Tagi
dojrzewanie, drobnostki, emocje, ewolucja, integracja, nauka, Rozwój, spostrzegawczość, uważność, wnioski, wyciszenie, zmiana, Świadomość
Dziś zdecydowałam się napisać trochę bardziej luźny artykuł z wrażeniami z mojego bieżącego życia.
Tak dla odmiany 🙂
————————————————————-
Jednym z moich niewinnych hobby jest obserwowanie przepływu emocji i energii między ludźmi. 🙂
Czasem obserwuję moje własne emocje w rozmowie i emocje, którym daje wyraz druga osoba, tak po prostu, bez oceniania, a czasem… wyciągam z nich dalej idące wnioski, o czym zaraz…:)
Otóż niedawno w moim życiu, miała miejsca pewna ciekawa sytuacja, która, mimo że z pozoru drobna, okazała się mieć uzdrawiający wpływ na szereg moich zachowań w innych, znacznie poważniejszych sprawach.
Jakiś czas temu na zajęcia fitness na które uczęszczam, przyszła nowa instruktorka.
Akurat tak się złożyło, że gdy przyszła na swoje pierwsze zajęcia, ja byłam pierwszą oczekującą na nią uczestniczką, zatem rozmawiałyśmy chwilę – i tak się zapoznałyśmy.
Nasza znajomość trwała przez następne miesiące, bo kilka razy w tygodniu chodziłam na jej zajęcia.
Jej codzienna prezencja to uśmiechnięta buzia, masa energii i ciepłe, życzliwe obejście. Zajęcia jej zawsze były wypełnione na maksa, bo ludzie lgnęli do jej pozytywnej energii.
Zaobserwowałam jednak pewną właściwość, którą przejawiała
– dwa razy w miesiącu miała zwyczaj przychodzić na zajęcia w zupełnie innym nastroju niż zwykle.
Podobnym do chmury gradowej. 🙂
Warczała na ćwiczące, poprawiała bez litości i nie uśmiechała się nawet raz.
Z początku, gdy tak się zachowywała, reagowałam obronnie, wycofaniem.
Widząc, że się nie uśmiecha = ja nie uśmiechałam się także. Tylko wpatrzona w lustro, unikając jej wzroku (niemal jakbym była na nią obrażona!), ćwiczyłam – skupiona na sobie.
Pewnego dnia, w moim życiu osobistym, miała miejsce sytuacja, gdy poczułam się przymuszona przez inną osobę do reagowania zgodnego z jej życzeniami.
Pomyślałam wtedy:
Och, jakie to okropne, że nie mogę zachowywać się tak jak mam ochotę, tylko zgodnie z czyimiś oczekiwaniami, muszę się napinać i grać po kogoś…
I nagle w mojej głowie zapaliła się żaróweczka 😉
-Przecież dokładnie to samo ja „robiłam” instruktorce!
Oczekiwałam, że zawsze będzie miała cudowny nastrój i będzie hojnie obdarzać całą salę swoją pozytywną energią!
Co więcej, gdy tego nie robiła „okazywałam” swoje niezadowolenie, unikając jej wzroku i rewanżując się ponurą miną.
Odkrycie tego było… bardzo przyjemne 🙂
Zawsze gdy zauważę w sobie podobne rzeczy, moja energia odrobinę się integruje i czuję cudowny zalew energii, dosłownie ekstatyczną falę, gdy dotychczas odseparowane, nieświadome części mnie – wynurzają się spod powierzchni, wpływając w światło mojej świadomości.
Staję się wtedy, odrobinę bardziej – całością.
A energia którą wkładałam w to by je tłumić, wraca do mnie…oddając się w moją dyspozycję 🙂
Staję się silniejsza. (Więcej o tym, w artykułach : Mroczny bliźniak oraz Stłumienia)
Dowiadywanie się prawdy o sobie i swoich reakcjach, jest najcudowniejszą nagrodą, jaka istnieje – także energetyczną 🙂 Integracja, choćby mały kawałeczek po kawałeczku, to coś naprawdę wartego naszego zaangażowania.
Zatem – na następnych zajęciach – postanowiłam zmienić swoje podejście.
Czemu miałam poddawać się czyjejś energii, skoro ta energia…. nawet tej osobie nie sprawiała radości?
Nie tylko mnie? 🙂 Po co prowadzić energetyczne wojenki?
Czy nie mogłam być sobą?
Przecież na zajęcia zawsze przychodzę w świetnym nastroju z wielkim zapałem do ćwiczeń, gdyż ćwiczenia to moje drugie niewinne hobby 😉
Może warto zrobić z tego użytek?
Zobaczywszy, że instruktorka wygląda jak chmura gradowa, zachowałam spokój. Nie zasypywałam jej też nachalnymi uśmiechami, ale zachowałam w miarę neutralną twarz, otwartą, nastawioną życzliwie.
W trakcie zajęć, gdy zdarzyło mi się zrobić jakąś pomyłkę w układzie, uśmiechałam się do siebie, do lustra, zachowując wolność energetyczną i emocjonalną, od innych ludzi dokoła.
Pod koniec zajęć wydarzył się mały cud.
Instruktorka podeszła do mnie i mówi:
– Jak przyjemnie było na ciebie patrzeć dziś! Dosłownie promieniujesz pozytywną energią!
Zdębiałam, po czym mówię –
– Wydawało mi się, że dziś szczególnie dużo się myliłam…
A ona –
– Nie szkodzi w 0góle tego nie zauważałam, podoba mi się, że lekko podchodzisz do swoich pomyłek, inni mają zacięte miny, a ty się rozbrajająco uśmiechasz!
Jej własna twarz, gdy to mówiła, rozciągnęła się w szczerym uśmiechu, widziałam że jej nastrój i energia uległy znacznej poprawie…
Można więc poprawić komuś nastrój, bez wywierania na niego presji
– zajmując się tak naprawdę…sobą…:)
Będąc zadowolonym, pozwalając sobie być w dobrym nastroju, nie oczekując, że inni dopasują swój nastrój do naszego, czy wpasują się w nasze wyobrażenia…
Odwieczna prawda drzemie w powiedzeniu : zmień siebie, a zmieni się cały świat 🙂
Ta z pozoru drobna sytuacja, okazała się dla mnie wstępnym treningiem, przydatnym w moim życiu, w znacznie szerszym spojrzeniu.
Zauważcie bowiem, że o ile w takiej jak ta sytuacji, mało emocjonalnie angażującej, od której nic nie zależy – łatwo dokonywać obserwacji i przeprowadzać trzeźwe wnioskowanie,
to już znacznie trudniej działać pod presją – w sytuacji gdy nasz dobrobyt od tego zależy… 🙂
*
W mojej pracy zawodowej znajduję się nieraz w sytuacjach gdy muszę negocjować ze zleceniodawcami. Bywają to trudne rozmowy, bo zleceniodawcy nie są ludźmi pozbawionymi swoich kaprysów, jak zresztą każdy z nas 😉
Czasem niełatwo jest odciąć się energetycznie od ich rozdrażnienia, roszczeniowej postawy, niekonstruktywnej krytyki czy osobistych uprzedzeń. (takimi słowami ich postawę określają moi współpracownicy)
Jakiś czas po mojej sytuacji z instruktorką siedziałam na spotkaniu firmowym. Powietrze było wprost gęste od emocji, które udzielały się także mnie.
Mimo, że starałam się zachować czysty umysł, czasem, gdy miałam jakiś własny interes do przeprowadzenia, pokrywający się z obowiązkami przypisanymi do mego stanowiska, czułam że pojawiały się we mnie emocje, napięcie czy stres. Walka o to na czym mi zależało, i rozdrażnienie na ludzi + okoliczności, które mnie odsuwały od tego celu.
Szczęśliwy przełom w tym wzorcu zachowania pojawił się jakiś tydzień po sytuacji z instruktorką.
Po pewnym spotkaniu, dość emocjonalnym, miałam iść do osoby która(wg mnie 🙂 ) generowała problemy w projekcie i porozmawiać z nią…poważnie… 🙂
Oczywiście mój nastrój był bojowy. „No bo przecież trzeba to powiedzieć! Porządek musi być!:) „
(ciekawa jestem czy komuś się to z czymś kojarzy… ?)
Jednak jakiś drobiazg zmusił mnie do przełożenia wizyty na potem.
W trakcie tej przerwy, gdy emocje nieco opadły, przypomniałam sobie instruktorkę i jej reakcję.
Zatrzymałam się i odetchnęłam.
Pomyślałam:
– Przecież mogę być wolna, nawet jeśli mam coś załatwić 🙂
Wolność istnieje we mnie. Przecież nie muszę iść taka… zła.
Mogę być sobą, tak samo jak na fitnessie.
Mogę iść z pozytywnym, ale nie nachalnym nastawieniem!
I tak też zrobiłam. (Każdy kto ma choć odrobinę medytacyjnej praktyki, wie jak wyciszyć się i cofnąć z poziomu ciała emocjonalnego na poziom czystej świadomości.)
Udałam się na spotkanie. Rozmowa przebiegła spokojnie. Osoba, z którą rozmawiałam denerwowała się wprawdzie na początku, ale ja zachowywałam neutralno-otwartą postawę. Żadnego ostentacyjnego hamowania się. Autentyczny spokój, płynący z głębi. Czułam szczere zadowolenie i poczucie wolności.
Wysłuchałam uważnie, przedstawiłam nasze możliwości, zaproponowałam rozwiązania. Atmosfera znacznie się oczyściła i spotkanie zakończyło się całkiem przyjemnie i konstruktywnie.
Osoba widząc, że nie jestem napięta i nie naskakuję na nią, okazała się znacznie chętniejsza do współpracy i o wiele więcej kompromisów zawarliśmy niż poprzednio.
A przy tym – wyszłam z niego zadowolona i rozluźniona. 🙂
*
Co mogę zatem powiedzieć w posumowaniu :)?
Szczerze polecam Wam wszystkim – obserwowanie waszych zachowań i reakcji na MAŁYCH, niepozornych sprawach.
Nie od razu Rzym zbudowano 🙂
Nie od razu uda się zmienić nasze zachowania w najbardziej drażliwych, dużych sprawach. Czasem to naprawdę trudne zadanie, wymagające niezwykle długiego treningu uważności i wprawy w analizowaniu wzorców.
Jednak to właśnie drobiazgi są dokoła nas! Na nich możemy się uczyć, wprawiać!
Czekają by je zauważyć, leżąc na otwartym terenie.
Prawda która jest w nas – mówi cały czas – w każdym drobnym geście, w krótkiej rozmowie na gg, w smsie wysłanym do znajomych, w uśmiechu do koleżanki z biura, czy z roku…
Nasze wzorce działają za każdym razem.
Naburmuszona instruktorka?
Owszem, można pewnie machnąć ręką i powiedzieć:
A cóż się można z takiej drobnostki nauczyć?!
Co może MI powiedzieć gburowata instruktorka – o mnie samej?
A jednak, może!
Nasze wzorce odtwarzają się z jednakową siłą w drobnych i wielkich sprawach…
Ale w drobnych, nieobciążonych zaciemniającymi emocjami – możemy łatwiej rozpoznać wzór! Łatwiej możesz wprowadzić zmianę, tam gdzie ogarniasz sytuację w jednym rzucie oka.
Gdy nauczysz się zauważać swoje mechaniczne, utrwalone reakcje na problemy codziennego dnia – swoje mechanizmy obronne – wtedy będziesz mógł podnosić poprzeczkę i w coraz trudniejszych, bardziej złożonych, stosować to co wcześniej wypracujesz.
Nie wstydź się zastanowić nad swoją reakcję na rozpychającą łokciami staruszkę w autobusie.
Na nerwową sprzedawczynię. Na olewającą panią na poczcie. Na skrzywioną sprzątaczkę.
To nie jest stracony czas.
Może nauczono cię bagatelizować drobiazgi ? „nie rozdrabniać się”?
Jednak wtedy sam odbierasz sobie narzędzie nauki, rezygnując z prawdziwego poznawania siebie.
Człowiek jest jak hologram, albo fraktal.
Nawet rozebrany na małe kawałki, ujawnia właściwości całości – w jednym tylko detalu…
Warto mieć to na uwadze 🙂
Praktyka uważności dnia codziennego – jest jednym z pożytecznych narzędzi jakie możesz wykorzystać do podnoszenia swojej spostrzegawczości…a tym samym, w perspektywie – jakości swojego życia, i rozwoju osobistego 😉
Gdy sprzątasz swoje mieszkanie, zauważ jak sprzątasz swoje życie.
Gdy się ubierasz, starannie czy niestaranie, zauważ jak to się przekłada na pracę nad sobą…
Gdy uprawiasz sport, zauważ jak jakość ciała, przenosi się na jakość ducha.
Gy rozmawiasz ze znajomymi, zauważ jak rozmawiasz ze sobą.
Gdy gotujesz, zauważ czy dbasz o jakość pożywienia, czy olewasz to jakie energie w siebie bierzesz, zauważ jak to może przekładać się na inne obszary twego życia…
Jest cała masa drobnych spostrzeżeń jakie możesz dokonać, a jakie znajdą odbicie w twoim charakterze, widzianym jako całość. I w twoich dokonaniach życiowych.
I nie traktuj tego jako formy kontroli samego siebie czy kolejnego sposobu na dojechanie sobie za to, że czegoś się nie udało wychwycić. Z kontrolą wiąże się wysiłek, a ty możesz się bawić w poznawanie siebie 🙂 Cieszyć, gdy uda ci się poznać kolejny kawałek układanki, i nie przejmować, gdy coś przegapisz. Bądź w tym na luzie 🙂 !Niech sprawia ci to przyjemność – godną detektywa odkrywającego pasjonujące zagadki 🙂
Na Twej drodze dojrzewania i stawania się zintegrowaną osobą…wykonasz z pewnością milion niepowtarzalnych, choć niewielkich kroków! Obserwuj i poznawaj siebie w każdej minucie Twojego życia !
… przecież każda fascynująca podróż, zaczyna się od małego kroku 🙂
Zenforest @ copyright
Zobacz także
- Dzień Uwagi
- Wyostrz swoją uwagę
- Czy masz mrocznego bliźniaka? cz I
- Czy masz mrocznego bliźniaka? cz II
- Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń.(cz I)
- Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń. (cz II)
- Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń. (cz III)
- Naucz się relaksować
- Wyprawa do serca ciszy. Medytacja
- Czy jesteś uważny?
Post scripum
Pewnie wielu z was potrafi sobie radzić na stresujących spotkaniach z klientami, czy podczas egazminów bo mają to przepracowane na wcześniejszych etapach życia i nie skorzysta zbyt wiele z tego konkretnego przykładu. Ameryki nie odkrywam, wiem 🙂
Już Dale Carnegie napisał o tym całą książkę. Jednak…sam model nauki na drobiazgach – może być traktowany uniwersalnie, zwłaszcza gdy połączymy go z praktyką uważności. Czasem mamy tendencję do pomijania takich spraw, przechodzeniu do porządku – nad imponderabiliami.
Dlatego pomyślałam, że poświęcę temu tematowi cały artykuł, który choćby nie miał być specjalnie odkrywczy, może być …przypominający 🙂
Eliszka said:
Życie nie tyle jest łaskawe, Ktośtam, co trudno to często przełknąć, sprawiedliwe.
I ta’ sprawiedliwość’ wynikająca z naszej utarczki w ciągłej biegunowości doświadczania, utrzymuje nas w pionie, bo musi. Jeżeli zbytnio ‚zadrzemy nosa’, następuje wyrównanie, choćby na zasadzie, jak w piosence …”przyjdzie walec i wyrówna”.
Moje ego zostało właśnie wyrównane, bo miałam nadzieję malutką, że ‚młodzież powie, ależ Eliszka, zostań, nie jesteś w końcu takim wapniakiem, na jaki wiek wskazuje.
A tu nic, żadnego odzewu.
To se zostanę.
cleaner said:
SŁOWO NA NIEDZIELĘ
starasz się człowieku, kombinujesz a i tak wszystko do dupy;
jak mówił Siara ( „KILER”),:” i cały misterny plan w pizdu „.
Myślę tak z rana ( i głupieję ),jak to wygląda z waszego punktu zerkania na ten temat: przypomina mi się opowieść Arystofanesa z „Uczty ” Platona i nie wiem. Jak „powinni”, hmm…prosto i ma temat: czy ludzie (kobieta – mężczyzna ), powinni pasować do siebie, czy pasują do siebie kiedy są przeciwnymi charakterami. Hrabia Aleksander F. mówił o magnetyżmie serc, a przecież przyciągają się przeciwne bieguny; może ………….jeszcze pomyślę…a co na to mówią wasze doświadczenia
Eliszka said:
Mam wrażenie, że kumam o co w tym wszystkim chodzi, ale uważam, że każdy musi sam dotrzeć do zrozumienia.
Tylko wtedy ma to wartość i może stanowić punkt odniesienia.
Dla mnie ten punkt odniesienia znajduje się ponad światem materialnym.
W kwesti żeńskie i męskie. Przekaz bibilijny jest taki, że Adam, jako praczłowiek był androgynem, człowiekiem całościowym, nie podlegającym jeszcze biegunowości.
Temat biegunowości zaznaczony jest … przez drzewo z raju; drzewo życia i drzewo dobrego i złego.
Ciekawość, czy też niepełność doznawania Adama stała się przyczyną rozszczepienia na 2 formalnie zróżnicowane aspekty i nazwane kobietą i mężczyzną.
Kobieta namawia mężczyznę/ wykorzystując swój urok, siłę tajemną/ do spróbowania owocu z drzewa wiadomości i w tym momencie traci człowiek świadomość kosmiczną na rzecz biegunowości w świecie form materialnych.
… „w rzeczywistości żadnych przeciwieństw nie ma,
a zło jest tronem dobra” /-/ B.S. Tow
terraustralis said:
Eliszka to drzewo poznania dobrego i zlego to umowny poczatek cywilizacji. Czlowiek przestaje byc zwierzeciem i staje sie czlowiekiem. Przedtem byl szczesliwy bo nie mial swiadomosci, ze umrze.
Chociaz trudno to ustalic czy zwierzeta nie maja swiadomosci, ze umra.
Nalezaloby ich zapytac…tylko jak. Jakis poziom swiadomosci to maja bo maja sny. Moj pies jak spal to poszczekiwal. Musialy mu sie snic suki a moze co innego. 🙂
Felicita said:
Cleaner, a myślisz że na pewno jest jedna złota reguła na udany związek? 🙂 Wystarczy przeczytać receptę, zaaplikować cudowny lek i jest cacy? .. Wiesz, ja sama szukam odpowiedzi na to pytanie, a mam tendencję do utrudniania sobie mimo wszystko życia, zatem..sama chetnie posłucham innych w tej kwestii – bardziej „spełnionych”.. 🙂
Eliszka said:
Tak pisze Dethlefsen „Mężczyzna może uświadomić sobie swój żeński fragment duszy tylko poprzez projekcję na jakąś konkretną kobietę i vive versa.
Cienie naszej duszy można sobie wyobrazić warstwowo. Istnieją bardzo głębokie warstwy, które budzą w nas lęk i takie, które leżą tuż pod powierzchnią i czekają by je wydobyć. Jeżeli spotkasz osobę, która reprezentuje, to co u mnie jest położone w górnej warstwie cienia – zakochujesz się w niej.
To W NIEJ można odnieść do drugiej osoby, jak i do warstwy własnego cienia, gdyż koniec końców, jest to to samo”.
Feli, nie należę do osób bardziej spełnionych, ale może w tych tezach jest jakieś wyjaśnienie.
i dalej ” Gdy ktoś odbija niczym lustro ten obszar cienia, który chcielibyśmy sobie uświadomić – kochamy, gdy ktoś odbija bardzo głęboką warstwę cienia, której nie chcielibyśmy w sobie dostrzec – nienawidzimy.
” Miłość jest aktem świadomości i oznacza otwarcie granicy własnej świadomości na to co się kocha, po to by się z tym zespolić”.
Największe problemy z partnerstwem mają osoby chore na nerki/ organ parzysty, całkowita niewydolność to brak jakichkolwiek filtrów postrzegania. Podobnie, jak w psychice, nerki nie rozpoznają ważnych problemów, jako własne i pozostawiają je partnerowi.
Wiem co mówię, mój mąż – przewlekłe zapalenia kłębuszków nerkowych, całkowita niewydolność, dializy/ maszyna przejęła funkcję organów/, teraz po przeszczepie nerki od dawcy przez 9 lat funkcjonuje, dokładnie na tych samych. niezmiennych zasadach od 45 lat naszego związku. I ja mu na po pozwoliłam.
Wypadek i otarcie się o śmierć uświadomiło mi to dopiero. Różne są drogi do świadomości w związku.
zenforest said:
Eliszka, ja również bardzo cenię Dethlefsena. Na wiele rzeczy mi oczy otworzył. Oczywiście że miewa różne teksty, ale niektóre to prawdziwe perły 🙂
cleaner said:
cd. …a może są pytania na które nie warto ( nie należy !), szukać odpowiedzi, samo postawienie sobie pytania – zrozumienie jego znaczenia stanowi meritum; przecież i tak wydarzy się to,co ma się wydarzyć. Może odpowiedż pozbawi nas możliwości popełnienia wielu błędów, których nie popełnienia będziemy żałować.
Może jak powiedział pewiem gość ze wschodu( taki z bródką ), „byt określa świadomość”, a może to świadomość określa…cokolwiek;…nie, nie dzisiaj, dzisiaj nie jestem zaczepny(?), dzisiaj jestem pozytywnie popieprzony – inni nazywają to melancholią.
Moja mantra to szklanka wódki na stole: powtarzam i powtarzam, aż…
cleaner said:
Felicita – „udany związek”: jakie poetyckie określenie miłości; chyba, że to uczucie tylko dla nieoświeconych.
Terra -dobry styl; ja też braciszku trywializuję nie raz, ale są też tematy dla których jestem pokorny, dzisiaj sorry – powaliło mnie.
Dzisiaj wydarzyło się w moim życiu coś wspaniałego i …przerażającego zarazem- głupia miłość.
Zenforest: chciałbym…znaczy prosić..gdybyś chciała, miała chwilkę…poczytać mojego bloga: jest głupi – bo ja jestem głupi, ale chodzi , hmm… nie o ocenę…o komentarz
PA
terraustralis said:
Cleaner, nie tankuj tak duzo. Wiesz w ten sposob zniknelo wielu ludzi z mojego otoczenia. Niektorych bardzo lubilem choc byli tylko drobnymi pijaczkami. Mieli proste ale rozbrajajace poczucie humoru. Ja ich rozumialem. Pili bo nie znajdowali innego pocieszenia.
Troche mi ich brak.
Pozdrawiam.
Felicita said:
Cleaner, „głupia miłość” Ci się przydarzyła.. nie wiem czy miłosć jest głupia, ale z pewnością jest to powód do świętowania.. hmm.. a czy obiektem tej miłości jest Twoja żona czy jakas inna pani? Tak z ciekawości pytam…
cleaner said:
to dziwne…i moich wielu „znajomych” już nie ma; czasami ktoś nie przyszedł na czas, albo „czas” przyszedł za szybko.
Felicita: czy ja tu coś pisałem o żonie…hmm…nie pamiętam; nie, nie chodzi o…,sam dałem ci plusik: to dobre pytanie;
„hmm” jest dobre, lubię te „hmm”..
gosia said:
Przeczytałam i mam teraz do myślenia.
cleaner said:
jak coś „wymyślisz”, powiedz i dla mnie; myślenie to proces nieświadomy i prowadzący do nikąd, a wyciągane wnioski są subiektywne. „Zasięg pytań jest szerszy od możliwych odpowiedzi”-Husserl;ja twierdzę: trzeba wciąż szukać nowych pytań, do cisnących się odpowiedzi.