych, „widzę” ja sposób jasnowidzący, nawet gdy zamykam fizyczne oczy, nawet wtedy mogę odczuć tą obecność, podobną nieco w swoim odbiorze energetycznym do tej, którą tworzy wibracja OM.
To nie jest też coś konkretnego, jakaś „dusza” albo jakiś inny dziwny twór. 🙂
Dlatego nazwałam to „nieopisywalne”, bo jak sam widzisz, mimo że próbuję to opisać – trudno jest to pojąć, prawda?
Zwłaszcza jeśli próbuje się to pojąć intelektualnie, a nie intuicyjnie/ „sercem” 🙂
Najbardziej oddaje to być może specyficznie rozumiana „Pustka”.
Takie miejsce pustki, ale bez negatywnej konotacji.
Tak jakby w każdym z nas było małe ziarno pustki, która zawiera w sobie zarazem pełnię. Znów sprzeczność, ale tak już bywa 🙂
Możliwe że inne osoby, które medytują wiedzą mniej więcej o jaką Obecność chodzi, choć być może dla wielu odbiór tego to raczej jak: Brak Obecności.
Naprawdę nie próbuję już dalej tego opisywać. 🙂
Trzeba doświadczyć. To będzie lepsze niż milion słów 🙂
Bardzo dobre pytanie 🙂 !
Nie, nie istnieje ich „wiele”, to raczej jedno i to samo, choć wiem jak znowu paradoksalnie to brzmi 🙂 Ludzi jest wielu, ale Pustka jest jedna.
Być może to za jej przyczyną wiele osób ma odczucie, że istnieje jakaś holistyczna łączność miedzy wszystkimi ludźmi, a nawet żywymi stworzeniami, lub wręcz całym wszechświatem.
Chyba musisz naprawdę wysoko mnie oceniać, skoro zadajesz mi pytania godne urzeczywistnionych mistrzów, a ja się w ich szeregach nie poczuwam 😉
Moje skromne odczucie jest takie, że ta pustka tworzy pewien Potencjał, życiodajne napięcie, o czym już pisałam, który w rzeczywistości materialnej manifestuje się jako energia życia.
Aby to dość prostacko i nieelegancko zobrazować mogę przedstawić to tak:
dopóki kula jest cała, toczy się. Ja ją przydepniesz butem i zmiażdżysz, zatrzymuje się. Tak samo energia ta manifestuje się poprzez to co daje jej taką możliwość, jak np żyjący, sprawny organizm.Jak utniesz głowę, to nie ma już w czym się manifestować, warunki nie są spełnione, energia którą ona dawała teraz „wycieka” ze zniszczonego ciała. Nie ma już czego „animować”.
(To oczywiście nie znaczy, że cała materia nie jest też formą manifestacji Pustki a Pustka, manifestacją formy 😉 Tyle że ilość różnych form manifestacji może być nieskończenie wiele, bo Pustka jest sama w sobie – nieskończenie twórcza.)
Noo…to są już zaiste bardzo filozoficzno-mistyczne rozważania, uff 🙂
Ale ktoś powiedział że filozofia to królowa nauk, o wiele bardziej zasłużona niż matematyka 😉
zenforest
dzięki za przypomnienie:))) …ale zauważyłem przy okazji że dalej nie do końca rozumiem co to znaczy być tu i teraz..;/
być tu i teraz nie żadnego ukrytego znaczenia czy mechanizmu. To znaczy robić tylko to, ja bynajmniej tak to widzę, nawet nie widzę. Stwarzając ideę tu i teraz rodzimy do życia wyobrażenia, te wyobrażenia zaczynają podlegać swoim zasadom, przyczynie i skutkowi. Nie, to nie tak. Na potrzeby przekazu pisanego i mówionego tworzymy tą idęę, lecz wykonanie jej to znaczy tylko rób to. Kiedy zastanawiamy się, czy jesteśmy tu i teraz, wtedy nie jesteśmy tu i teraz, a jesteśmy myślami szukającymi logicznych powiązań między sobą. Tu i teraz jest poza tym, nie jest ideą ani czynnością jaką robimy bądź nie robimy. Robić tylko to – proste i zarazem trudne.
No tak ale kiedy się dzieją te wszystkie rzeczy?:)) Czy jesteśmy w stanie zrobić cokolwiek nie tu i teraz? Kiedy zastanawiam się czy jestem tu i teraz to… siłą rzeczy tu i teraz zastanawiam się:)) Czyli po prostu jak to powiedziałeś „robię tylko to” – zastanawiam się:))
Nie można nie być teraz:) Cokolwiek robię, robię to teraz… bo nie ma fizycznej możliwości zrobienia czegoś kiedy indziej:))) hehehe…
Wczoraj trochę myślałem na ten temat. Skoro wszystko co robię, robię teraz i nie ma opcji bycia kiedykolwiek indziej to musi istnieć jakiś inny wyróżnik – kiedy umysłowo tkwię w iluzji a kiedy doświadczam rzeczywistości takiej jaka jest. Tym wyróżnikiem są emocje
Świadomość utożsamiona z ego to zawsze brak spełnienia – mimowolne przywiązanie lub awersja do zjawisk. Żeby to w pelni zrozumieć praktycznie np. w buddyzmie uczy się że 2 podstawowe tryby funkcjonowania umysłu to koncentracja i wgląd.
Będąc tu i teraz z jednej strony koncentruję umysł na dowolnie wybranym obiekcie lub czynności (siłą rzeczy żeby ją wykonać muszę być z nią utożsamiony – jedność podmiotu, przedmioty i działania), z drugiej strony zachowuję otwartą świadomość, która bez chwytania, przytomnie postrzega wszystkie obiekty mentalne które mimowolnie pojawiają się w przestrzeni świadomości ( tu świadomosć obserwatora – dysocjacja). U podstawy wszystkich tych rozproszeń leżą iluzje i niewidza, na której z kolei bazują wszystkie egotyczne emocje (ogólnie: negatywizm/przywiązanie itd.)
taka vipassana…
generalnie cały czas jesteśmy tu i teraz tylko kwestia na ile przytomnie.
Zenforest ,Tak mądrej i świadomej kobiety szukałem…Gdyby jakby…
Hmm, myślę, że im wiecej słów sie używa, tym zrozumienie tego wydaje się być dalekie.
Po prostu robić to co robię. Mogę np siedzieć na nudnym wykładzie na uczelni, ale tak naprawdę myślami daleko będę od tego miejsca. Mimo, że fizycznie siedzę na wykładzie, to tak na prawdę moge mieć trudności z tą sytuacją i będę od niej uciekał mentalnie, nie będę do końca „trzeźwy” w danym miejscu i chwili.
Wydaje się, że nie może być tu i teraz i opcja uciekania od tu i teraz, bo zawsze jest przecież teraz – to nie znika nigdy. W omoencie gdy „tworzymy” tu i teraz pojawia się możliwość bycia poza tu i teraz.
Ale w takim razie dlaczego mamy z tym problem? IMO idea TiT stworzona jest jedynie dla aktywnego praktykowania, z czasem nie trzeba już nad teraźniejszością sie zastanawiać.
może czasami po prostu wyhamować z nadmierną analizą? wiem coś o tem…:)
Dziękuję. Potrzebowałam, żeby ktoś przypomniał mi właśnie o tu i teraz, o akceptacji, o świadomości i uważności.
Wpędzałam się w podły nastrój, bo jest zima, bo jest bardzo zimno, bo nie znoszę tego…
A zima i tak jest : ) Niezależnie od tego, czy płaczę, czy popadam w coraz głębszą otchłań.. A życie tak szybko mija…
Dziękuję!!!!
@Felicita
Skoro małe dziecko ma świadomość tego, że coś jest nie w porządku, to skąd w nim poczucie „wrodzonej moralności”?
mnie się wydaje, że właśnie dzieci nie mają świadomości tego, że coś jest nie tak. Dopiero się tego uczą.
tak pisze o tym Tommy Hellsten w książce „Wsparcie dla Dorosłych Dzieci Alkoholików. Hipopotam w pokoju stołowym”
Czemu wszystkie dzieci maltretowane generalnie borykają się z problemami emocjonalnymi? Jeśli by umysły i serca skrzywdzonych dzieci traktowały takie doświadczenia indyferentnie (na zasadzie czystej obserwacji), to nie powinno być tyle patologii na świecie.
to naturalna konsekwencja …![:/](https://s0.wp.com/wp-content/mu-plugins/wpcom-smileys/uneasy.svg)
jeśli rzucę kubkiem o ścianę to najprawdopobniej się rozbije …
rany psychiczne goją się przecież dłużej niż te fizyczne
tak mi się wydaje, że dzieci nie są w stanie traktować trudnych doświadczeń indyferentnie – choćby dlatego, że trudne doświadczenia po prostu przekraczają ich granice wytrzymałości.
Co innego wrzucić na barki dorosłego mężczyzny 50kg worek a co innego zrobić to samu 5-letniemu dziecku 😐
„Istnieją pewne granice przeżyć ludzkich i bezkarnie nie można ich przekraczać; jeśli się to stanie, gdy wyjdzie się „poza”, wówczas już nie ma powrotu do dawnego. Zmienia się coś w zasadniczej strukturze; człowiek już nie jest ten sam, co kiedyś.” Antoni Kępiński
Zenforest,
Nie chcę się wymądrzać, ale czy to co piszesz nie jest tylko umysłem? Naprawdę świadomość jest tym o czym piszesz? Potrafisz przebywać z umysłem tylko obserwując go? Dla mnie to bardzo trudne, zwykle porywają mnie idee, analizy i teorie. Nie wiem czym jest świadomość, jedynie obserwuję swój umysł, bo czuję, że jeśli będę tylko w nim tkwił, to nigdy go naprawdę nie „zrozumiem”.
Pozdrawiam