Tagi
dojrzewanie, drobnostki, emocje, ewolucja, integracja, nauka, Rozwój, spostrzegawczość, uważność, wnioski, wyciszenie, zmiana, Świadomość
Dziś zdecydowałam się napisać trochę bardziej luźny artykuł z wrażeniami z mojego bieżącego życia.
Tak dla odmiany 🙂
————————————————————-
Jednym z moich niewinnych hobby jest obserwowanie przepływu emocji i energii między ludźmi. 🙂
Czasem obserwuję moje własne emocje w rozmowie i emocje, którym daje wyraz druga osoba, tak po prostu, bez oceniania, a czasem… wyciągam z nich dalej idące wnioski, o czym zaraz…:)
Otóż niedawno w moim życiu, miała miejsca pewna ciekawa sytuacja, która, mimo że z pozoru drobna, okazała się mieć uzdrawiający wpływ na szereg moich zachowań w innych, znacznie poważniejszych sprawach.
Jakiś czas temu na zajęcia fitness na które uczęszczam, przyszła nowa instruktorka.
Akurat tak się złożyło, że gdy przyszła na swoje pierwsze zajęcia, ja byłam pierwszą oczekującą na nią uczestniczką, zatem rozmawiałyśmy chwilę – i tak się zapoznałyśmy.
Nasza znajomość trwała przez następne miesiące, bo kilka razy w tygodniu chodziłam na jej zajęcia.
Jej codzienna prezencja to uśmiechnięta buzia, masa energii i ciepłe, życzliwe obejście. Zajęcia jej zawsze były wypełnione na maksa, bo ludzie lgnęli do jej pozytywnej energii.
Zaobserwowałam jednak pewną właściwość, którą przejawiała
– dwa razy w miesiącu miała zwyczaj przychodzić na zajęcia w zupełnie innym nastroju niż zwykle.
Podobnym do chmury gradowej. 🙂
Warczała na ćwiczące, poprawiała bez litości i nie uśmiechała się nawet raz.
Z początku, gdy tak się zachowywała, reagowałam obronnie, wycofaniem.
Widząc, że się nie uśmiecha = ja nie uśmiechałam się także. Tylko wpatrzona w lustro, unikając jej wzroku (niemal jakbym była na nią obrażona!), ćwiczyłam – skupiona na sobie.
Pewnego dnia, w moim życiu osobistym, miała miejsce sytuacja, gdy poczułam się przymuszona przez inną osobę do reagowania zgodnego z jej życzeniami.
Pomyślałam wtedy:
Och, jakie to okropne, że nie mogę zachowywać się tak jak mam ochotę, tylko zgodnie z czyimiś oczekiwaniami, muszę się napinać i grać po kogoś…
I nagle w mojej głowie zapaliła się żaróweczka 😉
-Przecież dokładnie to samo ja „robiłam” instruktorce!
Oczekiwałam, że zawsze będzie miała cudowny nastrój i będzie hojnie obdarzać całą salę swoją pozytywną energią!
Co więcej, gdy tego nie robiła „okazywałam” swoje niezadowolenie, unikając jej wzroku i rewanżując się ponurą miną.
Odkrycie tego było… bardzo przyjemne 🙂
Zawsze gdy zauważę w sobie podobne rzeczy, moja energia odrobinę się integruje i czuję cudowny zalew energii, dosłownie ekstatyczną falę, gdy dotychczas odseparowane, nieświadome części mnie – wynurzają się spod powierzchni, wpływając w światło mojej świadomości.
Staję się wtedy, odrobinę bardziej – całością.
A energia którą wkładałam w to by je tłumić, wraca do mnie…oddając się w moją dyspozycję 🙂
Staję się silniejsza. (Więcej o tym, w artykułach : Mroczny bliźniak oraz Stłumienia)
Dowiadywanie się prawdy o sobie i swoich reakcjach, jest najcudowniejszą nagrodą, jaka istnieje – także energetyczną 🙂 Integracja, choćby mały kawałeczek po kawałeczku, to coś naprawdę wartego naszego zaangażowania.
Zatem – na następnych zajęciach – postanowiłam zmienić swoje podejście.
Czemu miałam poddawać się czyjejś energii, skoro ta energia…. nawet tej osobie nie sprawiała radości?
Nie tylko mnie? 🙂 Po co prowadzić energetyczne wojenki?
Czy nie mogłam być sobą?
Przecież na zajęcia zawsze przychodzę w świetnym nastroju z wielkim zapałem do ćwiczeń, gdyż ćwiczenia to moje drugie niewinne hobby 😉
Może warto zrobić z tego użytek?
Zobaczywszy, że instruktorka wygląda jak chmura gradowa, zachowałam spokój. Nie zasypywałam jej też nachalnymi uśmiechami, ale zachowałam w miarę neutralną twarz, otwartą, nastawioną życzliwie.
W trakcie zajęć, gdy zdarzyło mi się zrobić jakąś pomyłkę w układzie, uśmiechałam się do siebie, do lustra, zachowując wolność energetyczną i emocjonalną, od innych ludzi dokoła.
Pod koniec zajęć wydarzył się mały cud.
Instruktorka podeszła do mnie i mówi:
– Jak przyjemnie było na ciebie patrzeć dziś! Dosłownie promieniujesz pozytywną energią!
Zdębiałam, po czym mówię –
– Wydawało mi się, że dziś szczególnie dużo się myliłam…
A ona –
– Nie szkodzi w 0góle tego nie zauważałam, podoba mi się, że lekko podchodzisz do swoich pomyłek, inni mają zacięte miny, a ty się rozbrajająco uśmiechasz!
Jej własna twarz, gdy to mówiła, rozciągnęła się w szczerym uśmiechu, widziałam że jej nastrój i energia uległy znacznej poprawie…
Można więc poprawić komuś nastrój, bez wywierania na niego presji
– zajmując się tak naprawdę…sobą…:)
Będąc zadowolonym, pozwalając sobie być w dobrym nastroju, nie oczekując, że inni dopasują swój nastrój do naszego, czy wpasują się w nasze wyobrażenia…
Odwieczna prawda drzemie w powiedzeniu : zmień siebie, a zmieni się cały świat 🙂
Ta z pozoru drobna sytuacja, okazała się dla mnie wstępnym treningiem, przydatnym w moim życiu, w znacznie szerszym spojrzeniu.
Zauważcie bowiem, że o ile w takiej jak ta sytuacji, mało emocjonalnie angażującej, od której nic nie zależy – łatwo dokonywać obserwacji i przeprowadzać trzeźwe wnioskowanie,
to już znacznie trudniej działać pod presją – w sytuacji gdy nasz dobrobyt od tego zależy… 🙂
*
W mojej pracy zawodowej znajduję się nieraz w sytuacjach gdy muszę negocjować ze zleceniodawcami. Bywają to trudne rozmowy, bo zleceniodawcy nie są ludźmi pozbawionymi swoich kaprysów, jak zresztą każdy z nas 😉
Czasem niełatwo jest odciąć się energetycznie od ich rozdrażnienia, roszczeniowej postawy, niekonstruktywnej krytyki czy osobistych uprzedzeń. (takimi słowami ich postawę określają moi współpracownicy)
Jakiś czas po mojej sytuacji z instruktorką siedziałam na spotkaniu firmowym. Powietrze było wprost gęste od emocji, które udzielały się także mnie.
Mimo, że starałam się zachować czysty umysł, czasem, gdy miałam jakiś własny interes do przeprowadzenia, pokrywający się z obowiązkami przypisanymi do mego stanowiska, czułam że pojawiały się we mnie emocje, napięcie czy stres. Walka o to na czym mi zależało, i rozdrażnienie na ludzi + okoliczności, które mnie odsuwały od tego celu.
Szczęśliwy przełom w tym wzorcu zachowania pojawił się jakiś tydzień po sytuacji z instruktorką.
Po pewnym spotkaniu, dość emocjonalnym, miałam iść do osoby która(wg mnie 🙂 ) generowała problemy w projekcie i porozmawiać z nią…poważnie… 🙂
Oczywiście mój nastrój był bojowy. „No bo przecież trzeba to powiedzieć! Porządek musi być!:) „
(ciekawa jestem czy komuś się to z czymś kojarzy… ?)
Jednak jakiś drobiazg zmusił mnie do przełożenia wizyty na potem.
W trakcie tej przerwy, gdy emocje nieco opadły, przypomniałam sobie instruktorkę i jej reakcję.
Zatrzymałam się i odetchnęłam.
Pomyślałam:
– Przecież mogę być wolna, nawet jeśli mam coś załatwić 🙂
Wolność istnieje we mnie. Przecież nie muszę iść taka… zła.
Mogę być sobą, tak samo jak na fitnessie.
Mogę iść z pozytywnym, ale nie nachalnym nastawieniem!
I tak też zrobiłam. (Każdy kto ma choć odrobinę medytacyjnej praktyki, wie jak wyciszyć się i cofnąć z poziomu ciała emocjonalnego na poziom czystej świadomości.)
Udałam się na spotkanie. Rozmowa przebiegła spokojnie. Osoba, z którą rozmawiałam denerwowała się wprawdzie na początku, ale ja zachowywałam neutralno-otwartą postawę. Żadnego ostentacyjnego hamowania się. Autentyczny spokój, płynący z głębi. Czułam szczere zadowolenie i poczucie wolności.
Wysłuchałam uważnie, przedstawiłam nasze możliwości, zaproponowałam rozwiązania. Atmosfera znacznie się oczyściła i spotkanie zakończyło się całkiem przyjemnie i konstruktywnie.
Osoba widząc, że nie jestem napięta i nie naskakuję na nią, okazała się znacznie chętniejsza do współpracy i o wiele więcej kompromisów zawarliśmy niż poprzednio.
A przy tym – wyszłam z niego zadowolona i rozluźniona. 🙂
*
Co mogę zatem powiedzieć w posumowaniu :)?
Szczerze polecam Wam wszystkim – obserwowanie waszych zachowań i reakcji na MAŁYCH, niepozornych sprawach.
Nie od razu Rzym zbudowano 🙂
Nie od razu uda się zmienić nasze zachowania w najbardziej drażliwych, dużych sprawach. Czasem to naprawdę trudne zadanie, wymagające niezwykle długiego treningu uważności i wprawy w analizowaniu wzorców.
Jednak to właśnie drobiazgi są dokoła nas! Na nich możemy się uczyć, wprawiać!
Czekają by je zauważyć, leżąc na otwartym terenie.
Prawda która jest w nas – mówi cały czas – w każdym drobnym geście, w krótkiej rozmowie na gg, w smsie wysłanym do znajomych, w uśmiechu do koleżanki z biura, czy z roku…
Nasze wzorce działają za każdym razem.
Naburmuszona instruktorka?
Owszem, można pewnie machnąć ręką i powiedzieć:
A cóż się można z takiej drobnostki nauczyć?!
Co może MI powiedzieć gburowata instruktorka – o mnie samej?
A jednak, może!
Nasze wzorce odtwarzają się z jednakową siłą w drobnych i wielkich sprawach…
Ale w drobnych, nieobciążonych zaciemniającymi emocjami – możemy łatwiej rozpoznać wzór! Łatwiej możesz wprowadzić zmianę, tam gdzie ogarniasz sytuację w jednym rzucie oka.
Gdy nauczysz się zauważać swoje mechaniczne, utrwalone reakcje na problemy codziennego dnia – swoje mechanizmy obronne – wtedy będziesz mógł podnosić poprzeczkę i w coraz trudniejszych, bardziej złożonych, stosować to co wcześniej wypracujesz.
Nie wstydź się zastanowić nad swoją reakcję na rozpychającą łokciami staruszkę w autobusie.
Na nerwową sprzedawczynię. Na olewającą panią na poczcie. Na skrzywioną sprzątaczkę.
To nie jest stracony czas.
Może nauczono cię bagatelizować drobiazgi ? „nie rozdrabniać się”?
Jednak wtedy sam odbierasz sobie narzędzie nauki, rezygnując z prawdziwego poznawania siebie.
Człowiek jest jak hologram, albo fraktal.
Nawet rozebrany na małe kawałki, ujawnia właściwości całości – w jednym tylko detalu…
Warto mieć to na uwadze 🙂
Praktyka uważności dnia codziennego – jest jednym z pożytecznych narzędzi jakie możesz wykorzystać do podnoszenia swojej spostrzegawczości…a tym samym, w perspektywie – jakości swojego życia, i rozwoju osobistego 😉
Gdy sprzątasz swoje mieszkanie, zauważ jak sprzątasz swoje życie.
Gdy się ubierasz, starannie czy niestaranie, zauważ jak to się przekłada na pracę nad sobą…
Gdy uprawiasz sport, zauważ jak jakość ciała, przenosi się na jakość ducha.
Gy rozmawiasz ze znajomymi, zauważ jak rozmawiasz ze sobą.
Gdy gotujesz, zauważ czy dbasz o jakość pożywienia, czy olewasz to jakie energie w siebie bierzesz, zauważ jak to może przekładać się na inne obszary twego życia…
Jest cała masa drobnych spostrzeżeń jakie możesz dokonać, a jakie znajdą odbicie w twoim charakterze, widzianym jako całość. I w twoich dokonaniach życiowych.
I nie traktuj tego jako formy kontroli samego siebie czy kolejnego sposobu na dojechanie sobie za to, że czegoś się nie udało wychwycić. Z kontrolą wiąże się wysiłek, a ty możesz się bawić w poznawanie siebie 🙂 Cieszyć, gdy uda ci się poznać kolejny kawałek układanki, i nie przejmować, gdy coś przegapisz. Bądź w tym na luzie 🙂 !Niech sprawia ci to przyjemność – godną detektywa odkrywającego pasjonujące zagadki 🙂
Na Twej drodze dojrzewania i stawania się zintegrowaną osobą…wykonasz z pewnością milion niepowtarzalnych, choć niewielkich kroków! Obserwuj i poznawaj siebie w każdej minucie Twojego życia !
… przecież każda fascynująca podróż, zaczyna się od małego kroku 🙂
Zenforest @ copyright
Zobacz także
- Dzień Uwagi
- Wyostrz swoją uwagę
- Czy masz mrocznego bliźniaka? cz I
- Czy masz mrocznego bliźniaka? cz II
- Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń.(cz I)
- Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń. (cz II)
- Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń. (cz III)
- Naucz się relaksować
- Wyprawa do serca ciszy. Medytacja
- Czy jesteś uważny?
Post scripum
Pewnie wielu z was potrafi sobie radzić na stresujących spotkaniach z klientami, czy podczas egazminów bo mają to przepracowane na wcześniejszych etapach życia i nie skorzysta zbyt wiele z tego konkretnego przykładu. Ameryki nie odkrywam, wiem 🙂
Już Dale Carnegie napisał o tym całą książkę. Jednak…sam model nauki na drobiazgach – może być traktowany uniwersalnie, zwłaszcza gdy połączymy go z praktyką uważności. Czasem mamy tendencję do pomijania takich spraw, przechodzeniu do porządku – nad imponderabiliami.
Dlatego pomyślałam, że poświęcę temu tematowi cały artykuł, który choćby nie miał być specjalnie odkrywczy, może być …przypominający 🙂
majk79 said:
Chciałbym napomknąć tutaj jedną rzecz, która mnie osobiście bardzo porusza w tematyce tzw chorób psychicznych.
Z tego co zauważyłem choroby te bardzo często biorą za gardło ludzi o wyjątkowej wrażliwości, z ogromnymi pokładami wewnętrznego ciepła i pragnienia miłości, ale którzy zwyczajnie nie radzą sobie i nie odnajdują się w otaczającej ich rzeczywistości. Jednocześnie są najbardziej napiętnowaną i wyalienowaną częścią społeczeństwa, bardziej chyba nawet niż homoseksualiści – a to świadczy jaki lęk w nas wywołują. I w jakich obszarach zawierają się te lęki – tych tajemniczych, niezrozumiałych, a przede wszystkim tych, będących poza naszą kontrolą, poza kontrolą ego. Doskonale pokazują w krzywym zwierciadle nasze własne maski, obawy i dylematy..
Ktoś kiedyś mądry powiedział, że miarą poziomu rozwoju każdego społeczeństwa jest sposób w jaki traktuje się osoby kalekie lub chore. To pokazuje jak jeszcze wiele, wiele jest przed nami w naszym własnym rozwoju.. A myślę, że temat chorób psychicznych to prawdziwe wyzwanie dla każdej dojrzałej duchowości, i to z wielu przyczyn.
Ps: Terra, fajny post. 😉
calineczka said:
Zenforest czemu odradzasz Krisznamurtiego?
Zind said:
Majk79, a w jaki sposób powinno się traktować osobę zaburzoną psychicznie, aby można to było określić mianem oświeconego traktowania?
Byłem kiedyś na wykładzie prowadzonym przez pewnego zagranicznego duchowego nauczyciela. Na widowni znajdowała się osoba, która zachowywała się w sposób, który niezwykle upierdliwie przeszkadzał w toku wykładu.
Wydawała dziwne odgłosy, odzywała się głośno, komentując wypowiedzi nauczyciela w dziwny sposób, kilka razy zadała pytanie publicznie, którego nikt nie zrozumiał i cała sala zaczęła się podśmiewać.
Najbardziej męczące było to, że wykładowca miał utrudnione zadanie, zamiast prowadzić wykład za który wszyscy zapłaciliśmy, musiał co kilka minut robić przerwę bo ten człowiek znowu zaczynał jakaś jazdę. Miał na dodatek tubalny, donośny głos, więc gdy wydawał te swoje wycia ,więc nie sposób było tego po prostu zignorować. Jednak nikt nie wyprowadził go z sali, bo wszyscy byli przezajebiście grzeczni.
Ciekawe jak w oświecony sposób ty byś rozwiązał tę sytuację 🙂 ?
Pokazując przy tym swój wysoki poziom rozwoju duchowego? Masz jakieś pomysły?
Przypomina mi sie tu historia o mistrzu który pocierał cegłą o ziemię podczas medytacji ucznia.
Jednak spróbuj mi odpowiedzieć bez użycia tekstów
-widocznie tak miało być, albo
-trzeba było go zaakceptować:)
Są jakieś inne sposoby poradzenia sobie z sytuacją?
majk79 said:
Zind, nie będę się tutaj wdawał z Tobą w dysusję bo mamy nieco inny sposób patrzenia na pewne spraw. Jak dla mnie Twój sposób dyskutowania i „urabiania” dyskutującego jest momentami żenujący i dość schematyczny.
zenforest said:
Calineczka
Nie odradzam, ale też nie polecam 🙂
Zind
Pozwolisz zatem, że ja ci odpiszę ?
Wydaje mi się naturalne to co Majk79 opisał, mówiąc że w obecności takiej osoby czujemy lęk. Jeśli jesteś np drobną kobietą postawioną naprzeciw zaburzonego psychicznie osobnika o wzroście 2 m to myślę, że raczej będziesz zmykał niż prezentował oświeconą postawę 🙂 Nasza natura, biologiczne oprogramowanie każe nam reagować na sytuacje zagrożenia zdrowia czy życia, i nie ma co tego potępiać, bo to tylko wzmocni cały mechanizm uprzedzeń.
Natomiast czym innym są sytuacje gdy taka osoba nie stanowi dla nas oczywistego zagrożenia, (fizycznego, majątkowego).
Tylko stanowi zagrożenie dla naszego ego! 😀
Burzy nasz spokojny, sterylny świat, wprowadza element chaosu czy deprecjonuje nasze poglądy. To bardzo ważne, wg mnie, aby nauczyć się wtedy prawidłowo reagować, albo…nie reagować. Obserwować przede wszystkim siebie, swoje samopoczucie, zamiast złościć się na tego człowieka.
Dla mnie kontakt z osobą zaburzoną jest zawsze potężną, mocną lekcją, bo widzę wtedy wszystkie swoje lęki, związane z niegdysiejszą obawą, że podzielę los takiego człowieka i utracę łączność ze społeczeństwem, stając się tym pogardzanym wyrzutkiem, o którym pisał majk79 🙂
Natomiast zawsze pozostaje pytanie czy właśnie wtedy nie zyskałabym większej łączności z… samą sobą?
I może odkryłabym, że to właśnie społeczeństwo(a nie ja) utraciło dawno tę łączność ze sobą a swoje zbiorowe szaleństwo nazywa normą, która narzuca się wszystkim „niepasującym”? Hah…Któż to wie ? 🙂
(Wiem oczywiście, że w pewien sposób idealizuję tę sytuację, bo takie osoby mogą mieć jeszcze słabszy kontakt ze sobą niż „zwykły” człowiek, ale chodziło mi tylko o pokazanie drugiej strony medalu)
Jeszcze odniosę się do sytuacji z człowiekiem przeszkadzającym w wykładzie.
Widzisz, nastawienie twoje tutaj jest typowo zachodnie.
Zadaniowe.
Zadanie do wykonania: Wykład.
Przeszkody w jego osiągnięciu: Wariat.
Co zrobić? Brute force? Zniszczyć to co nam nie pasuje? Wykopać go z sali?
Pomyślałeś, że może ten wariat był większą lekcją dla wszystkich tych ludzi niż tamten nauczyciel?
Tyle… że to nie jest już typowo zachodnia odpowiedź 🙂
Majk79,
Nie zgodzę się z twoim podsumowaniem Zinda 🙂
Im bardziej cię oburzył, tym większą przysługę wyrządził, wskazując obszary do przepracowania. Ze mną tak zrobił parę postów wyżej i…jestem wdzięczna 🙂
Calineczka said:
Napiszesz czemu ci nie odpowiada Krisznamurti? Ja się właśnie przymierzam do przeczytania Lotu Orła.
yioti said:
terra, true, pojawiajcie się częsciej..
Eliszka said:
Zen, chwyciłaś mnie za gardło i serce…
„Dla mnie kontakt z osobą zaburzoną jest zawsze potężną, mocną lekcją, bo widzę wtedy wszystkie swoje lęki, związane z niegdysiejszą obawą, że podzielę los takiego człowieka i utracę łączność ze społeczeństwem, stając sie tym, pogardzanym wyrzutkiem, o którym pisał Majk 79.”
Ryczeć mi się chce i to jest jedyny symptom wskazujący na mój wiek/ ta skłonność do płaczu, kiedy ktoś dotyka moich skrytych, bolesnych, na szczęście minionych cieni duszy/.
Po za tym, to moja dusza młodnieje i czuje się’ młodszą’ niekiedy od moich dzieci i ich niektórych rówieśników.
Proszę was nie odsyłajcie mnie do emerytów:).
Czuję się wspaniale w Waszym towarzystwie, wśród rówieśników jestem troszkę ‚normalna inaczej’, jak to określiła , koleżanka studentka UTW i… sprawiła mi tym niezamierzenie przyjemność.
Zen, tego autora mi ktoś polecił, nic nie znam jego. Tam miałam znaleźć odpowiedzi na pytania, o których pisałam w poście, choć wq tej chwili czytam, co ja mówię, studiuję Dethlefsena i jest coraz jaśniej.
pozdrawiam wszystkich gorąco:)
pinia said:
Kurcze, Zind 🙂 😉
Ten przyklad, ktory opisales – TO SAMO ZYCIE !
Zamiast sloneczka i ptaszkow, za ktore wszyscy zaplacili – po prostu snieg i wiatr 🙂
Czujesz??? To byla LEKCJA… bardzo piekna lekcja…
Totalne LAMANIE SCHEMATOW 😉
Czujesz Zind ????
😉 😉
agni said:
Zenforest,
„Pomyślałeś, że może ten wariat był większą lekcją dla wszystkich tych ludzi niż tamten nauczyciel?”
Jak zwykle, moim zdaniem, trafilas w dziesiatke.
W sytuacjach podobnych do opisanych przez Zinda, niezawodna i sprawdzona jest metoda Ho’oponopono, o ktorej napisalam w sierpniu.
Byc moze ta troche egzotyczna nazwa zniecheca lub nie wzbudza zainteresowania, a szkoda…
vamas said:
Zind, trzeba sie bylo w tego wariata, cytuje „niewzruszenie wpatrywac” jak radzi nam A. de Mello w ostatnim umieszczonym przez Zen artykule 🙂
ciekaw jestem co by zrobil, gdyby wszyscy zaczeli sie na niego uporczywie gapic :)?
cleaner said:
witaj Terra; wpadłem tu na chwilę, zainspirowany przez…hmm mniejsza z tym; też mam siwą brodę i wąsy, włosy siwiejące, długie, sięgają aż do wiatru. Krytyki…się nie boję,często pozwala ona zauważyć rzeczy, których sam nie widzę; „lubię” rozmawiać z ludżmi – gorzej gdy słucham i mam wrażenie, że czytam książkę; gdy ktoś mówi ” własnymi słowami” – to lepiej, wiem, że zrozumiał to co przeczytał, a nie tylko cytuje mądre głowy; myślę, że aby dojść do wewnętrznego spokoju i prostoty życia, aby być lepszym, moża wybrać wiele dróg, ale to przychodzi z wiekiem i doświadczeniem.
Nie wiem czy będę tu wracał( po części jest to miły klub wzajemnej adoracji i głaskania ), mam nadzieję, że tym razem nikt się na mnie nie obrazi. Piszę cały czas – ale …w innym miejscu.
Dobra – będę zaglądał, dla mnie ważna jest nawet jedna osoba, zawsze warto………..no i jak zostawić cudownie odnalezionego brata bliżniaka
PA… moje kochane filozofy i inne od czubków
majk79 said:
Zenforest – nie mam problemu z uczuciem chwilowego wzburzenia: zdarza się, było minęło. Zastanawiam się natomiast czy w tym pośpiechu w oświecaniu innych Zind wyciągnął z tego lekcję dla siebie – wziętą wprost z danego przez niego przykładu. Czy ją w ogóle zauważył?
Zastanów się Zind co masz wspólnego z tym zaburzonym chłopakiem, który utrudniał wam dyskusję na wykładzie. Zastanów się dlaczego generalizując w ten sposób na temat osób chorych psychicznie używasz tego jako argumentu w dyskusji. Zastanów się w jaki sposób o nich mówisz. I zastanów się w końcu jaki Ty sam rodzaj dyskusji prowadzisz. Bo nie trzeba być umysłowo chorym czy zaburzonym aby swoją impulsywnością i agresją psuć atmosferę i klimat do dyskusji. Całkowicie ją zdominowywać w rodzaj teatru jednego aktora.
Nie podoba mi się notoryczne dawanie upustu swojej agresji pod płaszczykiem “healingu duchowego” i nie będę udawał, że jest inaczej. Spójrz na różne mniej lub bardziej subtelne formy przemocy słownej, którą systematycznie stosujesz. Nie twierdzę, że osoba tzw “uduchowiona” ma być tylko miła i sympatyczna, że nie ma sięgać świadomie do swojej agresji. Ale co za dużo to nie zdrowo. Jeśli kierujesz się empatią to – w moim przynajmniej odczuciu – działasz z pewnym wyczuciem i wrażlwością, stosownie do człowieka, stosownie do sytuacji. Inaczej dość łatwo jest wejść w pewnym momencie w rolę “krzyżowca” lub nawet nie zauważać, że się wali pałką na oślep święcie przekonanym, że przecież “ja robię im dobrze”. Tam gdzie jeden schemat dyskusji dominuje tam trzeba zachować szczególną uważność.
Dopuść również inne sposoby dyskusji Zind, spuść nieco powietrza. Niektórzy tutaj nie nadążają, niektórzy tutaj zaczynają, niektórzy patrzą na sprawy nieco inaczej.
majk79 said:
I jeszcze krótki filmik – jak mądrze postępować z chorymi na zaburzenia psychiczne (i przy okazji o paru innych sprawach, o których ostatnio dyskutowaliśmy):
terraustralis said:
yioti
terra, true, pojawiajcie się częsciej..
Yioti
Dlaczego zaliczyles True do wariatow? Bo mnie to rozumiem. 🙂
Cleaner, mozesz zdradzic gdzie piszesz na stale?
Jak przejdziesz na socjal to bedziesz w stanie latac na Wyspy Kanaryjskie co roku. 🙂 Dla mnie odpowiednikiem jest Bali. 🙂
Pozdrawiam chlopie i tak trzymaj.
Ja tez jestem swojego rodzaju Cleanerem (casual jako ogrodnik). Ale teraz troche przybastowalem aby poglebic swiadomosc. Nawet z Osho sie troche przeprosilem. Wyglada bardzo estetycznie na: http://www.youtube.com/results?search_query=OSHO-+I+Am+A+Threat+-+Certainly&search_type=&aq=f
klaps said:
tak, cleaner…jest to bardzo dobre i ciepłe miejsce do ładowania baterii (zdecydowanie potrzebne i dzięki bogu że jest), ale jeśli zaczniesz sobie ścielić łóżeczko….
w ciemną noc to tylko w pojedynkę…zostawiając za sobą schronisko…
vamas said:
ech, Zind, majk79, wy oboje jestescie siebie warci 🙂
najpierw zind sie przejezdza po zenforest, potem majk po zindzie, i u obojgu jest jakies takie poruszenie zauwazalne, niemal na skraju agresji
wasze terytoria mentalne na siebie nachodza wiec nie mozecie sie zniesc 😉
jasno widac na tym blogu ze najpodobniejsi do siebie ludzie najczesciej sie kloca
klaps
a zauwazyliscie jak czesto wchodzi na bloga jakas przemadra osoba ktora udziela mentorskiego pouczenia ‚ludzie wyjdzcie poza ten blog’! ‚wy tu sie klepiecie po glowkach’? i zachwala zalety bycia samotnym wilkiem ?
zawsze mnie zastanawialo skad to sie bierze? zazdrosc? poczucie wyzszosci?
moj rozwoj, odkad jestem na tym blogu, ostro ruszyl z kopyta, bo codziennie mnie motywuje czy to nowy artykul czy nowy komentarz
ale chce podkreslic jedno
to nie problem w rzeczywistosci, to problem w tym jak ja odczytujemy i jak z niej korzystamy, mozesz nie byc na tym blogu, byc samotnym, w ciemnej nocy duszy, a jednak kiepsko sie rozwijac, bo nie umiesz nawet zrozumiec swoich zyciowych lekcji,
a i mozesz siedziec w najbardziej inspirujacym miejscu i korzystac z tego jak z butow narciarskich w basenie
to zalezy od was ludzie ile skorzystacie z otaczajacej was rzeczywistosci!
ani blog ani jego brak nie sa „pewniakiem” ktory wam da kopa w rozwoju
to wielka iluzja ze tak moze byc
wszystko zalezy od was, tam, gleboko, w srodku
bedac na blogu czy nie bedac – mozecie sie rozwijac ale i mozecie stac w miejscu..
klaps said:
Vamas, jestes bardzo inteligentny.
‚zawsze mnie zastanawiało skąd to sie bierze?zazdrość? poczucie wyższości?”
a zastanawiałes się że inni moga iść po prostu inną drogą? pozwolisz na to?
zastanawiałes się ile osób zagladajacych tu po prostu milczy?a moze by coś wniesli? dlaczego akurat ci, co pisza inaczej” maja złe intencje? jestes ich pewny?
a tak na koniec, bo mi naprawdę nie potrzeba wojenek z kimkolwiek:
czy wszystko co nie wyjdzie jest prowokacją?
jestes pewny, ze oczyszczasz atmosferę?
uwazasz, ze wprowadzony przez Ciebie nastrój zbudował coś?
zachowujesz sie jak straznik teksasu…
ale ja naprawde nie musze burzyć twego spokoju
pozdrawiam
vamas said:
klaps
wszyscy wiemy jak to wyglada
-jesli ktos jest na blogu, znaczy ze to jest dla niego dobre na ten etap jego zycia
-jesli nie ma go na blogu, znaczy ze tak wlasnie musi byc
proste
po co to komplikujesz?
wszystko jest w jakis sposob wlasciwe
najmniej potrzebne jest tylko generalizowanie na temat tego ‚gdzie sie lepiej rozwijac…’>, bo nie znasz indywidualnych przypadkow i nie wiesz co komu moze pomoc w tym akurat momencie
no taka prawda i nie ma co filozofowac czy sie przepychac
klaps said:
wiec teraz rozumiesz, ze mój komentarz tyczył jednej osoby – nie Ciebie
wydało mi sie, jesli pozwolisz na moją osobistą ocenę czyjegoś „momentu-w -którym-jest”, że był mi znany…i…
stąd poszukiwanie inspiracji’-ze sie tak wyraże
dobrze wiesz, ze nie każdy Cię porwie
wybacz więc, ze odbiło” się to na Tobie
pinia said:
Zastanawiam sie, kiedy komunikacja, wymiana mysli, pogladow
przynosi porozumienie?
Kiedy ludzie mysla i czuja podobnie, to komunikacja nie jest az tak wazna, sluzy juz raczej realizacji podobnych celow.
Komunikacja jest najwazniejsza ‚funkcja’, wlasnie wtedy,
gdy nasze mysli i uczucia ROZNIA SIE!
Wtedy SZCZEGOLNIE potrzebujemy Komunikacji 😉
Dlaczego raz udaje nam sie porozumiec, a raz nie????
Mam taki obraz: jesli zalozyc, ze istnieje wiele wymiarow, w ktorych sie poruszamy, w zaleznosci od aktualnego stanu Swiadomosci, oraz wyboru –
to moze zdolnosc do porozumienia zalezna jest
od znalezienia ‚wspolnego wymiaru’..?
Potocznie ‚wspolnej plaszczyzny’…;)
Moze sa wymiary, ktore sie wzajemnie odpychaja, wypieraja…
moze sa takie, ktore zlewaja sie i tworza nowe…
Znacie slowa na temat ‚maja uszy a nie slysza, maja oczy a nie widza..’
Czasem tak wlasnie „komunikujemy”, jakby na innych falach, jak kosmici z roznych planet… 😉
Mysle, ze prawdziwa komunikacja, to cos wiecej niz intelekt, argumenty, dobre checi…
…moze to wlasnie ta zdolnosc widzenia i slyszenia?
Taki wewnetrzny 😉 „automatyczny tlumacz kosmicznych jezykow” hi, hi 😉 😉 😉
yioti said:
Terra Dlaczego zaliczyles True do wariatow? Bo mnie to rozumiem Hahahahahahaha! Nie miałam na mysli wariactwa, ja was po prostu lubie, i jakos tak brakowało mi was tu w tym blogu. Co prawda, twoje tutaj posty odbiegają czesto od reszty, ale musi być jakas przeciwwaga. Moze to z racji wieku?
Ja juz małolata też nie jestem. I tez na emigracji.
cleaner said:
nareście trochę ludzkich słów; nie komunikujecie się, ale rozmawiacie…hmmm…dyskutujecie, wymieniacie poglądy i rzecz odkrywcza, że można mieć różne,a iść w tym samym kierunku.
Hej, terra: piszę własnego bloga w formie pamiętnika i trochę na portalach literackich ( to moje hobby ), zapewniam, że nie podobałoby się …estetom; piszę jak czuję: jak się walnę w nogę to piszę:” o K…”, o sobie nie mówię, że jestem wariatem, ja…jestem popieprzony i już. Znam kilka mądrych słów, ale rzadko je używam – nie chcę, żeby zdewaluowały się(UFF – trudne ),spowszedniały, niech BĘDĄ.
post scriptum
dzisiejsza dyskusja na forum podobała mi się…i wrócę…a co mi tam.
PA
a …myślę(???), że poczucie humoru nikomu nie zaszkodziło – jeszcze.
terraustralis said:
Cleaner
Jestes czlowiekiem z krwi i kosci. A to sie chwali. 🙂
Ja bym chentnie poczytal co piszesz na portalach literackich.
Lubie takie „zywe” teksty z K.. i Ch…
U mnie lato, slonce rozwesela a przy okazji jakbym poczytal cos takiego jak pisze Pilch,,choc on pisze troche niezrozumiale dla mnie.On troche zakrapia C2H5OH.
Milego weekendu zycze Tobie i wszystkich piszacym.
Piszcie i zapladniajcie ta ziemie. Duza buzka. 🙂
Ktośtam said:
„But we’re never gonna survive, unless…
We get a little crazy
No we’re never gonna survive, unless…
We are a little… ”
ktoś słucha Seal’a? 🙂
Jeżeli chodzi o mnie, życie jest dla mnie wyjątkowo łaskawe… zawsze daje mi zdrowego kopa w tyłek jak obrosnę w piórka. 😀 Dzięki temu trzymam poziom (or wait…? 🙂 )