Tagi
akceptacja, cierpienie, depresja, Medytacja, negatywizm, negatywne myślenie, pesymizm, potęga teraźniejszości, pozytywne myślenie, przygnębienie, spokój, tolle, wyciszenie, Świadomość
Wszelki opór wewnętrzny odczuwa się jako rodzaj negatywizmu.
Wręcz można powiedzieć, że wszelki negatywizm jest tożsamy z oporem.
W tym kontekście są to nieomal synonimy.
Istnieje szeroki wachlarz postaw negatywnych – od irytacji lub zniecierpliwienia aż po wściekłą furię, od sarkazmu, przygnębienia czy ponurej urazy aż po samobójczą rozpacz.
Pod wpływem oporu byle drobnostka potrafi wywołać silną reakcję negatywną: gniew, depresję lub głęboki żal.
Nasze ego wierzy, że dzięki negatywizmowi zdoła manipulować rzeczywistością i uzyska to, czego pragnie.
Wierzy, że uda mu się w ten sposób wywołać pożądaną sytuację bądź unicestwić niepożądaną.
Jak słusznie stwierdza autor Lekcji cudów, cierpienie zawsze podszyte jest nieświadomą wiarą, że „kupisz” sobie za nie przedmiot swoich pragnień.
Gdybyś rzekomy „ty” – czyli umysł – nie wierzył, że cierpienie może wywołać skutek, o jaki ci chodzi, po cóż byś je stwarzał?
Prawda jest oczywiście taka, że negatywizm wcale nie daje pożądanych skutków. Nie tylko nie wywołuje sytuacji, jakiej byśmy sobie życzyli, ale uniemożliwia jej pojawienie się.
Zamiast unicestwić sytuację niepożądaną, jedynie ją utrwala.
Cała jego „skuteczność” sprowadza się do wzmacniania ego – i z tej właśnie przyczyny ego uwielbia wszystko, co negatywne.
Gdy już utożsamiłeś się z czymś negatywnym, nie chcesz wyrzec się tego utożsamienia, a na głęboko nieświadomym poziomie wcale nie pragniesz pozytywnej zmiany.
Zagroziłaby ona bowiem twojej tożsamości, zgodnie z którą masz być przygnębiony, wściekły i skrzywdzony.
Wszelkie pozytywne wpływy, jakie pojawią się w twoim życiu, będziesz więc ignorował, negował lub sabotował.
Jest to częste zjawisko. A zarazem zupełny obłęd.
Żadna inna forma życia na kuli ziemskiej nie wie, co to negatywizm: znany jest on wyłącznie ludziom.
Widziałeś kiedyś nieszczęśliwego delfina, żabę, która miała problemy z samooceną, kota, co nie potrafił się zrelaksować, albo ptaka, hołubiącego nienawiść i urazę?
Jedynie zwierzęta, żyjące w bliskim kontakcie z ludźmi i poprzez nich wchodzące w kontakt z ludzkim umysłem oraz jego obłędem, zdradzają czasem coś w rodzaju negatywnych skłonności czy objawów nerwicy.
Przyjrzyj się dowolnemu zwierzęciu lub roślinie i ucz się od tego żywego organizmu, jak w pełni akceptować to, co j e s t -jak poddać się teraźniejszości.
Niech zwierzę lub roślina uczy cię Istnienia.
Niech cię uczy rzetelności – tego, jak być jednią, jak być całym, być sobą, być rzeczywistym.
Niech cię uczy, jak żyć i umierać – i jak z życia i z umierania nie robić problemu.
Ale czy nie bywa i tak, że negatywna emocja zawiera ważny komunikat?
Ma przykład jeśli często miewam depresję, może to znaczyć, że z moim życiem coś jest nie w porządku. Sygnał ten może mnie zmusić, żebym przyjrzał się swojej sytuacji życiowej i dokonał w niej zmian.
Muszę więc słuchać, co mówi mi emocja, zamiast bagatelizować ją jako coś negatywnego.
Regularnie powracające emocje negatywne niekiedy rzeczywiście mogą być sygnałem, podobnie jak bywa nim choroba.
Ale wszelkie zmiany, jakich dokonasz – w pracy, w związkach osobistych czy w szerzej pojętym otoczeniu – będą miały charakter czysto kosmetyczny, jeśli nie spowoduje ich zmiana twojego poziomu świadomości.
Ta zaś może nastąpić tylko w jeden sposób: poprzez większą obecność.
Począwszy od pewnego jej poziomu, wiesz bez pomocy negatywnych sygnałów, czego domaga się twoja sytuacja życiowa. Dopóki jednak miewasz negatywne popędy, rób z nich użytek. Niech ci przypominają, że powinieneś być bardziej świadomy.
Jak zapobiec pojawianiu się negatywnych skłonności i jak się ich pozbyć, gdy już się pojawią?
Przestaną się pojawiać, kiedy staniesz się bez reszty obecny. Gdy Twoja uwaga skupiona będzie tylko i wyłącznie na bieżącej chwili. Tu i teraz.
Ale nie zniechęcaj się, gdy uwaga będzie ci uciekać w analizowanie wydarzeń i przykrości z przeszłości.
Jak dotąd niewielu ludzi na kuli ziemskiej potrafi utrzymać stan ciągłej obecności, chociaż niektórzy są tego coraz bliżsi.
Ilekroć zauważysz, że odzywa się w tobie coś negatywnego, potraktuj to nie jak porażkę, lecz jak pożyteczny znak, który mówi ci: „Zbudź się. Wyskocz z umysłu. Bądź obecny”.
W późniejszych latach życia Aldous Huxley ogromnie zainteresował się naukami duchowymi i napisał powieść, zatytułowaną Wyspa. Jej bohater w wyniku katastrofy okrętowej ląduje na dalekiej wyspie, pozbawionej wszelkiego kontaktu ze światem.
Istnieje tam jedyna w swoim rodzaju cywilizacja, której niezwykłość polega na tym, że jej przedstawiciele są w przeciwieństwie do reszty ludzkości całkowicie poczytalni. Pierwsze, co zauważa rozbitek, to kolorowe papugi, które siedzą w koronach drzew i raz po raz skrzeczą: „Uwaga. Tu i teraz. Uwaga. Tu i teraz”. Z dalszego ciągu powieści dowiadujemy się, że wyspiarze nauczyli je tak mówić, ponieważ chcieli mieć sygnał, który by ich nieustannie przywracał do stanu obecności.
Ilekroć więc czujesz, że budzi się w tobie coś negatywnego – pod wpływem zewnętrznego bodźca, twojej własnej myśli albo i bez żadnej uświadomionej przyczyny – potraktuj to jak okrzyk:
„Uwaga. Tu i teraz. Zbudź się”.
Nawet najlżejsza irytacja jest znamienna, trzeba ją więc przyjąć do wiadomości i poddać oględzinom; w przeciwnym razie będą w tobie narastały pokłady niezaobserwowanych reakcji.
Być może –jak już wcześniej sugerowałem – zdołasz najzwyczajniej w świecie porzucić negatywną skłonność, gdy poczujesz, że nie chcesz w sobie nosić negatywnej energii, która z nią się wiąże, i że nie jest ci ona do niczego potrzebna.
Ale jeśli już się z nią rozstajesz, zrób to gruntownie.
Jeśli zaś nie zdołasz jej poniechać, pogódź się po prostu z jej istnieniem i –jak już wcześniej mówiłem – skup się na odczuciach, obserwuj je.
Gdy nie udaje ci się poniechać negatywnej reakcji, możesz ją rozpuścić, wyobrażając sobie, że zewnętrzny bodziec, który ją wywołał, przenika przez ciebie jak przez powietrze.
Radzę najpierw ćwiczyć tę umiejętność w drobnych, wręcz błahych sprawach. Powiedzmy, że siedzisz sobie spokojnie w domu.
Nagle po drugiej stronie ulicy zaczyna wyć alarm samochodowy.
Budzi się irytacja.
Po co ci ona?
Po nic.
Czemu więc ją w sobie wywołałeś?
To nie ty: wywołał ją umysł. Stało się to zupełnie automatycznie, bez udziału świadomości.
Czemu umysł wywołał irytację?
Ponieważ tkwi w nieświadomym przeświadczeniu, że jego opór (który ty odczuwasz jako pewien rodzaj negatywizmu bądź cierpienia) w ten czy inny sposób unicestwi niepożądaną sytuację.
Jest to oczywiście złudzenie.
Opór umysłu – w tym akurat wypadku będzie to irytacja lub gniew – wywołuje znacznie większe zamieszanie niż pierwotna przyczyna, którą umysł próbuje rozpuścić.
Wszystko to można potraktować jako praktykę duchową.
Poczuj, że stajesz się przeźroczysty, dematerializujesz się.
Niech hałas lub inny bodziec, budzący w tobie negatywną reakcję, przepłynie przez ciebie na wskroś, nie napotykając twardej zapory.
Jak już mówiłem, na początek wybieraj do tych ćwiczeń sprawy drobne: alarm samochodowy, szczekanie psa, krzyki dzieci, korek uliczny.
Zamiast wznosić w sobie zaporę, w którą raz po raz boleśnie uderza coś, co „nie powinno mieć miejsca”, pozwól, żeby wszystko przez ciebie przepływało.
Ktoś odzywa się do ciebie grubiańsko albo uszczypliwie.
Zamiast reagować nieświadomie i negatywnie – atakiem, obroną lub oddaleniem – pozwalasz, żeby usłyszane słowa przepłynęły przez ciebie.
Nie stawiaj najmniejszego oporu.
Zachowuj się tak, jakby nie istniał już w tobie nikt, kogo można zranić.
Na tym właśnie polega między innymi zdolność wybaczania i współczucia.
Dzięki niej stajesz się nietykalny.
Jeśli zechcesz, możesz, owszem, powiedzieć rozmówcy, że jego zachowanie jest nie do przyjęcia, ale nie ma on już władzy nad twoim stanem ducha.
Tylko ty sam sprawujesz tę władzę – nie kto inny ani nie twój umysł. Dopóki zaś stawiasz opór, jego mechanizm zawsze działa tak samo – niezależnie od tego, czy bodźcem będzie alarm samochodowy, czyjeś grubiańskie zachowanie, powódź, trzęsienie ziemi lub utrata całego majątku.
Pytanie : Od dawna medytuję, biorę udział w warsztatach, przeczytałem wiele książek o tematyce duchowej, staram się żyć, nie stawiając oporu, ale jeśli spytasz, czy odnalazłem prawdziwy i trwały spokój wewnętrzny, to powiem szczerze, że mi się nie udało. Dlaczego? Co jeszcze mogę zrobić, żeby go znaleźć?
Wciąż szukasz na zewnątrz i tak już do tego przywykłeś, że nie potrafisz zaniechać poszukiwań.
Łudzisz się, że do celu pozwoli ci się zbliżyć kolejny warsztat, kolejna technika.
Moja rada: nie szukaj spokoju.
Nie szukaj żadnego innego stanu niż ten, w którym akurat jesteś, bo wywołasz we własnym wnętrzu konflikt i nieświadomy opór.
Wybacz sobie to, że nie jesteś spokojny. Zaakceptuj to na tą chwilę.
Kiedy całkowicie pogodzisz się ze swoim niepokojem, natychmiast przeistoczy się on w spokój. Wszystko, co w pełni zaakceptujesz, doprowadzi cię do celu, do spokoju.
Ten właśnie cud zdarza się, gdy się poddasz.
E. Tolle Potęga teraźniejszości
Artykuł z serii: Przypomnienie
Powiązane posty :
• Nauka akceptacji dobrego i złego
jaga70 said:
Od pewnego czasu czytam tego bloga. Podoba mi się idea „tu i teraz”. Czytałam wiele atrykułów o tym traktującyh. Jednak wielki problem sprawia mi praktykowanie tej teorii 🙂
Dziś pomyślałam /zamiast złości/, że chyba jeszcze nie mój czas na doświadczenie tego. Najczęściej próbuję byc obecna na… spacerze z psem, ale i tak mi się nie udaje. Mój „głowienny” narrator nie daje mi życ i cały czas nadaje. Chcę spóbowac medytacji,… ale i to odwlekam w czasie. To na tyle.
Felicita said:
Flądra, 🙂
bardzo ciekawe spostrzeżenia podsunęłaś.
Zauważ jedynie, że teoria przedstawiona przez T. Hellstena mówi o tym jak dziecko uczy się uświadamiać sobie swoje uczucia , kiedy to na planie nieświadomym odbiera konkretne uczucia rodziców (następuje przeniesienie uczuć liniowo: smutek rodzica – smutek dziecka, a czy ze złością i strachem jest takie same przełożenie? Przecież występuje relacja kata i ofiary, nawet jeżeli mówimy o relacji rodzicielskiej, niestety).
Interesujący jest początek cytowanego fragmentu:
„Odczuwając np. głęboki smutek, początkowo (dziecko) nie jest tego świadome; smutek jest, istnieje”./em>
Dziecko CZUJE smutek zanim je sobie UŚWIADOMI. I dlatego, w moim prostym rozumieniu, dziecko już wchłania w siebie pewne werbalne i niewerbalne przekazy nasączone odpowiednim zabarwieniem energetycznym: ciepłym , obojętnym lub chłodnym emocjonalnie zanim zrozumie treść tych przekazów. Tu dla mnie otwiera się brama dla różnych energii, które ludzi w sobie noszą. Oczywiście mogę się mylić i pleść farmazony, ale opisuję tu swoje widzenie tematu.
Czy uczuć się na pewno uczymy? One są. Na pytania skąd się biorą znajdziemy wiele hipotez.
Na pewno dopiero uświadamianie sobie uczuć pozwala na ich głębsze zrozumienie i ich puszczenie, nie utożsamianie się z nimi.
Intuicyjnie wyczuwam, że w samym CZUCIU zawiera się energia , która formuuje klimat psychiczny dorastania danego dziecka, co w dalszej części podkreślił ten fakt cytowany autor. Jakie to ma znaczenie dla rozwoju danej jednostki, doskonale wiemy.
Możemy także zaobserwować, że nawet dorośli nie panują nad sferą emocjonalną swojego życia.
Ale to już jest temat na inną dyskusję. 😉
Slawek said:
Zycie to kwintesencja podejmowania ambwiwalencji decyzji.
pinia said:
Jaga,
mnie pomagalo skupianie sie na JEDNEJ konkretnej rzeczy,
np.: spacerujac uswiadamialam sobie moj oddech..albo kroki..albo obserwowalam plyty chodnika…
Jak pchaly mi sie mysli, to pozwalalam im ‚przeleciec’, ale ‚nie wchodzilam’ w nie, swiadomie nie dawalam im sie ‚porwac’,
trzymalam sie jakby tych plyt chodnikowych 😉 😉
Haslo: jedna rzecz 😉
To cwiczenie bardzo sie przydaje,
jak ostrzenie noza 😉
Kiedy przyjdzie co do czego, to ten ostry noz nie zawiedzie – utnie co trzeba 😉
Cwiczylam tak sobie, cwiczylam i nagle nie wiadomo kiedy,
poczulam, ze rzadziej ‚odplywam’, ze odkrywam co sie dzieje Tu i Teraz…
Tak poprostu 🙂
Flądra said:
@Felicita 🙂
Tommy Hellsten nie pisał o przenoszeniu uczuć. Nie chodzi o to, że odbieram smutek rodzica. Raczej o mój własny smutek np. przewróciłam się, bolą mnie obdarte nóżki i mi źle i smutno. Jeśli wtedy moja mama podejdzie do mnie i powie coś w rodzaju „czego się drżesz, natychmiast przestań beczeć!” to będzie to dla mnie komunikat, że zrobiłam coś złego – nie wolno płakać. Nie wolno czuć smutku. I jeśli taka sytuacja bedzie się powtarzać, to po jakimś czasie, kiedy znowu się przewrócę nie będę już czuła tego, że mi smutno tzn. nie dopuszczę tego do świadomości.
Podobny efekt można „osiągnąć” np. wtedy kiedy matka mówi w takiej sytuacji „zobacz jaki ładny piesek tam idzie”, zupełnie nie zauważając smutku/płaczu dziecka.
nie pamiętam, gdzie to przeczytałam, ale jest gdzieś świetny tekst, który tłumaczy o co chodzi w tłumieniu uczuć. Spróbuję to jakoś streścić.
Ludzki mózg zbudowany jest z 3 części, 2 pierwsze to części typowo „zwierzęce” – pierwsza to „mózg gada”, druga – odpowiedzialna za pierwotne emocje, a trzecia – nowa kora odpowiada m.in. za kontrolowanie 2 pierwszych.
(Zenforest pisała trochę o tym tutaj: https://zenforest.wordpress.com/2008/05/18/mozg-ewolucja-emocji/)
W każdym razie, można sobie wyobrazić ludzki mózg jako kulę stworzoną z tych 2 podstawowych części, otoczoną przez nową korę. Uczucia pojawiają się w środku, a nowa kora decyduje o tym czy danym uczuciom pozwolić „zaistnieć” czy nie.
Jeśli pozwalam sobie na smutek np. płacząc – to uczucie smutku wydobywa się ze środka mojego mózgu na zewnątrz. Jeśli pozwalam sobie na strach – uczucie strachu po czasie zagrożenia mija.
Ale jeśli, ja nie wiem, że to co czuję to smutek, że to coś jest dobre – zaczynam to tłumić. Może się to odbywać np. tak jak napisałam na początku tego komentarza.
W rezultacie ten smutek ciągle we mnie jest i próbuje się wydostać. Czasem się wydostaje i np. jakaś błahostka może doprowadzić do tego, że będę płakać.
W każdym razie, ja tak rozumiem jeden z aspektów syndromu Dorosłego Dziecka. W moim mózgu kotłuje się mnóstwo uczuć, które próbują się wydostać na zewnątrz. Są tłumione, ich tłumienie zużywa mnóstwo energii. W dodatku emocje te wydostają się na zewnątrz w różnych sytuacjach, co sprawia, że są nieproporcjonalne, wyolbrzymione.
Nie jest łatwo się ich pozbyć. Z tego co wiem, często niezbędna jest pomoc terapeuty.
pinia said:
Jaga,
akurat znalazlam cos na ten temat:
„Wykonywanie kolejno po jednej czynności”- tak mistrz określił istotę buddyzmu zen.
Wykonywać kolej no każdą czynność, znaczy być w pełni z tym, co robisz, poświęcić temu całą swoją uwagę.
Takie działanie zwiększa twoje możliwości i odbywa się w stanie poddania.
Akceptacja tego, co jeśli przenosi cię na głębszy poziom, gdzie stan twojego wnętrza, a także poczucie własnej osoby, nie zależą już od ocen umysłu – dobry, zły.
Kiedy powiesz „tak” temu, co życie przynosi, kiedy zaakceptujesz tę chwilę taką, jaka jest, poczujesz w sobie rodzaj przestrzeni, gdzie panuje głęboki spokój.
Na zewnątrz możesz nadal być szczęśliwy, kiedy świeci słońce i niezbyt szczęśliwy, kiedy pada: możesz być szczęśliwy wygrywając milion dolarów i nieszczęśliwy, kiedy stracisz cały swój majątek. Jednak ani radość, ani smutek już nie sięgają zbyt głęboko. Są zmarszczkami na powierzchni twojej Istoty. Wewnętrzny spokój w tle pozostaje nieporuszony, niezależnie od tego, co się dzieje na zewnątrz.
Owo „tak” dla tego, co jest odkrywa wymiar głębi, który nie zależy ani od warunków zewnętrznych, ani od warunków wewnątrz, gdzie stale oscylują myśli i emocje.
E.Tolle “Cisza przemawia”
pinia said:
przeczytalam to na
🙂
Felicita said:
Flądra,
Dla mnie istotne jest to, że rozmawiamy. Podejście psychologiczne przez Ciebie prezentowane jak najbardziej uważam za słuszne i prawidłowe, bynajmniej ja mam ciągotki do odkrywania tych tematów także z poziomu duchowości.. co raz lepiej, raz gorzej mi wychodzi. 😀
Żeby ta wypowiedź miała ręce i nogi dodam, że dla mnie kontakt z wewnętrznym dzieckiem jest kluczowy i odtruwający. A co małe dziecko potrzebuje? Uwagi, czułości, zabawy i to jest recepta na obudzenie w sobie iskierek radości.. 😉
Heh, myślę, że z całym tym „odtłumianiem” idzie w parze masa różnych rzeczy: gotowość do zmian, do traktowania siebie samej w nowy sposób, pozwalanie sobie na odczuwanie pierwotnych uczuć a nie reagowanie według wyuczonych mechanizmów obronnych.
Potrzebna jest w tym wszystkim zdolność do samoobserwacji i skupianie się na tym, że życie przede wszystkim toczy się „tu i teraz”. Można łatwo się w tym zagubić, można rozdrapać stare rany po to, żeby na nowo poczuć się „skrzywdzonym” i pielęgnować w sobie urazy, a przecież nie takie jest główne założenie uzdrawiania.
Jestem pełna wiary i nadziei, że każde doświadczenie (nawet 50 kilowe worki nienawiści) są po to, żeby można było się obudzić z letargu cierpienia i spojrzeć na życie inaczej,mimo wszystko, spokojniej, przejrzyściej..
Łatwo się mówi.. co nie? 😉
terraustralis said:
A propos Negatywizmu. Ogolna znana prawda jest to ze umysl ludzki bezposrednio wplywa na stan naczego ciala a stan ciala wplywa tak samo na umysl. Nikt juz nie kwestionuje myslenia holistycznego.
Jezeli tkwimy bezustannie w negatywizmie to predzej czy pozniej efektem tego jest jakas choroba typu rak.
Poprostu naturalna forma istnienia jest Szczesliwosc i jezeli nie ma tej Szczesliwosci
to dziala wtedy naturalny proces Usmierzania.
Nasz organizm mowi sobie, ze poco kontynuowac tak beznadziejny byt. Lepiej umrzec i nie cierpiec I zrobic miejsce na jakis nowy byt, ktory potencjalnie ma szanse bycia szczesliwym.
Bycie negatywnym spozywa niesamowite ilosci energii.
Z koleji wiadomo, ze aby byc szczesliwym potrzebna jest tez energia. Tak samo aby dobrze medytowac potrzebna jest energia.
Czlowiek ktory czuje sie zle fizycznie nie jest przyjazny w stosunku do swiata . Z powodu braku energii nie jest tez w stanie dobrze medytowac.
A wiec dana osoba aby przerwac zla passe swojego negatywizmu nie jest wstanie tego zrobic poprzez medytacje jako ze brakuje jej wtedy energii. .
Do uwolnienia sie od swojego negatywizmu potrzebna jest codziennie zarowno higiena pychiczna jak i fizyczna.
Istnieje potrzeba wprowadzenia do swojego zycia pewnych rytualow, ktorych wykonywanie pozwoli stopniowo na dokonanie przelomu i uwolnieniu sie od produkowania negatywnych mysli.
Wykonywanie rytualow i samosatysfakcja z pomyslnosci ich wykonania pozwala an stopniowe okielznanie negatywizmu i skierowanie mysli na wlasciwy tor.
Proces ten moze byc bardzo powolny niemniej jest skuteczny. Te proste rytualy spowoduja, ze zaczynamy czuc odzyskiwanie kontroli nad swoim zyciem.
Powoli zaczynamy czuc optymizm.
Odzykujemy energie, swiadomosc zachodzenia tego procesu dodaje nam skrzydel.
Zachodza zmiany chemiczne w naszym ciele (produkcja endorfin).
Mozna doszukiwac sie wielu przyczyn negtywizmu. Ale czy poznanie tych przyczyn jest wazne?
Wazne jest to ze mozna sie z tym uporac.
Oczywiscie, ze wczesniejsza prewencja moglaby pomoc. Ale nierealne jest oczekiwanie aby 100% populacji bylo szczesliwe od samego poczatku. Kazde indiwiduum jest mieszanka spadkobierstwa genetycznego jak i roznych doswiadczen.
Ludzie przechodza przez wiele traumatycznych doswiadczen i to rzutuje na ich psychike.
Wlasciwym podejsciem nie jest tlumienie i zaprzeczanie ze cos tak mialo miejsce. Lepiej pogodzic sie z tym ze to mialo miejsce i nie walkowac tego przez reszte zycia. Proces pogodzenia sie i zaakcetowania tego co sie stalo uwalnia duze poklady energii.
Stajemy sie spontaniczni i czujemy ze zyjemy od nowa..
Felicita said:
Terra,
jestem psychosomatyczką.. każde zdarzenie, które ma dla mnie jakieś znaczenie..objawia mi się w ciele..
wada wzroku – patrzenie na życie przez różowe okulary lub czarne, w zależności od nastroju i momentu ( w dzieciństwie zez, w okresie mojej pierwszej miłości – dalekowzroczność, patrzenie i oczekiwanie co będzie kiedy już wreszcie zacznę „normalne” życie; w okresie rozpadu więzi z moja pierwszą miłością- krótkowzrocznosć, patrzenie do tyłu czemu mi nie wyszło to co sobie tak świetnie zaplanowałam i ułożyłam)
alergia- objawiła mi się w momencie kiedy zaczął się okres wzajemnego oszukiwania i burzenia więzi, która nas łączyła, a ja byłam zupełnie ślepa na to co się dzieje, nieczuła jak głaz
złamane serce/zaburzenia pracy serca – po okresie zdrady aż do teraz…
Przy tym dążeniu do rozwoju ważna jest ta druga strona, o której najłatwiej zapomnieć.
Pogodzenie się ze swoją słabością, ze swoją bezradnością, z tym, że kontrolując swój świat tak naprawdę stajemy się belitośni i ślepi..w dążeniu do perfekcji..
To znamienna cecha dzieci wychowanych w rodzinach dysfunkcyjnych. Zło odkupić dobrem. Czasami za wszelką cenę.
Godzę się z tym, że nie rozumiem zła, że bardzo wielu rzeczy nie rozumiem.
Zen,
moim zdaniem natura buddy jest niezmienna, zatem jego oświecenie w nim już było…
vamas said:
mysle ze zen zle zadala pytanie, ja bym je zadal podkreslajac ze w kazdym jest natura buddy, ale nie kazdy z nas pozwala sie jej przebudzic
„czy natura buddy by sie ujawnila w Siddharcie, gdyby nie przyszedl Mara?”
i zen chyba (?) chodzi o to ze przeciwnosci moga nam napraaaawde pomoc, o ile nie sa konieczne do tego by wzrastac
Felicita said:
Vamas,
zrozumiałam,że lepsze jest ziarno niepewności życiowej niż życie zapięte na ostatni guzik wyprasowanej koszuli..tak łatwo można wtedy zesztywnieć.. i przestać oddychać..
a żeby coś mogło się ujawnić to potrzeba kontrastu do tego.. strzały zamieniające się w kwiaty.. iluzje które w kontakcie z rzeczywistością pryskają..
Wyobrażam sobie osłupienie wojownika Mary na widok Buddy.. chyba sam się oświecił w tym momencie.;)
Tam gdzie jest stałość i niezmienność nie ma chaosu,walki, szarpaniny, cierpienia, krzyku.. to wszystko są iluzje stworzone w umyśle.. I je warto w sobie przejść, żeby odleciały i zostawiły po sobie melodię wibrującej ciszy..Czasem trzeba wiele przejść, żeby to pojąć i zobaczyć jak wiele dzieje się rzeczy w nas i poza nami..
Dziękuję Ci za prawdziwe współczucie.
terraustralis said:
Felicita
Nie chce sie licytowac co do bagazu nieprzyjemnych rzeczy z przeszlosci z Toba (a mialem ich bardzo wiele).
Z calym szacunkiem dla Twoich doswiadczen powiem, ze ja stosuje techniki, ktorych sie nauczylem badz sam wypracowalem i ktore pomagaja mi.
Byc moze ze nie jest to do konca uniwersalne ale na pewno w jakims sensie jest.
Najwazniejsze jest zobaczenie swiatla w tunelu i to jest poczatek. 🙂
Ja tez jestem Psychosomatykiem. Wiem o czym mowisz.
W Warszawie w szpitalu na Banacha byla klinika psychomatii. Ciekawe, ze w Australii Psychomatia nie jest oficjalnie uznawana. Tak samo jak nie ma pojecia Biometeo. 🙂
Im bardziej podkreslasz swoje problemy z przeszlosci tym bardziej one tkwia w Tobie.
Wiem ze dzialasz na zasadzie: Jak podziele sie swym bolem z innymi to mi ulzy. Ulzy ale tylko na moment.
Ludzie, ktorzy maja niekorzystny bagaz z przeszlosci sa znani z tego, ze bezustannie powielaja te same wzorce i popadaja w te same nieprzyjemne sytuacje.
Jakby wisialo nad nimi zle fatum.
To dlatego ze ich mysli bezustannie powtarzaja te same nieprzyjemne rzeczy.
I tu bym sie bardziej zgodzil z Prawem Przyciagania. Ze szczegolnie w Negatywizmie ono dobrze dziala.
Aby dokonac malego przelomu zrob jedna mala rzecz. Jak sie budzisz rano uzmyslow sobie co pierwszego przychodzi ci na mysl. To ci da odpowiedz o czym myslal Twoj mozg jak spalas.
Inna prosta rzecza jaka mozesz zrobic rano to podejdz do lustra i usmiechnij sie do siebie.
To tak malo…..ale to poczatek. 🙂
zenforest said:
(moja poniższa odpowiedź odnosi się tylko do wypowiedzi Terry, nie jest nawiązaniem do komentarza innych osób :))
Ja też mogłabym wstąpić do klubu licytujących się pomiędzy tym jakie dramaty spotkały mnie w życiu i pewnie miałabym kilka niezłych punktów, ale nie o to chodzi jak słusznie pisze Terra.
Może to będzie zaskakujące dla większości, bo zwykle nawołuję do tego by czujnie rozumieć i przez to transformować swoją przeszłość, ale prawda taka że we wszystkim musi być zdrowy rozsądek.
Jestem zdania, że jeśli chodzi o przeszłe, bolesne wydarzenia – można sięgnąć po nie mentalnie – raz, stawić im czoło, na spokojnie, uczciwie przemyśleć, zaakceptować i…..zostawić.
Nie ma co grzebać, nie ma co przemyśliwać, nie ma co się zamartwiać.
Wystarczy raz coś zrozumieć, reszta odbywa się niejako w tle, jak proces w komputerze.
Zauważyłam to na przestrzeni lat, że pewne tematy, które wyciągnęłam onegdaj na sesjach oddechowych i porządnie przewałkowałam = a potem zostawiłam samym sobie, (nie wracając już do nich ANI na chwilę) z czasem samoczynnie się uzdrowiły, całkiem spontanicznie, w tle.
To było tak jakbym tylko _Raz_wskazała właściwy kierunek, potem wszystko i tak szło dokładnie tak jak powinno.
Ostatnio udało mi się przepracować problem który ciągnął się za mną latami. Intensywną nad nim pracę podjęłam lata temu, a potem zostawiłam na następne parę lat, w ogóle nie ruszając.
Obecnie, po tylu latach, okazało się że problem ten musiał w jakiś sposób sam się oczyszczać w tle, ponieważ odkryłam, że zniknął on kompletnie.
Tak więc jestem zwolenniczką jednorazowej, uczciwej konfrontacji (ale bez agresywnych tonów), zrozumienia/akceptacji problemu, a potem pozostawienia spraw swojemu biegowi.
Owszem, czasem może zdarzyć się coś co nam przypomni problem, ale…tak widać miało być i to też proces uzdrawiania. Natomiast z pewnością nie ma sensu wracać do tego codziennie i wiercić się w w łóżku myśląc o tym w nieskończoność 🙂
Sir said:
a mam jescze takie jedno pytanie do Zen Forest:)Powiedz mi a co uważasz za najbardziej świadomego tzn taką jakąs może najlepszą teorie bądz lekcje albo nauke swiadomosci a masz naprzykład sny swiadome czy coś??:)
Felicita said:
Terra,
🙂
Zen,
Twoje słowa podziałały na mnie jak kubeł zimnej wody.
Pozdrawiam naprawdę Was tutaj obecnych.
zenforest said:
Sir, każdy musi odnaleźć swoją inspirację na ścieżce rozwoju. Mnie pomogły najpierw sesje oddechowe, a potem codzienna medytacja.
To mnie mocno scentrowało, zintegrowało, a byłam kiedyś osoba niezwykle emocjonalnie przeżywającą wszystko, domagającą się by świat spełniał moje oczekiwania, roszczeniową, z wzorcami ofiary. Wciąż czuję w sobie potencję do każdej możliwej reakcji, oczywiście, nie wyczesałam się z emocji bez reszty, ale jestem wobec nich o wiele bardziej wolna 🙂
Czytając niektóre dyskusje na tym blogu, reakcje ludzi, ich poczucie zranienia, ich oczekiwania, roszczenia – odnajduje w tym wszystkim cząstkę moich własnych reakcji i naprawdę głęboko rozumiem to jak się czują.
Każdy człowiek dojrzewa w swoim tempie, każdy musi się „dotrzeć” z rzeczywistością 🙂 Nie ma magicznego środka na rozwój świadomości.
No…może tylko próbować unikać skrajności 😉 I to też bez skrajności…
Sir said:
Wporządku Zen Forest bardzo fajny tekst:) a mam jeszcze takie juz ostatnie pytanie! dlaczego i kto wstawił oceny na tej stronie??z wiekszosci tematów na tej stronie(może nie dogłębnie) Ale wyczytałem(nie wiem czy dobrze zrozumiałem..)że nie powinno się podlegać niczego do oceny???? ale sam sie musze przyznać że dałem Ci kiedyś dwa minusy ale wiem ze jestes wporządku i nie bedziesz żywiła urazy :)chodzi mi o te kciuki jeden do góry drugi na dół 🙂 ty je wstawiłaś??
Ktośtam said:
Każdy człowiek ocenia i szufladkuje.
Autorzy komentarzy na tej stronie nie są wyjątkami. 🙂
Teraz ciekawe, kto się poczuje urażony. 😛
Ja już trafiłam do szufladki wielu osób, to jest wyczuwalne. Spotkał mnie ten zaszczyt, hehe.
Sir said:
Cieszę się 🙂
mulli said:
„Autorzy komentarzy na tej stronie nie są wyjątkami.”
Ktośtam, uważaj bo zachaczasz o polityczną niepoprawność, trzeba trzymać oświeceniowy fason. 😉 A polityczna poprawność oznacza gadać w kółko tylko uduchowione frazesy i wystrzegać się jak ognia czegokolwiek co nosi w sobie choć znamię tzw. oceny czy wyrazistszych emocji typowych dla homo sapiens. Albo czegoś co nosi jakiekolwiek znamiona „społecznego zaangażowania”, co jest rzecz jasna tutaj mocno na cenzurowanym, jako niezdrowe i nadymajace ego podejście „niewschodnie”, cokolwiek to określenie miałoby oznaczać.
No ale oddajmy sprawiedliwość, gdyby się tej politycznej lini tak na serio trzymać nie pozostałoby nic innego jak tylko zamknąć w jaskini i patrzeć tępo w ścianę. No albo właśnie powtarzać w kółko owe frazesy. 😉 No i dla odmiany podlać czasem odrobinę porcją pozytywnego myślenia. A pod natchnionym wpływem kwietystycznej miłości być może chociaż stalaktyty rosłyby szybciej.
Zenforest, no offence. Mam nadzieję, że ta odrobina kabaretowego krytycyzmu Ciebie też ucieszyła. 🙂
zenforest said:
Sir, tak, ja wstawiłam tę możliwość, bo czemu by nie :)?
Całkowite nie-ocenianie także jest formą skrajności 🙂
pinia said:
Ja kciukiem wyrazam, czy zgadzam sie z wyrazanymi pogladami,
ale to nie oznacza automatycznie OCENY (!)
Przeciez, to ze tak samo mysle to nie znaczy
ani DOBRZE
ani ZLE
!!! 😉
Nie uwzam kciukow za ocenianie 😉
Popieram lub nie – TO WSZYSTKO
To jakby sondaz opinii…fajnie wiedziec ilu mysli podobnie lub odmiennie… 😉
vamas said:
podobnie to widze, pinia
nie jest to dla mnie ocenianie, raczej wyrazenie mego poparcia
raz wyraze poparcie a raz dezaprobate, to jest akt emocjonalny raczej niz mentalny akt osadu, traktuje to na luzie
nie mowie tez przy tym : to prawda albo to nie prawda, bo nie zawsze sam moge miec te pewnosc, zwykle pozwalam sobie dzialac w impulsie chwili
wydaje mi sie ze negatywna opinie o ocenach beda miec tez raczej te osoby ktorych komentarze sa czesciej negatywnie oceniane, reszcie to raczej zwisa 🙂
Sir said:
Heh Dziwne Halo macie z tymi ocenami ja tak se tylko żartowałem 🙂